Trochę za dużo wolnego czasu i człowiekowi się nudzi. Mam coś nowego ! Nie wiem czy wam się spodoba. Będę dodawać na przemian z poprzednim opowiadaniem. Jeśli chodzi o bohaterów, wszystko po woli. Na pierwszy ogień idzie główna bohaterka czyli :
Dominika Lipka
"Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje." ~Antoine de Saint Exupery
Nasz główna bohaterka, to młoda bo 23 letnia dziewczyna po przejściach. Jednak mimo wszystko będzie walczyć o swoje. Z miłości robiła już różne głupoty. Powrót do Polski to dla niej nowa, czysta karta.
Wróciłam do domu. Mamy grudzień, więc w sumie można pomyśleć, że przyleciałam na święta do rodziny. Prawda niestety jest inna. Po 2 latach małżeństwa znowu jestem wolna. Czy mnie to cieszy ? W sumie, sama nie wiem. Sprawa jest trudna. Idealny mąż, w rzeczywistości wydawał się tylko taki idealny. Moje życie można by rzec było bajkowe. Dlaczego ? Już tłumaczę.
Przez ponad 3 lata mieszkałam w pięknym apartamencie z widokiem na Central Park. Tak proszę Państwa, po 3 latach wróciłam ze Stanów do Polski. Mąż biznesmen, który po wielkiej karierze w Polsce rozwinął swoją firmę na Stany. Wracając do historii. Mieszkanie w Nowym Jorku z pięknym widokiem, przystojny i bogaty mąż. Do tego wszystkiego praca w jednej z bardziej prestiżowych firm w NYC. Pokaźne bankiety, znani i bogaci ludzie. Bajka, prawda ?
Niestety prawda była zupełnie inna. Mąż może i przystojny, a w dodatku bogaty. Apartament przecudny ze wspaniałym widokiem. Co z tego jeśli byłam nieszczęśliwa i przytłoczona.
Wiem, wiem. Myślicie sobie WARIATKA. Na początku też bym tak o sobie pomyślała. Pamiętajcie, początki zawsze są bajowe. Ale nie będę wam tutaj teraz zanudzać historią życia. Wróćmy do 5 grudnia, kiedy to stoję na lotnisku we Wrocławiu.
Odebrałam bagaże i kieruję się w stronę wyjścia rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie nie mogłam jej dostrzec, jednak ona mnie zobaczyła. Skąd wiem ? Wspomnę wam tylko, że Lenka, niekoniecznie była normalna. Ale w pozytywnym sensie.
-Duśka ! - krzyk rozniósł się chyba po całym lotnisku. Zobaczyłam jak ta wariatka biegnie w moją stronę.
-Heeeej Lenka - powiedziałam do przyjaciółki, kiedy tylko mnie przytuliła.
-Cieszę się, że już jesteś. - mruknęła cicho, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. - Hej, małą. Ale nie płaczemy. - powiedziała z uśmiechem. Z boku temu wszystkiemu przyglądał się Krystian. Chłopak Leny, a w sumie to już narzeczony.
-Hej - powiedziałam cicho.
-Cześć - uśmiechnął się. - Dawaj te torby i idziemy do auta. Musimy jeszcze dojechać do domu.
No tak. Generalnie to mieszkam w Środzie Śląskiej, znaczy mieszkałam. Moi rodzice dalej mieszkają w Środzie Śląskiej. Droga do domu, czyli 2 godziny zleciały mi szybko na rozmowach z Leną. Kiedy byliśmy pod blokiem moich rodziców Lena powiedziała.
-To idziemy.
-Wy też ? - zapytałam zaskoczona.
-Bagaże pomożemy ci wnieść.
-Dziękuję.
Na klatce pożegnałam się z nimi i weszłam do mieszkania. Od wejścia słyszałam śmiechy w dużym pokoju i dźwięk telewizora. Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam.
-Jestem !
-Dominika ! - krzyknęłam moja mama wybiegając do przedpokoju.
-Hej mamuś - powiedziałam cicho.
-Córeczko, jak ja cię dawno nie widziałam. Aleś schudła. Czy ty nic w tych Stanach nie jadłaś ? - zapytała oglądając mnie z każdej możliwej strony.
-Daj jej spokój - powiedział tato wychodząc z pokoju.
-Cześć tatku. - mruknęłam cicho i spuściłam głowę. Tato od samego początku mówił mi, że Adam - mój były mąż to dupek i nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-No chodź tutaj malutka. - przytuliłam się do taty i rozpłakałam.
-Przepraszam tato - mruknęłam w ramię.
-Dziecko za co ty mnie przepraszasz?
-Miałeś rację.
-Uwierz mi, że nie chciał bym mieć racji, nie w tej sytuacji - powiedział i wytarł mi łzy z policzków.
-Koniec tego mazania się ! - zarządziła mama, ooo tak, ona miała do tego dryg. - Idź się przebrać, pod prysznic i chodź ja już podgrzewam zapiekankę. Chcesz herbatę ?
-Poproszę.
Poszłam do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Może trochę. Było za dużo zdjęć z Adamem. Szybko je pochowałam. Chciałam mieć wszystko za sobą i zapomnieć.
Chcecie wiedzieć jak wyglądał mój wieczór z rodzicami ?
Był to wieczór żali. Siedziałam i płakałam. Wiedziała, że przy nich mogę. Było mi straszliwie wstyd, że oni mnie ostrzegali, a ja nie słuchałam.
Następny dzień zaczął się dla mnie wcześnie, a może późno ? Wstałam o godzinie 7 rano. Zmiana czasu mi nie przeszkadzała. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kuchni. Zaczęłam się zastanawiać co teraz? Z kubikiem kawy poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy pudełko, z którym usiadłam na łóżku i je otworzyłam. Nie był to dobry pomysł, ale musiałam spróbować. W tym pudełku znajdowało się 5 lat mojego życia. Wspaniałego zresztą życia. Kiedy miałam 16 lat poznałam chłopaka. Był 3 lata starszy ode mnie. Z dobrego domu. Pokochałam go, a on mnie. Jednak ja wybrałam później innego. W pudełku znajdowały się nasze zdjęcia i inne pamiątki. Prawda była taka, że ja go dalej kocham. Szkoda tylko, że uświadomiłam to sobie dopiero w Stanach, jak już byłam po ślubie. Otrząsnęłam się. Znalazłam inne pudełko, do którego schowałam zdjęcia, wszelakie pamiątki związane z Adamem. Ściągnęłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy i też schowałam do tego pudełka. Koło godziny 13, jak byłam już ogarnięta poszłam do taty.
-Tato, jak duża jest szansa, że dasz mi auto ? - zapytałam.
-A jaką mam pewność, że potrafisz jeździć ? - zaśmiał się.
-W Nowym Jorku też jeździłam czasami.
-Masz- powiedział i dał mi kluczyki i dokumenty - gdzie jedziesz? - zapytał.
-Do Bartka - powiedziałam.
Pewnie ciekawi was kim jest Bartek. Nie, nie, nie. To nie mój wyżej wspomniany były. Tylko jego przyjaciel. Aaaa no tak. Gapa ze mnie. Nie wspomniałam, że to Bartek mój przyjaciel poznał mnie ze swoim przyjacielem, którego później skrzywdziłam. Wieeelka miłość, która poszła w czorty.
Po 30 minutach zaparkowałam na osiedlu, gdzie mieszkał przyjaciel.Wysiadłam z auta i weszłam szybko do klatki korzystając, że ktoś wychodził. Wjechałam na 3 piętro i stanęłam przed drzwiami, mieszkania, gdzie tak dużo się wydarzyło. W ręce miałam pączki. Taki nasz zwyczaj, kiedy jedno miało doła to przychodziło się wygadać z pączkami. Wzięłam parę głębszych oddechów i zapukałam 2 razy. Po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam go, standard o tej porze i to w niedzielę, w samych spodenkach, z potarganymi włosami i zaspanymi oczami, które mimo to się śmiały. Jak mnie zobaczył jego oczy zrobiły się ogromne. Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Może masz ochotę na pączka ? - zapytałam nieśmiało podnosząc pudełko ze smakołykami do góry.
-Jezus Maria, jeszcze chyba pijany jestem - mruknął.
-Duśka wystarczy, nie musi być Maria od razu. - zaśmiałam się. - Mogę wejść czy będziesz tak świecił negliżem na klatce ?
-Wchodź - powiedział. Nic się nie zmieniło w tym mieszkaniu.- Ale jak ? Co ty tutaj.
-Potrzebuję przyjaciela - powiedziałam i odstawiłam pączki na szafkę. Kurtkę i buty ściągnęłam. - Bartek ja - mruknęłam, a on mnie mocno przytulił. Pamiętacie moment z wczoraj, kiedy w ramionach taty się rozpłakałam ? Teraz było podobnie. Tylko że teraz zaczęłam ryczeć.
-Malutka nie płacz. Przecież wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział i pocałował mnie w czoło. Kiedy się trochę uspokoiłam weszliśmy do pokoju. Usiadłam na kanapie, a on poszedł zrobić nam herbaty do pączków.
-Co u ciebie słychać ? - zapytałam.
-Duśka nie pieprz głupot, co się stało ? Dlaczego wróciłaś do Polski ? Gdzie masz męża? I co tutaj robisz z pączkami.
-Mąż - mruknęłam - męża szukam właśnie - powiedziałam cicho.
-Co się stało ?
-Słyszałeś kiedyś o toksycznej relacji z teściową i związku bez przyszłości ? - kiwnął głową, że tak - to było o mnie.
-A jaśniej ?
-Jestem od tygodnia rozwódką.
-Dlaczego?
-Bo dodatki lubię nosić, ale niekoniecznie nim być.
-Skrzywdził cię. ?
-Tak, znaczy nie w taki sposób jak myślisz. Ale miłością mego życia to on chyba nie był.
- O co poszło?
-O początku wiedział jaki mam stosunek do posiadania dzieci.
-Chyba każdy wie, że twój stosunek do posiadania dzieci, jest taki jak do posiadania na przykład słonia w mieszkaniu.
-Tak źle ze mną nie jest ! - zaśmiałam się.
-No ale taka prawda.
-No właśnie i mój mąż to rozumiał. Przez pierwszy rok małżeństwa. A później chciał mieć nagle dziecko. Znaczy wiesz, jego matka chciała wnuka po prostu.
-Żartujesz?
-Nie. Jak piłam alkohol czy paliłam papierosy to słyszałam za każdym razem, że nie powinnam tak robić. Co zrobię gdy będę w ciąży ? Nie docierało do nich, że ja nie chcę mieć dziecka. A moja wspaniała teściowa, cudowna kobieta ubzdurała sobie, że to ma być chłopiec.
-A gdyby była dziewczynka.
-Nie chciała wnuczki, bo jeszcze wyrośnie lafirynda czy cuś.
-No przykład miała by, co nie mamusiu - zaśmiał się.
-Mało zabawne.
-No, a co z twoim teściem ?
-Mój teściu chyba jedyny normalny w tej rodzinie, albo siedział w Polsce, albo jeździł na różne spotkania biznesowe po caaałym świecie, żeby z tą ropuchą nie siedzieć.
-To faktycznie mądry facet.
-Taa. Jako jedyny zapytał się mnie jakie mam plany po rozwodzie.
-A mąż ?
-A męża cały czas interesowało jak dużo pieniędzy uda mi się ugrać.
-I dużo ?
-Generalnie jego pieniądze mam głęboko w nosie, ale jako że nie podpisaliśmy intercyzy przed ślubem, ani w trakcie małżeństwa i jako, że zmarnował mi jednak trochę życia to troszeczkę go oskubałam.
-Troszeczkę. ?
-Jestem właścicielką Porshe, ale takiego wysokiego, które ma mi przyjść niedługo, udziałów w firmie nie chciałam, ale za to mam piękny i duży dom na Malediwach.
-Żartujesz sobie ?
-Nie. - zaśmiałam się - No i trochę na kasę go naciągnęłam.
-I co z tym zrobisz ?
-Dom chyba sprzedam, a auto sobie zostawię. Pieniądze wpłaciłam na lokatę, większą część. Wiesz sama też pracowałam, więc oszczędności miałam.
-Ty to jednak franca jesteś.
-Nie jestem, to i tak mało jak na 3 lata z mojego życia.
-Też tak sądzę.
-A no i biżuteria i ciuchy oryginalne od projektantów.
-Co z tym zrobisz?
-Ciuchy niektóre sobie zostawię, ale są kiecki w których nie będę miała gdzie chodzić. Więc, takie rzeczy sprzedam.
-Okej, a co dalej ? Co planujesz?
-Znajdę sobie jakieś nie duże mieszkanie w Środzie, znajdę pracę i zacznę wszystko od nowa.
-Dobra, a czym się za wielką wodą zajmowałaś ?
-Pracowałam w korpo - zaśmiałam się.
-Żona takiego biznesmena.
-Taa, szkoda tylko, że słoma z butów tak mocno mu wystaje. - mruknęłam.
-Gdyby nie praca to bym szału dostała, wiesz mimo wszystko praca w jednym z bardziej prestiżowych karpo w NYC w CV fajnie wygląda.
-Ale wychodziliście gdzieś razem czy jak ?
-Oj Bartuś, a możemy innym razem ? Już mam trochę lepszy humor.
-Jasne.
-To może ty mi powiesz, co u ciebie słychać ?
-A co u mnie? Żyję sobie jak widzisz, to samo mieszkanie, ta sama firma. No auto zmieniłem i parę lat starszy jestem niż byłem - zaśmiał się
-Dalej tak świrujesz?
-Troszeczkę, ale teraz niedługo już nie będę miał z kim - mruknął.
-Nie rozumiem.
-Dusiek, ale nie panikuj tylko.
-No mów.
-Grzesiek się hajta. - zamurowało mnie.
-To pogratuluj mu ode mnie.
-Przestań. To jest największa pomyłka w jego życiu. On sam o tym wie, ale totalnie go zaślepiło. Wiesz jak się rozstaliście to chodził śnięty. Dopiero jak usłyszał, że wyszłaś za mąż i wyjechałaś to się trochę ogarnął. Ale teraz. Od pół roku spotyka się z Pulą. Rozumiesz, taki trochę chodzący sylikon. I co ? I się jej oświadczył. Jego mama jak to usłyszała to prawie na zawał zeszła.
-Bartuś co ja mogę.
-Przecież wy się dalej kochacie.
-Oj przestań. Nie wygłupiaj się.
-No co, taka prawda. Ostatnio tej głupek znalazł u mnie na lapku zdjęcia z naszych wspólnych wakacji nie chcesz wiedzieć jak się na ciebie patrzył. On cię dalej kocha. ! - krzyknął.
-Ale ty nie musisz na mnie krzyczeć - mruknęłam - Głucha nie jestem. Po za tym wiem, że go mocno, mocno zraniłam. Zrobiłam mega świństwo i kogoś po czymś takim się już nie kocha. Życzę mu wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Głupia jesteś.
- I tak mnie ponoć kochasz ?
-Kocham, ale jezuu.
-To kiedy ta impreza. ?
-Za dwa miesiące. Niedługo mam mu zorganizować kawalerski. Średnio mi się to uśmiecha.
-Jak się domyślam jesteś świadkiem.
-Jestem, ale nie jestem z tego powodu zachwycony.
-A możemy zmienić temat ?
-Możemy, mam genialną propozycję dla ciebie.
-A jaśniej ?
-A jaśniej to tak, ty szukasz pracy, a ja kogoś do pracy.
-Nie rozumiem ?
-Nie chciała byś pracować u mnie w biurze ?
-Bartek, na twoją sekretarkę mam za wysokie kompetencje, a po za tym wszyscy wiemy jak kończą twoje sekretarki - zaśmiałam się.
-Niee, nie o to mi chodzi. Szukam kogoś zaufanego kto by mi pomógł ogarnąć ten burdel. Wiesz pracy jest dużo, ojciec ma mnie w nosie bo ma swoją firmę. A ty jesteś idealna. Ładna, mądra, języki znasz. Na bank dała byś sobie radę.
-Nie mówisz tak żeby mnie zaliczyć ? - zapytałam niepewnie,a on się popatrzył na mnie zaskoczony - No wszyscy wiemy i to nie jest tajemnica jak wszystkie twoje ładne koleżanki z pracy kończą- zaśmiałam się.
-Przestań ty dla mnie jak siostra jesteś, więc ?
Jak się domyślacie przyjęłam propozycję Bartka i całą niedzielę spędziłam u niego. Później dojechała do nas Lena z Krystianem i siedzieliśmy do późnych godzin nocnych... A może wczesnych rannych ? Zasnęłam, ale na krótko. Nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. W nowym miejscu pracy miałam się pojawić o 12, więc wstałam o 9 i zaczęłam się ogarniać. Chwilę po 10 zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój nowy szef.
-No siemano bosie. - zaśmiałam się.
--Hej królewno. Słuchaj. Jest sprawa, a w sumie to pierwsze poważne zadanie służbowe. - powiedział dość poważnie.
-Oho, no słucham ciebie.
--Zawieziesz mnie do pracy ? - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.-Nie wiem, z czego radość. To poważna sprawa.
-Jasne, będę za pół godziny po ciebie.
--Kochana jesteś, to daj znać jak będziesz pod blokiem.
-Okej.
Skończyłam się malować i poszłam do kuchnie, gdzie siedzieli rodzice.
-A ty gdzie taka wystrojona idziesz? - zapytała mama.
-Do pracy.
-Już ? - zaśmiała się.
-Tak, u Bartka będę na razie pracować.
-O no i fajnie.
-Też tak sądzę.
-Zjesz coś ?
-Nie dziękuję, napiję się tylko kawy i lecę. Jeszcze po Bartka jadę.
-A on co auta nie ma ? - zapytał tato.
-Ma, ale wczoraj zachlał z radości że wróciłam. Dobrze wyglądam ?
-Ślicznie córeczko. Zmykaj.
-Paaa - krzyknęłam wychodząc z domu.
Kiedy siedziałam pod klatką Bartka w aucie taty i czekałam na swojego szefa dużo myślałam. Jak teraz moje życie będzie wyglądać. W sumie, nie jest ze mną tak źle, pracę już mam teraz tylko jeszcze własny kąt i będzie bomba.
-Cześć - powiedział Bartek wsiadając do auta i cmokając mnie w policzek.
-Hej - zaśmiałam się patrząc na niego.
-Nie śmiej się franco, tu masz kawę - powiedział podając mi kubek termiczny, w którym zawsze dostawałam kawę jak byłam kierowcą.
-Wyglądasz okropnie.
-Mogła byś coś poradzić, a nie śmiejesz się.
-Mam korektor w torebce i puder to zrobimy cię na bóstwo, ale to w firmie.
-Dziękuję ci dobra kobito.
-Nie ma sprawy szefie. - zaśmiałam się. - Cholera ! - krzyknęłam.
-Co się stało. ?
-Nie wzięłam CV
-Przestań, okej ? To tylko formalność, a no i dzisiaj zaczynasz.
-Że już?
-Mhm. Umowa już czeka.
-Dobrze wiedzieć.
Droga do biura minęła szybko, w końcu całą drogę gadaliśmy. Kiedy byliśmy pod biurem, Bartek założył ciemne okulary i szybko weszliśmy do łazienki.
-Kurde, prawie jak w liceum z chłopakiem w łazience- zaśmiałam się, gdy Bartek zamykał drzwi.
-Taka niegrzeczna byłaś ? - zapytał ze śmiechem.
-No coś ty, ja zawsze grzeczniutka, to ze względów naukowych.
-Czekaj bo ci uwierzę, a teraz działaj cuda. - powiedział. Bartek był dość wyższy ode mnie. Fakt, że miałam kozaki na dość wysokim słupku na nic się zdał. Usiadłam na umywalce, a on stanął przede mną. Wyciągnęłam kosmetyczkę z torebki i zaczęłam działać cuda.
-Śliczny jesteś - powiedziałam, gdy kończyłam swoje dzieło.
-Wątpiłaś w to kiedyś w ogóle ?- zapytał udając zaskoczenie.
-A w życiu - zaśmiałam się. - Jak teraz wyjdziemy ? - zapytałam zeskakując z umywalki.
-Normalnie. - powiedział się.
-Jasne, ktoś nas zobaczy, a potem będzie gadane, czemu mam tą pracę.
-Przejmujesz się ?
-Nie. - powiedziałam pewna siebie.
Wychodząc na nikogo się na szczęście nie natknęliśmy. Przed wejściem do biura Pana Prezesa stało biurko, a przy nim standard, nie że sekretarka, standard jeśli chodzi o wygląd tej Pani. Była bardzo mocno atrakcyjna i bardzo mocno eksponowała swoje wdzięki.
-Witam Panie Prezesie - powiedziała z szerokim uśmiechem. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała - dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc ?
-W sumie to w niczym - zaśmiałam się. - Dominika jestem.
-Pamela - powiedziała niechętnie podając mi rękę. Gdy usłyszałam, jej imię starałam się nie zaśmiać.
-Od dzisiaj Dominika z nami będzie pracować. Zrób nam proszę dwie kawy, jedno mocne czarne espresso gorzkie i latte z cynamonem bez cukru - powiedział, a ja byłam w szoku, że pamiętał. - Zapraszam - powiedział do mnie otwierając biuro - I proszę zwołaj zebranie za godzinę w konferencyjnej.
-Jasne, nie ma problemu.
W biurze położyłam torebkę na fotel i ściągnęłam kurtkę patrząc na Bartka.
-Co ? - zapytał zdezorientowany.
-Pamela ? - zapytałam- Serio ? Bartuś niżej nie można było upaść. ?
-Czepiasz się.
-Ile zna języków obcych ? - zapytałam. A Bartek wywrócił oczami.- Bartek to twoja sekretarka, twoja wizytówka.
-Oj przestań.
-Założę, się, że twój język zna dokładnie.
-A wcale nie.
-W szoku jestem.
-Mam przerwę. Zresztą nie ważne, siadaj. Tutaj masz umowę poczytaj sobie i gdyby coś pytaj, a ja sprawdzę pocztę.
-Okej.
Przeanalizowałam swoją nową umowę. Gdy zobaczyłam ile będę zarabiać byłam w szoku. Jednak nic nie mówiłam. Pamela przyniosła nam kawę i wyszła niechętnie. Podpisałam umowę i zobaczyłam, że Bartek mi się przygląda.
-Coś nie tak ? - zapytałam.
-Nie, dlaczego ?
-Tak mi się przyglądasz.
-Zastanawiam się czemu byłam taki głupi i oddałem cię w ręce tego jełopa, zamiast samemu się Tobą zająć - mruknął.
-Sama się oddałam przypominam, po za tym głupi jesteś.
-W porządku z umową.
-Nawet bardzo. A może powiesz mi czym mam się zajmować. ?
-Jasne - popatrzył na zegarek. - Chodź na zebranie to wszystko będziesz wiedziała.
Bartek zgarnął dokumenty i wyszliśmy z biura. W sali konferencyjnej jeszcze nikogo nie było. Stanęłam przy oknie i popatrzyłam na miasto.
-Hej mała wszystko okej ? - zapytał podchodząc do mnie.
-Tak, zastanawiam się jakim cudem zasłużyłam na takiego przyjaciela jak ty.
-Bo jesteś cudowna i nie zapomnij czasem o tym przez jakiegoś dupka - powiedział i odgarnął mi włosy z twarzy, a w tym momencie do sali zaczęli wchodzić pracownicy.
-Witam wszystkich - powiedział Bartek - słuchajcie na początek zebrania chciałem wam przedstawić Panią Dominikę Lipkę, Dominika będzie z nami od dzisiaj pracować i zajmie stanowisko Dyrektora Zarządzającego. Chcę tylko od siebie dodać, że jestem na 100 % pewny swojej decyzji i wiem, że Dominika nam pomoże jak najlepiej będzie potrafiła. Dominika, powiedź coś proszę o sobie.
Co miałam powiedzieć. W szoku byłam. Dyrektorem ? Bartuś się troszkę zapędził, ale cóż. Przestawiłam się, powiedziałam parę słów o sobie i Bartek zaczął zebranie. Zabrałam mu długopis i notatnik, czym spowodowałam jego uśmiech. Chciał się zaśmiać, ale wiedział że to nie wypada. Uważnie słuchałam jakie są plany na końcówkę tego roku. Wszystko sobie notowałam. Po prawie godzinnym zebraniu się zaczęliśmy rozchodzić. Ja oczywiście powędrowałam do biura szefa.
-Bartek ! - warknęłam gdy tylko ten zamknął drzwi biura.
-Co na mnie warczysz?
-Dyrektor Zarządzający ?
-A co aparat słuchowy potrzebujesz?
-Nie, ale no weź.
-Dasz sobie radę.
-Ughh
-Nie wściekaj się mała- powiedział zadowolony i dał mi pstryczka w nos. - Chodź pokaże ci twoje biuro i od razu dostaniesz laptopa i telefon.
Zabrałam swoje rzeczy i podążyłam za szefem, najpierw do informatyków po sprzęt, potem do biura. Które mieściło się na tym samym piętrze niewiele dalej od jego biura. Wszystkie biura były oszklone, poza moim i Bartka. Moje było na wprost Bartka, tylko na końcu korytarza.
-Jak się podoba ?
-Bardzo, proszę tylko żebyś miał drzwi otwarte, jak mnie zdenerwujesz jak rzucę zszywaczem jest szansa, że trafię - zaśmiałam się.
-Wobec szefa taka przemoc.
-Noo - zaśmiałam się.
-Musisz się tylko urządzić.
Bartek przekazał mi wszystko co powinnam wiedzieć i zaczęłam się na spokojnie za poznawać z dokumentami.
Tydzień minął spokojnie. Ja się wdrożyłam, poznałam pracowników i nie spotkałam nikogo niechcianego. A w dodatku dostałam auto służbowe, dopóki moje nie dopłynie do mnie. Był piątek po południu, spokojnie opracowywałam sobie nowy kontrakt, kiedy dostałam smsa od Bartka "Ratuj flądra u mnie." I nic więcej. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam to sprawdzić. Wspomnę tylko, że do pracy starałam się chodzić w szpilkach i spódnicach. Kiedy byłam przed biurem usłyszałam.
-Szef ma spotkanie.
-Wiem, w tym celu tam idę. Dzwonił po mnie. - mruknęłam, zapukałam i po chwili weszłam.
-O jesteś skarbie - powiedział Bartek,a mnie wcięło. Bartek siedział przy stoliku kawowym na fotelu, a na kanapie obok niego siedziała jakaś kobieta. Nie miałam pojęcia kto to, ale widać było, że kobieta jest po 40, mocno pomalowana i skromnie ubrana. Skromnie, znaczy się, że mało na sobie miała.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Pani Wioletto, niech Pani pozwoli, że przedstawię Panie sobie. To Dominika Lipka, nasz nowy dyrektor zarządzający, a prywatnie moja partnerka. Kochanie poznaj - powiedział obejmują mnie - To Pani Wioletta Zachary, żona jednego z naszych kontrahentów.
Rozmowa była na tematy służbowe, ale widziałam jak ta kobita się patrzyła na biednego Bartka. Kiedy rozmowa była zakończona, kobieta się pożegnała i wyszła.
-Jezu -mruknęłam - Co to za babsztyl.
-Żona kontrahenta, kiedy męża nie ma ona przejmuje biznes i mnie napastuje.
-Chyba nam nie uwierzyła bo dalej cię molestowała widziałam.
Zza drzwi usłyszeliśmy.
-Widzi Pani, Pani Pamelo. Zapomniałam rękawiczek - głos Pani Wioletty. Bartek popatrzył na mnie i tylko cicho powiedział.
-Przepraszam.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on zaczął mnie całować. Odruchowo zamknęłam oczy i objęłam rękami jego szyję. Pocałunki były namiętne. Bardzo namiętne. Drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy.
-Przepraszam. - Bartek się ode mnie odsunął, a ja zagryzłam wargi.
-Nic się nie stało - powiedział Bartek.
-Gdybyś mnie szukał będę u siebie - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do swojego biura i zaczęłam się śmiać. Zaczęłam się tylko zastanawiać co jeszcze może mnie spotkać w tej pracy.
Usiadłam przy biurku i kończyłam swoją pracę. Kiedy byłam w połowie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od laptopa.
-Bardzo jesteś zajęta? - zapytał Bartek.
-Właśnie kończę pracę nad kontraktem. Co się stało ? Znowu potrzebujesz, żeby ktoś cię wyciągnął z opresji ?
-Przestań . - powiedział siadając na fotelu. - Chciałem o tym pogadać.
-Ale o czym ? - zapytałam z uśmiechem.
-O całym zajściu.
-Bartek, tylko nie mów, że się zakochałeś - powiedziałam udając powagę.
-Nie wiem co cię tak bawi. Ta baba jest okropna, ale muszę być dla niej miły bo to żona mojego klienta.
-Spoko, jak dla mnie nie ma problemu. Kiedyś już się całowaliśmy i jakoś nic nie wyszło z tego więcej. - zaśmiałam się.
-Dobra, nie gadajmy o tym więcej okej ? Jest mi strasznie głupio, że zachowałem się jak gówniarz.
-Wydaje mi się, nie pierwszy i nie ostatni raz.
-W ramach rekompensaty chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać ?
-Że tak z szefem ? Po pracy ?
-Po pracy i owszem, ale nie z szefem tylko przyjacielem ?
-Niech ci będzie. Co proponujesz?
-Dasz się zabrać na zjazd ? Akurat dzisiaj mamy o 23 ?
-Czyli tylko ja będę piła - zaśmiałam się.
-Owszem, ale ja cię będę pilnował.
-Okej, wchodzę w to !
-To zwijamy się. Odwiozę cię do domu, a potem przyjadę po ciebie.
-Spoko.
Bartek poszedł do siebie do biura po rzeczy. Ja za to powyłączałam wszystko. Spakowałam swoje rzeczy. Na korytarzu się spotkaliśmy i poszliśmy do auta.
PE.ES DAJCIE CYNKA CZY MAM WENĘ ? CZY TYLKO BAZGROŁY DO SZUFLADY ?
Zapowiada się ciekawie 😆 Kiedy nowe rozdziały? 😍
OdpowiedzUsuńNie każ długo czekać na kolejne rozdziały bo zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń