Jest nowy post !
Szybko czyż nie uważacie ? A w ogóle ktoś mnie jeszcze czyta?
Pisać dalej ? :)
Dnia następnego, a w sumie prawie tego samego wstałam pierwsza. Kiedy się obudziłam Michał jeszcze smacznie spał. Po cichu wstałam i wyszłam z sypialni zakładając szlafrok po drodze. Cicho zeszłam do kuchni, gdzie chciałam zrobić sobie kawę. Myślałam, że wszyscy jeszcze śpią. Jednak tato już siedział z kawą i czytał gazetę.
-A ty już nie śpisz? - zapytałam go, podchodząc.
-A no nie, a ty co ? - zapytał zaskoczony odkładając gazetę i kładąc na nią okulary. Wyciągnęłam kubek, podstawiłam pod ekspres i go włączyłam.
-Wyspałam się. - mruknęłam. Oparłam się o szafki i przyjrzałam się tacie - Na prawdę nie jesteś zły ? - zapytałam.
-A dlaczego mam być zły ? - odpowiedział pytaniem i uważnie mi się przyjrzał.
-Wiem jak bardzo cieszyłeś się, że dostałam powołanie. Gdy zdecydowałam się grać. Kiedy zostałam doceniona, jak grałam za granicą w mocnych zespołach. No, a ja chcę to wszystko zostawić.
-Córeczko, jesteś dorosła. Nie mogę za ciebie całe życie podejmować decyzji.
-Kocham cię tato - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, a on mnie mocno przytulił.
-Zuzka, byłem z ciebie bardzo dumny i z ciebie i ze Zbyszka. Jednak cały czas miałem wyrzuty sumienia, że wybraliście siatkówkę, bo ja tego od was wymagałem podświadomie.
-Nigdy tak nie było - zaprzeczyłam i napiłam się kawy.
-Wiem, kiedy zaczęłaś opowiadać jeszcze w liceum o studiach byłem jeszcze bardziej dumny. Teraz to już w ogóle z niej pękam. - posłał mi ciepły uśmiech.
-Rezygnacja z kadry, to była bardzo ciężka decyzja. Podjęłam ją na spokojnie po przemyśleniach i rozmowach z Michałem.
-Cieszę się. Ale koniec tego smęcenia - zaśmiał się - dzisiaj wracasz do domu, z mężem. - powiedział.
-No tak, wracamy. Parę dni odpoczynku i zgrupowanie.
-Więc nie zatęsknię - zaśmiał się. - Gdzie masz męża ? - zapytał po chwil.
-Śpi. Jadłeś śniadanie? - zapytałam otwierając lodówkę.
-Nie, jeszcze nie. Wypiłem tylko kawę.
-Co byś zjadł.
-A co zaproponujesz ?
-Może ugotuję więcej jajek i zrobię kolorowe kanapki ?
-To wstaw jajka i daj wszystko na te kanapki to ci pomogę.
-Okej.
Po 15 minutach jajka były ugotowane, a kanapki gotowe. Kiedy przybijałam sobie z tatą piątkę śmiejąc się przy tym do kuchni weszła mama.
-A wy co tutaj szalejecie ? - zapytała zaspana.
-Jak widać śniadanie- zaśmiałam się. - Idę Michała obudzić.
-Dobrze, ja zrobię mamię kawę i obudzę Zbyszka i Andzie. - zaoferował się tato.
Zabrałam kubek z kawą, która była dla Miśka i poszłam do pokoju. Biedny Michał spał. Położyłam się obok niego i postanowiłam go delikatnie obudzić.
-Kochanie, wstawaj - mruknęłam dmuchając mu w twarz.
-Mhmm - mruknął.
-Misiu, zrobiłam ci kawkę i śniadanie na dole czeka. - powiedziałam. Otworzył leniwie oczy i zapytał.
-Która godzina ?
-Już kochanie 11 prawie.
-No to trzeba faktycznie wstać - powiedział, przetarł dłonią twarz i sięgnął po okulary. Popatrzyliśmy się na siebie chwilę w ciszy, po czym Kubi złożył na moich ustach pocałunek. Z uśmiechem podałam mu kawę. - Czym sobie zasłużyłem na kawę do łóżka ? - zapytał zaskoczony.
-Tym że jesteś.
-Czy ty coś ode mnie chcesz? - zapytał zaskoczony.
-Nie - zaśmiałam się i go szturchnęłam. - Wstałam wcześniej i razem z tatą zrobiłam śniadanie bo jako pierwsi wstaliśmy.
-Wszystko jasne. Przygotowana do powrotu ? Do domu ?
-Owszem. Idziemy na śniadanie ? - zapytałam wstając z łóżka. Michał mi przytaknął. Odłożył kawę na stolik i się ubrał. W jedną rękę wziął kawę, a w drugą chwycił moją.
W kuchni siedzieli już rodzice i Andzia ze Zbyszkiem.
-Cześć braciszku - przywitałam się z uśmiechem widząc jaki jest biedny niewyspany.
-A ty się nie wyspałeś ? - zaśmiał się Kubi.
-Kubiak ! - warknął. Równo z Michałem zapytaliśmy
-Co ? - wszyscy zaczęli się śmiać, ale nie mój brat.
-Spieprzaj. - mruknął niechętnie.
-Braciszka chyba głowa boli - zaśmiałam się biorąc kanapkę i opierając się o meble gdzie wszystkich obserwowałam.
-Jaka ty się siostra zabawna i rozrywkowa ostatnio zrobiłaś, normalnie ja nie wiem.
-Zbyszek, mówiłam ci żebyś tyle nie pił - powiedziała poważnie mama, ale i tak zaczęła się śmiać.
ZB9 całe śniadanie siedział przymulony, a my się z niego śmialiśmy. Około godziny 14 wyjechałam z Michałem z Warszawy kierując się do Żor. Całe auto było zapakowane, a i tak moja suknia i parę drobiazgów zostało u rodziców. W domu byliśmy koło godziny 21. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy. Gdy wyjeżdżaliśmy ze sklepu zamówiliśmy sushi.
Dopiero za 3 podejściem znieśliśmy wszystkie rzeczy z auta. Ledwo weszliśmy z ostatniej tury wnoszenia i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kotku otworzysz ? - krzyknęłam z łazienki.
-Jasne. Pewnie jedzenie. - powiedział. Po chwili usłyszałam rozmowy na korytarzy - Niech Pan chwilę zaczeka, zaraz zapytam. - Przypałętał się do łazienki - Zetka, masz jakieś drobne, po ze 200 pan nie ma wydać.
-Mam już idę. - cmoknęłam Michała w usta i wyszłam z łazienki. - Dzień dobry - przywitałam się. - Ile wyszło ? - zapytałam wyciągając portfel. Młody chłopak, którzy przywiózł zamówienie, patrzył cały czas na mnie zaskoczony.
-138 zł - powiedział kiedy się otrząsnął. Dałam mu z portfela 150 zł.
-Reszty nie trzeba- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, a przepraszam mogę o coś zapytać.
-Jasne. Słucham ?
-Czy mogę prosić o autograf ? Jestem wielkim fanem siatkówki, a Pani w szczególności.
-Jasne - zaśmiałam się. - Masz kartkę ? - Chłopak podał mi kartkę, podpisałam się i oddałam mu ją. Dostawca grzecznie się pożegnał po tym jak dał mi zamówienie i poszedł.
Z uśmiechem na ustach zamknęłam drzwi i zaniosłam jedzenie do kuchni, gdzie był Michał, który otwierał wino. Popatrzył na mnie z przymrużonymi oczami.
-Co się stało . ? - zapytałam zaskoczona.
-Zazdrosny jestem - powiedział, a ja się zaśmiałam.
-Kochanie, ale nie masz o co. - podeszłam do niego. Objęłam rękami jego szyję.
-On cię podrywał. - zacisnął usta. Zaśmiałam się na głos.
-Poprosił tylko o autograf.
-Ale jest w szczególności twoim fanem kochanie.
-Misiaczku, gwarantuje ci, że ja mam już miłość swojego życia - odpowiedziałam na jego obawy, a wszystko potwierdziłam pocałunkiem.
-Przekonałaś mnie - stwierdził, kiedy się odsunęłam. - A teraz nalewam nam wino i jemy.
-Jestem jak najbardziej za!
Z sushi, kieliszkami i butelką wina zasiedliśmy na kanapie. Michał włączył muzykę.
-Rozpakowujemy się dzisiaj czy jutro ?- zapytałam, kiedy skończyliśmy jeść.
-Jutro - stwierdził.
-Wolała bym chyba dzisiaj. Miała bym z głowy. - mruknęłam opierając głowę na jego klacie. Objął mnie.
Jedna ręka wylądowała na moim podbródku, aby go podnieść. Po czym poczułam usta męża na swoich. Druga ręka natomiast znalazła się na moim kolanie. Po chwili siedziałam na udach Miśka okrakiem. Pozbył się szybko mojej koszulki.
-Teraz nie ma wymówek, że ktoś wejdzie - mruknął między pocałunkami.
-No nie - odpowiedziałam ściągając z niego tshirt.
Kiedy moje szorty poszły w ślad za koszulką Michał wstał trzymając mnie za pośladki. Cały czas się całowaliśmy. Po omacku trafiliśmy do sypialni. Tam prawie od razu wylądowaliśmy na łóżku.
W końcu mieliśmy chwilę dla siebie. Mogliśmy się zająć sobą bez obawy, że ktoś nam przeszkodzi.
Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Nie wiem dlaczego. Przecież mogłam jeszcze spać. Zobaczyłam na zegarek była 8 rano. Popatrzyłam na Michała i się uśmiechnęłam. Sięgnęłam po jego koszulkę i ją założyłam. Z szafki wyciągnęłam jakieś spodenki. Po cichu zrobiłam sobie kawę i wróciłam do sypialni. Wzięłam dwa kosze na pranie, wszystkie torby i usiadłam na podłodze. Zaczęłam rozpakowywać torby wrzucając co rusz rzeczy do prania. Kiedy tak rozdzielałam ciuchy obudził się Michał. Położył na brzuchu i popatrzył na mnie.
-A ty już kotku nie śpisz ? - zapytał Misiek.
-Wyspałam się. Zrobię coś pożytecznego i puszczę pranie - mruknęłam zerkając na niego.
-Która godzina ?
-9, wyspany ? - zapytałam odwracając się przodem do niego.
-Trochę, ale uciekłaś mi.
-Nie dobrze ci się spało ? Czy zatęskniłeś ?
-Zatęskniłem. - powiedział z czarującym uśmiechem.
-No cóż - zaśmiałam się.
-Jaki mamy plan na dziś. ? - zapytał przeciągając się.
-Ja chcę zrobić pranie i odpocząć.
-Okej, to ja idę zrobić sobie kawę, też chcesz ? - zapytał całując mnie w czoło.
-Nie, dziękuję.
Kiedy wszystko było rozpakowane puściłam pranie. Następnie usiadłam zmęczona na kanapie razem z mężem.
-Co dalej ? - zapytałam.
-Odpoczywamy ? - zapytał obejmując mnie.
-Jestem jak najbardziej na tak.
Cały dzień spędziliśmy na odpoczynku.
Te parę dni wolnego minęło nam bardzo szybko. Ostatniego dnia naszego krótkie urlopu spędziliśmy na mieście. Kiedy przyszedł wieczór wróciliśmy do domu i zaczęliśmy się pakować.
-Miśku, ja nie chcę jechać - mruknęłam siedząc nad walizką.
-Kochanie, ale pomyśl, że bynajmniej razem jedziemy - powiedział, po czym pochylił się nade mną i mnie pocałował.
-No wiem, ale musimy się pakować. Jechać. Tam osobno. Potem rozjazdy. - powiedziałam załamana siadając na łóżku.
-Zuzka, nie przesadzaj. Nie będzie tak źle.
-No wieeem. - mruknęłam.
Ostatni wieczór spędziliśmy na kanapie oglądając filmy. Następnego dnia wstaliśmy o 6 i się zebraliśmy. Niecałą godzinę później siedzieliśmy w aucie gotowi na zgrupowanie. Ja rozsiadłam się na fotelu pasażera i zarządzałam radiem.
-Ale masz dobry humor - zaśmiał się Michał, kiedy robiłam chórki do nowej piosenki Kwiatkowskiego, przy tym wykonując jakieś bliżej nieokreślone ruchy.
-Jest faajnie, słonko świeci, zobaczę dziewczyny. - wymieniłam i usiadłam bokiem, plecami opierając się o drzwi.
-Wczoraj miałaś gorszy humor - zaśmiał się.
-No powiedź Miśku, że się nie cieszysz, że zobaczysz tych czubków. ? Mojego brata, Kurasia, Wronę. No sami wariaci.
-No masz rację. No i tatusia spotkasz - powiedział, z uśmiechem.
-Tato się na szczęście pogodził, że nie zostanę siatkarką do końca życie.
-To najważniejsze.
Całą drogę rozmawialiśmy, więc kiedy Michał zaparkował auto pod Spałą byłam w szoku. Siedząc jeszcze w aucie pocałował mnie, po czy wysiedliśmy. Michał otworzył bagażnik, wyciągnął nasze bagaże. Kiedy poprawiłam okulary, Misiek zamknął auto. Torbę przerzuciłam przez ramię i złapałam za rączkę walizki.
-To co idziemy ? - zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
-No idziemy, idziemy. - złapałam go. Nasze palce się splotły. Dookoła ośrodka było już dużo ludzi. Jednak nigdzie nie widziałam ani dziewczyn ode mnie ani chłopaków. Poszliśmy do recepcji. Przed budynkiem puściłam Miśka rękę, że znaleźć telefon. Kiedy go dogoniłam stał przy recepcji i był bajerowany przez młodą dziewczynę.
-Dzień dobry- powiedziała, dziewczyna zmierzyła mnie i powiedziała.
-Wszystkie pokoje są zajęte - mruknęła, po czym przeniosła wzrok na Miśka - A gdzie się wybierasz na jakiś urlop ? - zapytała zafascynowana.
-Wiem, ja na zgrupowanie kadry kobiet w siatkówce, Zuzanna Bartman - Kubiak - powiedziałam z wyższością. Po czym objęłam Miśka i zapytałam - gdzie masz kochanie pokój ?
-Tam gdzie zawsze, razem z twoim bratem - powiedział ze śmiechem.
-Doobrze, dzięki - mruknęłam do dziewczyny zabierając klucz.
Michał ze śmiechem poszedł ze mną do windy. Pokój mieliśmy na tym samym piętrze. Kiedy drzwi windy się zamknęły, Kubi zaczął się śmiać.
-Moja lwica, jak ty ładnie o mnie walczyłaś - powiedział ze śmiechem obejmując mnie w pasie.
-Kubiak, nie pozwolę, żeby jakaś lafirynda cię podrywała. Już jesteś tylko mój - mruknęłam naburmuszona. Michał ze śmiechem przycisnął mnie do ścianki windy i mocno pocałował.
Objęłam rękami jego szyję, a on mocno złapał mnie za biodra i przycisnął swoim ciałem. Wydałam cichy jęk.
-Misiek - jęknęłam cicho. - Jesteśmy w windzie. - mruknęłam
-Właśnie Kubiaki, jesteście w windzie - usłyszeliśmy śmiech. Drzwi się przed chwilą otworzyły, Michał z uśmiechem odsunął się ode mnie, a ja przeczesałam ręką włosy. Do windy weszła Ola Krzos razem z Kaśką Skowrońską.
-Hej - powiedziałam z uśmiechem.
-No cześć Pani Kubiak, jak ty promieniejesz - zaśmiała się Kaśka. Winda zatrzymała się na naszym piętrze, więc ze śmiechem zabraliśmy swoje torby i wyszliśmy.
Pierwszy pokój był mój. Michał miał pokój całkiem niedaleko.
-Z kim jesteś w pokoju ? - zapytał.
-Nie wiem, ale zaraz się dowiem. - powiedziałam z uśmiechem. Uśmiech mi zszedł z twarzy jak otworzyłam drzwi. Na jednym z dwóch łóżek leżała Anka Grejman.
-A co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
-Mieszkam, przydzielili mi ten pokój. - powiedziała.
-Oooo nie. - warknęłam.
Rzuciłam torby na podłogę i poszłam szukać trenera. Wpadłam na Jacka na korytarzu.
-Trenerze ! - zawołałam.
-O hej Zuza, fajnie, że już jesteś - powiedział zadowolony.
-Trenerze, dlaczego mam pokój z Anką ? - zapytałam oburzona.
-A dlaczego nie ?
-Przecież wie Pan, że jej nie cierpię ! Nie mogę mieć pokoju z Andzią? Martyną ? Olką bądź Kaśka ?
-Zuza, taka jest moja decyzja i nic jej nie zmieni. Jesteście dorosłymi kobietami, musicie się dogadać - powiedział spokojnie.
-Ale Trenerze ! - oburzyła się.
-Nie będę dyskutował na ten temat. Podział pokoi zostaje bez zmian.
-Ughh ! - warknęłam.
-Zuza, nie denerwuj się tylko lepiej powiedź jak tam wesele ? - zapytał z uśmiechem.
-Dobrze - mruknęłam i wróciłam do pokoju. Popatrzyłam z pogardą na Ankę. - Trener powiedział, że nie ma opcji zmiany, więc będziemy się razem męczyć. - powiedziałam. Zajęłam wole łóżko, rozpakowałam się i przebrałam. Wzięłam do ręki telefon i klucz i wyszłam.
Zła weszłam do pokoju Martyny i Andzi. Szybki sms do przyjaciółki i wszystko wiedziałam.
-Nienawidzę trenera ! - warknęłam trzaskając drzwiami.
-Jesteś z Ancią w pokoju - zaśmiała się Martyna, zmroziłam ją spojrzeniem.
-Zuzet, nie wściekaj się. - powiedziała Ann. Walnęłam się na łóżko.
-To będzie dłuuugie zgrupowanie.
-Wiesz mogło mu się powalić Pani Kubiak - śmiały się dziewczyny.
-Jesteście okropne - zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w dziewczyny.
-Gdzie masz męża ?
-Zniknął, gdy poszłam wygarnąć Jacusiowi.
-Wiesz przecież, że jemu nie nagadasz.
-No wiem, myślałam, że może jednak.
-Nadzieje przecież umiera ostatnia.
-Dobra Kubiakowa - powiedziała Andzia klepiąc mnie w pośladek - ruszaj swoje grube litery i idziemy się integrować.
Jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Jak się okazało Anastazja była w kontakcie ze Zbyszkiem. Panowie i część naszej grupy siedzieli już na dworze i się integrowali. Okazało się, że nawet mój mąż tam jest. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Miśka.
-Jak tam ? Sytuacja opanowana ? - zapytał z uśmiechem. Popatrzyłam na niego i prychnęłam.
-No raczej nie - mruknęłam.
-A co się stało ? - dopytywał Łomacz.
-Jestem w pokoju z Ania. Normalnie szlak mnie trafia jak patrzę na tą puszczalską szmatę - warknęłam i akurat przyszedł Kurek. Popatrzył na mnie zaskoczony. Wywróciłam tylko oczami.
-Siostra nie spinaj się bo ci żyłki popękają. Przecież wy za 2 tygodnie już jedziecie w świat.- powiedział Zibi.
-No wiem.
Czas mijał nam w dobrych humorach. Wszyscy się dobrze dogadywaliśmy. Oczywiście nie mogło zabraknąć rozmów o ślubie, weselu i planach na dalsze życie.
-A ty to zmieniasz nazwisko ? - zapytała w pewnym momencie Skowrońska.
-Tak, ale w kadrze gram jeszcze z Panieńskim.
-Taka szalona jesteś ?
-No stwierdziła, że na dwa mecze nie będę ludziom robić wodę z mózgu. Co wcale nie znaczy, że sobie nie zmówiłam nowej koszulki - zaśmiałam się
-No tak, przecież Zuz, zawsze musi mieć parę wyjść.
-Ale wasze dzieci to kiedyś będą mieć przejebane - mruknął Kłos.
-Czemu ? - zapytał zaskoczony Michał.
-Wiesz, Zuz jak by chciała odpocząć od sławy zawsze mogła podawać nazwisko panieńskie mamy, a wasze ? Tutaj Kubiak, tutaj Bartman. Normalnie siatkarz lub siatkarka z krwi i kości - zaśmiali się.
-Eeee - pogroziłam palcem - Po pierwsze nasze dziecko na tym świecie nie pojawi się tak szybko, a po drugie to dziecko samo wybierze czy chce grać w szachy, piłkę nożną, kalambury.
-Zuzka ma racje - zaśmiała się Andzia - Kiedy oni mają niby począć tego potomka, skoro na razie przymusowy celibat, a potem i tak nie będą się widzieć. - powiedziała, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Wcale nie. - oburzyłam się
-Wcale nie, że co ? - zainteresowała się Andzia.
-Nie ważne - mruknęłam i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Do pokoju wróciliśmy dość późno. Następnego dnia wstałam chwilę przed 6. Spałam krótko, ale w Spale czy też Szczyrku, zawsze rano wstaję. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i postanowiłam kogoś ponękać. Wzięłam telefon, klucz i wyszłam starając się po cichu. Nie chciałam władowywać się do pokoju chłopakom bo trener by nie słuchał tłumaczeń. Dziewczyną nie chciałam zatruwać życia, więc zeszłam na dół. Wpakowałam się w jeden z wielkich foteli. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać z Gośka. Siedziałam tak do 6:30 kiedy zobaczyłam tatę.
-A ty dlaczego nie śpisz? - zapytał zaskoczony podchodząc do mnie, pochylił się pocałował mnie w czoło i usiadł na przeciwko.
-Tutaj zawsze rano wstaję, taki klimat - zaśmiałam się.
-Jak tam ? Gotowa na trening ?- zapytał.
-Tak, cieszę się.
-Co jest córeczko ?
-Wiesz, tato. W przyszły roku już będę w innym charakterze na zgrupowaniu - mruknęłam.
-Ktoś wie ?
-Tylko wy, no i PZPS.
Z tatą porozmawiałam, aż na śniadanie nie zeszły dziewczyny i chłopaki. Poszliśmy na stołówkę.
-Na którą masz trening? - zapytał Michał, a jego ręka wylądowała na moim udzie.
-Zaraz po śniadaniu kochanie - zaśmiałam się i ściągnęłam jego rękę.
-No to mamy chyba wspólny trening - powiedział Zbyszek.
-Taak ? To ciekawe. Trener nic nie wspominał - mruknęła Ann.
-Ta, o tym, że mam pokój z Grejmanową też nic nie wspominał. - warknęłam.
-Zuz, to tylko dwa tygodnie dasz radę
-No jakoś muszę. - mruknęłam niechętnie.
-Jesteś kochanie twarda - powiedział Michał i mnie pocałował w policzek. - Pomyśl sobie, że jeszcze tylko miesiąc i wakacje.
-To mnie trzyma przy życiu - powiedziałam już z uśmiechem.
Po szybkim śniadaniu poszłam do pokoju się spakować. Z torbą ruszyłam w stronę hali. W szatni były już niektóre dziewczyny no i była Grejman. Popatrzyłam na nią i usiadłam obok Kasi.
-Co tam młoda ?
-Nic ciekawego. - mruknęłam niechętnie patrząc na koleżankę z drużyny.
-Ty się weź uspokój, bo aż ja się zaczynam Ciebie bać - powiedziała Martyna wchodząc do szatni.
-Ty to nie masz czego. Tylko niektórzy w tym towarzystwie nie potrafią uszanować czyjegoś szczęścia i się wpierdalają gdzie nie trzeba - powiedziałam dość dosadnie patrząc na Ankę
-O co ci chodzi ? - zapytała zdenerwowana. W szatni zrobiło się cicho.
-O to, że przypierdalasz się do każdego faceta, nawet jak wiesz, że jest zajęty - warknęłam wściekła.
-A ty myślisz, że on to taki święty ? Bronił się rękami i nogami ?- zaśmiała się ironicznie.
-Wiesz co, jesteś żałosna. Aż tak ci przeszkadza czyjeś szczęście ? - krzyknęłam.
-Zajmij się lepiej swoim życiem i swoim mężem. Bo możesz go szybko stracić - powiedziała zadowolona i się odwróciła tyłem.
-Rusz tylko suko Michała palcem, a ci nie daruję. - warknęła.
-Nie bądź zabawna. Twoja koleżanka nie potrafi się bronić, więc ty jej pomagasz. Ciekawe czy sama była byś taka cwana gdyby twój mąż poleciał na inną.
-Odpierdol się od Michała, powiedziałam ! A co do Gośki to masz po prostu szczęście, że jej nie spotkałaś.
"Takie wyjaśnienie. Kurek poleciał w tango na imprezie, no i jakby zaliczył Ankę. Znaczy ona się puściła."
-Dziewczyny ! - do szatni wkroczył trener. Mam nadzieję, że nie słyszał mojej uroczej rozmowy z koleżanką.
-Co jest trenerze ? - zapytała Andzia.
-Na salę. Na specjalne zaproszenie czekacie ? - zapytał patrząc na nas uważnie.
-Już idziemy - mruknęłam. Złapałam za buty i w skarpetkach wyszłam z szatni po drodze trącając Ankę. Trener spojrzał na mnie i zapytał.
-Bartman wszystko gra ?
-Taa - burknęłam.
-Panie trenerze toż to już Kubiak - zaśmiała się Ola aby załagodzić sytuację.
-Ciekawe jak długo - zakpiła Anka. Odwróciłam się wściekła i podeszłam do niej.
-Grejman, nie wstyd ci się tak puszczać na prawo i lewo ? Znajdź sobie faceta, a od mojego się odpierdol bo nie będę taka uprzejma - warknęłam przez zęby.
-Bartman ! Grejman ! - warknął dość głośno trener - Na salę, ale już. Widzę, że macie za dużo energii, więc spożytkujecie ją na treningu.
Nic już nie powiedziałam. Wściekła poszłam na salę. Usiadłam na ławce i założyłam buty. Kiedy związałam włosy zaczęłam rozgrzewkę z resztą. Czułam, że trener mnie bacznie obserwuje. Na tej samej sali tylko, że na drugiej połówce byli Panowie. Po rozgrzewce trener postanowił, że trenujemy zagrywkę. Po wszystkich ćwiczeniach zostałyśmy podzielone i grałyśmy. Byłam z Anką w przeciwnej drużynie. Widziałam, że chłopaki mają chwilę przerwy. Była akcja, Asia Wołosz mi wystawiła piłkę idealną. Wyskoczyłam i zaatakowałam. Niestety, albo i stety trafiłam w Ankę. Upolowałam ją. Prawie ją zabiłam. No bez przesady w sumie, piłka trafiła ją w głowę, a przyjmująca wylądowała na parkiecie z jękiem trzymając się za twarz.
-Cholera jasna - krzyknął trener i razem z naszym lekarzem pobiegli do poszkodowanej. Stanęłam po drugiej stronie siatki i wzruszyłam ramionami. Kiedy lekarz zajął już się naszą reprezentacyjną blondyneczką trener wstał i wrzasnął - Bartman co ty odpieprzasz ?! - był wściekły, prawie się gotował. Podszedł do mnie. Ja spokojnie stałam, niczym nie wzruszona. Nie widziałam, ale domyślałam się że chłopaki z reprezentacji też się przypatrują.
-Dobry atak mi wyszedł po prostu - mruknęłam.
-Zuza, nie wkurwiaj mnie.!
-O co trenerowi chodzi ? - oburzyłam się.
-Na dzisiaj już skończyłaś trening, możesz iść się przebrać.
-Chłopaki pomożecie mi ? - zawołał fizjo do chłopaków. Kurek z Kłosem i Wroną podbiegli żeby pomóc przenieść Ankę do pokoju lekarskiego.
Wściekła wyszłam z sali i poszłam do szatni. Trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na ławce i ściągnęłam buty. Poczułam jak wściekłość ze mnie schodzi i po kolei rzucałam. Butami, nakolannikami. Potem usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Usłyszałam jak ktoś idzie i wytarłam policzki. Po chwili drzwi do szatni się otworzyły. Podniosłam głowę i zobaczyłam Michała. Usiadł obok mnie i mnie objął. Wtuliłam się w niego. Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy.
-Powiesz mi o co poszło ? - zapytał.
-A ty nie musisz iść na trening ? - zapytałam.
-O mnie się nie martw. Powiesz mi ?
-Anka uderzyła w mój czuły punkt. - mruknęłam.
-A jaki ty masz czuły punkt ? - zapytał zaskoczony.
-O ciebie poszło.
-Zuza i tak się wkurwiłaś ?
-Atak mi wyszedł nie cieszysz się ? - zapytałam udając oburzenie i popatrzyłam się na niego z delikatnym uśmiechem.
-Zuza ! - oburzył się.
-Przepraszam. Poszło o tą całą sytuację z Kurkiem i Gośką. No i generalnie powiedziałam Ance, że się puszcza, a ona stwierdziła, że nawet ty jej się nie oprzesz.
-Co za głupoty.
-No przecież wiem, że ty byś się bał jaką inną kobietę tknąć, ale mimo wszystko nie powinna tak mówić.
-Wiesz, że będziesz mieć przejebane ? - zapytał.
-Wiem, ale dam radę.
-Będę miał z tobą ciężcie życie - mruknął po czym mnie pocałował.
-Dziękuję za rozmowę. - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ma za co. Po to mnie masz.
-Zmykaj na trening, a ja idę się przebrać i pooglądam was z trybun.
-Okej.
Szybko mnie pocałował i wrócił na halę. Ja na spokojnie wzięłam prysznic, przebrałam się i zabierając swoje rzeczy poszłam na trybunę. Trener mnie zauważył i pokręcił głową. Zajęłam miejsce i patrzyłam na trening i dziewczyn i chłopaków. Anka siedziała na ławce obok trenera i trzymała okład z lodu na twarzy. Nawet nie wiem kiedy minął mi ten czas, ale usłyszałam gwizdek. Wszyscy zaczęli się zbierać z sali. Chłopaki polecieli, żeby pomóc Ance dostać się do szatni, ale nie Michał. On stanął zboku ze Zbyszkiem i rozmawiali. Nagle Zibi szturchnął Miśka i na coś pokazał. Ich miny nie były zbytnio zadowolone. Popatrzyłam w tym samym kierunku i wszystko zrozumiałam. Na halę wszedł tato. Schowałam twarz w dłoniach i szybko ulotniłam się z hali. Wróciłam do hotelu i na dole w fotelu czekałam na resztę, bo nie za bardzo chciałam wracać do pokoju.
środa, 31 stycznia 2018
piątek, 26 stycznia 2018
14
Hejo, hej.
Cześć i czołem.
Siemandero no i witam.
Pojawił się nowy post, ciąg dalszy. Czekam na wasze komentarze. Przypomina, że post poprzedni poprowadzi was na nowy blog, gdzie niedługo pojawi się nowy rozdział.
Rozdział następny, czyli perypetie Państwa Kubiak zaraz po weselu i poprawinach.
Poniedziałek. Wolny poniedziałek. Jak to pięknie brzmi. Obudziłam się w swoim starym pokoju. W sumie nie taki stary ten mój pokój. Trochę się jednak zmieniło. Obok mnie śpi mój mąż. Znaczy powinien spać. Obudziłam się i nie zobaczyłam Michała obok. Stwierdziłam, że pewnie siedzi na dole. Na piżamę założyłam szlafrok i zeszłam do kuchni. Już na schodach usłyszałam rozmowy w kuchni. Nie myliłam się. Michał siedział razem z moimi rodzicami i pił kawę.
-Hej wam - powiedziałam wchodząc do kuchni. Stanęłam obok Michała i go pocałowałam. Objął mnie przyciągnął i wylądowałam na jego kolanach.
-Cześć córcia, kawki ? - zapytała uśmiechnięta mama.
-A no poproszę. - uśmiechnęłam się do mamy - Co to za uciekanie mi rano z łóżka ? - zapytałam męża udając oburzenie.
-Nie mogłem spać, a nie chciałem cię budzić.
-Przecież go nie zjemy. Już jest w rodzinie, krzywdy mu nie zrobimy przecież. - zaśmiał się tato.
-No wiem. - mruknęłam.
-Dzieciaki, jakie wy macie plany na dziś ? - zapytała mama.
-Na dzisiaj ? W sumie, to chyba żadne hmm ? - powiedziałam patrząc na Michała.
-Odpocząć chcemy - mruknął.
-Chcemy - zaśmiałam się.
-To macie dom dla siebie.
-A wy gdzie ?- zapytałam zaskoczona.
-Idziemy na zakupy, a potem do ciotki. Wiesz, mama musi pozbierać opinie na temat wesela - mruknął "zachwycony" tato.
-Okej, w sumie pogoda dopisuje, to ja idę się przebrać w bikini i proszę państwa.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Przebrałam się w bikini, na które zarzuciłam pareo. Z pokoju wzięłam okulary przeciwsłoneczne, parę gazetek, olejek i ręcznik. Kiedy weszłam do ogrodu Michał już siedział na brzegu basenu i moczył nogi.
-Rodzice już poszli ? - zapytałam zaskoczona.
-Przed chwilą wyszli - powiedział z uśmiechem.
-Co tak się cieszysz Miśku ? - zapytałam siadając obok i zakładając okulary.
-Czy ty wiesz o tym, że cię kocham ? - zapytał patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągnęłam okulary i popatrzyłam w jego oczy.
-Też cię kocham Misiu - powiedział i go pocałowałam. - Jaki mamy plan na dalsze życie ? - zapytałam po chwili.
-I żyli długo i szczęśliwie - zaśmiał się.
-Okej, a tak serio ?
-A tak serio to co ? Wracamy do Żor, do naszego mieszkania. Wracamy do pracy.
-Wszystko idealnie zaplanowane ? - zapytałam z uśmiechem zerkając na niego.
-Nie do końca idealnie, bo nie zawszę będę mógł na ciebie czekać aż wrócisz z treningu bądź na odwrót. Mogę się założyć, że dość często będziemy się mijać, no ale.
-Damy radę ? - zapytałam niepewnie.
-Damy bo jesteśmy genialnym teamem.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, trzymając się za ręce i mocząc nogi w basenie.
-Ile chcesz mieć dzieci ? - zapytałam nagle i wskoczyłam do basenu. Stanęłam naprzeciwko Michała.
-Co ? - zaśmiał się.
-Nie co tylko ile chciał byś mieć dzieci. Tutaj nie ma co się śmiać. To jest poważna sprawa. Trzeba wszystko rozplanować. Ja mam kadrę, drużynę. Ty też. Nie myśl sobie, że ja zajdę w ciążę i nie daj Boże będę rodzić w bólach,a ty będziesz na jakiś Mistrzostwach czy gdzie indziej się szlajał po świecie - powiedziałam dość poważnie. Michał wskoczył do basenu, złapał mnie w pasie i patrząc mi w oczy powiedział.
-Kochanie, ty najbardziej niezorganizowana osoba na świecie jaką znam chce planować takie rzeczy ? Nie wierzę.
-To uwierz. Od soboty jesteśmy małżeństwem, dzisiaj jest poniedziałek, a my nic. - mruknęłam wzruszając ramionami. - Zero seksów na stole. No dobra wystarczy w łóżku - zaśmiałam się.
-Tutaj cię boli - zaśmiał się.
-Nic mnie Kubiak nie boli ! - powiedziałam i go walnęłam w ramię. - Nie uważasz, że powinieneś coś z tym zrobić ? W tym garniturze na ślubie byłeś taki przystojny, na poprawinach to samo. Teraz stoisz przede mną w samych spodenkach i nic. A ja prawię w negliżu - powiedziałam udając oburzenie.
W odpowiedzi Michał złapał mnie w pasie przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Nie opierałam się. Objęłam rękami jego szyję i pogłębiłam pocałunek. Po chwili plecami opierałam się o ściankę basenu, nogami obejmowałam biodra mojego męża. Jego ręce szybko znalazły się na moich pośladkach.
-Michał - mruknęłam, kiedy z pocałunkami przeniósł się na moją szyję.
-Hmm ?
-Ale nie możemy tutaj - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ? Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
-Rodzice mogą wrócić w każdej chwili.
-No to idziemy do pokoju. - oznajmił.
Wyszliśmy z basenu, znaczy Michał mnie wyniósł i zaniósł na górę. Cały czas się całowaliśmy. Kiedy byliśmy w pokoju Kubi nogą zamknął drzwi i położył mnie na łóżku.
Nie wiem ile czasu minęło od kiedy weszliśmy do pokoju. Wiem tylko, że znalazłam się w niebie. Leżałam opierając głowę na torsie Michała. Byłam zmęczona. Ale szczęśliwa. Przekręciłam się na brzuch i patrzyłam na mojego męża.
-Hmm ? - mruknął odgarniając mi włosy z twarzy.
-Myślałam, że jak jesteś moim mężem to będzie jakoś inaczej - mruknęłam i kreśliłam palcem bliżej nieokreślone wzory na klacie Michała.
-I co ? - zaśmiał się.
-Było idealnie jak zawsze - powiedziałam, a on mnie pocałował.
-Wariatka - powiedział.
-Ale twoja.
-Moja już na zawsze - powiedział i pokazał mi obrączkę.
-Wiesz kotku, że musimy wstać - mruknęłam i usiadłam na łóżku. Na wysokości biustu przytrzymałam kołdrę.
-Musimy ? Ale jesteś pewna ?- zapytał składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi i barkach.
-Wyszliśmy z basenu i nie wycierając się przeszliśmy przez cały dom. Musimy to posprzątać zanim wrócą rodzice. - odwróciłam się w jego stronę.
Michał pchnął mnie na łóżko. Leżałam na plecach,a on się nade mną pochylił.
-Nie uda ci się tak szybko uciec - powiedział z zadziornym uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Kochanie, nigdzie nie chcę uciekać - zaśmiałam się i objęłam rękami jego szyję.
-Przez ostatni czas nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu.
-Chcesz go nadrobić teraz ?
-Mhmm - mruknął całując mnie po dekolcie i zjeżdżając w dół. Niestety naszą chwilę zapomnienia przerwał krzyk z dołu.
-Młoda jesteście ? - krzyknął Zbyszek z dołu.
-Nie ma nas - odkrzyknął Michał.
-Kubiak chodźcie do nas ! Rodzice mówili, że cały dom wolny. Chodźcie popływać - cały czas krzyczał. Michał nie odpuszczał.
-Zbyszek idź się utopić ! - krzyknęłam tym razem ja. Objęłam Michała nogami i mocno pocałowałam. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Jesteście tam ?- zapytał i delikatnie uchylił drzwi.
-Normalnie jak wejdziesz to cię wykastruję - warknęłam. Michał zaczął się śmiać.
-Dobra, dobra. Czy jest tutaj mój szwagier.?
-Niedługo nie będzie żadnego szwagra bo cię zabiję - powiedział Michał. Usiadł złapał za swoje spodenki i je założył. Podał mi swoją koszulkę i dół od bikini. Podszedł do drzwi i je otworzył, a za nimi stał mój brat.
-O hej - powiedział z głupim uśmiechem. - Co robiliście ?
-O pogodzie rozmawialiśmy - mruknęłam.
-Widać, widać - zaśmiał się patrząc na łóżko.
-Dobra idźcie na dół. Założę strój i zaraz zejdę. - powiedziałam wyganiając ich z pokoju.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i już 5 min później byłam na dole, gdzie Andzia wycierała podłogę.
-Hej bratowa - powiedziałam - co robisz ?
-Wycieram, co tu się stało ? Jakaś powódź ? - zaśmiała się.
-Zapomniałam kompletnie -mruknęłam związując włosy w luźnego koka.
-Powiesz mi co tu się stało ?
-Nic takiego, daj skończę. - przejęłam mopa. Szybko posprzątałam. Na dworze czekali na nas już panowie z drinkami. Michał leżał na jednym z leżaków na plecach, postanowiłam zadbać o męża. Położyłam się na nim i go pocałowałam.
-A ty co ? - zapytał kładąc ręce na moim tyłku.
-Dbam mężu o ciebie żebyś mi się nie spalił - uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował.
-Musicie tak przy ludziach. ? - zapytał Zibi.
-Jakieś 10 min temu byliśmy sami braciszku. Jednak jakiś cham nam przeszkodził.
-3 dni po ślubie, a zachowują się gorzej niż licealiści - mruknął zakładając okulary.
-Może kiedyś sam zrozumiesz. - powiedział Michał.
-Właśnie, Andzia. Kiedy ja się pobawię na waszym weselu ? - zapytałam siadając na leżaku.
-Ale po co nam ślub ? - powiedziała uśmiechnięta Andzia kończąc się smarować olejkiem. - Prawda kochanie ? - mina mojego brata była bezbłędna. Wcięło go.
-Tak, zgadzam się - mruknął. Nie to chciał usłyszeć.
-Miśku, posmarujesz mi plecy ? - zapytałam z uśmiechem.
-Jasne.
Położyłam się na leżaku, a Michał mnie smarował.
-Dobra siorka, kiedy chrzciny ? - zapytał Zbyszek patrząc na mnie. Zerknęłam na Michała.
-Andzia, weź go już z tego słońca.
-No ale że nie ?
-Zbyszek, jako twój przyjaciel zapytam grzecznie. Powaliło cię do końca ?
-Nie wiesz jak to stary działa ?
Rozmowa na temat powiększenia rodziny, nie miała sensu. Po jakimś czasie postanowiłam, że idę po coś do jedzenia, a Zbyszek zaoferował pomoc. Kiedy byliśmy w kuchni zapytałam.
-Andzia cię zaskoczyła ? - zapytałam.
-I to mega. Nie wiem co mam myśleć, a co dopiero robić.
-Uważałeś, że co odpowie. ?
-No że nie teraz, ale kiedyś czemu nie. A ona z czymś takim. - mruknął. - Niby wiem, jakie ona ma podejście do instytucji małżeństwa.
-Dobra, ale ja też kiedyś mówiłam, że nie chcę za szybko wyjść za mąż. Najwcześniej koło 30. Mam 24 lata i mam już męża.
-Co mam Zuzka zrobić ?
-Nie wiem Zibi. Pogadaj może z Miśkiem ? Hmm ? On bardziej takie tematy ogarnia.
-Dobra mała, bierzemy żarcie i idziemy do nich.
Zbyszek wziął kubełek z lodem, w którym stała wódka i napoje. A ja tacę z jedzeniem. Postawiłam tacę i z rozpędu wskoczyłam do basenu. Kiedy się wynurzyłam puściłam Zbyszkowi oczko i podpłynęłam do Andzi.
-Chłopcy ! Przyniesiecie z garażu flaminga i jednorożca ?- krzyknęłam.
-Jasne - odpowiedział Zbyszek. Poszli do garażu.
-To teraz możemy pogadać. - powiedziałam do Ann.
-O czym ? - zapytała zaskoczona.
-Co się dzieje ?
-Nic, a co ma się dziać ?
-Andzia, dlaczego kłamiesz?
-Nie kłamię. - zaparła się.
-Proszę cię. Znam cię dobrze. Więc ?
-Okej, masz rację.
-Opowiadaj.
-Jakiś niecały miesiąc temu myślałam, że jestem w ciąży - zaczęła.
-A jesteś ? - zapytałam zaskoczona.
-Nie. No i właśnie. Wiesz co pomyślałam w pierwszej chwili ? O kurwa i co ja teraz zrobię ? Jak mam to powiedzieć Zbyszkowi ? -powiedziała - Nie powinno tak być -mruknęła.
-Zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam wywracając oczami.
-Nie rozumiem.
-No właśnie. Nie potraficie normalnie jak dorośli ludzie porozmawiać. ? Taka rada, dorośli ludzie ze sobą rozmawiają jak mają jakiś problem.
Nie zdążyłam już nic więcej dodać bo wrócili Panowie. Wrzucili nam do basenu dwa materace. Złapałam za jednorożca i się na niego wdrapałam.
-Michał rób żonie zdjęcie na insta, dobrze wykadruj i nie musicie jechać na podróż poślubną.
-Taa - zaśmiał się.
-A no właśnie, gdzie lecicie ? - zapytała Andzia leżąc na flamingu.
-Mężu pochwal się gdzie mnie zabierasz - powiedziałam.
-Bora Bora, zarezerwowałem domek.
-Jaja sobie robisz ?- zapytała Ann.
-Niee - powiedziałam zadowolona. - 20 h lotu, 8 nocy, ale warto. Mamy domek ze szklaną podłogą.
-Cię pierdykam - zagwizdał Zbyszek. - Nie chcę wiedzieć ile zapłaciłeś ? - zapytał Michała.
-Nie chcesz - zaśmiał się.
-No dobra, ale ślub jest tylko raz w życiu.
-Tylko raz - powtórzył.
-Oj się czepiacie. 3 miesiące suchy chleb i damy radę - zaśmiałam się.
-Powiedziałem, że polecisz tam gdzie chcesz to polecisz. Auto wymienię rok później po prostu - zaśmiał się. Wyszłam z basenu podeszłam do leżaka Michała, wzięłam jego twarz w dłonie.
-Kooocham cię mocno - powiedziałam i go pocałowałam.
-Siostra jesteś okropna. Przy ludziach.
-Nie udzielaj się nie pytany - powiedziałam, usiadłam Michałowi na kolanach. Wzięłam w rękę drinka.
-Jakaś ty się wyszczekana zrobiła. - powiedział Zibi.
-Bo nie muszę dzielić z tobą nazwiska - powiedziałam i wszyscy się zaśmiali.
-Wszytko powiem tacie ! - oburzył się.
-Co mi synu marnotrawny powiesz ? - zaśmiał się tato wchodząc do ogrodu, a chwilę później przyszła mama.
-Ooo a co wy tu robicie ? - zapytał Zbyszek.
-Mieszkamy jak byście zapomnieli - zaśmiała się mama.
-To co mi chcesz powiedzieć ? - dopytał tato.
-Twoja wyrodna córka wyrzeka się nazwiska. - poskarżył z miną małego oburzonego dziecka.
-Taak ? - zapytał tato patrząc na mnie uważnie.
-Nie wiem, znaczy wiem. Będę mieć dwuczłonowe nazwisko. - powiedziałam zadowolona.
-Muszę się chyba napić - powiedział teatralnie tato.
-Właśnie, napiją się Państwo z nami drinka ? - zapytał Michał.
-Ja sobie whisky naleję - powiedział tato.
-No, a mi możesz mój zięciu drinka zrobić - powiedziała mama.
-Dla takiej teściowej wszystko. - powiedział - Kochanie puścisz mnie ? - zapytał.
-Ale lizus - zaśmiałam się schodząc z Miśkowych kolan.
-W sumie, jak by nie było to już jesteśmy rodziną, więc możesz do mnie mówić mamo. - powiedziała moja mama.
-To do mnie chyba w takim bądź razie tato, synu.
-Nie no to ja na pewno muszę się napić - powiedział Michał.
Cały dzień spędziliśmy nad basenem w dobrych humorach. O godzinie 18 postanowiliśmy, że zrobimy grilla. Panowie zajęli się grillem, a ja poszłam się przebrać. Założyłam drugie bikini, do tego założyłam spódniczkę pasującą do góry stroju. Kiedy wróciłyśmy z Ann wszystko było przygotowane. Michał siedział przy stole razem z moimi rodzicami Zbyszkiem. Zrobiłam sobie drinka i usiadłam Miśkowi na kolanach. On swoją wielka dłoń od razu położył na moim udzie.
-Dzieciaki, a kiedy lecicie na podróż poślubną czy tam miesiąc miodowy ? - zapytała moja mama.
-Początkiem września. Wracamy i zaczynamy przygotowania do sezonu - powiedział Michał.
-Oni się mamo będą obijać, a my z Andzią ciężko pracować na treningach.
-Braciszku, nie rób z siebie takiego osła ofiarnego. Ostatnie pół roku godziłam studia, mecze, zgrupowanie, planowanie ślubu i wesela. Zaliczyłam wszystkie egzaminy, więc uwierz zasłużyłam na odpoczynek - wyliczyłam mu wszystkie swoje obowiązki.
Wcięcie : Jeśli chodzi o moje studia, to tak to studiuję dalej. Obecnie skończyłam 4 rok studiów. Przede mną ostatni i trzeba wybrać specjalizację. Jeśli chodzi o jakiekolwiek praktyki bądź staż również w tak zwanym wolnym czasie je umieszczam.
-Zuzka, wiesz jaką wybierzesz specjalizację ? - zapytała mama.
-Jeszcze nie do końca podjęła wybór.
-Ale ? - dopytał tato.
-Na chwilę obecną będzie to medycyna sportowa i postaram się to pogodzić z grą. Jak dobrze pójdzie to zrezygnuję z reprezentacji i zostanę stażystką w jakiejś kadrze.
-Zrezygnujesz z reprezentacji ? - zapytała zaskoczona Andzia.
-Tak. Rozmawiałam już o tym z Michałem. Doszłam do wniosku, że jedno nazwisko Bartman czy Kubiak wystarczy w reprezentacji. Później, myślę jeszcze o pediatrii, albo chirurgii.- popatrzyłam lekko wystraszona na tatę. Bałam się lekko jego reakcji, wiedziałam jak się cieszył z każdego mojego powołania. Z każdego rozegranego meczu.
-Jeśli wybierzesz takie życie, z przyjemnością będę ci przysyłał swoich uczniów - powiedział tato z uśmiechem. Bardzo mnie to ucieszyło.
-Ja ta cię podziwiam, że to wszystko godzisz i masz czas dla Michała - mruknęła Andzia mieszając w drinku słomką.
-Uwierz, panikowałam okropnie. Trochę organizacji i wszystko idzie ogarnąć.
-Czasami w ciągu całego tygodnia widzieliśmy się przez parę godzin - zaśmiał się Michał.
-Ale daliśmy radę. - powiedziałam.
-Pewnie, teraz już chyba ze wszystkim damy radę - dopowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Grilla zakończyliśmy nad ranem. Wszyscy dobrze się bawiliśmy. Było dużo żartów, wygłupów jak i poważnych rozmów. O 3 przyszłam do sypialni, wykąpana i w piżamie. Michał leżał i szperał na telefonie.
-Co tam Miśku ? - zapytałam siadając na łóżku i się kremując.
-A wszystko dobrze, zmęczony tylko jestem - powiedział ściągając okulary i przecierając twarz.
-No idziemy za chwilę spać. Dzisiaj wracamy do domu. - popatrzyłam na niego.
-Cieszę się. Mam nadzieję, że odpoczniemy chociaż trochę.
-No tydzień wolnego i od nowa, ty Spała, a ja Szczyrk. - mruknęłam.
-A nie wiesz, że przenoszą wam zgrupowanie do nas ? - zapytał zaskoczony.
-Nie, nic nie wiem.
-Ośrodek w Szczyrku jest w remoncie czy przygotowują do remontu i u nas będziecie.
-To super - powiedziałam zadowolona siadając blisko męża.
-Też się cieszę - mruknął i mnie pocałował. - Idziemy spać ?
-Idziemy.
Zgasiliśmy lampkę, przytuliłam się do Michała i od razu zasnęła.
Cześć i czołem.
Siemandero no i witam.
Pojawił się nowy post, ciąg dalszy. Czekam na wasze komentarze. Przypomina, że post poprzedni poprowadzi was na nowy blog, gdzie niedługo pojawi się nowy rozdział.
Rozdział następny, czyli perypetie Państwa Kubiak zaraz po weselu i poprawinach.
Poniedziałek. Wolny poniedziałek. Jak to pięknie brzmi. Obudziłam się w swoim starym pokoju. W sumie nie taki stary ten mój pokój. Trochę się jednak zmieniło. Obok mnie śpi mój mąż. Znaczy powinien spać. Obudziłam się i nie zobaczyłam Michała obok. Stwierdziłam, że pewnie siedzi na dole. Na piżamę założyłam szlafrok i zeszłam do kuchni. Już na schodach usłyszałam rozmowy w kuchni. Nie myliłam się. Michał siedział razem z moimi rodzicami i pił kawę.
-Hej wam - powiedziałam wchodząc do kuchni. Stanęłam obok Michała i go pocałowałam. Objął mnie przyciągnął i wylądowałam na jego kolanach.
-Cześć córcia, kawki ? - zapytała uśmiechnięta mama.
-A no poproszę. - uśmiechnęłam się do mamy - Co to za uciekanie mi rano z łóżka ? - zapytałam męża udając oburzenie.
-Nie mogłem spać, a nie chciałem cię budzić.
-Przecież go nie zjemy. Już jest w rodzinie, krzywdy mu nie zrobimy przecież. - zaśmiał się tato.
-No wiem. - mruknęłam.
-Dzieciaki, jakie wy macie plany na dziś ? - zapytała mama.
-Na dzisiaj ? W sumie, to chyba żadne hmm ? - powiedziałam patrząc na Michała.
-Odpocząć chcemy - mruknął.
-Chcemy - zaśmiałam się.
-To macie dom dla siebie.
-A wy gdzie ?- zapytałam zaskoczona.
-Idziemy na zakupy, a potem do ciotki. Wiesz, mama musi pozbierać opinie na temat wesela - mruknął "zachwycony" tato.
-Okej, w sumie pogoda dopisuje, to ja idę się przebrać w bikini i proszę państwa.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Przebrałam się w bikini, na które zarzuciłam pareo. Z pokoju wzięłam okulary przeciwsłoneczne, parę gazetek, olejek i ręcznik. Kiedy weszłam do ogrodu Michał już siedział na brzegu basenu i moczył nogi.
-Rodzice już poszli ? - zapytałam zaskoczona.
-Przed chwilą wyszli - powiedział z uśmiechem.
-Co tak się cieszysz Miśku ? - zapytałam siadając obok i zakładając okulary.
-Czy ty wiesz o tym, że cię kocham ? - zapytał patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągnęłam okulary i popatrzyłam w jego oczy.
-Też cię kocham Misiu - powiedział i go pocałowałam. - Jaki mamy plan na dalsze życie ? - zapytałam po chwili.
-I żyli długo i szczęśliwie - zaśmiał się.
-Okej, a tak serio ?
-A tak serio to co ? Wracamy do Żor, do naszego mieszkania. Wracamy do pracy.
-Wszystko idealnie zaplanowane ? - zapytałam z uśmiechem zerkając na niego.
-Nie do końca idealnie, bo nie zawszę będę mógł na ciebie czekać aż wrócisz z treningu bądź na odwrót. Mogę się założyć, że dość często będziemy się mijać, no ale.
-Damy radę ? - zapytałam niepewnie.
-Damy bo jesteśmy genialnym teamem.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, trzymając się za ręce i mocząc nogi w basenie.
-Ile chcesz mieć dzieci ? - zapytałam nagle i wskoczyłam do basenu. Stanęłam naprzeciwko Michała.
-Co ? - zaśmiał się.
-Nie co tylko ile chciał byś mieć dzieci. Tutaj nie ma co się śmiać. To jest poważna sprawa. Trzeba wszystko rozplanować. Ja mam kadrę, drużynę. Ty też. Nie myśl sobie, że ja zajdę w ciążę i nie daj Boże będę rodzić w bólach,a ty będziesz na jakiś Mistrzostwach czy gdzie indziej się szlajał po świecie - powiedziałam dość poważnie. Michał wskoczył do basenu, złapał mnie w pasie i patrząc mi w oczy powiedział.
-Kochanie, ty najbardziej niezorganizowana osoba na świecie jaką znam chce planować takie rzeczy ? Nie wierzę.
-To uwierz. Od soboty jesteśmy małżeństwem, dzisiaj jest poniedziałek, a my nic. - mruknęłam wzruszając ramionami. - Zero seksów na stole. No dobra wystarczy w łóżku - zaśmiałam się.
-Tutaj cię boli - zaśmiał się.
-Nic mnie Kubiak nie boli ! - powiedziałam i go walnęłam w ramię. - Nie uważasz, że powinieneś coś z tym zrobić ? W tym garniturze na ślubie byłeś taki przystojny, na poprawinach to samo. Teraz stoisz przede mną w samych spodenkach i nic. A ja prawię w negliżu - powiedziałam udając oburzenie.
W odpowiedzi Michał złapał mnie w pasie przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Nie opierałam się. Objęłam rękami jego szyję i pogłębiłam pocałunek. Po chwili plecami opierałam się o ściankę basenu, nogami obejmowałam biodra mojego męża. Jego ręce szybko znalazły się na moich pośladkach.
-Michał - mruknęłam, kiedy z pocałunkami przeniósł się na moją szyję.
-Hmm ?
-Ale nie możemy tutaj - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ? Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
-Rodzice mogą wrócić w każdej chwili.
-No to idziemy do pokoju. - oznajmił.
Wyszliśmy z basenu, znaczy Michał mnie wyniósł i zaniósł na górę. Cały czas się całowaliśmy. Kiedy byliśmy w pokoju Kubi nogą zamknął drzwi i położył mnie na łóżku.
Nie wiem ile czasu minęło od kiedy weszliśmy do pokoju. Wiem tylko, że znalazłam się w niebie. Leżałam opierając głowę na torsie Michała. Byłam zmęczona. Ale szczęśliwa. Przekręciłam się na brzuch i patrzyłam na mojego męża.
-Hmm ? - mruknął odgarniając mi włosy z twarzy.
-Myślałam, że jak jesteś moim mężem to będzie jakoś inaczej - mruknęłam i kreśliłam palcem bliżej nieokreślone wzory na klacie Michała.
-I co ? - zaśmiał się.
-Było idealnie jak zawsze - powiedziałam, a on mnie pocałował.
-Wariatka - powiedział.
-Ale twoja.
-Moja już na zawsze - powiedział i pokazał mi obrączkę.
-Wiesz kotku, że musimy wstać - mruknęłam i usiadłam na łóżku. Na wysokości biustu przytrzymałam kołdrę.
-Musimy ? Ale jesteś pewna ?- zapytał składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi i barkach.
-Wyszliśmy z basenu i nie wycierając się przeszliśmy przez cały dom. Musimy to posprzątać zanim wrócą rodzice. - odwróciłam się w jego stronę.
Michał pchnął mnie na łóżko. Leżałam na plecach,a on się nade mną pochylił.
-Nie uda ci się tak szybko uciec - powiedział z zadziornym uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Kochanie, nigdzie nie chcę uciekać - zaśmiałam się i objęłam rękami jego szyję.
-Przez ostatni czas nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu.
-Chcesz go nadrobić teraz ?
-Mhmm - mruknął całując mnie po dekolcie i zjeżdżając w dół. Niestety naszą chwilę zapomnienia przerwał krzyk z dołu.
-Młoda jesteście ? - krzyknął Zbyszek z dołu.
-Nie ma nas - odkrzyknął Michał.
-Kubiak chodźcie do nas ! Rodzice mówili, że cały dom wolny. Chodźcie popływać - cały czas krzyczał. Michał nie odpuszczał.
-Zbyszek idź się utopić ! - krzyknęłam tym razem ja. Objęłam Michała nogami i mocno pocałowałam. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Jesteście tam ?- zapytał i delikatnie uchylił drzwi.
-Normalnie jak wejdziesz to cię wykastruję - warknęłam. Michał zaczął się śmiać.
-Dobra, dobra. Czy jest tutaj mój szwagier.?
-Niedługo nie będzie żadnego szwagra bo cię zabiję - powiedział Michał. Usiadł złapał za swoje spodenki i je założył. Podał mi swoją koszulkę i dół od bikini. Podszedł do drzwi i je otworzył, a za nimi stał mój brat.
-O hej - powiedział z głupim uśmiechem. - Co robiliście ?
-O pogodzie rozmawialiśmy - mruknęłam.
-Widać, widać - zaśmiał się patrząc na łóżko.
-Dobra idźcie na dół. Założę strój i zaraz zejdę. - powiedziałam wyganiając ich z pokoju.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i już 5 min później byłam na dole, gdzie Andzia wycierała podłogę.
-Hej bratowa - powiedziałam - co robisz ?
-Wycieram, co tu się stało ? Jakaś powódź ? - zaśmiała się.
-Zapomniałam kompletnie -mruknęłam związując włosy w luźnego koka.
-Powiesz mi co tu się stało ?
-Nic takiego, daj skończę. - przejęłam mopa. Szybko posprzątałam. Na dworze czekali na nas już panowie z drinkami. Michał leżał na jednym z leżaków na plecach, postanowiłam zadbać o męża. Położyłam się na nim i go pocałowałam.
-A ty co ? - zapytał kładąc ręce na moim tyłku.
-Dbam mężu o ciebie żebyś mi się nie spalił - uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował.
-Musicie tak przy ludziach. ? - zapytał Zibi.
-Jakieś 10 min temu byliśmy sami braciszku. Jednak jakiś cham nam przeszkodził.
-3 dni po ślubie, a zachowują się gorzej niż licealiści - mruknął zakładając okulary.
-Może kiedyś sam zrozumiesz. - powiedział Michał.
-Właśnie, Andzia. Kiedy ja się pobawię na waszym weselu ? - zapytałam siadając na leżaku.
-Ale po co nam ślub ? - powiedziała uśmiechnięta Andzia kończąc się smarować olejkiem. - Prawda kochanie ? - mina mojego brata była bezbłędna. Wcięło go.
-Tak, zgadzam się - mruknął. Nie to chciał usłyszeć.
-Miśku, posmarujesz mi plecy ? - zapytałam z uśmiechem.
-Jasne.
Położyłam się na leżaku, a Michał mnie smarował.
-Dobra siorka, kiedy chrzciny ? - zapytał Zbyszek patrząc na mnie. Zerknęłam na Michała.
-Andzia, weź go już z tego słońca.
-No ale że nie ?
-Zbyszek, jako twój przyjaciel zapytam grzecznie. Powaliło cię do końca ?
-Nie wiesz jak to stary działa ?
Rozmowa na temat powiększenia rodziny, nie miała sensu. Po jakimś czasie postanowiłam, że idę po coś do jedzenia, a Zbyszek zaoferował pomoc. Kiedy byliśmy w kuchni zapytałam.
-Andzia cię zaskoczyła ? - zapytałam.
-I to mega. Nie wiem co mam myśleć, a co dopiero robić.
-Uważałeś, że co odpowie. ?
-No że nie teraz, ale kiedyś czemu nie. A ona z czymś takim. - mruknął. - Niby wiem, jakie ona ma podejście do instytucji małżeństwa.
-Dobra, ale ja też kiedyś mówiłam, że nie chcę za szybko wyjść za mąż. Najwcześniej koło 30. Mam 24 lata i mam już męża.
-Co mam Zuzka zrobić ?
-Nie wiem Zibi. Pogadaj może z Miśkiem ? Hmm ? On bardziej takie tematy ogarnia.
-Dobra mała, bierzemy żarcie i idziemy do nich.
Zbyszek wziął kubełek z lodem, w którym stała wódka i napoje. A ja tacę z jedzeniem. Postawiłam tacę i z rozpędu wskoczyłam do basenu. Kiedy się wynurzyłam puściłam Zbyszkowi oczko i podpłynęłam do Andzi.
-Chłopcy ! Przyniesiecie z garażu flaminga i jednorożca ?- krzyknęłam.
-Jasne - odpowiedział Zbyszek. Poszli do garażu.
-To teraz możemy pogadać. - powiedziałam do Ann.
-O czym ? - zapytała zaskoczona.
-Co się dzieje ?
-Nic, a co ma się dziać ?
-Andzia, dlaczego kłamiesz?
-Nie kłamię. - zaparła się.
-Proszę cię. Znam cię dobrze. Więc ?
-Okej, masz rację.
-Opowiadaj.
-Jakiś niecały miesiąc temu myślałam, że jestem w ciąży - zaczęła.
-A jesteś ? - zapytałam zaskoczona.
-Nie. No i właśnie. Wiesz co pomyślałam w pierwszej chwili ? O kurwa i co ja teraz zrobię ? Jak mam to powiedzieć Zbyszkowi ? -powiedziała - Nie powinno tak być -mruknęła.
-Zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam wywracając oczami.
-Nie rozumiem.
-No właśnie. Nie potraficie normalnie jak dorośli ludzie porozmawiać. ? Taka rada, dorośli ludzie ze sobą rozmawiają jak mają jakiś problem.
Nie zdążyłam już nic więcej dodać bo wrócili Panowie. Wrzucili nam do basenu dwa materace. Złapałam za jednorożca i się na niego wdrapałam.
-Michał rób żonie zdjęcie na insta, dobrze wykadruj i nie musicie jechać na podróż poślubną.
-Taa - zaśmiał się.
-A no właśnie, gdzie lecicie ? - zapytała Andzia leżąc na flamingu.
-Mężu pochwal się gdzie mnie zabierasz - powiedziałam.
-Bora Bora, zarezerwowałem domek.
-Jaja sobie robisz ?- zapytała Ann.
-Niee - powiedziałam zadowolona. - 20 h lotu, 8 nocy, ale warto. Mamy domek ze szklaną podłogą.
-Cię pierdykam - zagwizdał Zbyszek. - Nie chcę wiedzieć ile zapłaciłeś ? - zapytał Michała.
-Nie chcesz - zaśmiał się.
-No dobra, ale ślub jest tylko raz w życiu.
-Tylko raz - powtórzył.
-Oj się czepiacie. 3 miesiące suchy chleb i damy radę - zaśmiałam się.
-Powiedziałem, że polecisz tam gdzie chcesz to polecisz. Auto wymienię rok później po prostu - zaśmiał się. Wyszłam z basenu podeszłam do leżaka Michała, wzięłam jego twarz w dłonie.
-Kooocham cię mocno - powiedziałam i go pocałowałam.
-Siostra jesteś okropna. Przy ludziach.
-Nie udzielaj się nie pytany - powiedziałam, usiadłam Michałowi na kolanach. Wzięłam w rękę drinka.
-Jakaś ty się wyszczekana zrobiła. - powiedział Zibi.
-Bo nie muszę dzielić z tobą nazwiska - powiedziałam i wszyscy się zaśmiali.
-Wszytko powiem tacie ! - oburzył się.
-Co mi synu marnotrawny powiesz ? - zaśmiał się tato wchodząc do ogrodu, a chwilę później przyszła mama.
-Ooo a co wy tu robicie ? - zapytał Zbyszek.
-Mieszkamy jak byście zapomnieli - zaśmiała się mama.
-To co mi chcesz powiedzieć ? - dopytał tato.
-Twoja wyrodna córka wyrzeka się nazwiska. - poskarżył z miną małego oburzonego dziecka.
-Taak ? - zapytał tato patrząc na mnie uważnie.
-Nie wiem, znaczy wiem. Będę mieć dwuczłonowe nazwisko. - powiedziałam zadowolona.
-Muszę się chyba napić - powiedział teatralnie tato.
-Właśnie, napiją się Państwo z nami drinka ? - zapytał Michał.
-Ja sobie whisky naleję - powiedział tato.
-No, a mi możesz mój zięciu drinka zrobić - powiedziała mama.
-Dla takiej teściowej wszystko. - powiedział - Kochanie puścisz mnie ? - zapytał.
-Ale lizus - zaśmiałam się schodząc z Miśkowych kolan.
-W sumie, jak by nie było to już jesteśmy rodziną, więc możesz do mnie mówić mamo. - powiedziała moja mama.
-To do mnie chyba w takim bądź razie tato, synu.
-Nie no to ja na pewno muszę się napić - powiedział Michał.
Cały dzień spędziliśmy nad basenem w dobrych humorach. O godzinie 18 postanowiliśmy, że zrobimy grilla. Panowie zajęli się grillem, a ja poszłam się przebrać. Założyłam drugie bikini, do tego założyłam spódniczkę pasującą do góry stroju. Kiedy wróciłyśmy z Ann wszystko było przygotowane. Michał siedział przy stole razem z moimi rodzicami Zbyszkiem. Zrobiłam sobie drinka i usiadłam Miśkowi na kolanach. On swoją wielka dłoń od razu położył na moim udzie.
-Dzieciaki, a kiedy lecicie na podróż poślubną czy tam miesiąc miodowy ? - zapytała moja mama.
-Początkiem września. Wracamy i zaczynamy przygotowania do sezonu - powiedział Michał.
-Oni się mamo będą obijać, a my z Andzią ciężko pracować na treningach.
-Braciszku, nie rób z siebie takiego osła ofiarnego. Ostatnie pół roku godziłam studia, mecze, zgrupowanie, planowanie ślubu i wesela. Zaliczyłam wszystkie egzaminy, więc uwierz zasłużyłam na odpoczynek - wyliczyłam mu wszystkie swoje obowiązki.
Wcięcie : Jeśli chodzi o moje studia, to tak to studiuję dalej. Obecnie skończyłam 4 rok studiów. Przede mną ostatni i trzeba wybrać specjalizację. Jeśli chodzi o jakiekolwiek praktyki bądź staż również w tak zwanym wolnym czasie je umieszczam.
-Zuzka, wiesz jaką wybierzesz specjalizację ? - zapytała mama.
-Jeszcze nie do końca podjęła wybór.
-Ale ? - dopytał tato.
-Na chwilę obecną będzie to medycyna sportowa i postaram się to pogodzić z grą. Jak dobrze pójdzie to zrezygnuję z reprezentacji i zostanę stażystką w jakiejś kadrze.
-Zrezygnujesz z reprezentacji ? - zapytała zaskoczona Andzia.
-Tak. Rozmawiałam już o tym z Michałem. Doszłam do wniosku, że jedno nazwisko Bartman czy Kubiak wystarczy w reprezentacji. Później, myślę jeszcze o pediatrii, albo chirurgii.- popatrzyłam lekko wystraszona na tatę. Bałam się lekko jego reakcji, wiedziałam jak się cieszył z każdego mojego powołania. Z każdego rozegranego meczu.
-Jeśli wybierzesz takie życie, z przyjemnością będę ci przysyłał swoich uczniów - powiedział tato z uśmiechem. Bardzo mnie to ucieszyło.
-Ja ta cię podziwiam, że to wszystko godzisz i masz czas dla Michała - mruknęła Andzia mieszając w drinku słomką.
-Uwierz, panikowałam okropnie. Trochę organizacji i wszystko idzie ogarnąć.
-Czasami w ciągu całego tygodnia widzieliśmy się przez parę godzin - zaśmiał się Michał.
-Ale daliśmy radę. - powiedziałam.
-Pewnie, teraz już chyba ze wszystkim damy radę - dopowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Grilla zakończyliśmy nad ranem. Wszyscy dobrze się bawiliśmy. Było dużo żartów, wygłupów jak i poważnych rozmów. O 3 przyszłam do sypialni, wykąpana i w piżamie. Michał leżał i szperał na telefonie.
-Co tam Miśku ? - zapytałam siadając na łóżku i się kremując.
-A wszystko dobrze, zmęczony tylko jestem - powiedział ściągając okulary i przecierając twarz.
-No idziemy za chwilę spać. Dzisiaj wracamy do domu. - popatrzyłam na niego.
-Cieszę się. Mam nadzieję, że odpoczniemy chociaż trochę.
-No tydzień wolnego i od nowa, ty Spała, a ja Szczyrk. - mruknęłam.
-A nie wiesz, że przenoszą wam zgrupowanie do nas ? - zapytał zaskoczony.
-Nie, nic nie wiem.
-Ośrodek w Szczyrku jest w remoncie czy przygotowują do remontu i u nas będziecie.
-To super - powiedziałam zadowolona siadając blisko męża.
-Też się cieszę - mruknął i mnie pocałował. - Idziemy spać ?
-Idziemy.
Zgasiliśmy lampkę, przytuliłam się do Michała i od razu zasnęła.
Strój i narzutka, którą Zuza miała na początku
Ubiór Zuzy na ognisko
Bikini ANN
Ann na grillu (różowa)
wtorek, 23 stycznia 2018
Nowy rozdział, nowa historia.
Hej, hej hej.
Z racji tego, że mam nowy pomysł, a nie chcę za bardzo mieszać tutaj to zapraszam was na stronę :
https://zawirowania-milosne.blogspot.com/
Będą się pojawiać tam posty z nowej historii. Zaczynam go dopiero tworzyć, ale pierwszy rozdział przenoszę tam ! :)
poniedziałek, 22 stycznia 2018
pierwszy
Siemano People !
Trochę za dużo wolnego czasu i człowiekowi się nudzi. Mam coś nowego ! Nie wiem czy wam się spodoba. Będę dodawać na przemian z poprzednim opowiadaniem. Jeśli chodzi o bohaterów, wszystko po woli. Na pierwszy ogień idzie główna bohaterka czyli :
Wróciłam do domu. Mamy grudzień, więc w sumie można pomyśleć, że przyleciałam na święta do rodziny. Prawda niestety jest inna. Po 2 latach małżeństwa znowu jestem wolna. Czy mnie to cieszy ? W sumie, sama nie wiem. Sprawa jest trudna. Idealny mąż, w rzeczywistości wydawał się tylko taki idealny. Moje życie można by rzec było bajkowe. Dlaczego ? Już tłumaczę.
Przez ponad 3 lata mieszkałam w pięknym apartamencie z widokiem na Central Park. Tak proszę Państwa, po 3 latach wróciłam ze Stanów do Polski. Mąż biznesmen, który po wielkiej karierze w Polsce rozwinął swoją firmę na Stany. Wracając do historii. Mieszkanie w Nowym Jorku z pięknym widokiem, przystojny i bogaty mąż. Do tego wszystkiego praca w jednej z bardziej prestiżowych firm w NYC. Pokaźne bankiety, znani i bogaci ludzie. Bajka, prawda ?
Niestety prawda była zupełnie inna. Mąż może i przystojny, a w dodatku bogaty. Apartament przecudny ze wspaniałym widokiem. Co z tego jeśli byłam nieszczęśliwa i przytłoczona.
Wiem, wiem. Myślicie sobie WARIATKA. Na początku też bym tak o sobie pomyślała. Pamiętajcie, początki zawsze są bajowe. Ale nie będę wam tutaj teraz zanudzać historią życia. Wróćmy do 5 grudnia, kiedy to stoję na lotnisku we Wrocławiu.
Odebrałam bagaże i kieruję się w stronę wyjścia rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie nie mogłam jej dostrzec, jednak ona mnie zobaczyła. Skąd wiem ? Wspomnę wam tylko, że Lenka, niekoniecznie była normalna. Ale w pozytywnym sensie.
-Duśka ! - krzyk rozniósł się chyba po całym lotnisku. Zobaczyłam jak ta wariatka biegnie w moją stronę.
-Heeeej Lenka - powiedziałam do przyjaciółki, kiedy tylko mnie przytuliła.
-Cieszę się, że już jesteś. - mruknęła cicho, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. - Hej, małą. Ale nie płaczemy. - powiedziała z uśmiechem. Z boku temu wszystkiemu przyglądał się Krystian. Chłopak Leny, a w sumie to już narzeczony.
-Hej - powiedziałam cicho.
-Cześć - uśmiechnął się. - Dawaj te torby i idziemy do auta. Musimy jeszcze dojechać do domu.
No tak. Generalnie to mieszkam w Środzie Śląskiej, znaczy mieszkałam. Moi rodzice dalej mieszkają w Środzie Śląskiej. Droga do domu, czyli 2 godziny zleciały mi szybko na rozmowach z Leną. Kiedy byliśmy pod blokiem moich rodziców Lena powiedziała.
-To idziemy.
-Wy też ? - zapytałam zaskoczona.
-Bagaże pomożemy ci wnieść.
-Dziękuję.
Na klatce pożegnałam się z nimi i weszłam do mieszkania. Od wejścia słyszałam śmiechy w dużym pokoju i dźwięk telewizora. Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam.
-Jestem !
-Dominika ! - krzyknęłam moja mama wybiegając do przedpokoju.
-Hej mamuś - powiedziałam cicho.
-Córeczko, jak ja cię dawno nie widziałam. Aleś schudła. Czy ty nic w tych Stanach nie jadłaś ? - zapytała oglądając mnie z każdej możliwej strony.
-Daj jej spokój - powiedział tato wychodząc z pokoju.
-Cześć tatku. - mruknęłam cicho i spuściłam głowę. Tato od samego początku mówił mi, że Adam - mój były mąż to dupek i nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-No chodź tutaj malutka. - przytuliłam się do taty i rozpłakałam.
-Przepraszam tato - mruknęłam w ramię.
-Dziecko za co ty mnie przepraszasz?
-Miałeś rację.
-Uwierz mi, że nie chciał bym mieć racji, nie w tej sytuacji - powiedział i wytarł mi łzy z policzków.
-Koniec tego mazania się ! - zarządziła mama, ooo tak, ona miała do tego dryg. - Idź się przebrać, pod prysznic i chodź ja już podgrzewam zapiekankę. Chcesz herbatę ?
-Poproszę.
Poszłam do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Może trochę. Było za dużo zdjęć z Adamem. Szybko je pochowałam. Chciałam mieć wszystko za sobą i zapomnieć.
Chcecie wiedzieć jak wyglądał mój wieczór z rodzicami ?
Był to wieczór żali. Siedziałam i płakałam. Wiedziała, że przy nich mogę. Było mi straszliwie wstyd, że oni mnie ostrzegali, a ja nie słuchałam.
Następny dzień zaczął się dla mnie wcześnie, a może późno ? Wstałam o godzinie 7 rano. Zmiana czasu mi nie przeszkadzała. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kuchni. Zaczęłam się zastanawiać co teraz? Z kubikiem kawy poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy pudełko, z którym usiadłam na łóżku i je otworzyłam. Nie był to dobry pomysł, ale musiałam spróbować. W tym pudełku znajdowało się 5 lat mojego życia. Wspaniałego zresztą życia. Kiedy miałam 16 lat poznałam chłopaka. Był 3 lata starszy ode mnie. Z dobrego domu. Pokochałam go, a on mnie. Jednak ja wybrałam później innego. W pudełku znajdowały się nasze zdjęcia i inne pamiątki. Prawda była taka, że ja go dalej kocham. Szkoda tylko, że uświadomiłam to sobie dopiero w Stanach, jak już byłam po ślubie. Otrząsnęłam się. Znalazłam inne pudełko, do którego schowałam zdjęcia, wszelakie pamiątki związane z Adamem. Ściągnęłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy i też schowałam do tego pudełka. Koło godziny 13, jak byłam już ogarnięta poszłam do taty.
-Tato, jak duża jest szansa, że dasz mi auto ? - zapytałam.
-A jaką mam pewność, że potrafisz jeździć ? - zaśmiał się.
-W Nowym Jorku też jeździłam czasami.
-Masz- powiedział i dał mi kluczyki i dokumenty - gdzie jedziesz? - zapytał.
-Do Bartka - powiedziałam.
Pewnie ciekawi was kim jest Bartek. Nie, nie, nie. To nie mój wyżej wspomniany były. Tylko jego przyjaciel. Aaaa no tak. Gapa ze mnie. Nie wspomniałam, że to Bartek mój przyjaciel poznał mnie ze swoim przyjacielem, którego później skrzywdziłam. Wieeelka miłość, która poszła w czorty.
Po 30 minutach zaparkowałam na osiedlu, gdzie mieszkał przyjaciel.Wysiadłam z auta i weszłam szybko do klatki korzystając, że ktoś wychodził. Wjechałam na 3 piętro i stanęłam przed drzwiami, mieszkania, gdzie tak dużo się wydarzyło. W ręce miałam pączki. Taki nasz zwyczaj, kiedy jedno miało doła to przychodziło się wygadać z pączkami. Wzięłam parę głębszych oddechów i zapukałam 2 razy. Po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam go, standard o tej porze i to w niedzielę, w samych spodenkach, z potarganymi włosami i zaspanymi oczami, które mimo to się śmiały. Jak mnie zobaczył jego oczy zrobiły się ogromne. Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Może masz ochotę na pączka ? - zapytałam nieśmiało podnosząc pudełko ze smakołykami do góry.
-Jezus Maria, jeszcze chyba pijany jestem - mruknął.
-Duśka wystarczy, nie musi być Maria od razu. - zaśmiałam się. - Mogę wejść czy będziesz tak świecił negliżem na klatce ?
-Wchodź - powiedział. Nic się nie zmieniło w tym mieszkaniu.- Ale jak ? Co ty tutaj.
-Potrzebuję przyjaciela - powiedziałam i odstawiłam pączki na szafkę. Kurtkę i buty ściągnęłam. - Bartek ja - mruknęłam, a on mnie mocno przytulił. Pamiętacie moment z wczoraj, kiedy w ramionach taty się rozpłakałam ? Teraz było podobnie. Tylko że teraz zaczęłam ryczeć.
-Malutka nie płacz. Przecież wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział i pocałował mnie w czoło. Kiedy się trochę uspokoiłam weszliśmy do pokoju. Usiadłam na kanapie, a on poszedł zrobić nam herbaty do pączków.
-Co u ciebie słychać ? - zapytałam.
-Duśka nie pieprz głupot, co się stało ? Dlaczego wróciłaś do Polski ? Gdzie masz męża? I co tutaj robisz z pączkami.
-Mąż - mruknęłam - męża szukam właśnie - powiedziałam cicho.
-Co się stało ?
-Słyszałeś kiedyś o toksycznej relacji z teściową i związku bez przyszłości ? - kiwnął głową, że tak - to było o mnie.
-A jaśniej ?
-Jestem od tygodnia rozwódką.
-Dlaczego?
-Bo dodatki lubię nosić, ale niekoniecznie nim być.
-Skrzywdził cię. ?
-Tak, znaczy nie w taki sposób jak myślisz. Ale miłością mego życia to on chyba nie był.
- O co poszło?
-O początku wiedział jaki mam stosunek do posiadania dzieci.
-Chyba każdy wie, że twój stosunek do posiadania dzieci, jest taki jak do posiadania na przykład słonia w mieszkaniu.
-Tak źle ze mną nie jest ! - zaśmiałam się.
-No ale taka prawda.
-No właśnie i mój mąż to rozumiał. Przez pierwszy rok małżeństwa. A później chciał mieć nagle dziecko. Znaczy wiesz, jego matka chciała wnuka po prostu.
-Żartujesz?
-Nie. Jak piłam alkohol czy paliłam papierosy to słyszałam za każdym razem, że nie powinnam tak robić. Co zrobię gdy będę w ciąży ? Nie docierało do nich, że ja nie chcę mieć dziecka. A moja wspaniała teściowa, cudowna kobieta ubzdurała sobie, że to ma być chłopiec.
-A gdyby była dziewczynka.
-Nie chciała wnuczki, bo jeszcze wyrośnie lafirynda czy cuś.
-No przykład miała by, co nie mamusiu - zaśmiał się.
-Mało zabawne.
-No, a co z twoim teściem ?
-Mój teściu chyba jedyny normalny w tej rodzinie, albo siedział w Polsce, albo jeździł na różne spotkania biznesowe po caaałym świecie, żeby z tą ropuchą nie siedzieć.
-To faktycznie mądry facet.
-Taa. Jako jedyny zapytał się mnie jakie mam plany po rozwodzie.
-A mąż ?
-A męża cały czas interesowało jak dużo pieniędzy uda mi się ugrać.
-I dużo ?
-Generalnie jego pieniądze mam głęboko w nosie, ale jako że nie podpisaliśmy intercyzy przed ślubem, ani w trakcie małżeństwa i jako, że zmarnował mi jednak trochę życia to troszeczkę go oskubałam.
-Troszeczkę. ?
-Jestem właścicielką Porshe, ale takiego wysokiego, które ma mi przyjść niedługo, udziałów w firmie nie chciałam, ale za to mam piękny i duży dom na Malediwach.
-Żartujesz sobie ?
-Nie. - zaśmiałam się - No i trochę na kasę go naciągnęłam.
-I co z tym zrobisz ?
-Dom chyba sprzedam, a auto sobie zostawię. Pieniądze wpłaciłam na lokatę, większą część. Wiesz sama też pracowałam, więc oszczędności miałam.
-Ty to jednak franca jesteś.
-Nie jestem, to i tak mało jak na 3 lata z mojego życia.
-Też tak sądzę.
-A no i biżuteria i ciuchy oryginalne od projektantów.
-Co z tym zrobisz?
-Ciuchy niektóre sobie zostawię, ale są kiecki w których nie będę miała gdzie chodzić. Więc, takie rzeczy sprzedam.
-Okej, a co dalej ? Co planujesz?
-Znajdę sobie jakieś nie duże mieszkanie w Środzie, znajdę pracę i zacznę wszystko od nowa.
-Dobra, a czym się za wielką wodą zajmowałaś ?
-Pracowałam w korpo - zaśmiałam się.
-Żona takiego biznesmena.
-Taa, szkoda tylko, że słoma z butów tak mocno mu wystaje. - mruknęłam.
-Gdyby nie praca to bym szału dostała, wiesz mimo wszystko praca w jednym z bardziej prestiżowych karpo w NYC w CV fajnie wygląda.
-Ale wychodziliście gdzieś razem czy jak ?
-Oj Bartuś, a możemy innym razem ? Już mam trochę lepszy humor.
-Jasne.
-To może ty mi powiesz, co u ciebie słychać ?
-A co u mnie? Żyję sobie jak widzisz, to samo mieszkanie, ta sama firma. No auto zmieniłem i parę lat starszy jestem niż byłem - zaśmiał się
-Dalej tak świrujesz?
-Troszeczkę, ale teraz niedługo już nie będę miał z kim - mruknął.
-Nie rozumiem.
-Dusiek, ale nie panikuj tylko.
-No mów.
-Grzesiek się hajta. - zamurowało mnie.
-To pogratuluj mu ode mnie.
-Przestań. To jest największa pomyłka w jego życiu. On sam o tym wie, ale totalnie go zaślepiło. Wiesz jak się rozstaliście to chodził śnięty. Dopiero jak usłyszał, że wyszłaś za mąż i wyjechałaś to się trochę ogarnął. Ale teraz. Od pół roku spotyka się z Pulą. Rozumiesz, taki trochę chodzący sylikon. I co ? I się jej oświadczył. Jego mama jak to usłyszała to prawie na zawał zeszła.
-Bartuś co ja mogę.
-Przecież wy się dalej kochacie.
-Oj przestań. Nie wygłupiaj się.
-No co, taka prawda. Ostatnio tej głupek znalazł u mnie na lapku zdjęcia z naszych wspólnych wakacji nie chcesz wiedzieć jak się na ciebie patrzył. On cię dalej kocha. ! - krzyknął.
-Ale ty nie musisz na mnie krzyczeć - mruknęłam - Głucha nie jestem. Po za tym wiem, że go mocno, mocno zraniłam. Zrobiłam mega świństwo i kogoś po czymś takim się już nie kocha. Życzę mu wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Głupia jesteś.
- I tak mnie ponoć kochasz ?
-Kocham, ale jezuu.
-To kiedy ta impreza. ?
-Za dwa miesiące. Niedługo mam mu zorganizować kawalerski. Średnio mi się to uśmiecha.
-Jak się domyślam jesteś świadkiem.
-Jestem, ale nie jestem z tego powodu zachwycony.
-A możemy zmienić temat ?
-Możemy, mam genialną propozycję dla ciebie.
-A jaśniej ?
-A jaśniej to tak, ty szukasz pracy, a ja kogoś do pracy.
-Nie rozumiem ?
-Nie chciała byś pracować u mnie w biurze ?
-Bartek, na twoją sekretarkę mam za wysokie kompetencje, a po za tym wszyscy wiemy jak kończą twoje sekretarki - zaśmiałam się.
-Niee, nie o to mi chodzi. Szukam kogoś zaufanego kto by mi pomógł ogarnąć ten burdel. Wiesz pracy jest dużo, ojciec ma mnie w nosie bo ma swoją firmę. A ty jesteś idealna. Ładna, mądra, języki znasz. Na bank dała byś sobie radę.
-Nie mówisz tak żeby mnie zaliczyć ? - zapytałam niepewnie,a on się popatrzył na mnie zaskoczony - No wszyscy wiemy i to nie jest tajemnica jak wszystkie twoje ładne koleżanki z pracy kończą- zaśmiałam się.
-Przestań ty dla mnie jak siostra jesteś, więc ?
Jak się domyślacie przyjęłam propozycję Bartka i całą niedzielę spędziłam u niego. Później dojechała do nas Lena z Krystianem i siedzieliśmy do późnych godzin nocnych... A może wczesnych rannych ? Zasnęłam, ale na krótko. Nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. W nowym miejscu pracy miałam się pojawić o 12, więc wstałam o 9 i zaczęłam się ogarniać. Chwilę po 10 zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój nowy szef.
-No siemano bosie. - zaśmiałam się.
--Hej królewno. Słuchaj. Jest sprawa, a w sumie to pierwsze poważne zadanie służbowe. - powiedział dość poważnie.
-Oho, no słucham ciebie.
--Zawieziesz mnie do pracy ? - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.-Nie wiem, z czego radość. To poważna sprawa.
-Jasne, będę za pół godziny po ciebie.
--Kochana jesteś, to daj znać jak będziesz pod blokiem.
-Okej.
Skończyłam się malować i poszłam do kuchnie, gdzie siedzieli rodzice.
-A ty gdzie taka wystrojona idziesz? - zapytała mama.
-Do pracy.
-Już ? - zaśmiała się.
-Tak, u Bartka będę na razie pracować.
-O no i fajnie.
-Też tak sądzę.
-Zjesz coś ?
-Nie dziękuję, napiję się tylko kawy i lecę. Jeszcze po Bartka jadę.
-A on co auta nie ma ? - zapytał tato.
-Ma, ale wczoraj zachlał z radości że wróciłam. Dobrze wyglądam ?
-Ślicznie córeczko. Zmykaj.
-Paaa - krzyknęłam wychodząc z domu.
Kiedy siedziałam pod klatką Bartka w aucie taty i czekałam na swojego szefa dużo myślałam. Jak teraz moje życie będzie wyglądać. W sumie, nie jest ze mną tak źle, pracę już mam teraz tylko jeszcze własny kąt i będzie bomba.
-Cześć - powiedział Bartek wsiadając do auta i cmokając mnie w policzek.
-Hej - zaśmiałam się patrząc na niego.
-Nie śmiej się franco, tu masz kawę - powiedział podając mi kubek termiczny, w którym zawsze dostawałam kawę jak byłam kierowcą.
-Wyglądasz okropnie.
-Mogła byś coś poradzić, a nie śmiejesz się.
-Mam korektor w torebce i puder to zrobimy cię na bóstwo, ale to w firmie.
-Dziękuję ci dobra kobito.
-Nie ma sprawy szefie. - zaśmiałam się. - Cholera ! - krzyknęłam.
-Co się stało. ?
-Nie wzięłam CV
-Przestań, okej ? To tylko formalność, a no i dzisiaj zaczynasz.
-Że już?
-Mhm. Umowa już czeka.
-Dobrze wiedzieć.
Droga do biura minęła szybko, w końcu całą drogę gadaliśmy. Kiedy byliśmy pod biurem, Bartek założył ciemne okulary i szybko weszliśmy do łazienki.
-Kurde, prawie jak w liceum z chłopakiem w łazience- zaśmiałam się, gdy Bartek zamykał drzwi.
-Taka niegrzeczna byłaś ? - zapytał ze śmiechem.
-No coś ty, ja zawsze grzeczniutka, to ze względów naukowych.
-Czekaj bo ci uwierzę, a teraz działaj cuda. - powiedział. Bartek był dość wyższy ode mnie. Fakt, że miałam kozaki na dość wysokim słupku na nic się zdał. Usiadłam na umywalce, a on stanął przede mną. Wyciągnęłam kosmetyczkę z torebki i zaczęłam działać cuda.
-Śliczny jesteś - powiedziałam, gdy kończyłam swoje dzieło.
-Wątpiłaś w to kiedyś w ogóle ?- zapytał udając zaskoczenie.
-A w życiu - zaśmiałam się. - Jak teraz wyjdziemy ? - zapytałam zeskakując z umywalki.
-Normalnie. - powiedział się.
-Jasne, ktoś nas zobaczy, a potem będzie gadane, czemu mam tą pracę.
-Przejmujesz się ?
-Nie. - powiedziałam pewna siebie.
Wychodząc na nikogo się na szczęście nie natknęliśmy. Przed wejściem do biura Pana Prezesa stało biurko, a przy nim standard, nie że sekretarka, standard jeśli chodzi o wygląd tej Pani. Była bardzo mocno atrakcyjna i bardzo mocno eksponowała swoje wdzięki.
-Witam Panie Prezesie - powiedziała z szerokim uśmiechem. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała - dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc ?
-W sumie to w niczym - zaśmiałam się. - Dominika jestem.
-Pamela - powiedziała niechętnie podając mi rękę. Gdy usłyszałam, jej imię starałam się nie zaśmiać.
-Od dzisiaj Dominika z nami będzie pracować. Zrób nam proszę dwie kawy, jedno mocne czarne espresso gorzkie i latte z cynamonem bez cukru - powiedział, a ja byłam w szoku, że pamiętał. - Zapraszam - powiedział do mnie otwierając biuro - I proszę zwołaj zebranie za godzinę w konferencyjnej.
-Jasne, nie ma problemu.
W biurze położyłam torebkę na fotel i ściągnęłam kurtkę patrząc na Bartka.
-Co ? - zapytał zdezorientowany.
-Pamela ? - zapytałam- Serio ? Bartuś niżej nie można było upaść. ?
-Czepiasz się.
-Ile zna języków obcych ? - zapytałam. A Bartek wywrócił oczami.- Bartek to twoja sekretarka, twoja wizytówka.
-Oj przestań.
-Założę, się, że twój język zna dokładnie.
-A wcale nie.
-W szoku jestem.
-Mam przerwę. Zresztą nie ważne, siadaj. Tutaj masz umowę poczytaj sobie i gdyby coś pytaj, a ja sprawdzę pocztę.
-Okej.
Przeanalizowałam swoją nową umowę. Gdy zobaczyłam ile będę zarabiać byłam w szoku. Jednak nic nie mówiłam. Pamela przyniosła nam kawę i wyszła niechętnie. Podpisałam umowę i zobaczyłam, że Bartek mi się przygląda.
-Coś nie tak ? - zapytałam.
-Nie, dlaczego ?
-Tak mi się przyglądasz.
-Zastanawiam się czemu byłam taki głupi i oddałem cię w ręce tego jełopa, zamiast samemu się Tobą zająć - mruknął.
-Sama się oddałam przypominam, po za tym głupi jesteś.
-W porządku z umową.
-Nawet bardzo. A może powiesz mi czym mam się zajmować. ?
-Jasne - popatrzył na zegarek. - Chodź na zebranie to wszystko będziesz wiedziała.
Bartek zgarnął dokumenty i wyszliśmy z biura. W sali konferencyjnej jeszcze nikogo nie było. Stanęłam przy oknie i popatrzyłam na miasto.
-Hej mała wszystko okej ? - zapytał podchodząc do mnie.
-Tak, zastanawiam się jakim cudem zasłużyłam na takiego przyjaciela jak ty.
-Bo jesteś cudowna i nie zapomnij czasem o tym przez jakiegoś dupka - powiedział i odgarnął mi włosy z twarzy, a w tym momencie do sali zaczęli wchodzić pracownicy.
-Witam wszystkich - powiedział Bartek - słuchajcie na początek zebrania chciałem wam przedstawić Panią Dominikę Lipkę, Dominika będzie z nami od dzisiaj pracować i zajmie stanowisko Dyrektora Zarządzającego. Chcę tylko od siebie dodać, że jestem na 100 % pewny swojej decyzji i wiem, że Dominika nam pomoże jak najlepiej będzie potrafiła. Dominika, powiedź coś proszę o sobie.
Co miałam powiedzieć. W szoku byłam. Dyrektorem ? Bartuś się troszkę zapędził, ale cóż. Przestawiłam się, powiedziałam parę słów o sobie i Bartek zaczął zebranie. Zabrałam mu długopis i notatnik, czym spowodowałam jego uśmiech. Chciał się zaśmiać, ale wiedział że to nie wypada. Uważnie słuchałam jakie są plany na końcówkę tego roku. Wszystko sobie notowałam. Po prawie godzinnym zebraniu się zaczęliśmy rozchodzić. Ja oczywiście powędrowałam do biura szefa.
-Bartek ! - warknęłam gdy tylko ten zamknął drzwi biura.
-Co na mnie warczysz?
-Dyrektor Zarządzający ?
-A co aparat słuchowy potrzebujesz?
-Nie, ale no weź.
-Dasz sobie radę.
-Ughh
-Nie wściekaj się mała- powiedział zadowolony i dał mi pstryczka w nos. - Chodź pokaże ci twoje biuro i od razu dostaniesz laptopa i telefon.
Zabrałam swoje rzeczy i podążyłam za szefem, najpierw do informatyków po sprzęt, potem do biura. Które mieściło się na tym samym piętrze niewiele dalej od jego biura. Wszystkie biura były oszklone, poza moim i Bartka. Moje było na wprost Bartka, tylko na końcu korytarza.
-Jak się podoba ?
-Bardzo, proszę tylko żebyś miał drzwi otwarte, jak mnie zdenerwujesz jak rzucę zszywaczem jest szansa, że trafię - zaśmiałam się.
-Wobec szefa taka przemoc.
-Noo - zaśmiałam się.
-Musisz się tylko urządzić.
Bartek przekazał mi wszystko co powinnam wiedzieć i zaczęłam się na spokojnie za poznawać z dokumentami.
Tydzień minął spokojnie. Ja się wdrożyłam, poznałam pracowników i nie spotkałam nikogo niechcianego. A w dodatku dostałam auto służbowe, dopóki moje nie dopłynie do mnie. Był piątek po południu, spokojnie opracowywałam sobie nowy kontrakt, kiedy dostałam smsa od Bartka "Ratuj flądra u mnie." I nic więcej. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam to sprawdzić. Wspomnę tylko, że do pracy starałam się chodzić w szpilkach i spódnicach. Kiedy byłam przed biurem usłyszałam.
-Szef ma spotkanie.
-Wiem, w tym celu tam idę. Dzwonił po mnie. - mruknęłam, zapukałam i po chwili weszłam.
-O jesteś skarbie - powiedział Bartek,a mnie wcięło. Bartek siedział przy stoliku kawowym na fotelu, a na kanapie obok niego siedziała jakaś kobieta. Nie miałam pojęcia kto to, ale widać było, że kobieta jest po 40, mocno pomalowana i skromnie ubrana. Skromnie, znaczy się, że mało na sobie miała.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Pani Wioletto, niech Pani pozwoli, że przedstawię Panie sobie. To Dominika Lipka, nasz nowy dyrektor zarządzający, a prywatnie moja partnerka. Kochanie poznaj - powiedział obejmują mnie - To Pani Wioletta Zachary, żona jednego z naszych kontrahentów.
Rozmowa była na tematy służbowe, ale widziałam jak ta kobita się patrzyła na biednego Bartka. Kiedy rozmowa była zakończona, kobieta się pożegnała i wyszła.
-Jezu -mruknęłam - Co to za babsztyl.
-Żona kontrahenta, kiedy męża nie ma ona przejmuje biznes i mnie napastuje.
-Chyba nam nie uwierzyła bo dalej cię molestowała widziałam.
Zza drzwi usłyszeliśmy.
-Widzi Pani, Pani Pamelo. Zapomniałam rękawiczek - głos Pani Wioletty. Bartek popatrzył na mnie i tylko cicho powiedział.
-Przepraszam.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on zaczął mnie całować. Odruchowo zamknęłam oczy i objęłam rękami jego szyję. Pocałunki były namiętne. Bardzo namiętne. Drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy.
-Przepraszam. - Bartek się ode mnie odsunął, a ja zagryzłam wargi.
-Nic się nie stało - powiedział Bartek.
-Gdybyś mnie szukał będę u siebie - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do swojego biura i zaczęłam się śmiać. Zaczęłam się tylko zastanawiać co jeszcze może mnie spotkać w tej pracy.
Usiadłam przy biurku i kończyłam swoją pracę. Kiedy byłam w połowie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od laptopa.
-Bardzo jesteś zajęta? - zapytał Bartek.
-Właśnie kończę pracę nad kontraktem. Co się stało ? Znowu potrzebujesz, żeby ktoś cię wyciągnął z opresji ?
-Przestań . - powiedział siadając na fotelu. - Chciałem o tym pogadać.
-Ale o czym ? - zapytałam z uśmiechem.
-O całym zajściu.
-Bartek, tylko nie mów, że się zakochałeś - powiedziałam udając powagę.
-Nie wiem co cię tak bawi. Ta baba jest okropna, ale muszę być dla niej miły bo to żona mojego klienta.
-Spoko, jak dla mnie nie ma problemu. Kiedyś już się całowaliśmy i jakoś nic nie wyszło z tego więcej. - zaśmiałam się.
-Dobra, nie gadajmy o tym więcej okej ? Jest mi strasznie głupio, że zachowałem się jak gówniarz.
-Wydaje mi się, nie pierwszy i nie ostatni raz.
-W ramach rekompensaty chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać ?
-Że tak z szefem ? Po pracy ?
-Po pracy i owszem, ale nie z szefem tylko przyjacielem ?
-Niech ci będzie. Co proponujesz?
-Dasz się zabrać na zjazd ? Akurat dzisiaj mamy o 23 ?
-Czyli tylko ja będę piła - zaśmiałam się.
-Owszem, ale ja cię będę pilnował.
-Okej, wchodzę w to !
-To zwijamy się. Odwiozę cię do domu, a potem przyjadę po ciebie.
-Spoko.
Bartek poszedł do siebie do biura po rzeczy. Ja za to powyłączałam wszystko. Spakowałam swoje rzeczy. Na korytarzu się spotkaliśmy i poszliśmy do auta.
PE.ES DAJCIE CYNKA CZY MAM WENĘ ? CZY TYLKO BAZGROŁY DO SZUFLADY ?
Trochę za dużo wolnego czasu i człowiekowi się nudzi. Mam coś nowego ! Nie wiem czy wam się spodoba. Będę dodawać na przemian z poprzednim opowiadaniem. Jeśli chodzi o bohaterów, wszystko po woli. Na pierwszy ogień idzie główna bohaterka czyli :
Dominika Lipka
"Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje." ~Antoine de Saint Exupery
Nasz główna bohaterka, to młoda bo 23 letnia dziewczyna po przejściach. Jednak mimo wszystko będzie walczyć o swoje. Z miłości robiła już różne głupoty. Powrót do Polski to dla niej nowa, czysta karta.
Wróciłam do domu. Mamy grudzień, więc w sumie można pomyśleć, że przyleciałam na święta do rodziny. Prawda niestety jest inna. Po 2 latach małżeństwa znowu jestem wolna. Czy mnie to cieszy ? W sumie, sama nie wiem. Sprawa jest trudna. Idealny mąż, w rzeczywistości wydawał się tylko taki idealny. Moje życie można by rzec było bajkowe. Dlaczego ? Już tłumaczę.
Przez ponad 3 lata mieszkałam w pięknym apartamencie z widokiem na Central Park. Tak proszę Państwa, po 3 latach wróciłam ze Stanów do Polski. Mąż biznesmen, który po wielkiej karierze w Polsce rozwinął swoją firmę na Stany. Wracając do historii. Mieszkanie w Nowym Jorku z pięknym widokiem, przystojny i bogaty mąż. Do tego wszystkiego praca w jednej z bardziej prestiżowych firm w NYC. Pokaźne bankiety, znani i bogaci ludzie. Bajka, prawda ?
Niestety prawda była zupełnie inna. Mąż może i przystojny, a w dodatku bogaty. Apartament przecudny ze wspaniałym widokiem. Co z tego jeśli byłam nieszczęśliwa i przytłoczona.
Wiem, wiem. Myślicie sobie WARIATKA. Na początku też bym tak o sobie pomyślała. Pamiętajcie, początki zawsze są bajowe. Ale nie będę wam tutaj teraz zanudzać historią życia. Wróćmy do 5 grudnia, kiedy to stoję na lotnisku we Wrocławiu.
Odebrałam bagaże i kieruję się w stronę wyjścia rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie nie mogłam jej dostrzec, jednak ona mnie zobaczyła. Skąd wiem ? Wspomnę wam tylko, że Lenka, niekoniecznie była normalna. Ale w pozytywnym sensie.
-Duśka ! - krzyk rozniósł się chyba po całym lotnisku. Zobaczyłam jak ta wariatka biegnie w moją stronę.
-Heeeej Lenka - powiedziałam do przyjaciółki, kiedy tylko mnie przytuliła.
-Cieszę się, że już jesteś. - mruknęła cicho, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. - Hej, małą. Ale nie płaczemy. - powiedziała z uśmiechem. Z boku temu wszystkiemu przyglądał się Krystian. Chłopak Leny, a w sumie to już narzeczony.
-Hej - powiedziałam cicho.
-Cześć - uśmiechnął się. - Dawaj te torby i idziemy do auta. Musimy jeszcze dojechać do domu.
No tak. Generalnie to mieszkam w Środzie Śląskiej, znaczy mieszkałam. Moi rodzice dalej mieszkają w Środzie Śląskiej. Droga do domu, czyli 2 godziny zleciały mi szybko na rozmowach z Leną. Kiedy byliśmy pod blokiem moich rodziców Lena powiedziała.
-To idziemy.
-Wy też ? - zapytałam zaskoczona.
-Bagaże pomożemy ci wnieść.
-Dziękuję.
Na klatce pożegnałam się z nimi i weszłam do mieszkania. Od wejścia słyszałam śmiechy w dużym pokoju i dźwięk telewizora. Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam.
-Jestem !
-Dominika ! - krzyknęłam moja mama wybiegając do przedpokoju.
-Hej mamuś - powiedziałam cicho.
-Córeczko, jak ja cię dawno nie widziałam. Aleś schudła. Czy ty nic w tych Stanach nie jadłaś ? - zapytała oglądając mnie z każdej możliwej strony.
-Daj jej spokój - powiedział tato wychodząc z pokoju.
-Cześć tatku. - mruknęłam cicho i spuściłam głowę. Tato od samego początku mówił mi, że Adam - mój były mąż to dupek i nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-No chodź tutaj malutka. - przytuliłam się do taty i rozpłakałam.
-Przepraszam tato - mruknęłam w ramię.
-Dziecko za co ty mnie przepraszasz?
-Miałeś rację.
-Uwierz mi, że nie chciał bym mieć racji, nie w tej sytuacji - powiedział i wytarł mi łzy z policzków.
-Koniec tego mazania się ! - zarządziła mama, ooo tak, ona miała do tego dryg. - Idź się przebrać, pod prysznic i chodź ja już podgrzewam zapiekankę. Chcesz herbatę ?
-Poproszę.
Poszłam do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Może trochę. Było za dużo zdjęć z Adamem. Szybko je pochowałam. Chciałam mieć wszystko za sobą i zapomnieć.
Chcecie wiedzieć jak wyglądał mój wieczór z rodzicami ?
Był to wieczór żali. Siedziałam i płakałam. Wiedziała, że przy nich mogę. Było mi straszliwie wstyd, że oni mnie ostrzegali, a ja nie słuchałam.
Następny dzień zaczął się dla mnie wcześnie, a może późno ? Wstałam o godzinie 7 rano. Zmiana czasu mi nie przeszkadzała. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kuchni. Zaczęłam się zastanawiać co teraz? Z kubikiem kawy poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy pudełko, z którym usiadłam na łóżku i je otworzyłam. Nie był to dobry pomysł, ale musiałam spróbować. W tym pudełku znajdowało się 5 lat mojego życia. Wspaniałego zresztą życia. Kiedy miałam 16 lat poznałam chłopaka. Był 3 lata starszy ode mnie. Z dobrego domu. Pokochałam go, a on mnie. Jednak ja wybrałam później innego. W pudełku znajdowały się nasze zdjęcia i inne pamiątki. Prawda była taka, że ja go dalej kocham. Szkoda tylko, że uświadomiłam to sobie dopiero w Stanach, jak już byłam po ślubie. Otrząsnęłam się. Znalazłam inne pudełko, do którego schowałam zdjęcia, wszelakie pamiątki związane z Adamem. Ściągnęłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy i też schowałam do tego pudełka. Koło godziny 13, jak byłam już ogarnięta poszłam do taty.
-Tato, jak duża jest szansa, że dasz mi auto ? - zapytałam.
-A jaką mam pewność, że potrafisz jeździć ? - zaśmiał się.
-W Nowym Jorku też jeździłam czasami.
-Masz- powiedział i dał mi kluczyki i dokumenty - gdzie jedziesz? - zapytał.
-Do Bartka - powiedziałam.
Pewnie ciekawi was kim jest Bartek. Nie, nie, nie. To nie mój wyżej wspomniany były. Tylko jego przyjaciel. Aaaa no tak. Gapa ze mnie. Nie wspomniałam, że to Bartek mój przyjaciel poznał mnie ze swoim przyjacielem, którego później skrzywdziłam. Wieeelka miłość, która poszła w czorty.
Po 30 minutach zaparkowałam na osiedlu, gdzie mieszkał przyjaciel.Wysiadłam z auta i weszłam szybko do klatki korzystając, że ktoś wychodził. Wjechałam na 3 piętro i stanęłam przed drzwiami, mieszkania, gdzie tak dużo się wydarzyło. W ręce miałam pączki. Taki nasz zwyczaj, kiedy jedno miało doła to przychodziło się wygadać z pączkami. Wzięłam parę głębszych oddechów i zapukałam 2 razy. Po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam go, standard o tej porze i to w niedzielę, w samych spodenkach, z potarganymi włosami i zaspanymi oczami, które mimo to się śmiały. Jak mnie zobaczył jego oczy zrobiły się ogromne. Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Może masz ochotę na pączka ? - zapytałam nieśmiało podnosząc pudełko ze smakołykami do góry.
-Jezus Maria, jeszcze chyba pijany jestem - mruknął.
-Duśka wystarczy, nie musi być Maria od razu. - zaśmiałam się. - Mogę wejść czy będziesz tak świecił negliżem na klatce ?
-Wchodź - powiedział. Nic się nie zmieniło w tym mieszkaniu.- Ale jak ? Co ty tutaj.
-Potrzebuję przyjaciela - powiedziałam i odstawiłam pączki na szafkę. Kurtkę i buty ściągnęłam. - Bartek ja - mruknęłam, a on mnie mocno przytulił. Pamiętacie moment z wczoraj, kiedy w ramionach taty się rozpłakałam ? Teraz było podobnie. Tylko że teraz zaczęłam ryczeć.
-Malutka nie płacz. Przecież wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział i pocałował mnie w czoło. Kiedy się trochę uspokoiłam weszliśmy do pokoju. Usiadłam na kanapie, a on poszedł zrobić nam herbaty do pączków.
-Co u ciebie słychać ? - zapytałam.
-Duśka nie pieprz głupot, co się stało ? Dlaczego wróciłaś do Polski ? Gdzie masz męża? I co tutaj robisz z pączkami.
-Mąż - mruknęłam - męża szukam właśnie - powiedziałam cicho.
-Co się stało ?
-Słyszałeś kiedyś o toksycznej relacji z teściową i związku bez przyszłości ? - kiwnął głową, że tak - to było o mnie.
-A jaśniej ?
-Jestem od tygodnia rozwódką.
-Dlaczego?
-Bo dodatki lubię nosić, ale niekoniecznie nim być.
-Skrzywdził cię. ?
-Tak, znaczy nie w taki sposób jak myślisz. Ale miłością mego życia to on chyba nie był.
- O co poszło?
-O początku wiedział jaki mam stosunek do posiadania dzieci.
-Chyba każdy wie, że twój stosunek do posiadania dzieci, jest taki jak do posiadania na przykład słonia w mieszkaniu.
-Tak źle ze mną nie jest ! - zaśmiałam się.
-No ale taka prawda.
-No właśnie i mój mąż to rozumiał. Przez pierwszy rok małżeństwa. A później chciał mieć nagle dziecko. Znaczy wiesz, jego matka chciała wnuka po prostu.
-Żartujesz?
-Nie. Jak piłam alkohol czy paliłam papierosy to słyszałam za każdym razem, że nie powinnam tak robić. Co zrobię gdy będę w ciąży ? Nie docierało do nich, że ja nie chcę mieć dziecka. A moja wspaniała teściowa, cudowna kobieta ubzdurała sobie, że to ma być chłopiec.
-A gdyby była dziewczynka.
-Nie chciała wnuczki, bo jeszcze wyrośnie lafirynda czy cuś.
-No przykład miała by, co nie mamusiu - zaśmiał się.
-Mało zabawne.
-No, a co z twoim teściem ?
-Mój teściu chyba jedyny normalny w tej rodzinie, albo siedział w Polsce, albo jeździł na różne spotkania biznesowe po caaałym świecie, żeby z tą ropuchą nie siedzieć.
-To faktycznie mądry facet.
-Taa. Jako jedyny zapytał się mnie jakie mam plany po rozwodzie.
-A mąż ?
-A męża cały czas interesowało jak dużo pieniędzy uda mi się ugrać.
-I dużo ?
-Generalnie jego pieniądze mam głęboko w nosie, ale jako że nie podpisaliśmy intercyzy przed ślubem, ani w trakcie małżeństwa i jako, że zmarnował mi jednak trochę życia to troszeczkę go oskubałam.
-Troszeczkę. ?
-Jestem właścicielką Porshe, ale takiego wysokiego, które ma mi przyjść niedługo, udziałów w firmie nie chciałam, ale za to mam piękny i duży dom na Malediwach.
-Żartujesz sobie ?
-Nie. - zaśmiałam się - No i trochę na kasę go naciągnęłam.
-I co z tym zrobisz ?
-Dom chyba sprzedam, a auto sobie zostawię. Pieniądze wpłaciłam na lokatę, większą część. Wiesz sama też pracowałam, więc oszczędności miałam.
-Ty to jednak franca jesteś.
-Nie jestem, to i tak mało jak na 3 lata z mojego życia.
-Też tak sądzę.
-A no i biżuteria i ciuchy oryginalne od projektantów.
-Co z tym zrobisz?
-Ciuchy niektóre sobie zostawię, ale są kiecki w których nie będę miała gdzie chodzić. Więc, takie rzeczy sprzedam.
-Okej, a co dalej ? Co planujesz?
-Znajdę sobie jakieś nie duże mieszkanie w Środzie, znajdę pracę i zacznę wszystko od nowa.
-Dobra, a czym się za wielką wodą zajmowałaś ?
-Pracowałam w korpo - zaśmiałam się.
-Żona takiego biznesmena.
-Taa, szkoda tylko, że słoma z butów tak mocno mu wystaje. - mruknęłam.
-Gdyby nie praca to bym szału dostała, wiesz mimo wszystko praca w jednym z bardziej prestiżowych karpo w NYC w CV fajnie wygląda.
-Ale wychodziliście gdzieś razem czy jak ?
-Oj Bartuś, a możemy innym razem ? Już mam trochę lepszy humor.
-Jasne.
-To może ty mi powiesz, co u ciebie słychać ?
-A co u mnie? Żyję sobie jak widzisz, to samo mieszkanie, ta sama firma. No auto zmieniłem i parę lat starszy jestem niż byłem - zaśmiał się
-Dalej tak świrujesz?
-Troszeczkę, ale teraz niedługo już nie będę miał z kim - mruknął.
-Nie rozumiem.
-Dusiek, ale nie panikuj tylko.
-No mów.
-Grzesiek się hajta. - zamurowało mnie.
-To pogratuluj mu ode mnie.
-Przestań. To jest największa pomyłka w jego życiu. On sam o tym wie, ale totalnie go zaślepiło. Wiesz jak się rozstaliście to chodził śnięty. Dopiero jak usłyszał, że wyszłaś za mąż i wyjechałaś to się trochę ogarnął. Ale teraz. Od pół roku spotyka się z Pulą. Rozumiesz, taki trochę chodzący sylikon. I co ? I się jej oświadczył. Jego mama jak to usłyszała to prawie na zawał zeszła.
-Bartuś co ja mogę.
-Przecież wy się dalej kochacie.
-Oj przestań. Nie wygłupiaj się.
-No co, taka prawda. Ostatnio tej głupek znalazł u mnie na lapku zdjęcia z naszych wspólnych wakacji nie chcesz wiedzieć jak się na ciebie patrzył. On cię dalej kocha. ! - krzyknął.
-Ale ty nie musisz na mnie krzyczeć - mruknęłam - Głucha nie jestem. Po za tym wiem, że go mocno, mocno zraniłam. Zrobiłam mega świństwo i kogoś po czymś takim się już nie kocha. Życzę mu wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Głupia jesteś.
- I tak mnie ponoć kochasz ?
-Kocham, ale jezuu.
-To kiedy ta impreza. ?
-Za dwa miesiące. Niedługo mam mu zorganizować kawalerski. Średnio mi się to uśmiecha.
-Jak się domyślam jesteś świadkiem.
-Jestem, ale nie jestem z tego powodu zachwycony.
-A możemy zmienić temat ?
-Możemy, mam genialną propozycję dla ciebie.
-A jaśniej ?
-A jaśniej to tak, ty szukasz pracy, a ja kogoś do pracy.
-Nie rozumiem ?
-Nie chciała byś pracować u mnie w biurze ?
-Bartek, na twoją sekretarkę mam za wysokie kompetencje, a po za tym wszyscy wiemy jak kończą twoje sekretarki - zaśmiałam się.
-Niee, nie o to mi chodzi. Szukam kogoś zaufanego kto by mi pomógł ogarnąć ten burdel. Wiesz pracy jest dużo, ojciec ma mnie w nosie bo ma swoją firmę. A ty jesteś idealna. Ładna, mądra, języki znasz. Na bank dała byś sobie radę.
-Nie mówisz tak żeby mnie zaliczyć ? - zapytałam niepewnie,a on się popatrzył na mnie zaskoczony - No wszyscy wiemy i to nie jest tajemnica jak wszystkie twoje ładne koleżanki z pracy kończą- zaśmiałam się.
-Przestań ty dla mnie jak siostra jesteś, więc ?
Jak się domyślacie przyjęłam propozycję Bartka i całą niedzielę spędziłam u niego. Później dojechała do nas Lena z Krystianem i siedzieliśmy do późnych godzin nocnych... A może wczesnych rannych ? Zasnęłam, ale na krótko. Nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. W nowym miejscu pracy miałam się pojawić o 12, więc wstałam o 9 i zaczęłam się ogarniać. Chwilę po 10 zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój nowy szef.
-No siemano bosie. - zaśmiałam się.
--Hej królewno. Słuchaj. Jest sprawa, a w sumie to pierwsze poważne zadanie służbowe. - powiedział dość poważnie.
-Oho, no słucham ciebie.
--Zawieziesz mnie do pracy ? - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.-Nie wiem, z czego radość. To poważna sprawa.
-Jasne, będę za pół godziny po ciebie.
--Kochana jesteś, to daj znać jak będziesz pod blokiem.
-Okej.
Skończyłam się malować i poszłam do kuchnie, gdzie siedzieli rodzice.
-A ty gdzie taka wystrojona idziesz? - zapytała mama.
-Do pracy.
-Już ? - zaśmiała się.
-Tak, u Bartka będę na razie pracować.
-O no i fajnie.
-Też tak sądzę.
-Zjesz coś ?
-Nie dziękuję, napiję się tylko kawy i lecę. Jeszcze po Bartka jadę.
-A on co auta nie ma ? - zapytał tato.
-Ma, ale wczoraj zachlał z radości że wróciłam. Dobrze wyglądam ?
-Ślicznie córeczko. Zmykaj.
-Paaa - krzyknęłam wychodząc z domu.
Kiedy siedziałam pod klatką Bartka w aucie taty i czekałam na swojego szefa dużo myślałam. Jak teraz moje życie będzie wyglądać. W sumie, nie jest ze mną tak źle, pracę już mam teraz tylko jeszcze własny kąt i będzie bomba.
-Cześć - powiedział Bartek wsiadając do auta i cmokając mnie w policzek.
-Hej - zaśmiałam się patrząc na niego.
-Nie śmiej się franco, tu masz kawę - powiedział podając mi kubek termiczny, w którym zawsze dostawałam kawę jak byłam kierowcą.
-Wyglądasz okropnie.
-Mogła byś coś poradzić, a nie śmiejesz się.
-Mam korektor w torebce i puder to zrobimy cię na bóstwo, ale to w firmie.
-Dziękuję ci dobra kobito.
-Nie ma sprawy szefie. - zaśmiałam się. - Cholera ! - krzyknęłam.
-Co się stało. ?
-Nie wzięłam CV
-Przestań, okej ? To tylko formalność, a no i dzisiaj zaczynasz.
-Że już?
-Mhm. Umowa już czeka.
-Dobrze wiedzieć.
Droga do biura minęła szybko, w końcu całą drogę gadaliśmy. Kiedy byliśmy pod biurem, Bartek założył ciemne okulary i szybko weszliśmy do łazienki.
-Kurde, prawie jak w liceum z chłopakiem w łazience- zaśmiałam się, gdy Bartek zamykał drzwi.
-Taka niegrzeczna byłaś ? - zapytał ze śmiechem.
-No coś ty, ja zawsze grzeczniutka, to ze względów naukowych.
-Czekaj bo ci uwierzę, a teraz działaj cuda. - powiedział. Bartek był dość wyższy ode mnie. Fakt, że miałam kozaki na dość wysokim słupku na nic się zdał. Usiadłam na umywalce, a on stanął przede mną. Wyciągnęłam kosmetyczkę z torebki i zaczęłam działać cuda.
-Śliczny jesteś - powiedziałam, gdy kończyłam swoje dzieło.
-Wątpiłaś w to kiedyś w ogóle ?- zapytał udając zaskoczenie.
-A w życiu - zaśmiałam się. - Jak teraz wyjdziemy ? - zapytałam zeskakując z umywalki.
-Normalnie. - powiedział się.
-Jasne, ktoś nas zobaczy, a potem będzie gadane, czemu mam tą pracę.
-Przejmujesz się ?
-Nie. - powiedziałam pewna siebie.
Wychodząc na nikogo się na szczęście nie natknęliśmy. Przed wejściem do biura Pana Prezesa stało biurko, a przy nim standard, nie że sekretarka, standard jeśli chodzi o wygląd tej Pani. Była bardzo mocno atrakcyjna i bardzo mocno eksponowała swoje wdzięki.
-Witam Panie Prezesie - powiedziała z szerokim uśmiechem. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała - dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc ?
-W sumie to w niczym - zaśmiałam się. - Dominika jestem.
-Pamela - powiedziała niechętnie podając mi rękę. Gdy usłyszałam, jej imię starałam się nie zaśmiać.
-Od dzisiaj Dominika z nami będzie pracować. Zrób nam proszę dwie kawy, jedno mocne czarne espresso gorzkie i latte z cynamonem bez cukru - powiedział, a ja byłam w szoku, że pamiętał. - Zapraszam - powiedział do mnie otwierając biuro - I proszę zwołaj zebranie za godzinę w konferencyjnej.
-Jasne, nie ma problemu.
W biurze położyłam torebkę na fotel i ściągnęłam kurtkę patrząc na Bartka.
-Co ? - zapytał zdezorientowany.
-Pamela ? - zapytałam- Serio ? Bartuś niżej nie można było upaść. ?
-Czepiasz się.
-Ile zna języków obcych ? - zapytałam. A Bartek wywrócił oczami.- Bartek to twoja sekretarka, twoja wizytówka.
-Oj przestań.
-Założę, się, że twój język zna dokładnie.
-A wcale nie.
-W szoku jestem.
-Mam przerwę. Zresztą nie ważne, siadaj. Tutaj masz umowę poczytaj sobie i gdyby coś pytaj, a ja sprawdzę pocztę.
-Okej.
Przeanalizowałam swoją nową umowę. Gdy zobaczyłam ile będę zarabiać byłam w szoku. Jednak nic nie mówiłam. Pamela przyniosła nam kawę i wyszła niechętnie. Podpisałam umowę i zobaczyłam, że Bartek mi się przygląda.
-Coś nie tak ? - zapytałam.
-Nie, dlaczego ?
-Tak mi się przyglądasz.
-Zastanawiam się czemu byłam taki głupi i oddałem cię w ręce tego jełopa, zamiast samemu się Tobą zająć - mruknął.
-Sama się oddałam przypominam, po za tym głupi jesteś.
-W porządku z umową.
-Nawet bardzo. A może powiesz mi czym mam się zajmować. ?
-Jasne - popatrzył na zegarek. - Chodź na zebranie to wszystko będziesz wiedziała.
Bartek zgarnął dokumenty i wyszliśmy z biura. W sali konferencyjnej jeszcze nikogo nie było. Stanęłam przy oknie i popatrzyłam na miasto.
-Hej mała wszystko okej ? - zapytał podchodząc do mnie.
-Tak, zastanawiam się jakim cudem zasłużyłam na takiego przyjaciela jak ty.
-Bo jesteś cudowna i nie zapomnij czasem o tym przez jakiegoś dupka - powiedział i odgarnął mi włosy z twarzy, a w tym momencie do sali zaczęli wchodzić pracownicy.
-Witam wszystkich - powiedział Bartek - słuchajcie na początek zebrania chciałem wam przedstawić Panią Dominikę Lipkę, Dominika będzie z nami od dzisiaj pracować i zajmie stanowisko Dyrektora Zarządzającego. Chcę tylko od siebie dodać, że jestem na 100 % pewny swojej decyzji i wiem, że Dominika nam pomoże jak najlepiej będzie potrafiła. Dominika, powiedź coś proszę o sobie.
Co miałam powiedzieć. W szoku byłam. Dyrektorem ? Bartuś się troszkę zapędził, ale cóż. Przestawiłam się, powiedziałam parę słów o sobie i Bartek zaczął zebranie. Zabrałam mu długopis i notatnik, czym spowodowałam jego uśmiech. Chciał się zaśmiać, ale wiedział że to nie wypada. Uważnie słuchałam jakie są plany na końcówkę tego roku. Wszystko sobie notowałam. Po prawie godzinnym zebraniu się zaczęliśmy rozchodzić. Ja oczywiście powędrowałam do biura szefa.
-Bartek ! - warknęłam gdy tylko ten zamknął drzwi biura.
-Co na mnie warczysz?
-Dyrektor Zarządzający ?
-A co aparat słuchowy potrzebujesz?
-Nie, ale no weź.
-Dasz sobie radę.
-Ughh
-Nie wściekaj się mała- powiedział zadowolony i dał mi pstryczka w nos. - Chodź pokaże ci twoje biuro i od razu dostaniesz laptopa i telefon.
Zabrałam swoje rzeczy i podążyłam za szefem, najpierw do informatyków po sprzęt, potem do biura. Które mieściło się na tym samym piętrze niewiele dalej od jego biura. Wszystkie biura były oszklone, poza moim i Bartka. Moje było na wprost Bartka, tylko na końcu korytarza.
-Jak się podoba ?
-Bardzo, proszę tylko żebyś miał drzwi otwarte, jak mnie zdenerwujesz jak rzucę zszywaczem jest szansa, że trafię - zaśmiałam się.
-Wobec szefa taka przemoc.
-Noo - zaśmiałam się.
-Musisz się tylko urządzić.
Bartek przekazał mi wszystko co powinnam wiedzieć i zaczęłam się na spokojnie za poznawać z dokumentami.
Tydzień minął spokojnie. Ja się wdrożyłam, poznałam pracowników i nie spotkałam nikogo niechcianego. A w dodatku dostałam auto służbowe, dopóki moje nie dopłynie do mnie. Był piątek po południu, spokojnie opracowywałam sobie nowy kontrakt, kiedy dostałam smsa od Bartka "Ratuj flądra u mnie." I nic więcej. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam to sprawdzić. Wspomnę tylko, że do pracy starałam się chodzić w szpilkach i spódnicach. Kiedy byłam przed biurem usłyszałam.
-Szef ma spotkanie.
-Wiem, w tym celu tam idę. Dzwonił po mnie. - mruknęłam, zapukałam i po chwili weszłam.
-O jesteś skarbie - powiedział Bartek,a mnie wcięło. Bartek siedział przy stoliku kawowym na fotelu, a na kanapie obok niego siedziała jakaś kobieta. Nie miałam pojęcia kto to, ale widać było, że kobieta jest po 40, mocno pomalowana i skromnie ubrana. Skromnie, znaczy się, że mało na sobie miała.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Pani Wioletto, niech Pani pozwoli, że przedstawię Panie sobie. To Dominika Lipka, nasz nowy dyrektor zarządzający, a prywatnie moja partnerka. Kochanie poznaj - powiedział obejmują mnie - To Pani Wioletta Zachary, żona jednego z naszych kontrahentów.
Rozmowa była na tematy służbowe, ale widziałam jak ta kobita się patrzyła na biednego Bartka. Kiedy rozmowa była zakończona, kobieta się pożegnała i wyszła.
-Jezu -mruknęłam - Co to za babsztyl.
-Żona kontrahenta, kiedy męża nie ma ona przejmuje biznes i mnie napastuje.
-Chyba nam nie uwierzyła bo dalej cię molestowała widziałam.
Zza drzwi usłyszeliśmy.
-Widzi Pani, Pani Pamelo. Zapomniałam rękawiczek - głos Pani Wioletty. Bartek popatrzył na mnie i tylko cicho powiedział.
-Przepraszam.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on zaczął mnie całować. Odruchowo zamknęłam oczy i objęłam rękami jego szyję. Pocałunki były namiętne. Bardzo namiętne. Drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy.
-Przepraszam. - Bartek się ode mnie odsunął, a ja zagryzłam wargi.
-Nic się nie stało - powiedział Bartek.
-Gdybyś mnie szukał będę u siebie - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do swojego biura i zaczęłam się śmiać. Zaczęłam się tylko zastanawiać co jeszcze może mnie spotkać w tej pracy.
Usiadłam przy biurku i kończyłam swoją pracę. Kiedy byłam w połowie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od laptopa.
-Bardzo jesteś zajęta? - zapytał Bartek.
-Właśnie kończę pracę nad kontraktem. Co się stało ? Znowu potrzebujesz, żeby ktoś cię wyciągnął z opresji ?
-Przestań . - powiedział siadając na fotelu. - Chciałem o tym pogadać.
-Ale o czym ? - zapytałam z uśmiechem.
-O całym zajściu.
-Bartek, tylko nie mów, że się zakochałeś - powiedziałam udając powagę.
-Nie wiem co cię tak bawi. Ta baba jest okropna, ale muszę być dla niej miły bo to żona mojego klienta.
-Spoko, jak dla mnie nie ma problemu. Kiedyś już się całowaliśmy i jakoś nic nie wyszło z tego więcej. - zaśmiałam się.
-Dobra, nie gadajmy o tym więcej okej ? Jest mi strasznie głupio, że zachowałem się jak gówniarz.
-Wydaje mi się, nie pierwszy i nie ostatni raz.
-W ramach rekompensaty chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać ?
-Że tak z szefem ? Po pracy ?
-Po pracy i owszem, ale nie z szefem tylko przyjacielem ?
-Niech ci będzie. Co proponujesz?
-Dasz się zabrać na zjazd ? Akurat dzisiaj mamy o 23 ?
-Czyli tylko ja będę piła - zaśmiałam się.
-Owszem, ale ja cię będę pilnował.
-Okej, wchodzę w to !
-To zwijamy się. Odwiozę cię do domu, a potem przyjadę po ciebie.
-Spoko.
Bartek poszedł do siebie do biura po rzeczy. Ja za to powyłączałam wszystko. Spakowałam swoje rzeczy. Na korytarzu się spotkaliśmy i poszliśmy do auta.
PE.ES DAJCIE CYNKA CZY MAM WENĘ ? CZY TYLKO BAZGROŁY DO SZUFLADY ?
piątek, 5 stycznia 2018
13 - a może 11 i 3/4 ?
To się chyba retrospekcja nazywa, albo Déjà vu.
Szalony wieczór panieński.
Szczyrk, czyli komplety brak czasu i prywatności.... W pozytywny tego zdania znaczeniu.
Wróciłam zmęczona po treningu do pokoju. Standardowo już rzuciłam torbę na podłogę koło łóżka. Rozebrałam się i w samej bieliźnie poszłam do łazienki zabierając po drodze ręcznik. Szybki prysznic, przebranie się i ległam na łóżku. Złapałam za telefon. Kiedy już chciałam wybierać numer do Michała kiedy wszedł Kamil - nasz fizjo.
-Zuz, idziemy się masować - oznajmił.
-Już? - jęknęłam - Przecież to jeszcze nie moja kolej...
-Nie marudź, tylko chodź.
-Oejsuuu - jęknęłam.- A do Miśka chociaż mogę zadzwonić ? - zapytałam.
-Jasne - powiedział zadowolony. Niezadowolona człapałam za Kamilem i wybierałam numer do ukochanego.
--No heeej skarbie - usłyszałam po drugiej stronie i od razu się uśmiechnęłam.
-Heej. - powiedziałam.
--Coś ty taka zmarnowana ? - zaśmiał się.
-Nie mam na nic siły, padam na twarz. Jedyne o czym teraz marzę to się położyć.
-Włala, kładź się tylko rozbierz się najpierw - krzyknął Kamil, a ja wywróciłam oczami.
--No ładnie się tam bawisz słyszę, ładnie. - dobry humor nie opuszczał Kubiak. Dałam telefon na głośnik.
-Kotku jesteś na głośniku.
-Uuuu, szlajasz się z jakimś fagasem i jeszcze dajesz mnie na głośnik - wybuchnął śmiechem.
-No powiem ci Kubiak, że jest na co patrzyć. - zaśmiał się Kamil.
--No wiem przecież, byle komu bym się nie oświadczył.
-Ejj chłopaki, ja tu dalej jestem. - mruknęłam. - Miśku z mamą moją dzisiaj rozmawiałam.
--Co ciekawego powiedziała ?
-Była u księdza i ksiądz już wybrał kwiaty, mama mówi, że średnio będę zadowolona.
--A to nie my mieliśmy kupić i wybrać ? - zdziwił się.
-Mieliśmy, ale jest jeszcze jedna para tego dnia i to przed nami i żeby kłótni nie było to ksiądz wybrał,a my uwaga mamy dopłacić po 600 zł.
--Dobra, wszystko inne będzie kochanie po naszej myśli.
-No jasne, że tak.
--Zuźka, ja muszę kończyć. Wiesz muszę iść, bo mnie chłopaki wołają. Kocham Cię.
-Ja ciebie też Miśku kocham, paa.
Rozłączyłam się i zrezygnowana położyłam na tym łóżku.
-A ty coś taka nieswoja ?
-A wiesz, że nawet nie wiem. Chyba trochę panikuje.
-Że za mąż wychodzisz ? Myślałem, że się kochacie.
-Bo kochamy. Tylko dobija mnie fakt, że prawie jedyną rzeczą jaką wybrałam na własny ślub to sukienka i buty.
-I jeszcze Pan Młody - zaśmiał się.
-To prawda. A resztą się zajmują rodzice moi i Michała.
-Ciesz się, że robią wszystko pod was, a nie pod siebie. Pamiętam jak przed moim ślubem teściowie nam pomagali, ale tak żeby dla nich było dobrze.
-Przerąbane.
-No właśnie. Nie smuć się, wszystko będzie dobrze, a teraz zmykaj. Odpoczywaj.
-Dzięki, paa.
Ubrałam się i wyszłam z pokoju Kamila. Skierowałam się w stronę własnego, a przed oczami miałam wizję, jak to się rzucę na łóżko i pójdę spać. Po drodze podbiegła do mnie Ola Krzos.
-Zuza, dobrze że cię widzę.
-Nie rozumiem.
-Jesteś mi potrzebna. - powiedziała i pociągnęła w stronę windy.
-Olcia, uwielbiam cię ale jedyne o czym teraz marzę to łóżko i sen.
-Oj nie marudź. 5 minut i wracasz.
-Okeej - mruknęłam niezadowolona.
Kiedy wyszłyśmy przed hotel ktoś zawiązał mi opaskę na oczach. Nic nie widziałam.
-Laski, powaliło was do końca. Zmęczona jestem nie mam ochoty na wasze wygłupy.
-Nie świruj. Ładuj tyłek do samochodu. - usłyszałam rozbawiony głos Ann.
-Ciekawe jak blondynko, skoro nic nie widzę. - warknęłam.
-Ola, weź ją właduj do auta niech nie marudzi.
-Okeej.
Wpakowały mnie bezczelnie do samochodu,a do tego z tyłu panował ścisk. Co oznacza, że w aucie było 5 osób i co chwilę dostawałam po łapach, gdy tylko chciałam zdjąć opaskę.
-Wiecie co !?
-Hmm ?- mruknęła Anndzia.
-Nienawidzę was, to można podpiąć pod porwanie. Poza tym jak trener zobaczy, że nas nie ma to zginiemy. Znaczy wy, bo ja się obronię bo mnie PORWANO! Powtarzam - krzyknęłam.
-Spokojna twoja rozczochrana, Jacek wie wszystko i nie będzie się wściekał. Po za tym jemu to akurat na rękę wyjątkowo.
Obrażona nie odzywałam się już do końca drogi. Nie wiem ile jechałyśmy, ale po dość długiej chwili auto się zatrzymało. Wysiadłyśmy z auta i weszłyśmy gdzieś. Z tego co słyszałam było dużo ludzi i podejrzewam, że patrzyli na nas jak na debilki, ale cóż. Dziewczyny wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia i zamknęły drzwi, a po chwili usłyszałam
-Możesz ściągnąć opaskę. - krzyknęła Ann.
-No w końcu - warknęłam. Gdy tylko zaczęłam coś widzieć prawie, padłam na zawał.
Znajdowałam się w sali... Restauracji chyba hotelowej, byłam ja, a dookoła były moje koleżanki. Były dziewczyny z kadry, z Warszawy, z Klasy, z Jastrzębia, Muszyny, do tego Iwonka Ignaczakowa, Pati Mielewska. Ogólnie było bardzo dużo dziewczyn i każda z nich miała balony różowe, a niektóre trzymały literki, które tworzyły napis "Wieczór Panieński". Byłam w szoku.
-Baaawimy się ! - krzyknęły nagle. Popatrzyłam na nie i się załamałam. One ładnie ubrane, pomalowane i uczesane, a ja ? W dresach, z czymś co przypomina koka i no make up. No dziewczyny z reprezentacji były średnio ogarnięte.
-Co tu się wyprawia. ? - zapytałam zaszokowana.
-Twój wieczór panieński. - zaśmiała się Gocha.
-A raczej weekend - poprawiła ją Ann - Do Szczyrku wracamy w niedzielę wieczorem.
-Mhmm - mruknęłam - ale wy takie ładne, a ja ?
-Dlatego my idziemy się ogarnąć - powiedziała Andzia - Twoje rzeczy są w pokoju.
Po szybkim ogarnięciu się wróciłyśmy na dół. Jak się zdążyłam dowiedzieć byłyśmy w Katowicach, restauracja była dla nas wynajęta. Dzisiaj byłyśmy spokojne, a jutro clubbing. Ze względów czysto rozpoznawalnych musiałyśmy uważać gdzie idziemy, bo przecież mamy teoretycznie zgrupowanie.
Gdy tylko pojawiłam się w restauracji dostałam drinka. A dziewczyny oznajmiły mi, że zaraz będzie kolacja. Siedziałam z dziewczynami i wiedziałam, od razu, że to będzie niesamowity weekend. Nie dość, że z przyjaciółkami to dotarło do mnie, że to tak na prawdę ostatni mój taki wypad jako panna.
-Zuźka, żyjesz ? - zapytała Iwonka.
-Żyję, ale dopiero teraz sobie uświadomiłam, że następnym razem się gdzieś spotkamy to ja już będę miała męża - powiedziałam delikatnie... wystraszona ?
-Aż tak się tego boisz ? - zaśmiała się Mielewska - wiesz aż tak dużo to się nie zmieni w twoim życiu. No po za tym, że już Kubiak będzie miał na ciebie akt własności, a ty na niego. - zaśmiała się, a Iwona przyznała jej rację.
-Serio nic się nie zmieni ? - zapytała zaskoczona.
-No a co ma się zmienić ? - zaśmiała się żona Zatiego.
-No nie wiem, pierwszy raz będę czyjąś żoną.
-No właśnie. Będziesz żoną, Kubiak mężem. Nie będziesz panna tylko Panią. I piękny złoty krążek będziesz miała na palcu. Po za tym ? Nic nowego.
-To teraz mogę się spokojnie napić - powiedziałam podnosząc szklankę z drinkiem do góry.
Zabawa była świetna. Nawet nie wiem kiedy pojawił się DJ. Do pokoju dotarłam rano. W pokoju byłam razem z Andzią. Weszłyśmy zmęczone do pokoju, ja już w windzie pozbyłam się szpilek. Rzuciłam je od razu na podłogę w pokoju, sama również rzuciłam się na łóżko. Na to łóżko obok padła Andzia. Humory nam dopisywały.
-Padam - mruknęłam.
-Ja też.
-Dziękuję bratówka - powiedziałam patrząc na nią.
-Ale za co ? - zaśmiała się siadając na łóżku i ściągając buty.
-Nie wygłupia się, za dzisiaj, imprezę i że zgarnęłaś wszystkie dziewczyny tutaj.
-Mi to tam wiesz, ja tylko wpadłam na pomysł. Wiem, że jako twoja świadkowa powinnam sama zorganizować sprawę, ale no wiesz. Zgrupowanie, wspólny pokój, no było by ciężko, ale za to pomocna Gosia, zawsze da radę. Więc jej też przy okazji podziękuj.
-Na pewno. Idziemy spać ? -zapytałam, przykrywając się kołdrą.
-Idziemy, dobranoc - zaśmiała się.
Kiedy próbowałam otworzyć oczy poraziło mnie słońce. Jęknęłam i schowałam głowę pod poduszkę. Usłyszałam śmiech i coś ciężkiego na sobie.
-Zuzetka - usłyszałam nad uchem i poczułam jak ktoś mi dmucha we włosy zaraz nad uchem. Tym kimś była Gosza, tylko ona mówiła na mnie Zuzetka.
-Odejdź zły człowieku - jęknęłam.
-Nie odejdę. Kochanie ty moje, moja przyszła Panno Młoda. Kochanie, to jest nasz ostatni weekend, kiedy jeszcze nie masz GPS na palcu.
-Misiek ! - krzyknęłam zrywając się.
-Co ?
-Jezuniu, drogi. Przecież on pewnie dzwonił, a ja nic.
-Nie sądzę - powiedziała Andzia kończąc makijaż.
-Nie kumam.
-Misiek ma weekend kawalerski. Obstawiam, że kaca leczy. Ale jak już wstałaś, to szoruj pod prysznic i lecimy na śniadanie.
-No idę już.
Zebrałam się. Kiedy byłam gotowa, zjechałyśmy na dół do restauracji. Nasza zarezerwowana część po woli się zapełniała. Usiadłyśmy obok Mielewskiej i Iwonki.
-Co tam dziewczynki ? - zapytałam z uśmiechem.
-No u nas dobrze, a u was ?
-A no leci jakoś. Jeszcze dzisiaj luz, a jutro znowu treningi.
-A jak przygotowania ? - zapytała Pati.
-Nie narzekam, dużo pomaga nam mama moja i Miśka. Codziennie zbieram raporty mailowe i telefoniczne. Miśkowi relacjonuje co i jak. Będzie dobrze.
-No jasne, że będzie. Kto jak kto, ale wy dacie radę - powiedziała Iwona.
-Wiesz, bardziej było by mi na rękę gdybym bardziej czynnie, niż biernie brała udział w przygotowaniach do ślubu.
-Co wolała byś siedzieć w domu ? Z segregatorem pełnym rzeczy do załatwienia, a żeby Michał siedział sobie spokojnie w Spale ? - zaśmiała się Iwona.
-A nie było by lepiej ? Miała bym, większy wgląd w to co się dzieje.
-Przestań. Przed ślubem zabiła byś Kubiaka, że się niczym nie interesuje i była by stypa - zaśmiała się Gośka.
-Wcale nie - oburzyłam się.
-Jak nie ? - zaśmiała się Andzia. - Wszystkie cię znamy. Tak by było, bo byś sądziła, że Michał ma wszystko w poważaniu. A tak ? Razem to samo przechodzicie.
-No dobra, masz rację - mruknęłam.
-Ja mam zawsze rację.
Śniadanie minęło w przezabawnej atmosferze. Jak się dowiedziałam resztę dnia, do wieczora miałyśmy zawalone zabiegami w SPA. Basen, maseczki, masaże, kosmetyczka i takie inne duperele. Wieczorem wyjście w miasto. O godzinie 18 byłyśmy po kolacji i się szykowałyśmy do wyjścia. Nie miałam zielonego pojęcia co te wariatki planują. Jednak ufałam im ? Tak, chyba tak właśnie było. Chyba im ufałam. Nie potrafiłam powiedzieć, że na 100 %, bo przecież no proszę znam je i ich głupie pomysły.
Kiedy czekałyśmy na taksówki w lobby hotelu trułam dziewczyną tyłek.
-To gdzie jedziemy ? - zapytałam.
-Zuza, uspokój się. To ma być niespodzianka - powiedziała stanowczo Weronika, tak ta Weronika co lata świetlne temu umawiała się z moim bratem, a później u niej w mieszkaniu odbywały się wszystkie pijackie imprezy podczas nieobecności jej już ! męża ! za czasów gry w Warszawie.
Parę taksówek podjechało, a one zawiązały mi oczy i wpakowały mnie do auta. Ciszę w aucie przerywał śmiech kierowcy i co chwilę pytania.
-To się koleżanka zdziwi- takimi oto komentarzami raczył me biedne uszka. Właśnie, dziewczyny były sprytne aż nadto. Żebym nie mogła się zastanawiać co jest pod danym adresem, dały kierowcy karteczkę.
Nie wiem ile jechałyśmy, jednak wiem, że miały mnie dość. Całą drogę marudziłam. Aż w końcu wysiadłyśmy. Pomogły mi wejść do lokalu, w którym było bardzo duszko i grała muzyka.
-Tadam ! - krzyknęła Andzia, a Gocha ściągnęła mi opaskę. Znajdowałam się w klubie ze striptizerami, który był cały wynajęty.
-Jaja sobie robicie ? - zaśmiałam się.
-Nie, to kochanie nasz prezent, dla ciebie na te ostatnie godziny wolności.
Nie mogłam przestać się śmiać. Wszystkie dziewczyny miały kolorowe wianki na włosach, a mnie uraczyły w diadem i welon. Nie mogłam z nich. Zajęłyśmy miejsca, znaczy zostałam posadzona na wielkim fotelu, a po chwili kelner przyniósł mi drinka. Wspomnijmy, może że kelner to znaczył mega przystojny facet, opalony, w obcisłych skórzanych spodniach i muszce. Wcale nie zapomniałam wspomnieć o koszuli. Byłam w szoku.
Ta noc na długo pozostanie w mojej pamięci. Dziewczyny specjalnie wynajęły dla mnie prywatny taniec. Później w klubie balowałyśmy do saamego rana, razem z facetami, którzy tam pracowali. Najlepszy moment imprezy ? Zabawa trwała na całego, aż w końcu miałam w organizmie tyle alkoholu, że miałam problemy z kontrolowaniem siebie. Ściągnęłam szpilki i wdrapałam się na bar.
-Dziewczyny ! - krzyknęłam, kiedy mnie zobaczyły zaczęły się śmiać. - Jesteście najlepsze. Jest to chyba najlepszy Panieński na jakim kiedykolwiek byłam. Dziękuję wam ! - krzyknęłam. - A no i taki szczegół Michał się nie może o tym dowiedzieć !
-Boisz się, że cię zostawi ? - zaśmiała się Andzia.
-No coś ty, będzie zazdrosny - chciałam się przemieścić, ale blat mi się skończył. Na szczęście w klubie było dużo silnych i przystojnych mężczyzn, a jeden mnie złapał.
5 rano, pod nasz hotel podjeżdżała taksówka za taksówką. A my pijane, zmęczone, ale jakie zadowolone wysiadałyśmy i dreptałyśmy do windy. Weszłam do pokoju i padłam. Czułam, że dnia następnego może mnie złapać kac. Okropny kac morderca. Mimo wszystko zasnęłam z uśmiechem na ustach, bo wiedziałam, że było warto.
Hej, hej i znowu was muszę przeprosić. Kolejny post ląduje na blogu, a kiedy następny ? Nie mam pojęcia. :) Czytajcie i czekajcie :)
Buuuziaki ! :*
Szalony wieczór panieński.
Szczyrk, czyli komplety brak czasu i prywatności.... W pozytywny tego zdania znaczeniu.
Wróciłam zmęczona po treningu do pokoju. Standardowo już rzuciłam torbę na podłogę koło łóżka. Rozebrałam się i w samej bieliźnie poszłam do łazienki zabierając po drodze ręcznik. Szybki prysznic, przebranie się i ległam na łóżku. Złapałam za telefon. Kiedy już chciałam wybierać numer do Michała kiedy wszedł Kamil - nasz fizjo.
-Zuz, idziemy się masować - oznajmił.
-Już? - jęknęłam - Przecież to jeszcze nie moja kolej...
-Nie marudź, tylko chodź.
-Oejsuuu - jęknęłam.- A do Miśka chociaż mogę zadzwonić ? - zapytałam.
-Jasne - powiedział zadowolony. Niezadowolona człapałam za Kamilem i wybierałam numer do ukochanego.
--No heeej skarbie - usłyszałam po drugiej stronie i od razu się uśmiechnęłam.
-Heej. - powiedziałam.
--Coś ty taka zmarnowana ? - zaśmiał się.
-Nie mam na nic siły, padam na twarz. Jedyne o czym teraz marzę to się położyć.
-Włala, kładź się tylko rozbierz się najpierw - krzyknął Kamil, a ja wywróciłam oczami.
--No ładnie się tam bawisz słyszę, ładnie. - dobry humor nie opuszczał Kubiak. Dałam telefon na głośnik.
-Kotku jesteś na głośniku.
-Uuuu, szlajasz się z jakimś fagasem i jeszcze dajesz mnie na głośnik - wybuchnął śmiechem.
-No powiem ci Kubiak, że jest na co patrzyć. - zaśmiał się Kamil.
--No wiem przecież, byle komu bym się nie oświadczył.
-Ejj chłopaki, ja tu dalej jestem. - mruknęłam. - Miśku z mamą moją dzisiaj rozmawiałam.
--Co ciekawego powiedziała ?
-Była u księdza i ksiądz już wybrał kwiaty, mama mówi, że średnio będę zadowolona.
--A to nie my mieliśmy kupić i wybrać ? - zdziwił się.
-Mieliśmy, ale jest jeszcze jedna para tego dnia i to przed nami i żeby kłótni nie było to ksiądz wybrał,a my uwaga mamy dopłacić po 600 zł.
--Dobra, wszystko inne będzie kochanie po naszej myśli.
-No jasne, że tak.
--Zuźka, ja muszę kończyć. Wiesz muszę iść, bo mnie chłopaki wołają. Kocham Cię.
-Ja ciebie też Miśku kocham, paa.
Rozłączyłam się i zrezygnowana położyłam na tym łóżku.
-A ty coś taka nieswoja ?
-A wiesz, że nawet nie wiem. Chyba trochę panikuje.
-Że za mąż wychodzisz ? Myślałem, że się kochacie.
-Bo kochamy. Tylko dobija mnie fakt, że prawie jedyną rzeczą jaką wybrałam na własny ślub to sukienka i buty.
-I jeszcze Pan Młody - zaśmiał się.
-To prawda. A resztą się zajmują rodzice moi i Michała.
-Ciesz się, że robią wszystko pod was, a nie pod siebie. Pamiętam jak przed moim ślubem teściowie nam pomagali, ale tak żeby dla nich było dobrze.
-Przerąbane.
-No właśnie. Nie smuć się, wszystko będzie dobrze, a teraz zmykaj. Odpoczywaj.
-Dzięki, paa.
Ubrałam się i wyszłam z pokoju Kamila. Skierowałam się w stronę własnego, a przed oczami miałam wizję, jak to się rzucę na łóżko i pójdę spać. Po drodze podbiegła do mnie Ola Krzos.
-Zuza, dobrze że cię widzę.
-Nie rozumiem.
-Jesteś mi potrzebna. - powiedziała i pociągnęła w stronę windy.
-Olcia, uwielbiam cię ale jedyne o czym teraz marzę to łóżko i sen.
-Oj nie marudź. 5 minut i wracasz.
-Okeej - mruknęłam niezadowolona.
Kiedy wyszłyśmy przed hotel ktoś zawiązał mi opaskę na oczach. Nic nie widziałam.
-Laski, powaliło was do końca. Zmęczona jestem nie mam ochoty na wasze wygłupy.
-Nie świruj. Ładuj tyłek do samochodu. - usłyszałam rozbawiony głos Ann.
-Ciekawe jak blondynko, skoro nic nie widzę. - warknęłam.
-Ola, weź ją właduj do auta niech nie marudzi.
-Okeej.
Wpakowały mnie bezczelnie do samochodu,a do tego z tyłu panował ścisk. Co oznacza, że w aucie było 5 osób i co chwilę dostawałam po łapach, gdy tylko chciałam zdjąć opaskę.
-Wiecie co !?
-Hmm ?- mruknęła Anndzia.
-Nienawidzę was, to można podpiąć pod porwanie. Poza tym jak trener zobaczy, że nas nie ma to zginiemy. Znaczy wy, bo ja się obronię bo mnie PORWANO! Powtarzam - krzyknęłam.
-Spokojna twoja rozczochrana, Jacek wie wszystko i nie będzie się wściekał. Po za tym jemu to akurat na rękę wyjątkowo.
Obrażona nie odzywałam się już do końca drogi. Nie wiem ile jechałyśmy, ale po dość długiej chwili auto się zatrzymało. Wysiadłyśmy z auta i weszłyśmy gdzieś. Z tego co słyszałam było dużo ludzi i podejrzewam, że patrzyli na nas jak na debilki, ale cóż. Dziewczyny wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia i zamknęły drzwi, a po chwili usłyszałam
-Możesz ściągnąć opaskę. - krzyknęła Ann.
-No w końcu - warknęłam. Gdy tylko zaczęłam coś widzieć prawie, padłam na zawał.
Znajdowałam się w sali... Restauracji chyba hotelowej, byłam ja, a dookoła były moje koleżanki. Były dziewczyny z kadry, z Warszawy, z Klasy, z Jastrzębia, Muszyny, do tego Iwonka Ignaczakowa, Pati Mielewska. Ogólnie było bardzo dużo dziewczyn i każda z nich miała balony różowe, a niektóre trzymały literki, które tworzyły napis "Wieczór Panieński". Byłam w szoku.
-Baaawimy się ! - krzyknęły nagle. Popatrzyłam na nie i się załamałam. One ładnie ubrane, pomalowane i uczesane, a ja ? W dresach, z czymś co przypomina koka i no make up. No dziewczyny z reprezentacji były średnio ogarnięte.
-Co tu się wyprawia. ? - zapytałam zaszokowana.
-Twój wieczór panieński. - zaśmiała się Gocha.
-A raczej weekend - poprawiła ją Ann - Do Szczyrku wracamy w niedzielę wieczorem.
-Mhmm - mruknęłam - ale wy takie ładne, a ja ?
-Dlatego my idziemy się ogarnąć - powiedziała Andzia - Twoje rzeczy są w pokoju.
Po szybkim ogarnięciu się wróciłyśmy na dół. Jak się zdążyłam dowiedzieć byłyśmy w Katowicach, restauracja była dla nas wynajęta. Dzisiaj byłyśmy spokojne, a jutro clubbing. Ze względów czysto rozpoznawalnych musiałyśmy uważać gdzie idziemy, bo przecież mamy teoretycznie zgrupowanie.
Gdy tylko pojawiłam się w restauracji dostałam drinka. A dziewczyny oznajmiły mi, że zaraz będzie kolacja. Siedziałam z dziewczynami i wiedziałam, od razu, że to będzie niesamowity weekend. Nie dość, że z przyjaciółkami to dotarło do mnie, że to tak na prawdę ostatni mój taki wypad jako panna.
-Zuźka, żyjesz ? - zapytała Iwonka.
-Żyję, ale dopiero teraz sobie uświadomiłam, że następnym razem się gdzieś spotkamy to ja już będę miała męża - powiedziałam delikatnie... wystraszona ?
-Aż tak się tego boisz ? - zaśmiała się Mielewska - wiesz aż tak dużo to się nie zmieni w twoim życiu. No po za tym, że już Kubiak będzie miał na ciebie akt własności, a ty na niego. - zaśmiała się, a Iwona przyznała jej rację.
-Serio nic się nie zmieni ? - zapytała zaskoczona.
-No a co ma się zmienić ? - zaśmiała się żona Zatiego.
-No nie wiem, pierwszy raz będę czyjąś żoną.
-No właśnie. Będziesz żoną, Kubiak mężem. Nie będziesz panna tylko Panią. I piękny złoty krążek będziesz miała na palcu. Po za tym ? Nic nowego.
-To teraz mogę się spokojnie napić - powiedziałam podnosząc szklankę z drinkiem do góry.
Zabawa była świetna. Nawet nie wiem kiedy pojawił się DJ. Do pokoju dotarłam rano. W pokoju byłam razem z Andzią. Weszłyśmy zmęczone do pokoju, ja już w windzie pozbyłam się szpilek. Rzuciłam je od razu na podłogę w pokoju, sama również rzuciłam się na łóżko. Na to łóżko obok padła Andzia. Humory nam dopisywały.
-Padam - mruknęłam.
-Ja też.
-Dziękuję bratówka - powiedziałam patrząc na nią.
-Ale za co ? - zaśmiała się siadając na łóżku i ściągając buty.
-Nie wygłupia się, za dzisiaj, imprezę i że zgarnęłaś wszystkie dziewczyny tutaj.
-Mi to tam wiesz, ja tylko wpadłam na pomysł. Wiem, że jako twoja świadkowa powinnam sama zorganizować sprawę, ale no wiesz. Zgrupowanie, wspólny pokój, no było by ciężko, ale za to pomocna Gosia, zawsze da radę. Więc jej też przy okazji podziękuj.
-Na pewno. Idziemy spać ? -zapytałam, przykrywając się kołdrą.
-Idziemy, dobranoc - zaśmiała się.
Kiedy próbowałam otworzyć oczy poraziło mnie słońce. Jęknęłam i schowałam głowę pod poduszkę. Usłyszałam śmiech i coś ciężkiego na sobie.
-Zuzetka - usłyszałam nad uchem i poczułam jak ktoś mi dmucha we włosy zaraz nad uchem. Tym kimś była Gosza, tylko ona mówiła na mnie Zuzetka.
-Odejdź zły człowieku - jęknęłam.
-Nie odejdę. Kochanie ty moje, moja przyszła Panno Młoda. Kochanie, to jest nasz ostatni weekend, kiedy jeszcze nie masz GPS na palcu.
-Misiek ! - krzyknęłam zrywając się.
-Co ?
-Jezuniu, drogi. Przecież on pewnie dzwonił, a ja nic.
-Nie sądzę - powiedziała Andzia kończąc makijaż.
-Nie kumam.
-Misiek ma weekend kawalerski. Obstawiam, że kaca leczy. Ale jak już wstałaś, to szoruj pod prysznic i lecimy na śniadanie.
-No idę już.
Zebrałam się. Kiedy byłam gotowa, zjechałyśmy na dół do restauracji. Nasza zarezerwowana część po woli się zapełniała. Usiadłyśmy obok Mielewskiej i Iwonki.
-Co tam dziewczynki ? - zapytałam z uśmiechem.
-No u nas dobrze, a u was ?
-A no leci jakoś. Jeszcze dzisiaj luz, a jutro znowu treningi.
-A jak przygotowania ? - zapytała Pati.
-Nie narzekam, dużo pomaga nam mama moja i Miśka. Codziennie zbieram raporty mailowe i telefoniczne. Miśkowi relacjonuje co i jak. Będzie dobrze.
-No jasne, że będzie. Kto jak kto, ale wy dacie radę - powiedziała Iwona.
-Wiesz, bardziej było by mi na rękę gdybym bardziej czynnie, niż biernie brała udział w przygotowaniach do ślubu.
-Co wolała byś siedzieć w domu ? Z segregatorem pełnym rzeczy do załatwienia, a żeby Michał siedział sobie spokojnie w Spale ? - zaśmiała się Iwona.
-A nie było by lepiej ? Miała bym, większy wgląd w to co się dzieje.
-Przestań. Przed ślubem zabiła byś Kubiaka, że się niczym nie interesuje i była by stypa - zaśmiała się Gośka.
-Wcale nie - oburzyłam się.
-Jak nie ? - zaśmiała się Andzia. - Wszystkie cię znamy. Tak by było, bo byś sądziła, że Michał ma wszystko w poważaniu. A tak ? Razem to samo przechodzicie.
-No dobra, masz rację - mruknęłam.
-Ja mam zawsze rację.
Śniadanie minęło w przezabawnej atmosferze. Jak się dowiedziałam resztę dnia, do wieczora miałyśmy zawalone zabiegami w SPA. Basen, maseczki, masaże, kosmetyczka i takie inne duperele. Wieczorem wyjście w miasto. O godzinie 18 byłyśmy po kolacji i się szykowałyśmy do wyjścia. Nie miałam zielonego pojęcia co te wariatki planują. Jednak ufałam im ? Tak, chyba tak właśnie było. Chyba im ufałam. Nie potrafiłam powiedzieć, że na 100 %, bo przecież no proszę znam je i ich głupie pomysły.
Kiedy czekałyśmy na taksówki w lobby hotelu trułam dziewczyną tyłek.
-To gdzie jedziemy ? - zapytałam.
-Zuza, uspokój się. To ma być niespodzianka - powiedziała stanowczo Weronika, tak ta Weronika co lata świetlne temu umawiała się z moim bratem, a później u niej w mieszkaniu odbywały się wszystkie pijackie imprezy podczas nieobecności jej już ! męża ! za czasów gry w Warszawie.
Parę taksówek podjechało, a one zawiązały mi oczy i wpakowały mnie do auta. Ciszę w aucie przerywał śmiech kierowcy i co chwilę pytania.
-To się koleżanka zdziwi- takimi oto komentarzami raczył me biedne uszka. Właśnie, dziewczyny były sprytne aż nadto. Żebym nie mogła się zastanawiać co jest pod danym adresem, dały kierowcy karteczkę.
Nie wiem ile jechałyśmy, jednak wiem, że miały mnie dość. Całą drogę marudziłam. Aż w końcu wysiadłyśmy. Pomogły mi wejść do lokalu, w którym było bardzo duszko i grała muzyka.
-Tadam ! - krzyknęła Andzia, a Gocha ściągnęła mi opaskę. Znajdowałam się w klubie ze striptizerami, który był cały wynajęty.
-Jaja sobie robicie ? - zaśmiałam się.
-Nie, to kochanie nasz prezent, dla ciebie na te ostatnie godziny wolności.
Nie mogłam przestać się śmiać. Wszystkie dziewczyny miały kolorowe wianki na włosach, a mnie uraczyły w diadem i welon. Nie mogłam z nich. Zajęłyśmy miejsca, znaczy zostałam posadzona na wielkim fotelu, a po chwili kelner przyniósł mi drinka. Wspomnijmy, może że kelner to znaczył mega przystojny facet, opalony, w obcisłych skórzanych spodniach i muszce. Wcale nie zapomniałam wspomnieć o koszuli. Byłam w szoku.
Ta noc na długo pozostanie w mojej pamięci. Dziewczyny specjalnie wynajęły dla mnie prywatny taniec. Później w klubie balowałyśmy do saamego rana, razem z facetami, którzy tam pracowali. Najlepszy moment imprezy ? Zabawa trwała na całego, aż w końcu miałam w organizmie tyle alkoholu, że miałam problemy z kontrolowaniem siebie. Ściągnęłam szpilki i wdrapałam się na bar.
-Dziewczyny ! - krzyknęłam, kiedy mnie zobaczyły zaczęły się śmiać. - Jesteście najlepsze. Jest to chyba najlepszy Panieński na jakim kiedykolwiek byłam. Dziękuję wam ! - krzyknęłam. - A no i taki szczegół Michał się nie może o tym dowiedzieć !
-Boisz się, że cię zostawi ? - zaśmiała się Andzia.
-No coś ty, będzie zazdrosny - chciałam się przemieścić, ale blat mi się skończył. Na szczęście w klubie było dużo silnych i przystojnych mężczyzn, a jeden mnie złapał.
5 rano, pod nasz hotel podjeżdżała taksówka za taksówką. A my pijane, zmęczone, ale jakie zadowolone wysiadałyśmy i dreptałyśmy do windy. Weszłam do pokoju i padłam. Czułam, że dnia następnego może mnie złapać kac. Okropny kac morderca. Mimo wszystko zasnęłam z uśmiechem na ustach, bo wiedziałam, że było warto.
Hej, hej i znowu was muszę przeprosić. Kolejny post ląduje na blogu, a kiedy następny ? Nie mam pojęcia. :) Czytajcie i czekajcie :)
Buuuziaki ! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)