To się chyba retrospekcja nazywa, albo Déjà vu.
Szalony wieczór panieński.
Szczyrk, czyli komplety brak czasu i prywatności.... W pozytywny tego zdania znaczeniu.
Wróciłam zmęczona po treningu do pokoju. Standardowo już rzuciłam torbę na podłogę koło łóżka. Rozebrałam się i w samej bieliźnie poszłam do łazienki zabierając po drodze ręcznik. Szybki prysznic, przebranie się i ległam na łóżku. Złapałam za telefon. Kiedy już chciałam wybierać numer do Michała kiedy wszedł Kamil - nasz fizjo.
-Zuz, idziemy się masować - oznajmił.
-Już? - jęknęłam - Przecież to jeszcze nie moja kolej...
-Nie marudź, tylko chodź.
-Oejsuuu - jęknęłam.- A do Miśka chociaż mogę zadzwonić ? - zapytałam.
-Jasne - powiedział zadowolony. Niezadowolona człapałam za Kamilem i wybierałam numer do ukochanego.
--No heeej skarbie - usłyszałam po drugiej stronie i od razu się uśmiechnęłam.
-Heej. - powiedziałam.
--Coś ty taka zmarnowana ? - zaśmiał się.
-Nie mam na nic siły, padam na twarz. Jedyne o czym teraz marzę to się położyć.
-Włala, kładź się tylko rozbierz się najpierw - krzyknął Kamil, a ja wywróciłam oczami.
--No ładnie się tam bawisz słyszę, ładnie. - dobry humor nie opuszczał Kubiak. Dałam telefon na głośnik.
-Kotku jesteś na głośniku.
-Uuuu, szlajasz się z jakimś fagasem i jeszcze dajesz mnie na głośnik - wybuchnął śmiechem.
-No powiem ci Kubiak, że jest na co patrzyć. - zaśmiał się Kamil.
--No wiem przecież, byle komu bym się nie oświadczył.
-Ejj chłopaki, ja tu dalej jestem. - mruknęłam. - Miśku z mamą moją dzisiaj rozmawiałam.
--Co ciekawego powiedziała ?
-Była u księdza i ksiądz już wybrał kwiaty, mama mówi, że średnio będę zadowolona.
--A to nie my mieliśmy kupić i wybrać ? - zdziwił się.
-Mieliśmy, ale jest jeszcze jedna para tego dnia i to przed nami i żeby kłótni nie było to ksiądz wybrał,a my uwaga mamy dopłacić po 600 zł.
--Dobra, wszystko inne będzie kochanie po naszej myśli.
-No jasne, że tak.
--Zuźka, ja muszę kończyć. Wiesz muszę iść, bo mnie chłopaki wołają. Kocham Cię.
-Ja ciebie też Miśku kocham, paa.
Rozłączyłam się i zrezygnowana położyłam na tym łóżku.
-A ty coś taka nieswoja ?
-A wiesz, że nawet nie wiem. Chyba trochę panikuje.
-Że za mąż wychodzisz ? Myślałem, że się kochacie.
-Bo kochamy. Tylko dobija mnie fakt, że prawie jedyną rzeczą jaką wybrałam na własny ślub to sukienka i buty.
-I jeszcze Pan Młody - zaśmiał się.
-To prawda. A resztą się zajmują rodzice moi i Michała.
-Ciesz się, że robią wszystko pod was, a nie pod siebie. Pamiętam jak przed moim ślubem teściowie nam pomagali, ale tak żeby dla nich było dobrze.
-Przerąbane.
-No właśnie. Nie smuć się, wszystko będzie dobrze, a teraz zmykaj. Odpoczywaj.
-Dzięki, paa.
Ubrałam się i wyszłam z pokoju Kamila. Skierowałam się w stronę własnego, a przed oczami miałam wizję, jak to się rzucę na łóżko i pójdę spać. Po drodze podbiegła do mnie Ola Krzos.
-Zuza, dobrze że cię widzę.
-Nie rozumiem.
-Jesteś mi potrzebna. - powiedziała i pociągnęła w stronę windy.
-Olcia, uwielbiam cię ale jedyne o czym teraz marzę to łóżko i sen.
-Oj nie marudź. 5 minut i wracasz.
-Okeej - mruknęłam niezadowolona.
Kiedy wyszłyśmy przed hotel ktoś zawiązał mi opaskę na oczach. Nic nie widziałam.
-Laski, powaliło was do końca. Zmęczona jestem nie mam ochoty na wasze wygłupy.
-Nie świruj. Ładuj tyłek do samochodu. - usłyszałam rozbawiony głos Ann.
-Ciekawe jak blondynko, skoro nic nie widzę. - warknęłam.
-Ola, weź ją właduj do auta niech nie marudzi.
-Okeej.
Wpakowały mnie bezczelnie do samochodu,a do tego z tyłu panował ścisk. Co oznacza, że w aucie było 5 osób i co chwilę dostawałam po łapach, gdy tylko chciałam zdjąć opaskę.
-Wiecie co !?
-Hmm ?- mruknęła Anndzia.
-Nienawidzę was, to można podpiąć pod porwanie. Poza tym jak trener zobaczy, że nas nie ma to zginiemy. Znaczy wy, bo ja się obronię bo mnie PORWANO! Powtarzam - krzyknęłam.
-Spokojna twoja rozczochrana, Jacek wie wszystko i nie będzie się wściekał. Po za tym jemu to akurat na rękę wyjątkowo.
Obrażona nie odzywałam się już do końca drogi. Nie wiem ile jechałyśmy, ale po dość długiej chwili auto się zatrzymało. Wysiadłyśmy z auta i weszłyśmy gdzieś. Z tego co słyszałam było dużo ludzi i podejrzewam, że patrzyli na nas jak na debilki, ale cóż. Dziewczyny wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia i zamknęły drzwi, a po chwili usłyszałam
-Możesz ściągnąć opaskę. - krzyknęła Ann.
-No w końcu - warknęłam. Gdy tylko zaczęłam coś widzieć prawie, padłam na zawał.
Znajdowałam się w sali... Restauracji chyba hotelowej, byłam ja, a dookoła były moje koleżanki. Były dziewczyny z kadry, z Warszawy, z Klasy, z Jastrzębia, Muszyny, do tego Iwonka Ignaczakowa, Pati Mielewska. Ogólnie było bardzo dużo dziewczyn i każda z nich miała balony różowe, a niektóre trzymały literki, które tworzyły napis "Wieczór Panieński". Byłam w szoku.
-Baaawimy się ! - krzyknęły nagle. Popatrzyłam na nie i się załamałam. One ładnie ubrane, pomalowane i uczesane, a ja ? W dresach, z czymś co przypomina koka i no make up. No dziewczyny z reprezentacji były średnio ogarnięte.
-Co tu się wyprawia. ? - zapytałam zaszokowana.
-Twój wieczór panieński. - zaśmiała się Gocha.
-A raczej weekend - poprawiła ją Ann - Do Szczyrku wracamy w niedzielę wieczorem.
-Mhmm - mruknęłam - ale wy takie ładne, a ja ?
-Dlatego my idziemy się ogarnąć - powiedziała Andzia - Twoje rzeczy są w pokoju.
Po szybkim ogarnięciu się wróciłyśmy na dół. Jak się zdążyłam dowiedzieć byłyśmy w Katowicach, restauracja była dla nas wynajęta. Dzisiaj byłyśmy spokojne, a jutro clubbing. Ze względów czysto rozpoznawalnych musiałyśmy uważać gdzie idziemy, bo przecież mamy teoretycznie zgrupowanie.
Gdy tylko pojawiłam się w restauracji dostałam drinka. A dziewczyny oznajmiły mi, że zaraz będzie kolacja. Siedziałam z dziewczynami i wiedziałam, od razu, że to będzie niesamowity weekend. Nie dość, że z przyjaciółkami to dotarło do mnie, że to tak na prawdę ostatni mój taki wypad jako panna.
-Zuźka, żyjesz ? - zapytała Iwonka.
-Żyję, ale dopiero teraz sobie uświadomiłam, że następnym razem się gdzieś spotkamy to ja już będę miała męża - powiedziałam delikatnie... wystraszona ?
-Aż tak się tego boisz ? - zaśmiała się Mielewska - wiesz aż tak dużo to się nie zmieni w twoim życiu. No po za tym, że już Kubiak będzie miał na ciebie akt własności, a ty na niego. - zaśmiała się, a Iwona przyznała jej rację.
-Serio nic się nie zmieni ? - zapytała zaskoczona.
-No a co ma się zmienić ? - zaśmiała się żona Zatiego.
-No nie wiem, pierwszy raz będę czyjąś żoną.
-No właśnie. Będziesz żoną, Kubiak mężem. Nie będziesz panna tylko Panią. I piękny złoty krążek będziesz miała na palcu. Po za tym ? Nic nowego.
-To teraz mogę się spokojnie napić - powiedziałam podnosząc szklankę z drinkiem do góry.
Zabawa była świetna. Nawet nie wiem kiedy pojawił się DJ. Do pokoju dotarłam rano. W pokoju byłam razem z Andzią. Weszłyśmy zmęczone do pokoju, ja już w windzie pozbyłam się szpilek. Rzuciłam je od razu na podłogę w pokoju, sama również rzuciłam się na łóżko. Na to łóżko obok padła Andzia. Humory nam dopisywały.
-Padam - mruknęłam.
-Ja też.
-Dziękuję bratówka - powiedziałam patrząc na nią.
-Ale za co ? - zaśmiała się siadając na łóżku i ściągając buty.
-Nie wygłupia się, za dzisiaj, imprezę i że zgarnęłaś wszystkie dziewczyny tutaj.
-Mi to tam wiesz, ja tylko wpadłam na pomysł. Wiem, że jako twoja świadkowa powinnam sama zorganizować sprawę, ale no wiesz. Zgrupowanie, wspólny pokój, no było by ciężko, ale za to pomocna Gosia, zawsze da radę. Więc jej też przy okazji podziękuj.
-Na pewno. Idziemy spać ? -zapytałam, przykrywając się kołdrą.
-Idziemy, dobranoc - zaśmiała się.
Kiedy próbowałam otworzyć oczy poraziło mnie słońce. Jęknęłam i schowałam głowę pod poduszkę. Usłyszałam śmiech i coś ciężkiego na sobie.
-Zuzetka - usłyszałam nad uchem i poczułam jak ktoś mi dmucha we włosy zaraz nad uchem. Tym kimś była Gosza, tylko ona mówiła na mnie Zuzetka.
-Odejdź zły człowieku - jęknęłam.
-Nie odejdę. Kochanie ty moje, moja przyszła Panno Młoda. Kochanie, to jest nasz ostatni weekend, kiedy jeszcze nie masz GPS na palcu.
-Misiek ! - krzyknęłam zrywając się.
-Co ?
-Jezuniu, drogi. Przecież on pewnie dzwonił, a ja nic.
-Nie sądzę - powiedziała Andzia kończąc makijaż.
-Nie kumam.
-Misiek ma weekend kawalerski. Obstawiam, że kaca leczy. Ale jak już wstałaś, to szoruj pod prysznic i lecimy na śniadanie.
-No idę już.
Zebrałam się. Kiedy byłam gotowa, zjechałyśmy na dół do restauracji. Nasza zarezerwowana część po woli się zapełniała. Usiadłyśmy obok Mielewskiej i Iwonki.
-Co tam dziewczynki ? - zapytałam z uśmiechem.
-No u nas dobrze, a u was ?
-A no leci jakoś. Jeszcze dzisiaj luz, a jutro znowu treningi.
-A jak przygotowania ? - zapytała Pati.
-Nie narzekam, dużo pomaga nam mama moja i Miśka. Codziennie zbieram raporty mailowe i telefoniczne. Miśkowi relacjonuje co i jak. Będzie dobrze.
-No jasne, że będzie. Kto jak kto, ale wy dacie radę - powiedziała Iwona.
-Wiesz, bardziej było by mi na rękę gdybym bardziej czynnie, niż biernie brała udział w przygotowaniach do ślubu.
-Co wolała byś siedzieć w domu ? Z segregatorem pełnym rzeczy do załatwienia, a żeby Michał siedział sobie spokojnie w Spale ? - zaśmiała się Iwona.
-A nie było by lepiej ? Miała bym, większy wgląd w to co się dzieje.
-Przestań. Przed ślubem zabiła byś Kubiaka, że się niczym nie interesuje i była by stypa - zaśmiała się Gośka.
-Wcale nie - oburzyłam się.
-Jak nie ? - zaśmiała się Andzia. - Wszystkie cię znamy. Tak by było, bo byś sądziła, że Michał ma wszystko w poważaniu. A tak ? Razem to samo przechodzicie.
-No dobra, masz rację - mruknęłam.
-Ja mam zawsze rację.
Śniadanie minęło w przezabawnej atmosferze. Jak się dowiedziałam resztę dnia, do wieczora miałyśmy zawalone zabiegami w SPA. Basen, maseczki, masaże, kosmetyczka i takie inne duperele. Wieczorem wyjście w miasto. O godzinie 18 byłyśmy po kolacji i się szykowałyśmy do wyjścia. Nie miałam zielonego pojęcia co te wariatki planują. Jednak ufałam im ? Tak, chyba tak właśnie było. Chyba im ufałam. Nie potrafiłam powiedzieć, że na 100 %, bo przecież no proszę znam je i ich głupie pomysły.
Kiedy czekałyśmy na taksówki w lobby hotelu trułam dziewczyną tyłek.
-To gdzie jedziemy ? - zapytałam.
-Zuza, uspokój się. To ma być niespodzianka - powiedziała stanowczo Weronika, tak ta Weronika co lata świetlne temu umawiała się z moim bratem, a później u niej w mieszkaniu odbywały się wszystkie pijackie imprezy podczas nieobecności jej już ! męża ! za czasów gry w Warszawie.
Parę taksówek podjechało, a one zawiązały mi oczy i wpakowały mnie do auta. Ciszę w aucie przerywał śmiech kierowcy i co chwilę pytania.
-To się koleżanka zdziwi- takimi oto komentarzami raczył me biedne uszka. Właśnie, dziewczyny były sprytne aż nadto. Żebym nie mogła się zastanawiać co jest pod danym adresem, dały kierowcy karteczkę.
Nie wiem ile jechałyśmy, jednak wiem, że miały mnie dość. Całą drogę marudziłam. Aż w końcu wysiadłyśmy. Pomogły mi wejść do lokalu, w którym było bardzo duszko i grała muzyka.
-Tadam ! - krzyknęła Andzia, a Gocha ściągnęła mi opaskę. Znajdowałam się w klubie ze striptizerami, który był cały wynajęty.
-Jaja sobie robicie ? - zaśmiałam się.
-Nie, to kochanie nasz prezent, dla ciebie na te ostatnie godziny wolności.
Nie mogłam przestać się śmiać. Wszystkie dziewczyny miały kolorowe wianki na włosach, a mnie uraczyły w diadem i welon. Nie mogłam z nich. Zajęłyśmy miejsca, znaczy zostałam posadzona na wielkim fotelu, a po chwili kelner przyniósł mi drinka. Wspomnijmy, może że kelner to znaczył mega przystojny facet, opalony, w obcisłych skórzanych spodniach i muszce. Wcale nie zapomniałam wspomnieć o koszuli. Byłam w szoku.
Ta noc na długo pozostanie w mojej pamięci. Dziewczyny specjalnie wynajęły dla mnie prywatny taniec. Później w klubie balowałyśmy do saamego rana, razem z facetami, którzy tam pracowali. Najlepszy moment imprezy ? Zabawa trwała na całego, aż w końcu miałam w organizmie tyle alkoholu, że miałam problemy z kontrolowaniem siebie. Ściągnęłam szpilki i wdrapałam się na bar.
-Dziewczyny ! - krzyknęłam, kiedy mnie zobaczyły zaczęły się śmiać. - Jesteście najlepsze. Jest to chyba najlepszy Panieński na jakim kiedykolwiek byłam. Dziękuję wam ! - krzyknęłam. - A no i taki szczegół Michał się nie może o tym dowiedzieć !
-Boisz się, że cię zostawi ? - zaśmiała się Andzia.
-No coś ty, będzie zazdrosny - chciałam się przemieścić, ale blat mi się skończył. Na szczęście w klubie było dużo silnych i przystojnych mężczyzn, a jeden mnie złapał.
5 rano, pod nasz hotel podjeżdżała taksówka za taksówką. A my pijane, zmęczone, ale jakie zadowolone wysiadałyśmy i dreptałyśmy do windy. Weszłam do pokoju i padłam. Czułam, że dnia następnego może mnie złapać kac. Okropny kac morderca. Mimo wszystko zasnęłam z uśmiechem na ustach, bo wiedziałam, że było warto.
Hej, hej i znowu was muszę przeprosić. Kolejny post ląduje na blogu, a kiedy następny ? Nie mam pojęcia. :) Czytajcie i czekajcie :)
Buuuziaki ! :*
Czytam😊 i czekam dalej😉😚
OdpowiedzUsuń😍😍😍
OdpowiedzUsuń