Czas leciał jak szalony. Nim się obejrzałam, a był już nowy rok. A ja ? Ja musiałam się przygotować do egzaminów. Wpadłam spóźniona na uczelnię. Po drodze spotkałam znajomych z roku.
-A wy co ? - zapytałam zaskoczona.
-Luzik Zuza. Przenieśli nam egzamin na 14. Pan profesor zachorował i jakieś zastępstwo ma przyjść, ale gościu musi dojechać.
-Jasne, Czyli mogę się jeszcze pouczyć. Zajebista informacja - odetchnęłam z ulgą.
-Idziesz do biblioteki ? - zapytał Paweł.
-Jasne i tak chciałam coś sprawdzić.
-Dobra jak chcecie. My idziemy gdzieś na kawę.
-Okej, to widzimy się pod salą.
Razem z Pawłem poszliśmy do biblioteki. Nasza znajomość była coraz bliższa. Często razem się uczyliśmy. W bibliotece nie było nikogo co było aż dziwne. Siedzieliśmy i powtarzaliśmy materiał.
-Dobra, Zuza jesteśmy obkuci - powiedział i zamknął książkę.
-Serio ? - zapytałam przestraszona.
-Jasne, że tak. Zresztą ty zawsze jesteś nauczona a się bez sensu stresujesz - zaśmiał się i odgarnął mi włosy z twarzy.
Popatrzyłam w jego oczy. Były bardzo ładne, jednak nim się obejrzałam były bardzo blisko. Za blisko. Za nim cokolwiek zdążyłam zrobić pocałował mnie. Na początku mnie zamurowało, ale po chwili oddałam pocałunek. W pewnym momencie postanowiłam, że powinnam to przerwać. Odsunęłam się od niego. Uśmiechał się.
-Ja - zaczęłam - muszę iść - powiedziałam szybko. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z biblioteki. Paweł wybiegł za mną wołając mnie.
-Zuza, Zuzka zatrzymaj się - w końcu poczułam jak łapie mnie za rękę. - Zuza, ja - chciała powiedzieć, ale szybko mu przerwałam.
-Nie mów tego. Proszę cię Paweł, nie mów tego. To nie powinno się wydarzyć - powiedziałam zła.
-Ale się wydarzyło.
-Nie powinno. Ja mam męża. - oburzyłam się.
-Odwzajemniłaś, przecież ci się podobało. Ja ci się podobam. - stwierdził i patrzył mi w oczy. Starałam się uciekać wzrokiem.
-To była chwila zapomnienia. Najlepiej będzie jak o tym zapomnimy i przestaniemy się spotykać. - mruknęłam.
-Razem studiujemy.
-Dobrze, ale nic poza tym.
-Zuza, ale ja.
-Nie mów tego.
-Zakochałem się w tobie.
-Nie powinieneś, ja też nie powinnam. Ja już pójdę - mruknęłam i go tak zostawiłam. Wyszłam przed uczelnię i poszłam do pierwszego sklepu. Kupiłam paczkę papierosów i zapaliłam.
Poszłam do środka chwilę przed egzaminem. Zobaczyłam jak w naszą stronę idzie doktor Maroń z reprezentacji.
-Pan Doktor na uczelni ? - zapytałam zaskoczona.
-Zuza, a co ty tu robisz ?
-Studiuję, a Pan ?
-A ja od dzisiaj, będę waszym wykładowcą. - zaśmiał się - a teraz zapraszam Państwa na egzamin.
Od razu po egzaminie wsiadłam w auto i pojechałam do domu. Przez całą drogę zżerały mnie wyrzuty sumienia. Zaparkowałam pod blokiem. Wyciągnęłam telefon. Nie wiedziałam do kogo zadzwonić. Bałam się dzwonić do Ann, z myślą, że mój brat może coś usłyszeć, Zadzwoniłam do Gośki.
-No witam Pani Kubiak, witam. Jak życie ? - zawołała z uśmiechem.
-Chujowo Gosza, moralniaka mam - mruknęłam.
-Coś odjebałaś ?
-Całowałam się z kimś w bibliotece na uczelni - powiedziałam.
-Z mężem to się nawet na środku drogi możesz całować. - zaśmiał się.
-Tyle, że to nie był Michał, co w takiej sytuacji ? - zapytałam i oparłam głowę o zagłówek w aucie.
-Coś ty zrobiła ? - krzyknęła.
-Kolega, w sumie teraz to już chyba nie kolega z uczelni. Zakochał się we mnie i dzisiaj mnie pocałował.
-Bosz, coś ty zrobiła. No, ale dobra to jeszcze nie grzech ani nie koniec świata. Powiedź mi kochanie nie odwzajemniłaś pocałunku, co nie ? Przecież jasne, że tego nie zrobiłaś. - Gośka prowadziła swój własny monolog, ale w końcu jej przerwałam.
-Zrobiłam to - mruknęłam.
-Zuza - jęknęła załamana.
-Wiem, wszystko wiem. Co ja mam teraz zrobić.
-Kochasz Michała?
-Co to za debilne pytanie. Jasne, że tak - oburzyłam się.
-W takim razie nie ma o czym mówić. Wróć do domu, do męża. Przytul go, pocałuj, powiedź że go kochasz. A tego gościa w dupę kopnij.
-Dzięki Gosza - powiedziałam.
-Nie ma za co. A teraz przepraszam bardzo koleżankę, ale muszę kończyć.
-Jasne. Buziole.
-Buziole. Zgadamy się.
Rozmowa z przyjaciółką dobrze mi zrobiła. W sumie uświadomiła mi tylko fakt, że Michał jest dla mnie najważniejszy i nikt ani nic innego się nie liczy. Wróciłam do domu. Michał już był. Siedział w kuchni przy blacie i sprawdzał pocztę.
-Jestem - powiedziałam opierając się o futrynę.
-Zmęczona ? - zapytał Misiek z uśmiechem - Jak egzamin.?
-Nie wiem jak egzamin, ale jestem okropnie zmęczona - mruknęłam i usiadłam Michałowi na kolanach mocno się przytulając.
-Egzamin zdasz na pewno. Jestem bardzo zdolna. - powiedział i pocałował mnie w czoło - Nie ma nikogo zdolniejszego od mojej żony. - uśmiechnął się.
-Podlizujesz się - mruknęłam mrużąc oczy.
-Nie podlizuję, tylko prawdę mówię - powiedział - Głodna ?
-Noo - wymruczałam.
-To puść mnie, odgrzeję ci obiad.
-Dziękuję kochanie. - z ogromnym uśmiechem przyglądałam się Michałowi, jak kręci się po kuchni.
-A jak tam kotku u twojego kolegi ? Tego no, Pawła ? - zapytał, a ja zdrętwiałam.
-Dobrze, a czemu pytasz ?
-Nie no, tak z ciekawości czystej. Słuchaj skoro tak się fajnie dogadujecie to może zaproś go do nas na kolację co ? - powiedział i zerknął na mnie.
-Ale po co ? - zapytałam nerwowo, złapałam za jabłko, które znajdowało się w misce i zaczęłam się nim bawić.
-No myślałem, że było by miło. Skoro to twój kolega.
-Bez przesady, aż tak dobrze się nie znamy - powiedziałam - dziękuję za pyszny obiad - pocałowałam Miśka.
-Smacznego.
Zjadłam szybko obiad. Posiedziałam chwilę z Michałem i pod pretekstem zmęczenia poszłam się umyć i spać. Położyłam się w sypialni i zaczęłam myśleć. Miałam okropny mętlik w głowie. Kochałam swojego męża. Wiedziałam, że to z nim chce spędzić resztę, życia. Ale nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego odwzajemniłam pocałunek. Do sypialni wszedł Michał. Kątem oka widziałam, że trzyma coś w ręce.
-Zuzka ? - mruknął cicho.
-Co jest ?- zapytałam udając zaspaną.
-Palisz ? -zapytał.
-Nie. A czemu pytasz?
- To dlaczego z twojej torebki wyleciała paczka papierosów.
-Oj Misiek, byłam dzisiaj bardzo mocno zestresowana i no przełamałam się. Kupiłam paczkę.
-Okej. To już ci kotku nie przeszkadzam. Dobranoc - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Po kilku minutach zasnęłam. Nawet nie wiem, o której Michał się położył. Jak tylko go poczułam obok od razu się przytuliłam.
Rano obudziłam się o 6, Misiek jeszcze spał. Trening miał dopiero na 11, ja zaczęłam już swoje praktyki, więc jechałam dopiero z nim. Na uczelni miałam wolne. Postanowiłam iść pobiegać. Ubrałam się odpowiednio i wyszłam. Po godzinie wracałam do domu. Kiedy byłam już pod klatką zaszłam do sklepu i kupiłam bułki oraz coś na śniadanie. Jak już wracałam zadzwonił mój telefon. Był to Paweł. Odebrałam.
--Zuza, musimy porozmawiać.
-Paweł, ale nie mamy o czym. Tłumaczyłam ci, że to nie powinno było się wydarzyć. Zapomnij o mnie.
--To nie takie łatwe.
-Nie interesuje mnie to. Nie pozwolę ci rozwalić swojego życia, rozumiesz ?!- krzyknęłam.
--Jasne. Do zobaczenia.
Rozłączył się. Przez to wszystko miałam jeszcze większy mętlik. Wróciłam do domu. Misiek jeszcze spał, a ja pierwsze co zrobiłam to poszłam pod prysznic. Odświeżona założyłam bieliznę, a na to koszulkę męża. Włączyłam eskę w TV i zaczęłam robić śniadanie.
-Cześć kochanie - powiedział Michał obejmując mnie i przytulając się do moich pleców.
-No hej. Wyspany ? - zapytałam i wymusiłam uśmiech.
-Pewnie, ale gdzie mi tak rano uciekłaś ? - zapytał.
-Poszłam pobiegać.
-Zeta - mruknął Michał pouczająco.
-No co ?
-Jak to co ? Niedawno zaczęłaś chodzić i już poszłaś biegać ?
-Kochanie - powiedziałam odwracając się przodem do niego - Wiem co robię, czuję się znakomicie. Noga od dawna mnie nie boli.
-Jesteś strasznie uparta. - powiedział i mnie pocałował.
-Powtarzasz się - zaśmiałam się. I przejęłam inicjatywę pogłębiając pocałunek.
-Forma rekompensaty za pozostawienie mnie rano ? - zapytał i posadził mnie na blacie kuchennym.
-Coś w tym stylu - mruknęłam między pocałunkami.
-Co powiesz na prysznic? - zapytał podciągając moją koszulkę.
-Powiem, że przed chwilą byłam pod prysznicem. No, a do tego ty mój drogi zaraz masz trening - zaśmiałam się, kiedy Michał całując mnie po szyi i dekolcie łaskotał mnie swoim zarostem. -Mógł byś się ogolić - powiedziałam.
-Czyli, że muszę sam iść.
-Dokładnie tak, a do tego się masz ogolić - zaśmiałam się zeskakując z blatu.
Michał poszedł pod prysznic, a ja z uśmiechem kończyłam smażyć naleśniki. Dostałam kolejnego sms od Pawła "Musimy się spotkać i porozmawiać" "Odpisz" "Zadzwoń". Dostawałam mnóstwo sms. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chciałam, żeby Michał wiedział o całej sprawie. Wzięłam telefon i paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Zamknęłam drzwi i zadzwonił do Pawła patrząc cały czas na mieszkanie.
--Cieszę się, że dzwonisz - powiedział od razu, po odebraniu.
-Paweł, nie możesz do mnie pisać co chwilę. Mówiłam ci rano, że nic nas nigdy nie będzie łączyć.
--Zuza, dlaczego tak się opierasz ? Przecież wiem, że ci się podobam. Spędzaliśmy razem tyle czasu, nie wierzę, że nic nie poczułaś.
-Nic nie poczułam. Mam męża z którym jestem szczęśliwa. Kocham go i nie pozwolę, żebyś rozwalił moje małżeństwo.
--Skoro tak bardzo mocno go kochasz, to powiedź, powiedziałaś już mężowi o naszym pocałunku.
-Nie twoja sprawa. - warknęłam. Przez okno balkonowe zobaczyłam, że Michał wyszedł z łazienki. - Powtórzę ostatni raz odpieprz się i daj mi święty spokój. - powiedziałam zła i się rozłączyłam. Skończyłam palić i wróciłam do mieszkania.
-Coś się stało ? - zapytał Michał jak weszłam do środka.
-Nie, dlaczego pytasz?
-Paliłaś i wydawało się, że jesteś mocno zdenerwowana.
-Nie kochanie, rozmawiałam z koleżanką z roku. Dzisiaj mamy kolejny egzamin i ponoć ma być bardzo trudny.
-Ej mała - powiedział Michał podchodząc do mnie i głaszcząc po policzku - zdolna jesteś i wiem, że na pewno dasz sobie radę. - na koniec pocałował mnie w nos.
-Cieszę się, że wierzysz we mnie.
-Zawsze kotku. A teraz wracając do rzeczywistości co na śniadanie? - zapytał, a ja zaczęłam się śmiać.
-Naleśniki. Powiedź z czym chcesz, ja zrobię, a ty zrób kawę. - zaproponowałam.
-Z nutellą kochanie. Kawę już robię.
Przygotowałam naleśniki, Misiek zrobił kawę i usiedliśmy do śniadania.
-Na którą masz zajęcia ?
-Dopiero na 15, a czemu pytasz ?
-Jadę zaraz na trening i o 11 będę z powrotem w domu. Może cię odwiozę ? Do której masz zajęcia ?
-Mam tylko jeden egzamin. - powiedziałam patrząc uważnie na Michała.
-No i super, bym poczekał i wrócili byśmy razem, na jakąś kolację byśmy poszli może, co ty na to ?
-Kocie, a co ty będziesz przez 2 godziny robił ?
-Nie bój się, dam sobie radę.
Po zjedzonym śniadaniu Kubiak szybko się ubrał i pojechał na trening. Ja za to posprzątałam po śniadaniu i miałam w planie odpocząć. Jednak przeszkodziło mi pukanie do drzwi. Zdezorientowana poszłam otworzyć.
-Hej, a ty co tu robisz? - powiedziałam z uśmiechem, wpuszczając dziewczynę Kuby do mieszkania.
-Hej, Kuba powiedział, że mogę przyjść, żeby się nie nudzić. Chyba, że przeszkadzam. - powiedziała niepewnie Ola.
-No co ty. Wchodź. Napijesz się kawy ? - zapytałam wchodząc do kuchni.
-Poproszę.
-A może masz ochotę na naleśnika z nutella albo dżemem ? - zapytałam patrząc na młodszą koleżankę.
-Nie, nie chcę robić kłopotu.
-To nie kłopot. Bo mam jeszcze parę. - zaśmiałam się.
-To chętnie się poczęstuję.
Poczęstowałam Ole śniadaniem i rozmawiałyśmy. Dziewczyna była bardzo inteligentna i sympatyczna.
środa, 31 października 2018
piątek, 4 maja 2018
17
Początek nowego sezonu, zawsze kojarzył mi się z treningami, stałym planem dnia oraz brakiem czasu na chwilę odpoczynku. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Mimo mojej kontuzji pojawiam się na Uniwerku, załatwiam sobie staż w szpitalu no i oczywiście zamierzam dopingować męża z trybun.
W tym sezonie się trochę pozmieniało. My w Jastrzębiu, a Zbyszek w Bełchatowie. Andzia natomiast w Łodzi. Dzisiaj właśnie Jastrzębski ma pierwszy mecz w sezonie i na szczęście u siebie. Przeciwnikiem gospodarzy jest drużyna z Warszawy, gdzie obecnie gra Wojtaszek.
Około godzinę przed meczem pojawiłam się na hali. Poszłam na sektor, gdzie zawsze siadam razem z innymi dziewczynami. Od razu zauważyłam Kingę Wojtaszek, która oczywiście gdzie jak gdzie, ale w Jastrzębiu musiała się pokazać. Dokuśtykałam się do miejsca obok Kini.
-Heej piękna. - powiedziałam zadowolona.
-No cześć nasza kaleko - zaśmiała się Wojtaszkowa.
-Już prawie chodzę o swoich siłach. - mruknęłam zajmując miejsce i odkładając kule.
-Dobra dobra, ty mi lepiej opowiadaj jak u Ciebie teraz wyglądają inne rzeczy.
-Nie rozumiem.
-No wiesz, zaczął się sezon, a ty jesteś bez drużyny, bez treningów. Nie brakuje ci ?
-Wiesz, w obecnej sytuacji i tak bym sobie raczej nie pograła - zaśmiałam się - Po za tym mam dużo innych zajęć. Ostatnio na przykład w ciągu ostatniego tygodnia pokazałam się 4 razy na uczelni. Wszyscy w szoku .
-No tak, to też racja. Specjalizacja wybrana ?
-Lekarz sportowy plus fizjoterapia.
-No to będziesz nam chłopaków masować ? - zapytała zaciekawiona.
-Mam nadzieję, że się uda. Ale chciała bym też zrobić chirurgię.
-Ty to jednak ambitna jesteś. Nigdy w to nie wątpiłam, ale myślałam, że raczej zostaniesz na boisku.
-Też tak myślałam, ale do czasu. Jak zaczęliśmy planować ślub to mnie wzięło na rozmyślenia - zaśmiałam się - Ale to pogadamy sobie po meczu bo się zaczyna - powiedziałam pokazując na boisko.
Faktycznie mecz się zaczął, a my nawet nie wiedziałyśmy kiedy. Chwilami śmiałyśmy się same z siebie, kiedy Kinga cieszyła się ze zdobytego punktu ja czasami cieszyłam się z nią i na odwrót. Walka była wyrównana. Jednak mecz skończył się na korzyść gospodarzy. Jastrzębie wygrało 3:2. Po meczu zadowolona dokuśtykałam się na dół żeby pogratulować chłopakom. Miły pan z ochrony nawet wpuścił mnie na boisko. Zadowolona czekałam, aż Kubiak mnie zauważy. Kiedy mógł od razu do mnie podbiegł i pocałował.
-Gratulację Miśku.
-A dziękuję, dziękuję. - zadowolony przeczesał mokre włosy rękę.
-Aczkolwiek liczyłam, że skończycie do zera - mruknęłam.
-Ej, ej, ej. A gdzie wiara w przyjaciół ? - zapytał Wojtaszek podchodząc do nas i witając się.
-Ależ wierzyłam, ale wiesz. No raczej w męża trochę bardziej - zaśmiałam się.
-Widzisz Mały, czyli to mnie bardziej kocha - zaśmiał się Kubi szturchając kolegę.
-Damian, czy wy z Kinią zostajecie w Jastrzębiu ?
-Taki mamy plan, a co ?
-Zapraszam na kolację, będzie jeszcze Kuba chyba z dziewczyną jakąś.
-Przestań, nie będziemy zawracać wam gitary - mruknął.
-Przychodzisz, przychodzisz. Przecież z tą kaleką nigdzie w miasto i tak nie pójdę - zakomunikował Misiek. Popatrzyłam na niego z pod przymrużonych powiek. On się tylko uśmiechnął i mnie cmoknął. Po chwili uciekli, a ja zostałam sama.
Doskoczyłam z powrotem do trybuny i poinformowałam Kingę, że jadą do nas na kolację. Ona nawet nie próbowała mi się sprzeciwić. Po niecałej godzinie byliśmy już w Żorach. Kończyłam przygotowanie kolacji, a Kinga mi pomagała. Za to nasi mężowie omawiali mecz na kanapie przy drinkach.
-A ktoś jeszcze ma być ? - zapytała w pewnym momencie Kinga.
-No Kuba powiedział, że przyjdzie chyba z dziewczyną.
-Oo proszę, to nasz Kubuś kogoś ma. ?
-Ma od jakiegoś czasu dziewczynę. Kiedyś chyba nawet widziałam jak od niego rano wychodziła, ale nie jestem pewna. Wiem tylko, że ledwo 18 lat skończyła.
-Ojej, toż to trochę nie nasz przedział wiekowy - zaśmiała się.
-Uspokój się. W końcu nie jesteśmy jeszcze stare. Jesteśmy młode na swój sposób - zaśmiałam się.
Nasze głośne śmiechy zaniepokoiły chyba naszych mężów, którzy po chwili pojawili się w kuchni.
-A wam co tak wesoło dziewczynki . ? - zapytał Misiek przyglądając nam się uważnie.
-Nic takiego - odpowiedziała Kinga wybuchając śmiechem.
-Wiesz kochanie może o której będzie Kuba ? - zapytałam patrząc na Miśka.
-Przed chwilą mi pisał, że będzie za jakieś 15 minut.
-Sam ?
-Nie.
-No to wszystko jasne - zaśmiał się Wojtaszek.
-No tak. Młody pewnie uczcił wygraną - Misiek potwierdził słowa kolegi.
-Jesteście okropni - mruknęłam - Tylko bez głupich teksów przy Kubie - zastrzegłam grożąc im palcem i usłyszeliśmy pukanie. Misiek się uśmiechnął i poszedł otworzyć. Zadowolony Wojtaszek usiadł na krześle przy wyspie.
-Damian, proszę cię bez krzywych akcji - poprosiłam.
-Jasne. - uśmiechnął się i napił drinka. Pokręciłam głową.
Po chwili do kuchni wszedł Kuba trzymając za rękę dziewczynę, a za nimi pojawił się Michał.
-Ooo, hej Kubuś dobrze, że już jesteście - uśmiechnęłam się kończąc mieszając sałatkę. Doskoczyłam do Kuby i cmoknęłam do w policzek - Gratki, nie zdążyłam ci po meczu pogratulować.
-A dziękuję, dziękuję. Poznajcie się - powiedział pokazując na dziewczynę - To jest Ola.
-Hej Olu, Zuzka jestem. A to Kinga i Damian. Domyślam się, że Michała już poznałaś - uśmiechnęłam się . Dziewczyna nieśmiało odwzajemniła uśmiech i podała mi rękę.
-Miło mi poznać przyjaciół Kuby -Ola była drobną blondynką. Dziewczyna była bardzo naturalna, młoda i wydawała się nieśmiała.
-To co ? Siadajcie do stołu. A ty Miśku pomóż mi nakryć do stołu - powiedziałam.
Damian zabrał Kubę i Olę, a Kinga i Michał pomogli mi wszystko zanieść. Kiedy wszyscy siedzieliśmy przy stole Misiek zapytał.
-Czego się napijecie ?
-Ja wino poproszę - powiedziała Kinga.
-Ja też -uśmiechnęłam się.
-A ty Olu ? Wino, piwo, drinka, sok, wodę ? - rzucił Misiek nalewając nam wino.
-A ja też poproszę wino.
-Kuba?
-Ja to co wy chłopaki.
Kolacja mijała w miłej atmosferze i Ola się już trochę rozluźniła.
-Ola, powiedź coś o sobie - powiedziałam przyglądając się dziewczynie.
-Ale co chcesz wiedzieć ?
-No nie wiem, ile masz lat ? Co porabiasz na co dzień ?
-Na co dzień się uczę. Matura w przyszłym roku. - zaśmiała się - Lat mam 18.
-Ojej toś ty Młodziutka. - zaśmiał się Damian, a Kinga zmroziła go spojrzeniem. - Oczywiście to nic złego. Fajnie jest mieć kogoś młodego w tym szerokim gronie znajomych - szybko sprostował.
-Mów o sobie Mały ! - oburzyłam się. -Ja dalej jestem młoda.
-Zuzka, nie żartuj sobie ze mnie. Młody to jest Kuba w tym gronie no i teraz Ola.
-A ja nie?
-Zeta stara dupo, ty męża masz i studia zaraz kończysz.
-Oo a co studiujesz ? - zapytała dziewczyna.
-Medycynę.
-Ja planuję iść na weterynarię.
-Czyli, że kochasz zwierzęta - stwierdził Michał.
-Ja też kochanie kocham zwierzęta.
-Inaczej byś nie wyszła za Kubiaka -skomentował Kuba, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Myślałam, że grasz.
-Grałam, ale niestety kontuzja mnie wykluczyła, no i zresztą taki był plan, że zostanę lekarzem.
-Jaką specjalizację wybrałaś ?
-Lekarzem sportowym chcę zostać, no i dodatkowo fizjoterapia.
-Widzisz kochanie, Zetka nie potrafi bez nas żyć. - zaśmiał się Kuba.
-Nie słodź sobie Popiwczak. Na pewno jak będę miała kogoś masować to nie was, a jakieś wielkie persony - oznajmiłam.
-A my to co ? - zapytał Kubi.
-Ty Kubiak, to akurat wiesz masaże będziesz miał na co dzień. - wypalił Damian.
Kolacja przeciągnęła nam się do godziny 2. Kiedy wszyscy wyszli opadłam zmęczona na kanapę.
-Jestem okropnie zmęczona - powiedziałam.
-To idź się kładź kochanie - powiedział Michał i pocałował mnie w czoło.
-Trzeba posprzątać - mruknęłam.
-Ja się tym zajmę. Niczym się nie przejmuj.
-Skoro tak mówisz - uśmiechnęłam się.
Szybki prysznic i znalazłam się w sypialni. Kiedy się balsamowałam do pokoju wszedł wykąpany już Kubiak. Położył się na łóżku i mnie pocałował.
-Nie miałaś spać ? - zapytał z uśmiechem.
-No przecież zaraz idę. Fajna to Ola, prawda ?
-Może nie będę się za bardzo zachwycał bo jeszcze zażądasz rozwodu - zaśmiał się.
-Michał, ty stara dupo, myślisz, że jesteś w typie takiej osiemnastki?
-No, a nie? Dalej jestem przystojny.
-Kotku, no niestety, ale te zbawienne czasy, kiedy to młode fajne, laski się za tobą oglądały skończyły się jakiś czas temu przed ołtarzem.
-No weź. Przecież jak ściągnę obrączkę to dalej jestem całkiem przystojny.
-Kochanie pesel prawdę ci powie, pamiętaj -zaśmiałam się i położyłam - Ale pamiętaj, że ja cię zawsze będę kochać - powiedziałam i go pocałowałam, a on mnie przytulił.
-Ja ciebie też. Nawet jak będziesz już stara, brzydka, gruba i pomarszczona. - pocałował mnie w czoło.
-Ej, jak będę brzydka i gruba to na bank przez to, że urodzę ci dzieci.
-Oczywiście, że mi urodzisz. Nawet 6.
-A ty to przepraszam bardzo, skład reprezentacyjny planujesz zrobić ? - zapytałam podnosząc się i patrząc na niego.
-Oczywiście, rezerwowych niech inni robią. - zaśmiał się.
-Idziemy spać ! - zarządziłam.
Mocno przytuliłam się do Miśka i poszliśmy spać. Następnego dnia obudziłam się pierwsza. Michał mocno mnie obejmował, więc postanowiłam, że nie będę go budzić. Po cichu, na tyle ile było to możliwe wstałam, złapałam za kule i poszłam do kuchni. Tam usiadłam na krześle i włączyłam laptopa. Dzisiaj mieliśmy jechać do Warszawy. Jutro w klinice miałam kontrolę, która miała zadecydować czy mogę zacząć normalnie chodzić oraz brać udział w rehabilitacji. Sama nie kombinowałam. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy wyspie włączając laptopa. Sprawdziłam pocztę i fejsa. Zjadłam śniadanie i postanowiłam się spakować. Wróciłam do sypialni i po cichu wyciągnęłam z szafy walizkę, do której zaczęłam wkładać najpotrzebniejsze rzeczy swoje oraz Michała.
Kiedy byłam w połowie pakowania Misiek się obudził.
-Hej kochanie, a ty już nie śpisz? - zapytał i pocałował mnie w policzek.
-Nie mogłam spać. Zjadłam śniadanie i postanowiłam nas spakować.
-Denerwujesz się ? - zapytał siadając na łóżku.
-Nie, dlaczego ? - odpowiedziałam dość niepewnie.
-Zuza, no proszę Cię.
-Okej, trochę się denerwuje. - mruknęłam.
-Mała, ale nie masz czym.
-Jak nie ? Przecież może się okazać, że do końca już będę popitalać o kulach.
-Uspokój się, przecież wszystko idzie dobrze. Na 100% wszystko będzie dobrze.
Minęły dwa tygodnie, a ja już zaczęłam chodzić bez kul. Wszystko się dobrze układało. Misiek miał mecze, treningi i wyjazdy, a ja studia. Był wtorek, wstałam o 6, zjadłam szybkie śniadanie, ogarnęłam się i wyszłam z domu. Koło godziny 9 byłam już na uczelni. Weszłam na 2 piętro i usiadłam przed salą.
-Hej Zuza - krzyknął Paweł, kolega z grupy.
-No siemka, siemka.
-Jak tam samopoczucie ? Znalazłaś już sobie miejsce, gdzie odbędziesz praktykę ? - zapytał
-A wszystko w porządku. No mam już coś załatwione. Będę pomagać lekarzowi w Jastrzębskim Węglu. A ty ? Jak u ciebie ?
-A ja no cóż. Szukam jeszcze.
-Na pewno coś znajdziesz - powiedziałam z uśmiechem klepiąc go ramieniu.
-No wiesz, nie każdy ma takie plecy w klubie sportowym. - mruknęła Paula. Dziewczyna z naszej, grupy z którą nie koniecznie się lubiłam.
-Wydaje mi się, że każdy może się dostać na taką praktykę, tylko trzeba złożyć odpowiednie papiery.
-Nie oszukujmy się, kto jak kto, ale ty na pewno nie musiałaś składać żadnych papierów - kiedy chciałam jej coś odpowiedzieć na wykład zaprosił nas profesor.
Na uczelni spędziłam 6 godzin. Zmęczona wyszłam przed budynek i głęboko odetchnęłam.
-Zuza! - krzyknął za mną Paweł.
-Co jest ?
-Chciałem zapytać czy dasz się może zaprosić na obiad ?
-W sumie, czemu nie. - spojrzałam na zegarek. Michał miał trening, a ja bym sama siedziała w domu.
-Na co masz ochotę ? - zapytał.
-W sumie mogę się dostosować. Chodź do auta to gdzieś podjedziemy.
-Jasne.
Wspólnie wybraliśmy kuchnię włoską. Po 15 minutach zaparkowaliśmy pod jedną z knajp. Zajęliśmy stolik, złożyliśmy po chwili zamówienie i rozmawialiśmy.
-Nie przejmuj się Pauliną.
-Nie mam takiego zamiaru. Jest pusta, a zresztą nie pierwszy raz ktoś myśli, że udało mi się coś załatwić po przez albo rodziców, albo brata czy też męża.
-No to faktycznie nie masz łatwo.
-Wiesz, to jak by nie moja wina, że mam taką a nie inną rodzinę - zaśmiałam się.
-Masz szczęście, powinna się cieszyć. Znajomości to jest ogromny plus.
-Wiem, ale nie ważne, może zmieńmy temat - zaproponowałam.
-Pewnie, że tak.
-Powiedź mi skąd jesteś ? Generalnie powiedź coś o sobie - zaśmiałam się.
-Jestem z Bielska, ale zaraz po liceum przeprowadziłem się do Katowic ze względu na studia. A ty ? -Ja? Jestem z Warszawy, obecnie mieszkam w Żorach. Mieszkałam za granicą już i chyba w 5 miastach w Polsce co najmniej.
-No tak, mąż sportowiec.
-Nie tylko. Sama też grałam w klubie i w reprezentacji.
-Serio ? - zapytał zaskoczony
-Serio, serio.
-To dlaczego zrezygnowałaś ? - dopytywał.
-Kontuzja mnie wykluczyła na dłuższy okres, a po za tym czas się ustatkować. Chcę mieć kiedyś rodzinę pełną, dzieci i stałą pracę.
-Rozumiem.
-No, a ogólnie to prowadzę nudne życie - podsumowałam wszystko i zaczęliśmy się śmiać.
-No faktycznie. Strasznie oklepana historia.
Fajnie nam się rozmawiało. Nawet nie wiem ile siedzieliśmy, ale zdążyliśmy zjeść już obiad i teraz siedzieliśmy tylko przy soku rozmawiając. W pewnym momencie usłyszałam za swoimi plecami głos mojego męża.
-Cześć kochanie - powiedział, zaskoczona odwróciłam się.
-Hej, a co ty tutaj robisz ? - zapytałam i dałam się pocałować.
-Z chłopakami mieliśmy spotkanie w szkole i wpadliśmy coś zjeść. - faktycznie, za plecami Michała widziałam Masnego, Popiwczaka i Muzaja. - A ty ? Nie ma zajęciach ? - zapytał z uśmiechem, ale widziałam , że uważnie przygląda się mojemu koledze.
-Nie, my już po zajęciach. Właśnie poznajcie się. Michał to Paweł, kolega z roku. Paweł to Michał mój mąż.
-Miło mi - powiedział mój kolega - właściwie to ja i tak muszę już lecieć. Nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia.
Paweł zapłacił za nasz obiad i się zmył. Zdziwiona usiadłam z chłopakami przy stoliku i zamówiłam sobie deser.
-A twój kolega co tak szybko uciekł ? - zapytał Misiek i objął mnie ramieniem.
-Nie mam pojęcia. Może faktycznie musiał coś załatwić - mruknęłam i wzruszyłam ramionami.
-Kubiak, popatrz na siebie. Zresztą tak na niego popatrzyłeś, że sam bym spierdolił - podsumował Kuba.
-Przestańcie - zaśmiałam się - Paweł to tylko mój kolega z roku, nic więcej.
-Zeta, stara i głupia. Kolega z roku by tak szybko nie uciekł, to po pierwsze - za argumentował Muzaj, a ja aż się wyprostowałam na krześle.
-A po drugie, wpatrywał się w ciebie jak w obrazek i podejrzewam, że gdyby mógł to by cię przeleciał tu i teraz - powiedział Kuba. Cała zesztywniałam, zerknęłam na Miśka kontem oka. Zaśmiał się głośno i wydawał się wyluzowany.
-Ale wy macie bujną wyobraźnie - zaśmiałam się nerwowo - Nawet jeśli tak jest to wie, że jestem zajęta.
Reszta popołudnia minęło nam w miłej atmosferze. Jak wróciliśmy do domu, Misiek nie wracał do tematu Pawła. Usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Misiek objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Co oglądamy ? - zapytał.
-Leci Komisarz Alex, jakiś maraton. Może być ? - zapytałam.
-Jasne.
-Zmęczony ?
-Nie, mieliśmy tylko jeden trening, prawie jak wakacje - powiedział, a ja się zaśmiałam. - Jak na uczelni ? Wszystko ok z tym twoim stażem ?
-Tak, dałam już profesorowi wszystkie papiery. Jako jedyna mam już wszystko domknięte w tej sprawie.
-To chyba dobrze, co ?
-Pewnie, że tak. - w pewnym momencie przyszedł mi sms. - Poczekaj chwilę - mruknęłam i podniosłam się do telefonu. Stanęłam przy komodzie i weszłam w sms "Dziękuję za miłe popołudnie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie to powtórzymy. Miłego wieczoru :)". Nadawcą był oczywiście Paweł.
-Kto to ? - zapytał Michał przyglądając mi się.
-Nikt ważny. - szybko usunęłam wiadomość i wróciłam do męża.
-A ty jak mocno jesteś zmęczona ? - zapytał lekko drapiąc mnie zarostem po szyi.
-Nie jestem jakoś mocno zmęczona. Dlaczego pytasz ? - mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.
-Bo chciałem się już położyć, ale skoro nie jesteś zmęczona - powiedział i jednym ruchem posadził mnie sobie na kolanach.
Usiadłam wygodnie okrakiem o jego udach. Wzięłam jego twarz w dłonie i szepnęłam.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kocham Mała.
Usta Miśka znalazły się na moich. Szybko pozbyliśmy się swoich ubrań. Noc była długa i przyjemna. Zmęczeni i zadowoleni zasnęliśmy na ranem w sypialni.
W tym sezonie się trochę pozmieniało. My w Jastrzębiu, a Zbyszek w Bełchatowie. Andzia natomiast w Łodzi. Dzisiaj właśnie Jastrzębski ma pierwszy mecz w sezonie i na szczęście u siebie. Przeciwnikiem gospodarzy jest drużyna z Warszawy, gdzie obecnie gra Wojtaszek.
Około godzinę przed meczem pojawiłam się na hali. Poszłam na sektor, gdzie zawsze siadam razem z innymi dziewczynami. Od razu zauważyłam Kingę Wojtaszek, która oczywiście gdzie jak gdzie, ale w Jastrzębiu musiała się pokazać. Dokuśtykałam się do miejsca obok Kini.
-Heej piękna. - powiedziałam zadowolona.
-No cześć nasza kaleko - zaśmiała się Wojtaszkowa.
-Już prawie chodzę o swoich siłach. - mruknęłam zajmując miejsce i odkładając kule.
-Dobra dobra, ty mi lepiej opowiadaj jak u Ciebie teraz wyglądają inne rzeczy.
-Nie rozumiem.
-No wiesz, zaczął się sezon, a ty jesteś bez drużyny, bez treningów. Nie brakuje ci ?
-Wiesz, w obecnej sytuacji i tak bym sobie raczej nie pograła - zaśmiałam się - Po za tym mam dużo innych zajęć. Ostatnio na przykład w ciągu ostatniego tygodnia pokazałam się 4 razy na uczelni. Wszyscy w szoku .
-No tak, to też racja. Specjalizacja wybrana ?
-Lekarz sportowy plus fizjoterapia.
-No to będziesz nam chłopaków masować ? - zapytała zaciekawiona.
-Mam nadzieję, że się uda. Ale chciała bym też zrobić chirurgię.
-Ty to jednak ambitna jesteś. Nigdy w to nie wątpiłam, ale myślałam, że raczej zostaniesz na boisku.
-Też tak myślałam, ale do czasu. Jak zaczęliśmy planować ślub to mnie wzięło na rozmyślenia - zaśmiałam się - Ale to pogadamy sobie po meczu bo się zaczyna - powiedziałam pokazując na boisko.
Faktycznie mecz się zaczął, a my nawet nie wiedziałyśmy kiedy. Chwilami śmiałyśmy się same z siebie, kiedy Kinga cieszyła się ze zdobytego punktu ja czasami cieszyłam się z nią i na odwrót. Walka była wyrównana. Jednak mecz skończył się na korzyść gospodarzy. Jastrzębie wygrało 3:2. Po meczu zadowolona dokuśtykałam się na dół żeby pogratulować chłopakom. Miły pan z ochrony nawet wpuścił mnie na boisko. Zadowolona czekałam, aż Kubiak mnie zauważy. Kiedy mógł od razu do mnie podbiegł i pocałował.
-Gratulację Miśku.
-A dziękuję, dziękuję. - zadowolony przeczesał mokre włosy rękę.
-Aczkolwiek liczyłam, że skończycie do zera - mruknęłam.
-Ej, ej, ej. A gdzie wiara w przyjaciół ? - zapytał Wojtaszek podchodząc do nas i witając się.
-Ależ wierzyłam, ale wiesz. No raczej w męża trochę bardziej - zaśmiałam się.
-Widzisz Mały, czyli to mnie bardziej kocha - zaśmiał się Kubi szturchając kolegę.
-Damian, czy wy z Kinią zostajecie w Jastrzębiu ?
-Taki mamy plan, a co ?
-Zapraszam na kolację, będzie jeszcze Kuba chyba z dziewczyną jakąś.
-Przestań, nie będziemy zawracać wam gitary - mruknął.
-Przychodzisz, przychodzisz. Przecież z tą kaleką nigdzie w miasto i tak nie pójdę - zakomunikował Misiek. Popatrzyłam na niego z pod przymrużonych powiek. On się tylko uśmiechnął i mnie cmoknął. Po chwili uciekli, a ja zostałam sama.
Doskoczyłam z powrotem do trybuny i poinformowałam Kingę, że jadą do nas na kolację. Ona nawet nie próbowała mi się sprzeciwić. Po niecałej godzinie byliśmy już w Żorach. Kończyłam przygotowanie kolacji, a Kinga mi pomagała. Za to nasi mężowie omawiali mecz na kanapie przy drinkach.
-A ktoś jeszcze ma być ? - zapytała w pewnym momencie Kinga.
-No Kuba powiedział, że przyjdzie chyba z dziewczyną.
-Oo proszę, to nasz Kubuś kogoś ma. ?
-Ma od jakiegoś czasu dziewczynę. Kiedyś chyba nawet widziałam jak od niego rano wychodziła, ale nie jestem pewna. Wiem tylko, że ledwo 18 lat skończyła.
-Ojej, toż to trochę nie nasz przedział wiekowy - zaśmiała się.
-Uspokój się. W końcu nie jesteśmy jeszcze stare. Jesteśmy młode na swój sposób - zaśmiałam się.
Nasze głośne śmiechy zaniepokoiły chyba naszych mężów, którzy po chwili pojawili się w kuchni.
-A wam co tak wesoło dziewczynki . ? - zapytał Misiek przyglądając nam się uważnie.
-Nic takiego - odpowiedziała Kinga wybuchając śmiechem.
-Wiesz kochanie może o której będzie Kuba ? - zapytałam patrząc na Miśka.
-Przed chwilą mi pisał, że będzie za jakieś 15 minut.
-Sam ?
-Nie.
-No to wszystko jasne - zaśmiał się Wojtaszek.
-No tak. Młody pewnie uczcił wygraną - Misiek potwierdził słowa kolegi.
-Jesteście okropni - mruknęłam - Tylko bez głupich teksów przy Kubie - zastrzegłam grożąc im palcem i usłyszeliśmy pukanie. Misiek się uśmiechnął i poszedł otworzyć. Zadowolony Wojtaszek usiadł na krześle przy wyspie.
-Damian, proszę cię bez krzywych akcji - poprosiłam.
-Jasne. - uśmiechnął się i napił drinka. Pokręciłam głową.
Po chwili do kuchni wszedł Kuba trzymając za rękę dziewczynę, a za nimi pojawił się Michał.
-Ooo, hej Kubuś dobrze, że już jesteście - uśmiechnęłam się kończąc mieszając sałatkę. Doskoczyłam do Kuby i cmoknęłam do w policzek - Gratki, nie zdążyłam ci po meczu pogratulować.
-A dziękuję, dziękuję. Poznajcie się - powiedział pokazując na dziewczynę - To jest Ola.
-Hej Olu, Zuzka jestem. A to Kinga i Damian. Domyślam się, że Michała już poznałaś - uśmiechnęłam się . Dziewczyna nieśmiało odwzajemniła uśmiech i podała mi rękę.
-Miło mi poznać przyjaciół Kuby -Ola była drobną blondynką. Dziewczyna była bardzo naturalna, młoda i wydawała się nieśmiała.
-To co ? Siadajcie do stołu. A ty Miśku pomóż mi nakryć do stołu - powiedziałam.
Damian zabrał Kubę i Olę, a Kinga i Michał pomogli mi wszystko zanieść. Kiedy wszyscy siedzieliśmy przy stole Misiek zapytał.
-Czego się napijecie ?
-Ja wino poproszę - powiedziała Kinga.
-Ja też -uśmiechnęłam się.
-A ty Olu ? Wino, piwo, drinka, sok, wodę ? - rzucił Misiek nalewając nam wino.
-A ja też poproszę wino.
-Kuba?
-Ja to co wy chłopaki.
Kolacja mijała w miłej atmosferze i Ola się już trochę rozluźniła.
-Ola, powiedź coś o sobie - powiedziałam przyglądając się dziewczynie.
-Ale co chcesz wiedzieć ?
-No nie wiem, ile masz lat ? Co porabiasz na co dzień ?
-Na co dzień się uczę. Matura w przyszłym roku. - zaśmiała się - Lat mam 18.
-Ojej toś ty Młodziutka. - zaśmiał się Damian, a Kinga zmroziła go spojrzeniem. - Oczywiście to nic złego. Fajnie jest mieć kogoś młodego w tym szerokim gronie znajomych - szybko sprostował.
-Mów o sobie Mały ! - oburzyłam się. -Ja dalej jestem młoda.
-Zuzka, nie żartuj sobie ze mnie. Młody to jest Kuba w tym gronie no i teraz Ola.
-A ja nie?
-Zeta stara dupo, ty męża masz i studia zaraz kończysz.
-Oo a co studiujesz ? - zapytała dziewczyna.
-Medycynę.
-Ja planuję iść na weterynarię.
-Czyli, że kochasz zwierzęta - stwierdził Michał.
-Ja też kochanie kocham zwierzęta.
-Inaczej byś nie wyszła za Kubiaka -skomentował Kuba, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Myślałam, że grasz.
-Grałam, ale niestety kontuzja mnie wykluczyła, no i zresztą taki był plan, że zostanę lekarzem.
-Jaką specjalizację wybrałaś ?
-Lekarzem sportowym chcę zostać, no i dodatkowo fizjoterapia.
-Widzisz kochanie, Zetka nie potrafi bez nas żyć. - zaśmiał się Kuba.
-Nie słodź sobie Popiwczak. Na pewno jak będę miała kogoś masować to nie was, a jakieś wielkie persony - oznajmiłam.
-A my to co ? - zapytał Kubi.
-Ty Kubiak, to akurat wiesz masaże będziesz miał na co dzień. - wypalił Damian.
Kolacja przeciągnęła nam się do godziny 2. Kiedy wszyscy wyszli opadłam zmęczona na kanapę.
-Jestem okropnie zmęczona - powiedziałam.
-To idź się kładź kochanie - powiedział Michał i pocałował mnie w czoło.
-Trzeba posprzątać - mruknęłam.
-Ja się tym zajmę. Niczym się nie przejmuj.
-Skoro tak mówisz - uśmiechnęłam się.
Szybki prysznic i znalazłam się w sypialni. Kiedy się balsamowałam do pokoju wszedł wykąpany już Kubiak. Położył się na łóżku i mnie pocałował.
-Nie miałaś spać ? - zapytał z uśmiechem.
-No przecież zaraz idę. Fajna to Ola, prawda ?
-Może nie będę się za bardzo zachwycał bo jeszcze zażądasz rozwodu - zaśmiał się.
-Michał, ty stara dupo, myślisz, że jesteś w typie takiej osiemnastki?
-No, a nie? Dalej jestem przystojny.
-Kotku, no niestety, ale te zbawienne czasy, kiedy to młode fajne, laski się za tobą oglądały skończyły się jakiś czas temu przed ołtarzem.
-No weź. Przecież jak ściągnę obrączkę to dalej jestem całkiem przystojny.
-Kochanie pesel prawdę ci powie, pamiętaj -zaśmiałam się i położyłam - Ale pamiętaj, że ja cię zawsze będę kochać - powiedziałam i go pocałowałam, a on mnie przytulił.
-Ja ciebie też. Nawet jak będziesz już stara, brzydka, gruba i pomarszczona. - pocałował mnie w czoło.
-Ej, jak będę brzydka i gruba to na bank przez to, że urodzę ci dzieci.
-Oczywiście, że mi urodzisz. Nawet 6.
-A ty to przepraszam bardzo, skład reprezentacyjny planujesz zrobić ? - zapytałam podnosząc się i patrząc na niego.
-Oczywiście, rezerwowych niech inni robią. - zaśmiał się.
-Idziemy spać ! - zarządziłam.
Mocno przytuliłam się do Miśka i poszliśmy spać. Następnego dnia obudziłam się pierwsza. Michał mocno mnie obejmował, więc postanowiłam, że nie będę go budzić. Po cichu, na tyle ile było to możliwe wstałam, złapałam za kule i poszłam do kuchni. Tam usiadłam na krześle i włączyłam laptopa. Dzisiaj mieliśmy jechać do Warszawy. Jutro w klinice miałam kontrolę, która miała zadecydować czy mogę zacząć normalnie chodzić oraz brać udział w rehabilitacji. Sama nie kombinowałam. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy wyspie włączając laptopa. Sprawdziłam pocztę i fejsa. Zjadłam śniadanie i postanowiłam się spakować. Wróciłam do sypialni i po cichu wyciągnęłam z szafy walizkę, do której zaczęłam wkładać najpotrzebniejsze rzeczy swoje oraz Michała.
Kiedy byłam w połowie pakowania Misiek się obudził.
-Hej kochanie, a ty już nie śpisz? - zapytał i pocałował mnie w policzek.
-Nie mogłam spać. Zjadłam śniadanie i postanowiłam nas spakować.
-Denerwujesz się ? - zapytał siadając na łóżku.
-Nie, dlaczego ? - odpowiedziałam dość niepewnie.
-Zuza, no proszę Cię.
-Okej, trochę się denerwuje. - mruknęłam.
-Mała, ale nie masz czym.
-Jak nie ? Przecież może się okazać, że do końca już będę popitalać o kulach.
-Uspokój się, przecież wszystko idzie dobrze. Na 100% wszystko będzie dobrze.
Minęły dwa tygodnie, a ja już zaczęłam chodzić bez kul. Wszystko się dobrze układało. Misiek miał mecze, treningi i wyjazdy, a ja studia. Był wtorek, wstałam o 6, zjadłam szybkie śniadanie, ogarnęłam się i wyszłam z domu. Koło godziny 9 byłam już na uczelni. Weszłam na 2 piętro i usiadłam przed salą.
-Hej Zuza - krzyknął Paweł, kolega z grupy.
-No siemka, siemka.
-Jak tam samopoczucie ? Znalazłaś już sobie miejsce, gdzie odbędziesz praktykę ? - zapytał
-A wszystko w porządku. No mam już coś załatwione. Będę pomagać lekarzowi w Jastrzębskim Węglu. A ty ? Jak u ciebie ?
-A ja no cóż. Szukam jeszcze.
-Na pewno coś znajdziesz - powiedziałam z uśmiechem klepiąc go ramieniu.
-No wiesz, nie każdy ma takie plecy w klubie sportowym. - mruknęła Paula. Dziewczyna z naszej, grupy z którą nie koniecznie się lubiłam.
-Wydaje mi się, że każdy może się dostać na taką praktykę, tylko trzeba złożyć odpowiednie papiery.
-Nie oszukujmy się, kto jak kto, ale ty na pewno nie musiałaś składać żadnych papierów - kiedy chciałam jej coś odpowiedzieć na wykład zaprosił nas profesor.
Na uczelni spędziłam 6 godzin. Zmęczona wyszłam przed budynek i głęboko odetchnęłam.
-Zuza! - krzyknął za mną Paweł.
-Co jest ?
-Chciałem zapytać czy dasz się może zaprosić na obiad ?
-W sumie, czemu nie. - spojrzałam na zegarek. Michał miał trening, a ja bym sama siedziała w domu.
-Na co masz ochotę ? - zapytał.
-W sumie mogę się dostosować. Chodź do auta to gdzieś podjedziemy.
-Jasne.
Wspólnie wybraliśmy kuchnię włoską. Po 15 minutach zaparkowaliśmy pod jedną z knajp. Zajęliśmy stolik, złożyliśmy po chwili zamówienie i rozmawialiśmy.
-Nie przejmuj się Pauliną.
-Nie mam takiego zamiaru. Jest pusta, a zresztą nie pierwszy raz ktoś myśli, że udało mi się coś załatwić po przez albo rodziców, albo brata czy też męża.
-No to faktycznie nie masz łatwo.
-Wiesz, to jak by nie moja wina, że mam taką a nie inną rodzinę - zaśmiałam się.
-Masz szczęście, powinna się cieszyć. Znajomości to jest ogromny plus.
-Wiem, ale nie ważne, może zmieńmy temat - zaproponowałam.
-Pewnie, że tak.
-Powiedź mi skąd jesteś ? Generalnie powiedź coś o sobie - zaśmiałam się.
-Jestem z Bielska, ale zaraz po liceum przeprowadziłem się do Katowic ze względu na studia. A ty ? -Ja? Jestem z Warszawy, obecnie mieszkam w Żorach. Mieszkałam za granicą już i chyba w 5 miastach w Polsce co najmniej.
-No tak, mąż sportowiec.
-Nie tylko. Sama też grałam w klubie i w reprezentacji.
-Serio ? - zapytał zaskoczony
-Serio, serio.
-To dlaczego zrezygnowałaś ? - dopytywał.
-Kontuzja mnie wykluczyła na dłuższy okres, a po za tym czas się ustatkować. Chcę mieć kiedyś rodzinę pełną, dzieci i stałą pracę.
-Rozumiem.
-No, a ogólnie to prowadzę nudne życie - podsumowałam wszystko i zaczęliśmy się śmiać.
-No faktycznie. Strasznie oklepana historia.
Fajnie nam się rozmawiało. Nawet nie wiem ile siedzieliśmy, ale zdążyliśmy zjeść już obiad i teraz siedzieliśmy tylko przy soku rozmawiając. W pewnym momencie usłyszałam za swoimi plecami głos mojego męża.
-Cześć kochanie - powiedział, zaskoczona odwróciłam się.
-Hej, a co ty tutaj robisz ? - zapytałam i dałam się pocałować.
-Z chłopakami mieliśmy spotkanie w szkole i wpadliśmy coś zjeść. - faktycznie, za plecami Michała widziałam Masnego, Popiwczaka i Muzaja. - A ty ? Nie ma zajęciach ? - zapytał z uśmiechem, ale widziałam , że uważnie przygląda się mojemu koledze.
-Nie, my już po zajęciach. Właśnie poznajcie się. Michał to Paweł, kolega z roku. Paweł to Michał mój mąż.
-Miło mi - powiedział mój kolega - właściwie to ja i tak muszę już lecieć. Nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia.
Paweł zapłacił za nasz obiad i się zmył. Zdziwiona usiadłam z chłopakami przy stoliku i zamówiłam sobie deser.
-A twój kolega co tak szybko uciekł ? - zapytał Misiek i objął mnie ramieniem.
-Nie mam pojęcia. Może faktycznie musiał coś załatwić - mruknęłam i wzruszyłam ramionami.
-Kubiak, popatrz na siebie. Zresztą tak na niego popatrzyłeś, że sam bym spierdolił - podsumował Kuba.
-Przestańcie - zaśmiałam się - Paweł to tylko mój kolega z roku, nic więcej.
-Zeta, stara i głupia. Kolega z roku by tak szybko nie uciekł, to po pierwsze - za argumentował Muzaj, a ja aż się wyprostowałam na krześle.
-A po drugie, wpatrywał się w ciebie jak w obrazek i podejrzewam, że gdyby mógł to by cię przeleciał tu i teraz - powiedział Kuba. Cała zesztywniałam, zerknęłam na Miśka kontem oka. Zaśmiał się głośno i wydawał się wyluzowany.
-Ale wy macie bujną wyobraźnie - zaśmiałam się nerwowo - Nawet jeśli tak jest to wie, że jestem zajęta.
Reszta popołudnia minęło nam w miłej atmosferze. Jak wróciliśmy do domu, Misiek nie wracał do tematu Pawła. Usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Misiek objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Co oglądamy ? - zapytał.
-Leci Komisarz Alex, jakiś maraton. Może być ? - zapytałam.
-Jasne.
-Zmęczony ?
-Nie, mieliśmy tylko jeden trening, prawie jak wakacje - powiedział, a ja się zaśmiałam. - Jak na uczelni ? Wszystko ok z tym twoim stażem ?
-Tak, dałam już profesorowi wszystkie papiery. Jako jedyna mam już wszystko domknięte w tej sprawie.
-To chyba dobrze, co ?
-Pewnie, że tak. - w pewnym momencie przyszedł mi sms. - Poczekaj chwilę - mruknęłam i podniosłam się do telefonu. Stanęłam przy komodzie i weszłam w sms "Dziękuję za miłe popołudnie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie to powtórzymy. Miłego wieczoru :)". Nadawcą był oczywiście Paweł.
-Kto to ? - zapytał Michał przyglądając mi się.
-Nikt ważny. - szybko usunęłam wiadomość i wróciłam do męża.
-A ty jak mocno jesteś zmęczona ? - zapytał lekko drapiąc mnie zarostem po szyi.
-Nie jestem jakoś mocno zmęczona. Dlaczego pytasz ? - mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.
-Bo chciałem się już położyć, ale skoro nie jesteś zmęczona - powiedział i jednym ruchem posadził mnie sobie na kolanach.
Usiadłam wygodnie okrakiem o jego udach. Wzięłam jego twarz w dłonie i szepnęłam.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kocham Mała.
Usta Miśka znalazły się na moich. Szybko pozbyliśmy się swoich ubrań. Noc była długa i przyjemna. Zmęczeni i zadowoleni zasnęliśmy na ranem w sypialni.
poniedziałek, 26 lutego 2018
16
Nie wiem ile tak siedziałam i czekałam, ale usłyszałam głos. Nie był to głos, który chciałam teraz słyszeć. Do hotelu wszedł mój tato.
-Jest i moja córeczka. - powiedział ironicznie, wywróciłam oczami - Nie wywracaj oczami !- oburzył się.
-Tato, jestem dorosła i na prawdę wiem co robię - mruknęłam.
-Na prawdę ? - zapytał udając zaskoczenie.
-Wyszedł mi mocny atak po prostu. Wielkie rzeczy, Nawrocki robi dym jak bym serio zrobiła coś złego.
-Zuza, dziewczyna ma podejrzenie wstrząśnięcia mózg ! - krzyknął.
-Ryzyko zawodowe. - mruknęłam - Po za tym chciała bym, żebyś się nie wtrącał. Na prawdę jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać. Nie możesz całe życie prowadzić mnie za rękę - powiedziałam zła, wstałam i poszłam do swojego pokoju. Tam położyłam się na łóżku i chwilę tak leżałam, aż drzwi się otworzyły z hukiem i do środka wszedł trener. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Musimy porozmawiać - powiedział poważnie i usiadł na łóżku obok mojego. Usiadłam i popatrzyłam na niego pytająco.
-O co chodzi ? Już się mam pakować. ?
-Zuza ! Nie chcę, żebyś się pakowała. Chcę, żebyś mi wytłumaczyła o co chodzi. - powiedział spokojnie.
-Trener i tak nie zrozumie.
-Zuza, ile ty masz lat? To było zachowanie bardzo szczeniackie, nie wiem czy dziewczyny w SMSie się tak zachowują, a co dopiero dorosłe kobiety.
-Może po prostu nie dorosłam, żeby być w reprezentacji.
-Oj przestań pieprzyć - mruknął - Nie rozumiem po prostu dlaczego nie potrafisz zagryźć zębów i udać, że jej tu nie ma ? - zapytał przyglądając mi się uważnie.
-Może dlatego, że mam geny Bartmanów ? - zapytałam retorycznie - Po za tym gdyby trener nie umieścił nas w jednym pokoju może nie było by tak tragicznie.
-Jesteś okropnie nieznośna. Niestety na pierwszym meczu, na jaki pojedziemy będziesz pilnować kwadratu. Taka jest twoja kara, nie możemy Cię wywalić bo jesteś za dobra.
-Dziękuję trenerze - mruknęłam cicho.
-Nie ma za co, tylko weź się kobieto ogarnij i spakuj. Od dzisiaj jesteś w pokoju z Anastazją i Martyną
-Oczywiście - powiedziałam zadowolona i gdy tylko trener wyszedł zaczęłam się pakować.
Wyszłam ze wszystkimi rzeczami przed powrotem Anki. Zadowolona weszłam do swojego nowego pokoju.
-Jest i ona ! - zaśmiała się Martyna odrywając od laptopa, a Ann wyjrzała z łazienki.
-Nas też tak potraktujesz? - zaśmiała się, moja niedoszła może przyszła bratowa.
-Oszczędzę was - zaśmiałam się z nimi. - Jak tam nasza ofiara ?- zapytałam rzucając się na wolne łóżko.
-Ano żyje. Ma się całkiem dobrze, oczywiście nazmyślała, że ona nic takiego nie zrobiła i zupełnie nie ma pojęcia dlaczego ci tak odbiło. No ale, gdy trzeba było jej pomóc przetransportować się do szatni to ani Michał, ani Zbyszek się nie ruszył - powiedziała zadowolona blondynka.
-Ba, nawet Kurek dupy nie ruszył - powiedziała Martyna.
-Uuu, chyba przemyślał sobie co nie co ?
-Możliwe. No a jaką ty masz teraz karę ? - dopytywały.
-Przez jeden mecz nie zagram, a tak po za tym to mam przemyśleć swoje zachowanie - zaśmiałam się.
-I dlatego umieścił cię z nami w pokoju ? - zaśmiała się Martyna.
-Właśnie tak.
Bardzo się śmiałyśmy, kiedy do pokoju wpadł Misiek ze Zbyszkiem i Wojtaszkiem.
-Co wam tak wesoło dziewczynki ? - zapytał Wojtaszek.
-A tak po prostu.
-Kochanie, ale ty wiesz, że Anka przeżyła ? -zapytał Michał siadając obok mnie. Szturchnęłam go oburzona.
-Nie śmiej się to był wypadek.
-Wypadek ? - oburzył się Wojtaszek - Kobieto wyszedł ci zajebiście mocny atak. Nie wiem czy którykolwiek z facetów by to przyjął, a co dopiero wykonał. To była zajebista bomba - krzyknął uradowany.
-No niestety Damian, ale mój trener nie podziela twojego entuzjazmu.
-Może dlatego, że celowałaś w Ankę ? - zapytał Michał obejmują mnie ramieniem.
-Czysty zbieg okoliczności. - mruknęłam i wzruszyłam ramionami.
-A ta draka w szatni ? - zapytał patrząc na mnie uważnie.
-Oj jezu robicie z igły widły.
-Ty dziadka Igły do tego nie mieszaj - zaśmiał się Zbyszek.
-Dobra nie będę go do tego mieszać.
-No teraz masz pokój z dziewczynami to może będzie spokój. Czy możemy ruszyć na obiad? - zapytał mój mąż.
-Ależ oczywiście.
Zebraliśmy się na stołówkę. Przy obiedzie oczywiście nie mogło zabraknąć żartów Winiara, czy kłótni Zibi vs Dziku. Wszystko było idealnie.
Dzień zleciał szybko, nawet nie wiem kiedy, a była już połowa zgrupowania. Mieliśmy trening. Miałam bardzo dobry humor. Od kiedy nie byłam z Anką w pokoju prawie zapomniałam, że istnieje.
-Zuza ! - zawołał mnie trener.
-Słucham ? - zapytałam ze śmiechem podchodząc do niego.
-Gramy jutro sparing z dziewczynami z Developersu bo mają zgrupowanie.
-I?
-I zagrasz w pierwszym składzie, ale musisz mi coś obiecać - powiedział.
-Słucham ?
-Nie będziesz chciała nikogo zabić ?
-Obiecuje ! - krzyknęłam.
-Okej, to teraz wracaj na trening.
Wróciłam. Zagrywki były idealne. Ataki nikogo nie zabijały. W bloku parę razy pomogłam dziewczyną. Nawet przyjęcie mi wychodziło. Zadowolona wróciłam do pokoju i nie mogłam doczekać się jutrzejszego sparingu.
Następnego dnia tak jak trener mówił miałyśmy sparing. Chłopaki z kadry przyszli nas pooglądać. Rozgrzewka i zaczynamy ! Pierwszy gwizdek, dziewczyny z Rzeszowa serwują. Wszystko szło bardzo dobrze, aż do czasu. Prowadziłyśmy w pierwszym secie 20-14. Trener zadowolony chodził. Przyjęcie, wystawa i skaczę do ataku. Kiedy ja atakowałam, dziewczyny z drużyny przeciwnej mnie blokowały. Niechcący wpadłyśmy na siebie i kiedy lądowałam źle stanęłam. Upadłam na podłogę czując ogromny ból w kostce. Oczy miałam mokre. Z moich ust wyrwało się głośne
-Kurwa ! - mój krzyk rozniósł się po całej hali. Od razu obok mnie znalazł się nasz fizjo, trener i dziewczyny. Natychmiast zajęli się moją kostką .
-Zuza będzie dobrze - powiedział trener.
-Nie będzie kurwa ! - krzyknęłam.
-Zuza, już się tobą zajmujemy - powiedział Kąkol, nasz fizjo.
-To dlaczego to mnie tak napieprza ! ?- warknęłam, byłam zła sama na siebie.
-Chłopaki pomóżcie Zuzę przenieść - krzyknął trener. Nawet nie wiem, kiedy pojawił się Michał, który wziął mnie na ręce. Mocno objęłam rękami jego szyję i się wtuliłam.
-Zanieś ją proszę do gabinetu.
W ciszy Michał zaniósł mnie do gabinetu fizjo i położył na łóżku. Żadne z nas nie miało odwagi aby się odezwać. Kiedy leżałam złapał mnie za rękę i usiadł obok na krześle.
-Okej, to już sprawdzamy co się dzieje. - powiedział, a po chwili podał i wodę i tabletki. - Weź to przeciwbólowe.
Od razu łyknęłam. Kiedy zrobił USG kostki powiedział.
-Zuzka, nie stresuj się - powiedział spokojnie. Kiedy skończył nie miał za ciekawej miny.
-Marcin co jest ? - zapytałam.
-Podejrzewam zerwanie ścięgna. - kiedy zobaczył moją minę od razu dopowiedział - Ale Zuza, uspokój się może się okazać, że to tylko zwichnięcie stawu skokowego. Zaraz pojadę z tobą na prześwietlenie i sprawdzimy. Idę powiedzieć trenerowi i przyniosę twoje rzeczy, masz dokumenty w szatni ?
Kiwnęłam głową, a on wyszedł. Popatrzyłam na Michała swoimi dużymi zapłakanymi oczami i zapytałam.
-Pojedziesz ze mną ?
-Idę kochanie zapytać trenera - powiedział od razu i pocałował mnie w czoło.
Zanim Michał wrócił, Kąkol zdążył przynieść moje rzeczy. Do auta zaniósł mnie Michał. Czas mi się okropnie dłużył, a kiedy lekarz po prześwietleniu w szpitalu powiedział, że mam zerwane ścięgno to czas się zatrzymał. Nie pamiętam jak wróciłam do Spały. Do hotelu. Nawet nie pamiętałam kiedy zasnęłam.
Gdy się rano obudziłam dziewczyny siedziały cicho w pokoju. Moja kostka była usztywniona.
-O Zuzik wstałaś - powiedziała z uśmiechem Ann.
-Taa - mruknęłam.
-Będzie dobrze Zuzka, zobaczysz. Marcin dzisiaj mówił, że załatwią ci operację najszybciej jak się da, a Misiek przekłada wasze wakacje. - powiedziała Martyna siadając na moim łóżku.
-Wiecie co jest najgorsze ? - zapytałam z mokrymi oczami.
-Co takiego słoneczko ?- zapytała Andzia odgarniając mi włosy z twarzy.
-To był mój ostatni sezon, ostatnie zgrupowanie. - mruknęłam.
-No coś ty. Wrócisz szybko do formy i zobaczysz, że za rok spotkamy się w Szczyrku - powiedziała Martyna.
-Nie Martyna, ja odchodzę. Pojęłam już tą decyzję i nic jej nie zmieni. Chcę zostać lekarze.
-No co ty ? - zapytała zaskoczona.
-Tak, na razie wiedzą tylko rodzice, Misiek i PZPS. Zdecydowałam też, że nawet jak z tego wyjdę nie wracam do klubu.
Podjęłam poważną decyzję. Wpłynie pewnie ona na całe moje, życie jednak ja zadecydowałam.
Minął miesiąc. Powinnam teraz smażyć się na plaży na Bora Bora, a co robię ? Właśnie Misiek odbiera mnie z kliniki, gdzie miałam operację. Wsiadłam do auta, a on zapytał.
-To co, gotowa zacząć nowy rozdział w życiu ?
-Gotowa - powiedziałam z uśmiechem.
Pogodziłam się, że nie będę więcej grać. Chciałam pracować jako lekarz. Chciałam założyć prawdziwą rodzinę. Mąż mi siatkarz wystarczył i brat i przyjaciółki. Z Warszawy do Żor dotarliśmy szybko. Misiek wziął moją torbę i podał mi kule. Spokojnie dotarłam do windy.
-Boże jak dobrze, że mamy windę - powiedziałam z ulgą.
-Gdyby trzeba było to bym cię kochanie wniósł - powiedział i pocałował mnie.
-Jasne, już to widzę - zaśmiałam się.
-Nie wierzysz we mnie ? - zapytał z oburzeniem.
-No jasne, że wierzę. - odpowiedziałam udając powagę. - Czy ty mężu mój masz jutro trening ?
-Mam, ale dopiero po 15. Więc pół dnia jestem do twojej dyspozycji.
-Suuper - zaśmiałam się.
Weszliśmy do mieszkania, gdzie od razu poszłam do dużego pokoju. Tam dopiero ściągnęłam kurtkę i jednego buta. Kule rzuciłam na ziemię. Michał wszedł ze śmiechem do pokoju.
-Nie rzucaj kulami bo jak będziesz chodzić ?
-Oj spaaadaj - powiedziałam i rzuciłam w niego butem, jednak się uchylił.
-Nawet nie wiesz kotku, jak ja się stęskniłem.
Powiedział pochylając się nade mną.
-Ja też bardzo mocno. - mruknęłam i objęłam rękami jego szyję. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Oddał pocałunek. Poczułam jak rozpina moją bluzę. - Misiu, ale wiesz, że mam kontuzję ?
-Uwierz słoneczko, że twoja noga wcale mi nie przeszkadza - zaśmiał się .
No i się stało. Wylądowaliśmy w sypialni. Brakowało mi go i to okropnie. Był bardzo delikatny i uważał na moją nogę. Rano, kiedy się obudziłam on już nie spał. Patrzył na mnie.
-Dzień dobry - powiedziałam, po czym się przeciągnęłam.
-No hej. - mruknął i mnie pocałował.
-Mmm takie poranki mogę mieć codziennie. - rozmarzyłam się.
-No niestety nie ma tak dobrze. - zaśmiał się.
-Wiem.
-Co moja żona by zjadła na śniadanie ? - zapytał wstając i zakładając spodnie.
-Hmm jakiegoś tosta? Może z nuttelą ? - powiedziałam z uśmiechem.
-Grubasie, teraz nie możesz się ruszać i chcesz jeść takie rzeczy ? - zaśmiał się z oburzeniem.
-Ale mam kontuzję i wszystko mi się ponoć wybacza. Tak lekarz mówił.
-Miał na myśli twoje humory, że możesz być drażliwa - zaśmiał się.
-I kawę ! - krzyknęłam za wychodzącym mężem.
Kiedy Michał spełniał moje zachcianki ja oparłam się o poduszki i zamyśliłam. Sama chciałam zakończyć karierę. Jednak z drugiej strony to mnie zaczęło przerażać. Pojęłam dorosłą, poważną decyzję. Moje rozmyślenia przerwał Misiek wchodząc do sypialni z tacą.
-Nie śpimy kochanie! - oburzył się - Co to ma znaczyć ? Ja robię ci pyszne śniadanko, a ty co ?
-Nie śpię przecież - powiedziałam siadając wygodnie. - A co mi tutaj przyniosłeś ? - zapytałam zadowolona patrząc na zawartość tacy.
Śniadanie zjedliśmy w doskonałych humorach. Czas leciał tak szybko, że nim się obejrzałam, a sezon się zaczął. Co ze mną ? Ja dalej unieruchomiona.
-Jest i moja córeczka. - powiedział ironicznie, wywróciłam oczami - Nie wywracaj oczami !- oburzył się.
-Tato, jestem dorosła i na prawdę wiem co robię - mruknęłam.
-Na prawdę ? - zapytał udając zaskoczenie.
-Wyszedł mi mocny atak po prostu. Wielkie rzeczy, Nawrocki robi dym jak bym serio zrobiła coś złego.
-Zuza, dziewczyna ma podejrzenie wstrząśnięcia mózg ! - krzyknął.
-Ryzyko zawodowe. - mruknęłam - Po za tym chciała bym, żebyś się nie wtrącał. Na prawdę jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać. Nie możesz całe życie prowadzić mnie za rękę - powiedziałam zła, wstałam i poszłam do swojego pokoju. Tam położyłam się na łóżku i chwilę tak leżałam, aż drzwi się otworzyły z hukiem i do środka wszedł trener. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Musimy porozmawiać - powiedział poważnie i usiadł na łóżku obok mojego. Usiadłam i popatrzyłam na niego pytająco.
-O co chodzi ? Już się mam pakować. ?
-Zuza ! Nie chcę, żebyś się pakowała. Chcę, żebyś mi wytłumaczyła o co chodzi. - powiedział spokojnie.
-Trener i tak nie zrozumie.
-Zuza, ile ty masz lat? To było zachowanie bardzo szczeniackie, nie wiem czy dziewczyny w SMSie się tak zachowują, a co dopiero dorosłe kobiety.
-Może po prostu nie dorosłam, żeby być w reprezentacji.
-Oj przestań pieprzyć - mruknął - Nie rozumiem po prostu dlaczego nie potrafisz zagryźć zębów i udać, że jej tu nie ma ? - zapytał przyglądając mi się uważnie.
-Może dlatego, że mam geny Bartmanów ? - zapytałam retorycznie - Po za tym gdyby trener nie umieścił nas w jednym pokoju może nie było by tak tragicznie.
-Jesteś okropnie nieznośna. Niestety na pierwszym meczu, na jaki pojedziemy będziesz pilnować kwadratu. Taka jest twoja kara, nie możemy Cię wywalić bo jesteś za dobra.
-Dziękuję trenerze - mruknęłam cicho.
-Nie ma za co, tylko weź się kobieto ogarnij i spakuj. Od dzisiaj jesteś w pokoju z Anastazją i Martyną
-Oczywiście - powiedziałam zadowolona i gdy tylko trener wyszedł zaczęłam się pakować.
Wyszłam ze wszystkimi rzeczami przed powrotem Anki. Zadowolona weszłam do swojego nowego pokoju.
-Jest i ona ! - zaśmiała się Martyna odrywając od laptopa, a Ann wyjrzała z łazienki.
-Nas też tak potraktujesz? - zaśmiała się, moja niedoszła może przyszła bratowa.
-Oszczędzę was - zaśmiałam się z nimi. - Jak tam nasza ofiara ?- zapytałam rzucając się na wolne łóżko.
-Ano żyje. Ma się całkiem dobrze, oczywiście nazmyślała, że ona nic takiego nie zrobiła i zupełnie nie ma pojęcia dlaczego ci tak odbiło. No ale, gdy trzeba było jej pomóc przetransportować się do szatni to ani Michał, ani Zbyszek się nie ruszył - powiedziała zadowolona blondynka.
-Ba, nawet Kurek dupy nie ruszył - powiedziała Martyna.
-Uuu, chyba przemyślał sobie co nie co ?
-Możliwe. No a jaką ty masz teraz karę ? - dopytywały.
-Przez jeden mecz nie zagram, a tak po za tym to mam przemyśleć swoje zachowanie - zaśmiałam się.
-I dlatego umieścił cię z nami w pokoju ? - zaśmiała się Martyna.
-Właśnie tak.
Bardzo się śmiałyśmy, kiedy do pokoju wpadł Misiek ze Zbyszkiem i Wojtaszkiem.
-Co wam tak wesoło dziewczynki ? - zapytał Wojtaszek.
-A tak po prostu.
-Kochanie, ale ty wiesz, że Anka przeżyła ? -zapytał Michał siadając obok mnie. Szturchnęłam go oburzona.
-Nie śmiej się to był wypadek.
-Wypadek ? - oburzył się Wojtaszek - Kobieto wyszedł ci zajebiście mocny atak. Nie wiem czy którykolwiek z facetów by to przyjął, a co dopiero wykonał. To była zajebista bomba - krzyknął uradowany.
-No niestety Damian, ale mój trener nie podziela twojego entuzjazmu.
-Może dlatego, że celowałaś w Ankę ? - zapytał Michał obejmują mnie ramieniem.
-Czysty zbieg okoliczności. - mruknęłam i wzruszyłam ramionami.
-A ta draka w szatni ? - zapytał patrząc na mnie uważnie.
-Oj jezu robicie z igły widły.
-Ty dziadka Igły do tego nie mieszaj - zaśmiał się Zbyszek.
-Dobra nie będę go do tego mieszać.
-No teraz masz pokój z dziewczynami to może będzie spokój. Czy możemy ruszyć na obiad? - zapytał mój mąż.
-Ależ oczywiście.
Zebraliśmy się na stołówkę. Przy obiedzie oczywiście nie mogło zabraknąć żartów Winiara, czy kłótni Zibi vs Dziku. Wszystko było idealnie.
Dzień zleciał szybko, nawet nie wiem kiedy, a była już połowa zgrupowania. Mieliśmy trening. Miałam bardzo dobry humor. Od kiedy nie byłam z Anką w pokoju prawie zapomniałam, że istnieje.
-Zuza ! - zawołał mnie trener.
-Słucham ? - zapytałam ze śmiechem podchodząc do niego.
-Gramy jutro sparing z dziewczynami z Developersu bo mają zgrupowanie.
-I?
-I zagrasz w pierwszym składzie, ale musisz mi coś obiecać - powiedział.
-Słucham ?
-Nie będziesz chciała nikogo zabić ?
-Obiecuje ! - krzyknęłam.
-Okej, to teraz wracaj na trening.
Wróciłam. Zagrywki były idealne. Ataki nikogo nie zabijały. W bloku parę razy pomogłam dziewczyną. Nawet przyjęcie mi wychodziło. Zadowolona wróciłam do pokoju i nie mogłam doczekać się jutrzejszego sparingu.
Następnego dnia tak jak trener mówił miałyśmy sparing. Chłopaki z kadry przyszli nas pooglądać. Rozgrzewka i zaczynamy ! Pierwszy gwizdek, dziewczyny z Rzeszowa serwują. Wszystko szło bardzo dobrze, aż do czasu. Prowadziłyśmy w pierwszym secie 20-14. Trener zadowolony chodził. Przyjęcie, wystawa i skaczę do ataku. Kiedy ja atakowałam, dziewczyny z drużyny przeciwnej mnie blokowały. Niechcący wpadłyśmy na siebie i kiedy lądowałam źle stanęłam. Upadłam na podłogę czując ogromny ból w kostce. Oczy miałam mokre. Z moich ust wyrwało się głośne
-Kurwa ! - mój krzyk rozniósł się po całej hali. Od razu obok mnie znalazł się nasz fizjo, trener i dziewczyny. Natychmiast zajęli się moją kostką .
-Zuza będzie dobrze - powiedział trener.
-Nie będzie kurwa ! - krzyknęłam.
-Zuza, już się tobą zajmujemy - powiedział Kąkol, nasz fizjo.
-To dlaczego to mnie tak napieprza ! ?- warknęłam, byłam zła sama na siebie.
-Chłopaki pomóżcie Zuzę przenieść - krzyknął trener. Nawet nie wiem, kiedy pojawił się Michał, który wziął mnie na ręce. Mocno objęłam rękami jego szyję i się wtuliłam.
-Zanieś ją proszę do gabinetu.
W ciszy Michał zaniósł mnie do gabinetu fizjo i położył na łóżku. Żadne z nas nie miało odwagi aby się odezwać. Kiedy leżałam złapał mnie za rękę i usiadł obok na krześle.
-Okej, to już sprawdzamy co się dzieje. - powiedział, a po chwili podał i wodę i tabletki. - Weź to przeciwbólowe.
Od razu łyknęłam. Kiedy zrobił USG kostki powiedział.
-Zuzka, nie stresuj się - powiedział spokojnie. Kiedy skończył nie miał za ciekawej miny.
-Marcin co jest ? - zapytałam.
-Podejrzewam zerwanie ścięgna. - kiedy zobaczył moją minę od razu dopowiedział - Ale Zuza, uspokój się może się okazać, że to tylko zwichnięcie stawu skokowego. Zaraz pojadę z tobą na prześwietlenie i sprawdzimy. Idę powiedzieć trenerowi i przyniosę twoje rzeczy, masz dokumenty w szatni ?
Kiwnęłam głową, a on wyszedł. Popatrzyłam na Michała swoimi dużymi zapłakanymi oczami i zapytałam.
-Pojedziesz ze mną ?
-Idę kochanie zapytać trenera - powiedział od razu i pocałował mnie w czoło.
Zanim Michał wrócił, Kąkol zdążył przynieść moje rzeczy. Do auta zaniósł mnie Michał. Czas mi się okropnie dłużył, a kiedy lekarz po prześwietleniu w szpitalu powiedział, że mam zerwane ścięgno to czas się zatrzymał. Nie pamiętam jak wróciłam do Spały. Do hotelu. Nawet nie pamiętałam kiedy zasnęłam.
Gdy się rano obudziłam dziewczyny siedziały cicho w pokoju. Moja kostka była usztywniona.
-O Zuzik wstałaś - powiedziała z uśmiechem Ann.
-Taa - mruknęłam.
-Będzie dobrze Zuzka, zobaczysz. Marcin dzisiaj mówił, że załatwią ci operację najszybciej jak się da, a Misiek przekłada wasze wakacje. - powiedziała Martyna siadając na moim łóżku.
-Wiecie co jest najgorsze ? - zapytałam z mokrymi oczami.
-Co takiego słoneczko ?- zapytała Andzia odgarniając mi włosy z twarzy.
-To był mój ostatni sezon, ostatnie zgrupowanie. - mruknęłam.
-No coś ty. Wrócisz szybko do formy i zobaczysz, że za rok spotkamy się w Szczyrku - powiedziała Martyna.
-Nie Martyna, ja odchodzę. Pojęłam już tą decyzję i nic jej nie zmieni. Chcę zostać lekarze.
-No co ty ? - zapytała zaskoczona.
-Tak, na razie wiedzą tylko rodzice, Misiek i PZPS. Zdecydowałam też, że nawet jak z tego wyjdę nie wracam do klubu.
Podjęłam poważną decyzję. Wpłynie pewnie ona na całe moje, życie jednak ja zadecydowałam.
Minął miesiąc. Powinnam teraz smażyć się na plaży na Bora Bora, a co robię ? Właśnie Misiek odbiera mnie z kliniki, gdzie miałam operację. Wsiadłam do auta, a on zapytał.
-To co, gotowa zacząć nowy rozdział w życiu ?
-Gotowa - powiedziałam z uśmiechem.
Pogodziłam się, że nie będę więcej grać. Chciałam pracować jako lekarz. Chciałam założyć prawdziwą rodzinę. Mąż mi siatkarz wystarczył i brat i przyjaciółki. Z Warszawy do Żor dotarliśmy szybko. Misiek wziął moją torbę i podał mi kule. Spokojnie dotarłam do windy.
-Boże jak dobrze, że mamy windę - powiedziałam z ulgą.
-Gdyby trzeba było to bym cię kochanie wniósł - powiedział i pocałował mnie.
-Jasne, już to widzę - zaśmiałam się.
-Nie wierzysz we mnie ? - zapytał z oburzeniem.
-No jasne, że wierzę. - odpowiedziałam udając powagę. - Czy ty mężu mój masz jutro trening ?
-Mam, ale dopiero po 15. Więc pół dnia jestem do twojej dyspozycji.
-Suuper - zaśmiałam się.
Weszliśmy do mieszkania, gdzie od razu poszłam do dużego pokoju. Tam dopiero ściągnęłam kurtkę i jednego buta. Kule rzuciłam na ziemię. Michał wszedł ze śmiechem do pokoju.
-Nie rzucaj kulami bo jak będziesz chodzić ?
-Oj spaaadaj - powiedziałam i rzuciłam w niego butem, jednak się uchylił.
-Nawet nie wiesz kotku, jak ja się stęskniłem.
Powiedział pochylając się nade mną.
-Ja też bardzo mocno. - mruknęłam i objęłam rękami jego szyję. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Oddał pocałunek. Poczułam jak rozpina moją bluzę. - Misiu, ale wiesz, że mam kontuzję ?
-Uwierz słoneczko, że twoja noga wcale mi nie przeszkadza - zaśmiał się .
No i się stało. Wylądowaliśmy w sypialni. Brakowało mi go i to okropnie. Był bardzo delikatny i uważał na moją nogę. Rano, kiedy się obudziłam on już nie spał. Patrzył na mnie.
-Dzień dobry - powiedziałam, po czym się przeciągnęłam.
-No hej. - mruknął i mnie pocałował.
-Mmm takie poranki mogę mieć codziennie. - rozmarzyłam się.
-No niestety nie ma tak dobrze. - zaśmiał się.
-Wiem.
-Co moja żona by zjadła na śniadanie ? - zapytał wstając i zakładając spodnie.
-Hmm jakiegoś tosta? Może z nuttelą ? - powiedziałam z uśmiechem.
-Grubasie, teraz nie możesz się ruszać i chcesz jeść takie rzeczy ? - zaśmiał się z oburzeniem.
-Ale mam kontuzję i wszystko mi się ponoć wybacza. Tak lekarz mówił.
-Miał na myśli twoje humory, że możesz być drażliwa - zaśmiał się.
-I kawę ! - krzyknęłam za wychodzącym mężem.
Kiedy Michał spełniał moje zachcianki ja oparłam się o poduszki i zamyśliłam. Sama chciałam zakończyć karierę. Jednak z drugiej strony to mnie zaczęło przerażać. Pojęłam dorosłą, poważną decyzję. Moje rozmyślenia przerwał Misiek wchodząc do sypialni z tacą.
-Nie śpimy kochanie! - oburzył się - Co to ma znaczyć ? Ja robię ci pyszne śniadanko, a ty co ?
-Nie śpię przecież - powiedziałam siadając wygodnie. - A co mi tutaj przyniosłeś ? - zapytałam zadowolona patrząc na zawartość tacy.
Śniadanie zjedliśmy w doskonałych humorach. Czas leciał tak szybko, że nim się obejrzałam, a sezon się zaczął. Co ze mną ? Ja dalej unieruchomiona.
środa, 31 stycznia 2018
15
Jest nowy post !
Szybko czyż nie uważacie ? A w ogóle ktoś mnie jeszcze czyta?
Pisać dalej ? :)
Dnia następnego, a w sumie prawie tego samego wstałam pierwsza. Kiedy się obudziłam Michał jeszcze smacznie spał. Po cichu wstałam i wyszłam z sypialni zakładając szlafrok po drodze. Cicho zeszłam do kuchni, gdzie chciałam zrobić sobie kawę. Myślałam, że wszyscy jeszcze śpią. Jednak tato już siedział z kawą i czytał gazetę.
-A ty już nie śpisz? - zapytałam go, podchodząc.
-A no nie, a ty co ? - zapytał zaskoczony odkładając gazetę i kładąc na nią okulary. Wyciągnęłam kubek, podstawiłam pod ekspres i go włączyłam.
-Wyspałam się. - mruknęłam. Oparłam się o szafki i przyjrzałam się tacie - Na prawdę nie jesteś zły ? - zapytałam.
-A dlaczego mam być zły ? - odpowiedział pytaniem i uważnie mi się przyjrzał.
-Wiem jak bardzo cieszyłeś się, że dostałam powołanie. Gdy zdecydowałam się grać. Kiedy zostałam doceniona, jak grałam za granicą w mocnych zespołach. No, a ja chcę to wszystko zostawić.
-Córeczko, jesteś dorosła. Nie mogę za ciebie całe życie podejmować decyzji.
-Kocham cię tato - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, a on mnie mocno przytulił.
-Zuzka, byłem z ciebie bardzo dumny i z ciebie i ze Zbyszka. Jednak cały czas miałem wyrzuty sumienia, że wybraliście siatkówkę, bo ja tego od was wymagałem podświadomie.
-Nigdy tak nie było - zaprzeczyłam i napiłam się kawy.
-Wiem, kiedy zaczęłaś opowiadać jeszcze w liceum o studiach byłem jeszcze bardziej dumny. Teraz to już w ogóle z niej pękam. - posłał mi ciepły uśmiech.
-Rezygnacja z kadry, to była bardzo ciężka decyzja. Podjęłam ją na spokojnie po przemyśleniach i rozmowach z Michałem.
-Cieszę się. Ale koniec tego smęcenia - zaśmiał się - dzisiaj wracasz do domu, z mężem. - powiedział.
-No tak, wracamy. Parę dni odpoczynku i zgrupowanie.
-Więc nie zatęsknię - zaśmiał się. - Gdzie masz męża ? - zapytał po chwil.
-Śpi. Jadłeś śniadanie? - zapytałam otwierając lodówkę.
-Nie, jeszcze nie. Wypiłem tylko kawę.
-Co byś zjadł.
-A co zaproponujesz ?
-Może ugotuję więcej jajek i zrobię kolorowe kanapki ?
-To wstaw jajka i daj wszystko na te kanapki to ci pomogę.
-Okej.
Po 15 minutach jajka były ugotowane, a kanapki gotowe. Kiedy przybijałam sobie z tatą piątkę śmiejąc się przy tym do kuchni weszła mama.
-A wy co tutaj szalejecie ? - zapytała zaspana.
-Jak widać śniadanie- zaśmiałam się. - Idę Michała obudzić.
-Dobrze, ja zrobię mamię kawę i obudzę Zbyszka i Andzie. - zaoferował się tato.
Zabrałam kubek z kawą, która była dla Miśka i poszłam do pokoju. Biedny Michał spał. Położyłam się obok niego i postanowiłam go delikatnie obudzić.
-Kochanie, wstawaj - mruknęłam dmuchając mu w twarz.
-Mhmm - mruknął.
-Misiu, zrobiłam ci kawkę i śniadanie na dole czeka. - powiedziałam. Otworzył leniwie oczy i zapytał.
-Która godzina ?
-Już kochanie 11 prawie.
-No to trzeba faktycznie wstać - powiedział, przetarł dłonią twarz i sięgnął po okulary. Popatrzyliśmy się na siebie chwilę w ciszy, po czym Kubi złożył na moich ustach pocałunek. Z uśmiechem podałam mu kawę. - Czym sobie zasłużyłem na kawę do łóżka ? - zapytał zaskoczony.
-Tym że jesteś.
-Czy ty coś ode mnie chcesz? - zapytał zaskoczony.
-Nie - zaśmiałam się i go szturchnęłam. - Wstałam wcześniej i razem z tatą zrobiłam śniadanie bo jako pierwsi wstaliśmy.
-Wszystko jasne. Przygotowana do powrotu ? Do domu ?
-Owszem. Idziemy na śniadanie ? - zapytałam wstając z łóżka. Michał mi przytaknął. Odłożył kawę na stolik i się ubrał. W jedną rękę wziął kawę, a w drugą chwycił moją.
W kuchni siedzieli już rodzice i Andzia ze Zbyszkiem.
-Cześć braciszku - przywitałam się z uśmiechem widząc jaki jest biedny niewyspany.
-A ty się nie wyspałeś ? - zaśmiał się Kubi.
-Kubiak ! - warknął. Równo z Michałem zapytaliśmy
-Co ? - wszyscy zaczęli się śmiać, ale nie mój brat.
-Spieprzaj. - mruknął niechętnie.
-Braciszka chyba głowa boli - zaśmiałam się biorąc kanapkę i opierając się o meble gdzie wszystkich obserwowałam.
-Jaka ty się siostra zabawna i rozrywkowa ostatnio zrobiłaś, normalnie ja nie wiem.
-Zbyszek, mówiłam ci żebyś tyle nie pił - powiedziała poważnie mama, ale i tak zaczęła się śmiać.
ZB9 całe śniadanie siedział przymulony, a my się z niego śmialiśmy. Około godziny 14 wyjechałam z Michałem z Warszawy kierując się do Żor. Całe auto było zapakowane, a i tak moja suknia i parę drobiazgów zostało u rodziców. W domu byliśmy koło godziny 21. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy. Gdy wyjeżdżaliśmy ze sklepu zamówiliśmy sushi.
Dopiero za 3 podejściem znieśliśmy wszystkie rzeczy z auta. Ledwo weszliśmy z ostatniej tury wnoszenia i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kotku otworzysz ? - krzyknęłam z łazienki.
-Jasne. Pewnie jedzenie. - powiedział. Po chwili usłyszałam rozmowy na korytarzy - Niech Pan chwilę zaczeka, zaraz zapytam. - Przypałętał się do łazienki - Zetka, masz jakieś drobne, po ze 200 pan nie ma wydać.
-Mam już idę. - cmoknęłam Michała w usta i wyszłam z łazienki. - Dzień dobry - przywitałam się. - Ile wyszło ? - zapytałam wyciągając portfel. Młody chłopak, którzy przywiózł zamówienie, patrzył cały czas na mnie zaskoczony.
-138 zł - powiedział kiedy się otrząsnął. Dałam mu z portfela 150 zł.
-Reszty nie trzeba- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, a przepraszam mogę o coś zapytać.
-Jasne. Słucham ?
-Czy mogę prosić o autograf ? Jestem wielkim fanem siatkówki, a Pani w szczególności.
-Jasne - zaśmiałam się. - Masz kartkę ? - Chłopak podał mi kartkę, podpisałam się i oddałam mu ją. Dostawca grzecznie się pożegnał po tym jak dał mi zamówienie i poszedł.
Z uśmiechem na ustach zamknęłam drzwi i zaniosłam jedzenie do kuchni, gdzie był Michał, który otwierał wino. Popatrzył na mnie z przymrużonymi oczami.
-Co się stało . ? - zapytałam zaskoczona.
-Zazdrosny jestem - powiedział, a ja się zaśmiałam.
-Kochanie, ale nie masz o co. - podeszłam do niego. Objęłam rękami jego szyję.
-On cię podrywał. - zacisnął usta. Zaśmiałam się na głos.
-Poprosił tylko o autograf.
-Ale jest w szczególności twoim fanem kochanie.
-Misiaczku, gwarantuje ci, że ja mam już miłość swojego życia - odpowiedziałam na jego obawy, a wszystko potwierdziłam pocałunkiem.
-Przekonałaś mnie - stwierdził, kiedy się odsunęłam. - A teraz nalewam nam wino i jemy.
-Jestem jak najbardziej za!
Z sushi, kieliszkami i butelką wina zasiedliśmy na kanapie. Michał włączył muzykę.
-Rozpakowujemy się dzisiaj czy jutro ?- zapytałam, kiedy skończyliśmy jeść.
-Jutro - stwierdził.
-Wolała bym chyba dzisiaj. Miała bym z głowy. - mruknęłam opierając głowę na jego klacie. Objął mnie.
Jedna ręka wylądowała na moim podbródku, aby go podnieść. Po czym poczułam usta męża na swoich. Druga ręka natomiast znalazła się na moim kolanie. Po chwili siedziałam na udach Miśka okrakiem. Pozbył się szybko mojej koszulki.
-Teraz nie ma wymówek, że ktoś wejdzie - mruknął między pocałunkami.
-No nie - odpowiedziałam ściągając z niego tshirt.
Kiedy moje szorty poszły w ślad za koszulką Michał wstał trzymając mnie za pośladki. Cały czas się całowaliśmy. Po omacku trafiliśmy do sypialni. Tam prawie od razu wylądowaliśmy na łóżku.
W końcu mieliśmy chwilę dla siebie. Mogliśmy się zająć sobą bez obawy, że ktoś nam przeszkodzi.
Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Nie wiem dlaczego. Przecież mogłam jeszcze spać. Zobaczyłam na zegarek była 8 rano. Popatrzyłam na Michała i się uśmiechnęłam. Sięgnęłam po jego koszulkę i ją założyłam. Z szafki wyciągnęłam jakieś spodenki. Po cichu zrobiłam sobie kawę i wróciłam do sypialni. Wzięłam dwa kosze na pranie, wszystkie torby i usiadłam na podłodze. Zaczęłam rozpakowywać torby wrzucając co rusz rzeczy do prania. Kiedy tak rozdzielałam ciuchy obudził się Michał. Położył na brzuchu i popatrzył na mnie.
-A ty już kotku nie śpisz ? - zapytał Misiek.
-Wyspałam się. Zrobię coś pożytecznego i puszczę pranie - mruknęłam zerkając na niego.
-Która godzina ?
-9, wyspany ? - zapytałam odwracając się przodem do niego.
-Trochę, ale uciekłaś mi.
-Nie dobrze ci się spało ? Czy zatęskniłeś ?
-Zatęskniłem. - powiedział z czarującym uśmiechem.
-No cóż - zaśmiałam się.
-Jaki mamy plan na dziś. ? - zapytał przeciągając się.
-Ja chcę zrobić pranie i odpocząć.
-Okej, to ja idę zrobić sobie kawę, też chcesz ? - zapytał całując mnie w czoło.
-Nie, dziękuję.
Kiedy wszystko było rozpakowane puściłam pranie. Następnie usiadłam zmęczona na kanapie razem z mężem.
-Co dalej ? - zapytałam.
-Odpoczywamy ? - zapytał obejmując mnie.
-Jestem jak najbardziej na tak.
Cały dzień spędziliśmy na odpoczynku.
Te parę dni wolnego minęło nam bardzo szybko. Ostatniego dnia naszego krótkie urlopu spędziliśmy na mieście. Kiedy przyszedł wieczór wróciliśmy do domu i zaczęliśmy się pakować.
-Miśku, ja nie chcę jechać - mruknęłam siedząc nad walizką.
-Kochanie, ale pomyśl, że bynajmniej razem jedziemy - powiedział, po czym pochylił się nade mną i mnie pocałował.
-No wiem, ale musimy się pakować. Jechać. Tam osobno. Potem rozjazdy. - powiedziałam załamana siadając na łóżku.
-Zuzka, nie przesadzaj. Nie będzie tak źle.
-No wieeem. - mruknęłam.
Ostatni wieczór spędziliśmy na kanapie oglądając filmy. Następnego dnia wstaliśmy o 6 i się zebraliśmy. Niecałą godzinę później siedzieliśmy w aucie gotowi na zgrupowanie. Ja rozsiadłam się na fotelu pasażera i zarządzałam radiem.
-Ale masz dobry humor - zaśmiał się Michał, kiedy robiłam chórki do nowej piosenki Kwiatkowskiego, przy tym wykonując jakieś bliżej nieokreślone ruchy.
-Jest faajnie, słonko świeci, zobaczę dziewczyny. - wymieniłam i usiadłam bokiem, plecami opierając się o drzwi.
-Wczoraj miałaś gorszy humor - zaśmiał się.
-No powiedź Miśku, że się nie cieszysz, że zobaczysz tych czubków. ? Mojego brata, Kurasia, Wronę. No sami wariaci.
-No masz rację. No i tatusia spotkasz - powiedział, z uśmiechem.
-Tato się na szczęście pogodził, że nie zostanę siatkarką do końca życie.
-To najważniejsze.
Całą drogę rozmawialiśmy, więc kiedy Michał zaparkował auto pod Spałą byłam w szoku. Siedząc jeszcze w aucie pocałował mnie, po czy wysiedliśmy. Michał otworzył bagażnik, wyciągnął nasze bagaże. Kiedy poprawiłam okulary, Misiek zamknął auto. Torbę przerzuciłam przez ramię i złapałam za rączkę walizki.
-To co idziemy ? - zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
-No idziemy, idziemy. - złapałam go. Nasze palce się splotły. Dookoła ośrodka było już dużo ludzi. Jednak nigdzie nie widziałam ani dziewczyn ode mnie ani chłopaków. Poszliśmy do recepcji. Przed budynkiem puściłam Miśka rękę, że znaleźć telefon. Kiedy go dogoniłam stał przy recepcji i był bajerowany przez młodą dziewczynę.
-Dzień dobry- powiedziała, dziewczyna zmierzyła mnie i powiedziała.
-Wszystkie pokoje są zajęte - mruknęła, po czym przeniosła wzrok na Miśka - A gdzie się wybierasz na jakiś urlop ? - zapytała zafascynowana.
-Wiem, ja na zgrupowanie kadry kobiet w siatkówce, Zuzanna Bartman - Kubiak - powiedziałam z wyższością. Po czym objęłam Miśka i zapytałam - gdzie masz kochanie pokój ?
-Tam gdzie zawsze, razem z twoim bratem - powiedział ze śmiechem.
-Doobrze, dzięki - mruknęłam do dziewczyny zabierając klucz.
Michał ze śmiechem poszedł ze mną do windy. Pokój mieliśmy na tym samym piętrze. Kiedy drzwi windy się zamknęły, Kubi zaczął się śmiać.
-Moja lwica, jak ty ładnie o mnie walczyłaś - powiedział ze śmiechem obejmując mnie w pasie.
-Kubiak, nie pozwolę, żeby jakaś lafirynda cię podrywała. Już jesteś tylko mój - mruknęłam naburmuszona. Michał ze śmiechem przycisnął mnie do ścianki windy i mocno pocałował.
Objęłam rękami jego szyję, a on mocno złapał mnie za biodra i przycisnął swoim ciałem. Wydałam cichy jęk.
-Misiek - jęknęłam cicho. - Jesteśmy w windzie. - mruknęłam
-Właśnie Kubiaki, jesteście w windzie - usłyszeliśmy śmiech. Drzwi się przed chwilą otworzyły, Michał z uśmiechem odsunął się ode mnie, a ja przeczesałam ręką włosy. Do windy weszła Ola Krzos razem z Kaśką Skowrońską.
-Hej - powiedziałam z uśmiechem.
-No cześć Pani Kubiak, jak ty promieniejesz - zaśmiała się Kaśka. Winda zatrzymała się na naszym piętrze, więc ze śmiechem zabraliśmy swoje torby i wyszliśmy.
Pierwszy pokój był mój. Michał miał pokój całkiem niedaleko.
-Z kim jesteś w pokoju ? - zapytał.
-Nie wiem, ale zaraz się dowiem. - powiedziałam z uśmiechem. Uśmiech mi zszedł z twarzy jak otworzyłam drzwi. Na jednym z dwóch łóżek leżała Anka Grejman.
-A co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
-Mieszkam, przydzielili mi ten pokój. - powiedziała.
-Oooo nie. - warknęłam.
Rzuciłam torby na podłogę i poszłam szukać trenera. Wpadłam na Jacka na korytarzu.
-Trenerze ! - zawołałam.
-O hej Zuza, fajnie, że już jesteś - powiedział zadowolony.
-Trenerze, dlaczego mam pokój z Anką ? - zapytałam oburzona.
-A dlaczego nie ?
-Przecież wie Pan, że jej nie cierpię ! Nie mogę mieć pokoju z Andzią? Martyną ? Olką bądź Kaśka ?
-Zuza, taka jest moja decyzja i nic jej nie zmieni. Jesteście dorosłymi kobietami, musicie się dogadać - powiedział spokojnie.
-Ale Trenerze ! - oburzyła się.
-Nie będę dyskutował na ten temat. Podział pokoi zostaje bez zmian.
-Ughh ! - warknęłam.
-Zuza, nie denerwuj się tylko lepiej powiedź jak tam wesele ? - zapytał z uśmiechem.
-Dobrze - mruknęłam i wróciłam do pokoju. Popatrzyłam z pogardą na Ankę. - Trener powiedział, że nie ma opcji zmiany, więc będziemy się razem męczyć. - powiedziałam. Zajęłam wole łóżko, rozpakowałam się i przebrałam. Wzięłam do ręki telefon i klucz i wyszłam.
Zła weszłam do pokoju Martyny i Andzi. Szybki sms do przyjaciółki i wszystko wiedziałam.
-Nienawidzę trenera ! - warknęłam trzaskając drzwiami.
-Jesteś z Ancią w pokoju - zaśmiała się Martyna, zmroziłam ją spojrzeniem.
-Zuzet, nie wściekaj się. - powiedziała Ann. Walnęłam się na łóżko.
-To będzie dłuuugie zgrupowanie.
-Wiesz mogło mu się powalić Pani Kubiak - śmiały się dziewczyny.
-Jesteście okropne - zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w dziewczyny.
-Gdzie masz męża ?
-Zniknął, gdy poszłam wygarnąć Jacusiowi.
-Wiesz przecież, że jemu nie nagadasz.
-No wiem, myślałam, że może jednak.
-Nadzieje przecież umiera ostatnia.
-Dobra Kubiakowa - powiedziała Andzia klepiąc mnie w pośladek - ruszaj swoje grube litery i idziemy się integrować.
Jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Jak się okazało Anastazja była w kontakcie ze Zbyszkiem. Panowie i część naszej grupy siedzieli już na dworze i się integrowali. Okazało się, że nawet mój mąż tam jest. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Miśka.
-Jak tam ? Sytuacja opanowana ? - zapytał z uśmiechem. Popatrzyłam na niego i prychnęłam.
-No raczej nie - mruknęłam.
-A co się stało ? - dopytywał Łomacz.
-Jestem w pokoju z Ania. Normalnie szlak mnie trafia jak patrzę na tą puszczalską szmatę - warknęłam i akurat przyszedł Kurek. Popatrzył na mnie zaskoczony. Wywróciłam tylko oczami.
-Siostra nie spinaj się bo ci żyłki popękają. Przecież wy za 2 tygodnie już jedziecie w świat.- powiedział Zibi.
-No wiem.
Czas mijał nam w dobrych humorach. Wszyscy się dobrze dogadywaliśmy. Oczywiście nie mogło zabraknąć rozmów o ślubie, weselu i planach na dalsze życie.
-A ty to zmieniasz nazwisko ? - zapytała w pewnym momencie Skowrońska.
-Tak, ale w kadrze gram jeszcze z Panieńskim.
-Taka szalona jesteś ?
-No stwierdziła, że na dwa mecze nie będę ludziom robić wodę z mózgu. Co wcale nie znaczy, że sobie nie zmówiłam nowej koszulki - zaśmiałam się
-No tak, przecież Zuz, zawsze musi mieć parę wyjść.
-Ale wasze dzieci to kiedyś będą mieć przejebane - mruknął Kłos.
-Czemu ? - zapytał zaskoczony Michał.
-Wiesz, Zuz jak by chciała odpocząć od sławy zawsze mogła podawać nazwisko panieńskie mamy, a wasze ? Tutaj Kubiak, tutaj Bartman. Normalnie siatkarz lub siatkarka z krwi i kości - zaśmiali się.
-Eeee - pogroziłam palcem - Po pierwsze nasze dziecko na tym świecie nie pojawi się tak szybko, a po drugie to dziecko samo wybierze czy chce grać w szachy, piłkę nożną, kalambury.
-Zuzka ma racje - zaśmiała się Andzia - Kiedy oni mają niby począć tego potomka, skoro na razie przymusowy celibat, a potem i tak nie będą się widzieć. - powiedziała, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Wcale nie. - oburzyłam się
-Wcale nie, że co ? - zainteresowała się Andzia.
-Nie ważne - mruknęłam i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Do pokoju wróciliśmy dość późno. Następnego dnia wstałam chwilę przed 6. Spałam krótko, ale w Spale czy też Szczyrku, zawsze rano wstaję. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i postanowiłam kogoś ponękać. Wzięłam telefon, klucz i wyszłam starając się po cichu. Nie chciałam władowywać się do pokoju chłopakom bo trener by nie słuchał tłumaczeń. Dziewczyną nie chciałam zatruwać życia, więc zeszłam na dół. Wpakowałam się w jeden z wielkich foteli. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać z Gośka. Siedziałam tak do 6:30 kiedy zobaczyłam tatę.
-A ty dlaczego nie śpisz? - zapytał zaskoczony podchodząc do mnie, pochylił się pocałował mnie w czoło i usiadł na przeciwko.
-Tutaj zawsze rano wstaję, taki klimat - zaśmiałam się.
-Jak tam ? Gotowa na trening ?- zapytał.
-Tak, cieszę się.
-Co jest córeczko ?
-Wiesz, tato. W przyszły roku już będę w innym charakterze na zgrupowaniu - mruknęłam.
-Ktoś wie ?
-Tylko wy, no i PZPS.
Z tatą porozmawiałam, aż na śniadanie nie zeszły dziewczyny i chłopaki. Poszliśmy na stołówkę.
-Na którą masz trening? - zapytał Michał, a jego ręka wylądowała na moim udzie.
-Zaraz po śniadaniu kochanie - zaśmiałam się i ściągnęłam jego rękę.
-No to mamy chyba wspólny trening - powiedział Zbyszek.
-Taak ? To ciekawe. Trener nic nie wspominał - mruknęła Ann.
-Ta, o tym, że mam pokój z Grejmanową też nic nie wspominał. - warknęłam.
-Zuz, to tylko dwa tygodnie dasz radę
-No jakoś muszę. - mruknęłam niechętnie.
-Jesteś kochanie twarda - powiedział Michał i mnie pocałował w policzek. - Pomyśl sobie, że jeszcze tylko miesiąc i wakacje.
-To mnie trzyma przy życiu - powiedziałam już z uśmiechem.
Po szybkim śniadaniu poszłam do pokoju się spakować. Z torbą ruszyłam w stronę hali. W szatni były już niektóre dziewczyny no i była Grejman. Popatrzyłam na nią i usiadłam obok Kasi.
-Co tam młoda ?
-Nic ciekawego. - mruknęłam niechętnie patrząc na koleżankę z drużyny.
-Ty się weź uspokój, bo aż ja się zaczynam Ciebie bać - powiedziała Martyna wchodząc do szatni.
-Ty to nie masz czego. Tylko niektórzy w tym towarzystwie nie potrafią uszanować czyjegoś szczęścia i się wpierdalają gdzie nie trzeba - powiedziałam dość dosadnie patrząc na Ankę
-O co ci chodzi ? - zapytała zdenerwowana. W szatni zrobiło się cicho.
-O to, że przypierdalasz się do każdego faceta, nawet jak wiesz, że jest zajęty - warknęłam wściekła.
-A ty myślisz, że on to taki święty ? Bronił się rękami i nogami ?- zaśmiała się ironicznie.
-Wiesz co, jesteś żałosna. Aż tak ci przeszkadza czyjeś szczęście ? - krzyknęłam.
-Zajmij się lepiej swoim życiem i swoim mężem. Bo możesz go szybko stracić - powiedziała zadowolona i się odwróciła tyłem.
-Rusz tylko suko Michała palcem, a ci nie daruję. - warknęła.
-Nie bądź zabawna. Twoja koleżanka nie potrafi się bronić, więc ty jej pomagasz. Ciekawe czy sama była byś taka cwana gdyby twój mąż poleciał na inną.
-Odpierdol się od Michała, powiedziałam ! A co do Gośki to masz po prostu szczęście, że jej nie spotkałaś.
"Takie wyjaśnienie. Kurek poleciał w tango na imprezie, no i jakby zaliczył Ankę. Znaczy ona się puściła."
-Dziewczyny ! - do szatni wkroczył trener. Mam nadzieję, że nie słyszał mojej uroczej rozmowy z koleżanką.
-Co jest trenerze ? - zapytała Andzia.
-Na salę. Na specjalne zaproszenie czekacie ? - zapytał patrząc na nas uważnie.
-Już idziemy - mruknęłam. Złapałam za buty i w skarpetkach wyszłam z szatni po drodze trącając Ankę. Trener spojrzał na mnie i zapytał.
-Bartman wszystko gra ?
-Taa - burknęłam.
-Panie trenerze toż to już Kubiak - zaśmiała się Ola aby załagodzić sytuację.
-Ciekawe jak długo - zakpiła Anka. Odwróciłam się wściekła i podeszłam do niej.
-Grejman, nie wstyd ci się tak puszczać na prawo i lewo ? Znajdź sobie faceta, a od mojego się odpierdol bo nie będę taka uprzejma - warknęłam przez zęby.
-Bartman ! Grejman ! - warknął dość głośno trener - Na salę, ale już. Widzę, że macie za dużo energii, więc spożytkujecie ją na treningu.
Nic już nie powiedziałam. Wściekła poszłam na salę. Usiadłam na ławce i założyłam buty. Kiedy związałam włosy zaczęłam rozgrzewkę z resztą. Czułam, że trener mnie bacznie obserwuje. Na tej samej sali tylko, że na drugiej połówce byli Panowie. Po rozgrzewce trener postanowił, że trenujemy zagrywkę. Po wszystkich ćwiczeniach zostałyśmy podzielone i grałyśmy. Byłam z Anką w przeciwnej drużynie. Widziałam, że chłopaki mają chwilę przerwy. Była akcja, Asia Wołosz mi wystawiła piłkę idealną. Wyskoczyłam i zaatakowałam. Niestety, albo i stety trafiłam w Ankę. Upolowałam ją. Prawie ją zabiłam. No bez przesady w sumie, piłka trafiła ją w głowę, a przyjmująca wylądowała na parkiecie z jękiem trzymając się za twarz.
-Cholera jasna - krzyknął trener i razem z naszym lekarzem pobiegli do poszkodowanej. Stanęłam po drugiej stronie siatki i wzruszyłam ramionami. Kiedy lekarz zajął już się naszą reprezentacyjną blondyneczką trener wstał i wrzasnął - Bartman co ty odpieprzasz ?! - był wściekły, prawie się gotował. Podszedł do mnie. Ja spokojnie stałam, niczym nie wzruszona. Nie widziałam, ale domyślałam się że chłopaki z reprezentacji też się przypatrują.
-Dobry atak mi wyszedł po prostu - mruknęłam.
-Zuza, nie wkurwiaj mnie.!
-O co trenerowi chodzi ? - oburzyłam się.
-Na dzisiaj już skończyłaś trening, możesz iść się przebrać.
-Chłopaki pomożecie mi ? - zawołał fizjo do chłopaków. Kurek z Kłosem i Wroną podbiegli żeby pomóc przenieść Ankę do pokoju lekarskiego.
Wściekła wyszłam z sali i poszłam do szatni. Trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na ławce i ściągnęłam buty. Poczułam jak wściekłość ze mnie schodzi i po kolei rzucałam. Butami, nakolannikami. Potem usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Usłyszałam jak ktoś idzie i wytarłam policzki. Po chwili drzwi do szatni się otworzyły. Podniosłam głowę i zobaczyłam Michała. Usiadł obok mnie i mnie objął. Wtuliłam się w niego. Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy.
-Powiesz mi o co poszło ? - zapytał.
-A ty nie musisz iść na trening ? - zapytałam.
-O mnie się nie martw. Powiesz mi ?
-Anka uderzyła w mój czuły punkt. - mruknęłam.
-A jaki ty masz czuły punkt ? - zapytał zaskoczony.
-O ciebie poszło.
-Zuza i tak się wkurwiłaś ?
-Atak mi wyszedł nie cieszysz się ? - zapytałam udając oburzenie i popatrzyłam się na niego z delikatnym uśmiechem.
-Zuza ! - oburzył się.
-Przepraszam. Poszło o tą całą sytuację z Kurkiem i Gośką. No i generalnie powiedziałam Ance, że się puszcza, a ona stwierdziła, że nawet ty jej się nie oprzesz.
-Co za głupoty.
-No przecież wiem, że ty byś się bał jaką inną kobietę tknąć, ale mimo wszystko nie powinna tak mówić.
-Wiesz, że będziesz mieć przejebane ? - zapytał.
-Wiem, ale dam radę.
-Będę miał z tobą ciężcie życie - mruknął po czym mnie pocałował.
-Dziękuję za rozmowę. - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ma za co. Po to mnie masz.
-Zmykaj na trening, a ja idę się przebrać i pooglądam was z trybun.
-Okej.
Szybko mnie pocałował i wrócił na halę. Ja na spokojnie wzięłam prysznic, przebrałam się i zabierając swoje rzeczy poszłam na trybunę. Trener mnie zauważył i pokręcił głową. Zajęłam miejsce i patrzyłam na trening i dziewczyn i chłopaków. Anka siedziała na ławce obok trenera i trzymała okład z lodu na twarzy. Nawet nie wiem kiedy minął mi ten czas, ale usłyszałam gwizdek. Wszyscy zaczęli się zbierać z sali. Chłopaki polecieli, żeby pomóc Ance dostać się do szatni, ale nie Michał. On stanął zboku ze Zbyszkiem i rozmawiali. Nagle Zibi szturchnął Miśka i na coś pokazał. Ich miny nie były zbytnio zadowolone. Popatrzyłam w tym samym kierunku i wszystko zrozumiałam. Na halę wszedł tato. Schowałam twarz w dłoniach i szybko ulotniłam się z hali. Wróciłam do hotelu i na dole w fotelu czekałam na resztę, bo nie za bardzo chciałam wracać do pokoju.
Szybko czyż nie uważacie ? A w ogóle ktoś mnie jeszcze czyta?
Pisać dalej ? :)
Dnia następnego, a w sumie prawie tego samego wstałam pierwsza. Kiedy się obudziłam Michał jeszcze smacznie spał. Po cichu wstałam i wyszłam z sypialni zakładając szlafrok po drodze. Cicho zeszłam do kuchni, gdzie chciałam zrobić sobie kawę. Myślałam, że wszyscy jeszcze śpią. Jednak tato już siedział z kawą i czytał gazetę.
-A ty już nie śpisz? - zapytałam go, podchodząc.
-A no nie, a ty co ? - zapytał zaskoczony odkładając gazetę i kładąc na nią okulary. Wyciągnęłam kubek, podstawiłam pod ekspres i go włączyłam.
-Wyspałam się. - mruknęłam. Oparłam się o szafki i przyjrzałam się tacie - Na prawdę nie jesteś zły ? - zapytałam.
-A dlaczego mam być zły ? - odpowiedział pytaniem i uważnie mi się przyjrzał.
-Wiem jak bardzo cieszyłeś się, że dostałam powołanie. Gdy zdecydowałam się grać. Kiedy zostałam doceniona, jak grałam za granicą w mocnych zespołach. No, a ja chcę to wszystko zostawić.
-Córeczko, jesteś dorosła. Nie mogę za ciebie całe życie podejmować decyzji.
-Kocham cię tato - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, a on mnie mocno przytulił.
-Zuzka, byłem z ciebie bardzo dumny i z ciebie i ze Zbyszka. Jednak cały czas miałem wyrzuty sumienia, że wybraliście siatkówkę, bo ja tego od was wymagałem podświadomie.
-Nigdy tak nie było - zaprzeczyłam i napiłam się kawy.
-Wiem, kiedy zaczęłaś opowiadać jeszcze w liceum o studiach byłem jeszcze bardziej dumny. Teraz to już w ogóle z niej pękam. - posłał mi ciepły uśmiech.
-Rezygnacja z kadry, to była bardzo ciężka decyzja. Podjęłam ją na spokojnie po przemyśleniach i rozmowach z Michałem.
-Cieszę się. Ale koniec tego smęcenia - zaśmiał się - dzisiaj wracasz do domu, z mężem. - powiedział.
-No tak, wracamy. Parę dni odpoczynku i zgrupowanie.
-Więc nie zatęsknię - zaśmiał się. - Gdzie masz męża ? - zapytał po chwil.
-Śpi. Jadłeś śniadanie? - zapytałam otwierając lodówkę.
-Nie, jeszcze nie. Wypiłem tylko kawę.
-Co byś zjadł.
-A co zaproponujesz ?
-Może ugotuję więcej jajek i zrobię kolorowe kanapki ?
-To wstaw jajka i daj wszystko na te kanapki to ci pomogę.
-Okej.
Po 15 minutach jajka były ugotowane, a kanapki gotowe. Kiedy przybijałam sobie z tatą piątkę śmiejąc się przy tym do kuchni weszła mama.
-A wy co tutaj szalejecie ? - zapytała zaspana.
-Jak widać śniadanie- zaśmiałam się. - Idę Michała obudzić.
-Dobrze, ja zrobię mamię kawę i obudzę Zbyszka i Andzie. - zaoferował się tato.
Zabrałam kubek z kawą, która była dla Miśka i poszłam do pokoju. Biedny Michał spał. Położyłam się obok niego i postanowiłam go delikatnie obudzić.
-Kochanie, wstawaj - mruknęłam dmuchając mu w twarz.
-Mhmm - mruknął.
-Misiu, zrobiłam ci kawkę i śniadanie na dole czeka. - powiedziałam. Otworzył leniwie oczy i zapytał.
-Która godzina ?
-Już kochanie 11 prawie.
-No to trzeba faktycznie wstać - powiedział, przetarł dłonią twarz i sięgnął po okulary. Popatrzyliśmy się na siebie chwilę w ciszy, po czym Kubi złożył na moich ustach pocałunek. Z uśmiechem podałam mu kawę. - Czym sobie zasłużyłem na kawę do łóżka ? - zapytał zaskoczony.
-Tym że jesteś.
-Czy ty coś ode mnie chcesz? - zapytał zaskoczony.
-Nie - zaśmiałam się i go szturchnęłam. - Wstałam wcześniej i razem z tatą zrobiłam śniadanie bo jako pierwsi wstaliśmy.
-Wszystko jasne. Przygotowana do powrotu ? Do domu ?
-Owszem. Idziemy na śniadanie ? - zapytałam wstając z łóżka. Michał mi przytaknął. Odłożył kawę na stolik i się ubrał. W jedną rękę wziął kawę, a w drugą chwycił moją.
W kuchni siedzieli już rodzice i Andzia ze Zbyszkiem.
-Cześć braciszku - przywitałam się z uśmiechem widząc jaki jest biedny niewyspany.
-A ty się nie wyspałeś ? - zaśmiał się Kubi.
-Kubiak ! - warknął. Równo z Michałem zapytaliśmy
-Co ? - wszyscy zaczęli się śmiać, ale nie mój brat.
-Spieprzaj. - mruknął niechętnie.
-Braciszka chyba głowa boli - zaśmiałam się biorąc kanapkę i opierając się o meble gdzie wszystkich obserwowałam.
-Jaka ty się siostra zabawna i rozrywkowa ostatnio zrobiłaś, normalnie ja nie wiem.
-Zbyszek, mówiłam ci żebyś tyle nie pił - powiedziała poważnie mama, ale i tak zaczęła się śmiać.
ZB9 całe śniadanie siedział przymulony, a my się z niego śmialiśmy. Około godziny 14 wyjechałam z Michałem z Warszawy kierując się do Żor. Całe auto było zapakowane, a i tak moja suknia i parę drobiazgów zostało u rodziców. W domu byliśmy koło godziny 21. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy. Gdy wyjeżdżaliśmy ze sklepu zamówiliśmy sushi.
Dopiero za 3 podejściem znieśliśmy wszystkie rzeczy z auta. Ledwo weszliśmy z ostatniej tury wnoszenia i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kotku otworzysz ? - krzyknęłam z łazienki.
-Jasne. Pewnie jedzenie. - powiedział. Po chwili usłyszałam rozmowy na korytarzy - Niech Pan chwilę zaczeka, zaraz zapytam. - Przypałętał się do łazienki - Zetka, masz jakieś drobne, po ze 200 pan nie ma wydać.
-Mam już idę. - cmoknęłam Michała w usta i wyszłam z łazienki. - Dzień dobry - przywitałam się. - Ile wyszło ? - zapytałam wyciągając portfel. Młody chłopak, którzy przywiózł zamówienie, patrzył cały czas na mnie zaskoczony.
-138 zł - powiedział kiedy się otrząsnął. Dałam mu z portfela 150 zł.
-Reszty nie trzeba- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, a przepraszam mogę o coś zapytać.
-Jasne. Słucham ?
-Czy mogę prosić o autograf ? Jestem wielkim fanem siatkówki, a Pani w szczególności.
-Jasne - zaśmiałam się. - Masz kartkę ? - Chłopak podał mi kartkę, podpisałam się i oddałam mu ją. Dostawca grzecznie się pożegnał po tym jak dał mi zamówienie i poszedł.
Z uśmiechem na ustach zamknęłam drzwi i zaniosłam jedzenie do kuchni, gdzie był Michał, który otwierał wino. Popatrzył na mnie z przymrużonymi oczami.
-Co się stało . ? - zapytałam zaskoczona.
-Zazdrosny jestem - powiedział, a ja się zaśmiałam.
-Kochanie, ale nie masz o co. - podeszłam do niego. Objęłam rękami jego szyję.
-On cię podrywał. - zacisnął usta. Zaśmiałam się na głos.
-Poprosił tylko o autograf.
-Ale jest w szczególności twoim fanem kochanie.
-Misiaczku, gwarantuje ci, że ja mam już miłość swojego życia - odpowiedziałam na jego obawy, a wszystko potwierdziłam pocałunkiem.
-Przekonałaś mnie - stwierdził, kiedy się odsunęłam. - A teraz nalewam nam wino i jemy.
-Jestem jak najbardziej za!
Z sushi, kieliszkami i butelką wina zasiedliśmy na kanapie. Michał włączył muzykę.
-Rozpakowujemy się dzisiaj czy jutro ?- zapytałam, kiedy skończyliśmy jeść.
-Jutro - stwierdził.
-Wolała bym chyba dzisiaj. Miała bym z głowy. - mruknęłam opierając głowę na jego klacie. Objął mnie.
Jedna ręka wylądowała na moim podbródku, aby go podnieść. Po czym poczułam usta męża na swoich. Druga ręka natomiast znalazła się na moim kolanie. Po chwili siedziałam na udach Miśka okrakiem. Pozbył się szybko mojej koszulki.
-Teraz nie ma wymówek, że ktoś wejdzie - mruknął między pocałunkami.
-No nie - odpowiedziałam ściągając z niego tshirt.
Kiedy moje szorty poszły w ślad za koszulką Michał wstał trzymając mnie za pośladki. Cały czas się całowaliśmy. Po omacku trafiliśmy do sypialni. Tam prawie od razu wylądowaliśmy na łóżku.
W końcu mieliśmy chwilę dla siebie. Mogliśmy się zająć sobą bez obawy, że ktoś nam przeszkodzi.
Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Nie wiem dlaczego. Przecież mogłam jeszcze spać. Zobaczyłam na zegarek była 8 rano. Popatrzyłam na Michała i się uśmiechnęłam. Sięgnęłam po jego koszulkę i ją założyłam. Z szafki wyciągnęłam jakieś spodenki. Po cichu zrobiłam sobie kawę i wróciłam do sypialni. Wzięłam dwa kosze na pranie, wszystkie torby i usiadłam na podłodze. Zaczęłam rozpakowywać torby wrzucając co rusz rzeczy do prania. Kiedy tak rozdzielałam ciuchy obudził się Michał. Położył na brzuchu i popatrzył na mnie.
-A ty już kotku nie śpisz ? - zapytał Misiek.
-Wyspałam się. Zrobię coś pożytecznego i puszczę pranie - mruknęłam zerkając na niego.
-Która godzina ?
-9, wyspany ? - zapytałam odwracając się przodem do niego.
-Trochę, ale uciekłaś mi.
-Nie dobrze ci się spało ? Czy zatęskniłeś ?
-Zatęskniłem. - powiedział z czarującym uśmiechem.
-No cóż - zaśmiałam się.
-Jaki mamy plan na dziś. ? - zapytał przeciągając się.
-Ja chcę zrobić pranie i odpocząć.
-Okej, to ja idę zrobić sobie kawę, też chcesz ? - zapytał całując mnie w czoło.
-Nie, dziękuję.
Kiedy wszystko było rozpakowane puściłam pranie. Następnie usiadłam zmęczona na kanapie razem z mężem.
-Co dalej ? - zapytałam.
-Odpoczywamy ? - zapytał obejmując mnie.
-Jestem jak najbardziej na tak.
Cały dzień spędziliśmy na odpoczynku.
Te parę dni wolnego minęło nam bardzo szybko. Ostatniego dnia naszego krótkie urlopu spędziliśmy na mieście. Kiedy przyszedł wieczór wróciliśmy do domu i zaczęliśmy się pakować.
-Miśku, ja nie chcę jechać - mruknęłam siedząc nad walizką.
-Kochanie, ale pomyśl, że bynajmniej razem jedziemy - powiedział, po czym pochylił się nade mną i mnie pocałował.
-No wiem, ale musimy się pakować. Jechać. Tam osobno. Potem rozjazdy. - powiedziałam załamana siadając na łóżku.
-Zuzka, nie przesadzaj. Nie będzie tak źle.
-No wieeem. - mruknęłam.
Ostatni wieczór spędziliśmy na kanapie oglądając filmy. Następnego dnia wstaliśmy o 6 i się zebraliśmy. Niecałą godzinę później siedzieliśmy w aucie gotowi na zgrupowanie. Ja rozsiadłam się na fotelu pasażera i zarządzałam radiem.
-Ale masz dobry humor - zaśmiał się Michał, kiedy robiłam chórki do nowej piosenki Kwiatkowskiego, przy tym wykonując jakieś bliżej nieokreślone ruchy.
-Jest faajnie, słonko świeci, zobaczę dziewczyny. - wymieniłam i usiadłam bokiem, plecami opierając się o drzwi.
-Wczoraj miałaś gorszy humor - zaśmiał się.
-No powiedź Miśku, że się nie cieszysz, że zobaczysz tych czubków. ? Mojego brata, Kurasia, Wronę. No sami wariaci.
-No masz rację. No i tatusia spotkasz - powiedział, z uśmiechem.
-Tato się na szczęście pogodził, że nie zostanę siatkarką do końca życie.
-To najważniejsze.
Całą drogę rozmawialiśmy, więc kiedy Michał zaparkował auto pod Spałą byłam w szoku. Siedząc jeszcze w aucie pocałował mnie, po czy wysiedliśmy. Michał otworzył bagażnik, wyciągnął nasze bagaże. Kiedy poprawiłam okulary, Misiek zamknął auto. Torbę przerzuciłam przez ramię i złapałam za rączkę walizki.
-To co idziemy ? - zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
-No idziemy, idziemy. - złapałam go. Nasze palce się splotły. Dookoła ośrodka było już dużo ludzi. Jednak nigdzie nie widziałam ani dziewczyn ode mnie ani chłopaków. Poszliśmy do recepcji. Przed budynkiem puściłam Miśka rękę, że znaleźć telefon. Kiedy go dogoniłam stał przy recepcji i był bajerowany przez młodą dziewczynę.
-Dzień dobry- powiedziała, dziewczyna zmierzyła mnie i powiedziała.
-Wszystkie pokoje są zajęte - mruknęła, po czym przeniosła wzrok na Miśka - A gdzie się wybierasz na jakiś urlop ? - zapytała zafascynowana.
-Wiem, ja na zgrupowanie kadry kobiet w siatkówce, Zuzanna Bartman - Kubiak - powiedziałam z wyższością. Po czym objęłam Miśka i zapytałam - gdzie masz kochanie pokój ?
-Tam gdzie zawsze, razem z twoim bratem - powiedział ze śmiechem.
-Doobrze, dzięki - mruknęłam do dziewczyny zabierając klucz.
Michał ze śmiechem poszedł ze mną do windy. Pokój mieliśmy na tym samym piętrze. Kiedy drzwi windy się zamknęły, Kubi zaczął się śmiać.
-Moja lwica, jak ty ładnie o mnie walczyłaś - powiedział ze śmiechem obejmując mnie w pasie.
-Kubiak, nie pozwolę, żeby jakaś lafirynda cię podrywała. Już jesteś tylko mój - mruknęłam naburmuszona. Michał ze śmiechem przycisnął mnie do ścianki windy i mocno pocałował.
Objęłam rękami jego szyję, a on mocno złapał mnie za biodra i przycisnął swoim ciałem. Wydałam cichy jęk.
-Misiek - jęknęłam cicho. - Jesteśmy w windzie. - mruknęłam
-Właśnie Kubiaki, jesteście w windzie - usłyszeliśmy śmiech. Drzwi się przed chwilą otworzyły, Michał z uśmiechem odsunął się ode mnie, a ja przeczesałam ręką włosy. Do windy weszła Ola Krzos razem z Kaśką Skowrońską.
-Hej - powiedziałam z uśmiechem.
-No cześć Pani Kubiak, jak ty promieniejesz - zaśmiała się Kaśka. Winda zatrzymała się na naszym piętrze, więc ze śmiechem zabraliśmy swoje torby i wyszliśmy.
Pierwszy pokój był mój. Michał miał pokój całkiem niedaleko.
-Z kim jesteś w pokoju ? - zapytał.
-Nie wiem, ale zaraz się dowiem. - powiedziałam z uśmiechem. Uśmiech mi zszedł z twarzy jak otworzyłam drzwi. Na jednym z dwóch łóżek leżała Anka Grejman.
-A co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
-Mieszkam, przydzielili mi ten pokój. - powiedziała.
-Oooo nie. - warknęłam.
Rzuciłam torby na podłogę i poszłam szukać trenera. Wpadłam na Jacka na korytarzu.
-Trenerze ! - zawołałam.
-O hej Zuza, fajnie, że już jesteś - powiedział zadowolony.
-Trenerze, dlaczego mam pokój z Anką ? - zapytałam oburzona.
-A dlaczego nie ?
-Przecież wie Pan, że jej nie cierpię ! Nie mogę mieć pokoju z Andzią? Martyną ? Olką bądź Kaśka ?
-Zuza, taka jest moja decyzja i nic jej nie zmieni. Jesteście dorosłymi kobietami, musicie się dogadać - powiedział spokojnie.
-Ale Trenerze ! - oburzyła się.
-Nie będę dyskutował na ten temat. Podział pokoi zostaje bez zmian.
-Ughh ! - warknęłam.
-Zuza, nie denerwuj się tylko lepiej powiedź jak tam wesele ? - zapytał z uśmiechem.
-Dobrze - mruknęłam i wróciłam do pokoju. Popatrzyłam z pogardą na Ankę. - Trener powiedział, że nie ma opcji zmiany, więc będziemy się razem męczyć. - powiedziałam. Zajęłam wole łóżko, rozpakowałam się i przebrałam. Wzięłam do ręki telefon i klucz i wyszłam.
Zła weszłam do pokoju Martyny i Andzi. Szybki sms do przyjaciółki i wszystko wiedziałam.
-Nienawidzę trenera ! - warknęłam trzaskając drzwiami.
-Jesteś z Ancią w pokoju - zaśmiała się Martyna, zmroziłam ją spojrzeniem.
-Zuzet, nie wściekaj się. - powiedziała Ann. Walnęłam się na łóżko.
-To będzie dłuuugie zgrupowanie.
-Wiesz mogło mu się powalić Pani Kubiak - śmiały się dziewczyny.
-Jesteście okropne - zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w dziewczyny.
-Gdzie masz męża ?
-Zniknął, gdy poszłam wygarnąć Jacusiowi.
-Wiesz przecież, że jemu nie nagadasz.
-No wiem, myślałam, że może jednak.
-Nadzieje przecież umiera ostatnia.
-Dobra Kubiakowa - powiedziała Andzia klepiąc mnie w pośladek - ruszaj swoje grube litery i idziemy się integrować.
Jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Jak się okazało Anastazja była w kontakcie ze Zbyszkiem. Panowie i część naszej grupy siedzieli już na dworze i się integrowali. Okazało się, że nawet mój mąż tam jest. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Miśka.
-Jak tam ? Sytuacja opanowana ? - zapytał z uśmiechem. Popatrzyłam na niego i prychnęłam.
-No raczej nie - mruknęłam.
-A co się stało ? - dopytywał Łomacz.
-Jestem w pokoju z Ania. Normalnie szlak mnie trafia jak patrzę na tą puszczalską szmatę - warknęłam i akurat przyszedł Kurek. Popatrzył na mnie zaskoczony. Wywróciłam tylko oczami.
-Siostra nie spinaj się bo ci żyłki popękają. Przecież wy za 2 tygodnie już jedziecie w świat.- powiedział Zibi.
-No wiem.
Czas mijał nam w dobrych humorach. Wszyscy się dobrze dogadywaliśmy. Oczywiście nie mogło zabraknąć rozmów o ślubie, weselu i planach na dalsze życie.
-A ty to zmieniasz nazwisko ? - zapytała w pewnym momencie Skowrońska.
-Tak, ale w kadrze gram jeszcze z Panieńskim.
-Taka szalona jesteś ?
-No stwierdziła, że na dwa mecze nie będę ludziom robić wodę z mózgu. Co wcale nie znaczy, że sobie nie zmówiłam nowej koszulki - zaśmiałam się
-No tak, przecież Zuz, zawsze musi mieć parę wyjść.
-Ale wasze dzieci to kiedyś będą mieć przejebane - mruknął Kłos.
-Czemu ? - zapytał zaskoczony Michał.
-Wiesz, Zuz jak by chciała odpocząć od sławy zawsze mogła podawać nazwisko panieńskie mamy, a wasze ? Tutaj Kubiak, tutaj Bartman. Normalnie siatkarz lub siatkarka z krwi i kości - zaśmiali się.
-Eeee - pogroziłam palcem - Po pierwsze nasze dziecko na tym świecie nie pojawi się tak szybko, a po drugie to dziecko samo wybierze czy chce grać w szachy, piłkę nożną, kalambury.
-Zuzka ma racje - zaśmiała się Andzia - Kiedy oni mają niby począć tego potomka, skoro na razie przymusowy celibat, a potem i tak nie będą się widzieć. - powiedziała, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Wcale nie. - oburzyłam się
-Wcale nie, że co ? - zainteresowała się Andzia.
-Nie ważne - mruknęłam i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Do pokoju wróciliśmy dość późno. Następnego dnia wstałam chwilę przed 6. Spałam krótko, ale w Spale czy też Szczyrku, zawsze rano wstaję. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i postanowiłam kogoś ponękać. Wzięłam telefon, klucz i wyszłam starając się po cichu. Nie chciałam władowywać się do pokoju chłopakom bo trener by nie słuchał tłumaczeń. Dziewczyną nie chciałam zatruwać życia, więc zeszłam na dół. Wpakowałam się w jeden z wielkich foteli. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać z Gośka. Siedziałam tak do 6:30 kiedy zobaczyłam tatę.
-A ty dlaczego nie śpisz? - zapytał zaskoczony podchodząc do mnie, pochylił się pocałował mnie w czoło i usiadł na przeciwko.
-Tutaj zawsze rano wstaję, taki klimat - zaśmiałam się.
-Jak tam ? Gotowa na trening ?- zapytał.
-Tak, cieszę się.
-Co jest córeczko ?
-Wiesz, tato. W przyszły roku już będę w innym charakterze na zgrupowaniu - mruknęłam.
-Ktoś wie ?
-Tylko wy, no i PZPS.
Z tatą porozmawiałam, aż na śniadanie nie zeszły dziewczyny i chłopaki. Poszliśmy na stołówkę.
-Na którą masz trening? - zapytał Michał, a jego ręka wylądowała na moim udzie.
-Zaraz po śniadaniu kochanie - zaśmiałam się i ściągnęłam jego rękę.
-No to mamy chyba wspólny trening - powiedział Zbyszek.
-Taak ? To ciekawe. Trener nic nie wspominał - mruknęła Ann.
-Ta, o tym, że mam pokój z Grejmanową też nic nie wspominał. - warknęłam.
-Zuz, to tylko dwa tygodnie dasz radę
-No jakoś muszę. - mruknęłam niechętnie.
-Jesteś kochanie twarda - powiedział Michał i mnie pocałował w policzek. - Pomyśl sobie, że jeszcze tylko miesiąc i wakacje.
-To mnie trzyma przy życiu - powiedziałam już z uśmiechem.
Po szybkim śniadaniu poszłam do pokoju się spakować. Z torbą ruszyłam w stronę hali. W szatni były już niektóre dziewczyny no i była Grejman. Popatrzyłam na nią i usiadłam obok Kasi.
-Co tam młoda ?
-Nic ciekawego. - mruknęłam niechętnie patrząc na koleżankę z drużyny.
-Ty się weź uspokój, bo aż ja się zaczynam Ciebie bać - powiedziała Martyna wchodząc do szatni.
-Ty to nie masz czego. Tylko niektórzy w tym towarzystwie nie potrafią uszanować czyjegoś szczęścia i się wpierdalają gdzie nie trzeba - powiedziałam dość dosadnie patrząc na Ankę
-O co ci chodzi ? - zapytała zdenerwowana. W szatni zrobiło się cicho.
-O to, że przypierdalasz się do każdego faceta, nawet jak wiesz, że jest zajęty - warknęłam wściekła.
-A ty myślisz, że on to taki święty ? Bronił się rękami i nogami ?- zaśmiała się ironicznie.
-Wiesz co, jesteś żałosna. Aż tak ci przeszkadza czyjeś szczęście ? - krzyknęłam.
-Zajmij się lepiej swoim życiem i swoim mężem. Bo możesz go szybko stracić - powiedziała zadowolona i się odwróciła tyłem.
-Rusz tylko suko Michała palcem, a ci nie daruję. - warknęła.
-Nie bądź zabawna. Twoja koleżanka nie potrafi się bronić, więc ty jej pomagasz. Ciekawe czy sama była byś taka cwana gdyby twój mąż poleciał na inną.
-Odpierdol się od Michała, powiedziałam ! A co do Gośki to masz po prostu szczęście, że jej nie spotkałaś.
"Takie wyjaśnienie. Kurek poleciał w tango na imprezie, no i jakby zaliczył Ankę. Znaczy ona się puściła."
-Dziewczyny ! - do szatni wkroczył trener. Mam nadzieję, że nie słyszał mojej uroczej rozmowy z koleżanką.
-Co jest trenerze ? - zapytała Andzia.
-Na salę. Na specjalne zaproszenie czekacie ? - zapytał patrząc na nas uważnie.
-Już idziemy - mruknęłam. Złapałam za buty i w skarpetkach wyszłam z szatni po drodze trącając Ankę. Trener spojrzał na mnie i zapytał.
-Bartman wszystko gra ?
-Taa - burknęłam.
-Panie trenerze toż to już Kubiak - zaśmiała się Ola aby załagodzić sytuację.
-Ciekawe jak długo - zakpiła Anka. Odwróciłam się wściekła i podeszłam do niej.
-Grejman, nie wstyd ci się tak puszczać na prawo i lewo ? Znajdź sobie faceta, a od mojego się odpierdol bo nie będę taka uprzejma - warknęłam przez zęby.
-Bartman ! Grejman ! - warknął dość głośno trener - Na salę, ale już. Widzę, że macie za dużo energii, więc spożytkujecie ją na treningu.
Nic już nie powiedziałam. Wściekła poszłam na salę. Usiadłam na ławce i założyłam buty. Kiedy związałam włosy zaczęłam rozgrzewkę z resztą. Czułam, że trener mnie bacznie obserwuje. Na tej samej sali tylko, że na drugiej połówce byli Panowie. Po rozgrzewce trener postanowił, że trenujemy zagrywkę. Po wszystkich ćwiczeniach zostałyśmy podzielone i grałyśmy. Byłam z Anką w przeciwnej drużynie. Widziałam, że chłopaki mają chwilę przerwy. Była akcja, Asia Wołosz mi wystawiła piłkę idealną. Wyskoczyłam i zaatakowałam. Niestety, albo i stety trafiłam w Ankę. Upolowałam ją. Prawie ją zabiłam. No bez przesady w sumie, piłka trafiła ją w głowę, a przyjmująca wylądowała na parkiecie z jękiem trzymając się za twarz.
-Cholera jasna - krzyknął trener i razem z naszym lekarzem pobiegli do poszkodowanej. Stanęłam po drugiej stronie siatki i wzruszyłam ramionami. Kiedy lekarz zajął już się naszą reprezentacyjną blondyneczką trener wstał i wrzasnął - Bartman co ty odpieprzasz ?! - był wściekły, prawie się gotował. Podszedł do mnie. Ja spokojnie stałam, niczym nie wzruszona. Nie widziałam, ale domyślałam się że chłopaki z reprezentacji też się przypatrują.
-Dobry atak mi wyszedł po prostu - mruknęłam.
-Zuza, nie wkurwiaj mnie.!
-O co trenerowi chodzi ? - oburzyłam się.
-Na dzisiaj już skończyłaś trening, możesz iść się przebrać.
-Chłopaki pomożecie mi ? - zawołał fizjo do chłopaków. Kurek z Kłosem i Wroną podbiegli żeby pomóc przenieść Ankę do pokoju lekarskiego.
Wściekła wyszłam z sali i poszłam do szatni. Trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na ławce i ściągnęłam buty. Poczułam jak wściekłość ze mnie schodzi i po kolei rzucałam. Butami, nakolannikami. Potem usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Usłyszałam jak ktoś idzie i wytarłam policzki. Po chwili drzwi do szatni się otworzyły. Podniosłam głowę i zobaczyłam Michała. Usiadł obok mnie i mnie objął. Wtuliłam się w niego. Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy.
-Powiesz mi o co poszło ? - zapytał.
-A ty nie musisz iść na trening ? - zapytałam.
-O mnie się nie martw. Powiesz mi ?
-Anka uderzyła w mój czuły punkt. - mruknęłam.
-A jaki ty masz czuły punkt ? - zapytał zaskoczony.
-O ciebie poszło.
-Zuza i tak się wkurwiłaś ?
-Atak mi wyszedł nie cieszysz się ? - zapytałam udając oburzenie i popatrzyłam się na niego z delikatnym uśmiechem.
-Zuza ! - oburzył się.
-Przepraszam. Poszło o tą całą sytuację z Kurkiem i Gośką. No i generalnie powiedziałam Ance, że się puszcza, a ona stwierdziła, że nawet ty jej się nie oprzesz.
-Co za głupoty.
-No przecież wiem, że ty byś się bał jaką inną kobietę tknąć, ale mimo wszystko nie powinna tak mówić.
-Wiesz, że będziesz mieć przejebane ? - zapytał.
-Wiem, ale dam radę.
-Będę miał z tobą ciężcie życie - mruknął po czym mnie pocałował.
-Dziękuję za rozmowę. - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ma za co. Po to mnie masz.
-Zmykaj na trening, a ja idę się przebrać i pooglądam was z trybun.
-Okej.
Szybko mnie pocałował i wrócił na halę. Ja na spokojnie wzięłam prysznic, przebrałam się i zabierając swoje rzeczy poszłam na trybunę. Trener mnie zauważył i pokręcił głową. Zajęłam miejsce i patrzyłam na trening i dziewczyn i chłopaków. Anka siedziała na ławce obok trenera i trzymała okład z lodu na twarzy. Nawet nie wiem kiedy minął mi ten czas, ale usłyszałam gwizdek. Wszyscy zaczęli się zbierać z sali. Chłopaki polecieli, żeby pomóc Ance dostać się do szatni, ale nie Michał. On stanął zboku ze Zbyszkiem i rozmawiali. Nagle Zibi szturchnął Miśka i na coś pokazał. Ich miny nie były zbytnio zadowolone. Popatrzyłam w tym samym kierunku i wszystko zrozumiałam. Na halę wszedł tato. Schowałam twarz w dłoniach i szybko ulotniłam się z hali. Wróciłam do hotelu i na dole w fotelu czekałam na resztę, bo nie za bardzo chciałam wracać do pokoju.
piątek, 26 stycznia 2018
14
Hejo, hej.
Cześć i czołem.
Siemandero no i witam.
Pojawił się nowy post, ciąg dalszy. Czekam na wasze komentarze. Przypomina, że post poprzedni poprowadzi was na nowy blog, gdzie niedługo pojawi się nowy rozdział.
Rozdział następny, czyli perypetie Państwa Kubiak zaraz po weselu i poprawinach.
Poniedziałek. Wolny poniedziałek. Jak to pięknie brzmi. Obudziłam się w swoim starym pokoju. W sumie nie taki stary ten mój pokój. Trochę się jednak zmieniło. Obok mnie śpi mój mąż. Znaczy powinien spać. Obudziłam się i nie zobaczyłam Michała obok. Stwierdziłam, że pewnie siedzi na dole. Na piżamę założyłam szlafrok i zeszłam do kuchni. Już na schodach usłyszałam rozmowy w kuchni. Nie myliłam się. Michał siedział razem z moimi rodzicami i pił kawę.
-Hej wam - powiedziałam wchodząc do kuchni. Stanęłam obok Michała i go pocałowałam. Objął mnie przyciągnął i wylądowałam na jego kolanach.
-Cześć córcia, kawki ? - zapytała uśmiechnięta mama.
-A no poproszę. - uśmiechnęłam się do mamy - Co to za uciekanie mi rano z łóżka ? - zapytałam męża udając oburzenie.
-Nie mogłem spać, a nie chciałem cię budzić.
-Przecież go nie zjemy. Już jest w rodzinie, krzywdy mu nie zrobimy przecież. - zaśmiał się tato.
-No wiem. - mruknęłam.
-Dzieciaki, jakie wy macie plany na dziś ? - zapytała mama.
-Na dzisiaj ? W sumie, to chyba żadne hmm ? - powiedziałam patrząc na Michała.
-Odpocząć chcemy - mruknął.
-Chcemy - zaśmiałam się.
-To macie dom dla siebie.
-A wy gdzie ?- zapytałam zaskoczona.
-Idziemy na zakupy, a potem do ciotki. Wiesz, mama musi pozbierać opinie na temat wesela - mruknął "zachwycony" tato.
-Okej, w sumie pogoda dopisuje, to ja idę się przebrać w bikini i proszę państwa.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Przebrałam się w bikini, na które zarzuciłam pareo. Z pokoju wzięłam okulary przeciwsłoneczne, parę gazetek, olejek i ręcznik. Kiedy weszłam do ogrodu Michał już siedział na brzegu basenu i moczył nogi.
-Rodzice już poszli ? - zapytałam zaskoczona.
-Przed chwilą wyszli - powiedział z uśmiechem.
-Co tak się cieszysz Miśku ? - zapytałam siadając obok i zakładając okulary.
-Czy ty wiesz o tym, że cię kocham ? - zapytał patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągnęłam okulary i popatrzyłam w jego oczy.
-Też cię kocham Misiu - powiedział i go pocałowałam. - Jaki mamy plan na dalsze życie ? - zapytałam po chwili.
-I żyli długo i szczęśliwie - zaśmiał się.
-Okej, a tak serio ?
-A tak serio to co ? Wracamy do Żor, do naszego mieszkania. Wracamy do pracy.
-Wszystko idealnie zaplanowane ? - zapytałam z uśmiechem zerkając na niego.
-Nie do końca idealnie, bo nie zawszę będę mógł na ciebie czekać aż wrócisz z treningu bądź na odwrót. Mogę się założyć, że dość często będziemy się mijać, no ale.
-Damy radę ? - zapytałam niepewnie.
-Damy bo jesteśmy genialnym teamem.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, trzymając się za ręce i mocząc nogi w basenie.
-Ile chcesz mieć dzieci ? - zapytałam nagle i wskoczyłam do basenu. Stanęłam naprzeciwko Michała.
-Co ? - zaśmiał się.
-Nie co tylko ile chciał byś mieć dzieci. Tutaj nie ma co się śmiać. To jest poważna sprawa. Trzeba wszystko rozplanować. Ja mam kadrę, drużynę. Ty też. Nie myśl sobie, że ja zajdę w ciążę i nie daj Boże będę rodzić w bólach,a ty będziesz na jakiś Mistrzostwach czy gdzie indziej się szlajał po świecie - powiedziałam dość poważnie. Michał wskoczył do basenu, złapał mnie w pasie i patrząc mi w oczy powiedział.
-Kochanie, ty najbardziej niezorganizowana osoba na świecie jaką znam chce planować takie rzeczy ? Nie wierzę.
-To uwierz. Od soboty jesteśmy małżeństwem, dzisiaj jest poniedziałek, a my nic. - mruknęłam wzruszając ramionami. - Zero seksów na stole. No dobra wystarczy w łóżku - zaśmiałam się.
-Tutaj cię boli - zaśmiał się.
-Nic mnie Kubiak nie boli ! - powiedziałam i go walnęłam w ramię. - Nie uważasz, że powinieneś coś z tym zrobić ? W tym garniturze na ślubie byłeś taki przystojny, na poprawinach to samo. Teraz stoisz przede mną w samych spodenkach i nic. A ja prawię w negliżu - powiedziałam udając oburzenie.
W odpowiedzi Michał złapał mnie w pasie przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Nie opierałam się. Objęłam rękami jego szyję i pogłębiłam pocałunek. Po chwili plecami opierałam się o ściankę basenu, nogami obejmowałam biodra mojego męża. Jego ręce szybko znalazły się na moich pośladkach.
-Michał - mruknęłam, kiedy z pocałunkami przeniósł się na moją szyję.
-Hmm ?
-Ale nie możemy tutaj - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ? Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
-Rodzice mogą wrócić w każdej chwili.
-No to idziemy do pokoju. - oznajmił.
Wyszliśmy z basenu, znaczy Michał mnie wyniósł i zaniósł na górę. Cały czas się całowaliśmy. Kiedy byliśmy w pokoju Kubi nogą zamknął drzwi i położył mnie na łóżku.
Nie wiem ile czasu minęło od kiedy weszliśmy do pokoju. Wiem tylko, że znalazłam się w niebie. Leżałam opierając głowę na torsie Michała. Byłam zmęczona. Ale szczęśliwa. Przekręciłam się na brzuch i patrzyłam na mojego męża.
-Hmm ? - mruknął odgarniając mi włosy z twarzy.
-Myślałam, że jak jesteś moim mężem to będzie jakoś inaczej - mruknęłam i kreśliłam palcem bliżej nieokreślone wzory na klacie Michała.
-I co ? - zaśmiał się.
-Było idealnie jak zawsze - powiedziałam, a on mnie pocałował.
-Wariatka - powiedział.
-Ale twoja.
-Moja już na zawsze - powiedział i pokazał mi obrączkę.
-Wiesz kotku, że musimy wstać - mruknęłam i usiadłam na łóżku. Na wysokości biustu przytrzymałam kołdrę.
-Musimy ? Ale jesteś pewna ?- zapytał składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi i barkach.
-Wyszliśmy z basenu i nie wycierając się przeszliśmy przez cały dom. Musimy to posprzątać zanim wrócą rodzice. - odwróciłam się w jego stronę.
Michał pchnął mnie na łóżko. Leżałam na plecach,a on się nade mną pochylił.
-Nie uda ci się tak szybko uciec - powiedział z zadziornym uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Kochanie, nigdzie nie chcę uciekać - zaśmiałam się i objęłam rękami jego szyję.
-Przez ostatni czas nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu.
-Chcesz go nadrobić teraz ?
-Mhmm - mruknął całując mnie po dekolcie i zjeżdżając w dół. Niestety naszą chwilę zapomnienia przerwał krzyk z dołu.
-Młoda jesteście ? - krzyknął Zbyszek z dołu.
-Nie ma nas - odkrzyknął Michał.
-Kubiak chodźcie do nas ! Rodzice mówili, że cały dom wolny. Chodźcie popływać - cały czas krzyczał. Michał nie odpuszczał.
-Zbyszek idź się utopić ! - krzyknęłam tym razem ja. Objęłam Michała nogami i mocno pocałowałam. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Jesteście tam ?- zapytał i delikatnie uchylił drzwi.
-Normalnie jak wejdziesz to cię wykastruję - warknęłam. Michał zaczął się śmiać.
-Dobra, dobra. Czy jest tutaj mój szwagier.?
-Niedługo nie będzie żadnego szwagra bo cię zabiję - powiedział Michał. Usiadł złapał za swoje spodenki i je założył. Podał mi swoją koszulkę i dół od bikini. Podszedł do drzwi i je otworzył, a za nimi stał mój brat.
-O hej - powiedział z głupim uśmiechem. - Co robiliście ?
-O pogodzie rozmawialiśmy - mruknęłam.
-Widać, widać - zaśmiał się patrząc na łóżko.
-Dobra idźcie na dół. Założę strój i zaraz zejdę. - powiedziałam wyganiając ich z pokoju.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i już 5 min później byłam na dole, gdzie Andzia wycierała podłogę.
-Hej bratowa - powiedziałam - co robisz ?
-Wycieram, co tu się stało ? Jakaś powódź ? - zaśmiała się.
-Zapomniałam kompletnie -mruknęłam związując włosy w luźnego koka.
-Powiesz mi co tu się stało ?
-Nic takiego, daj skończę. - przejęłam mopa. Szybko posprzątałam. Na dworze czekali na nas już panowie z drinkami. Michał leżał na jednym z leżaków na plecach, postanowiłam zadbać o męża. Położyłam się na nim i go pocałowałam.
-A ty co ? - zapytał kładąc ręce na moim tyłku.
-Dbam mężu o ciebie żebyś mi się nie spalił - uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował.
-Musicie tak przy ludziach. ? - zapytał Zibi.
-Jakieś 10 min temu byliśmy sami braciszku. Jednak jakiś cham nam przeszkodził.
-3 dni po ślubie, a zachowują się gorzej niż licealiści - mruknął zakładając okulary.
-Może kiedyś sam zrozumiesz. - powiedział Michał.
-Właśnie, Andzia. Kiedy ja się pobawię na waszym weselu ? - zapytałam siadając na leżaku.
-Ale po co nam ślub ? - powiedziała uśmiechnięta Andzia kończąc się smarować olejkiem. - Prawda kochanie ? - mina mojego brata była bezbłędna. Wcięło go.
-Tak, zgadzam się - mruknął. Nie to chciał usłyszeć.
-Miśku, posmarujesz mi plecy ? - zapytałam z uśmiechem.
-Jasne.
Położyłam się na leżaku, a Michał mnie smarował.
-Dobra siorka, kiedy chrzciny ? - zapytał Zbyszek patrząc na mnie. Zerknęłam na Michała.
-Andzia, weź go już z tego słońca.
-No ale że nie ?
-Zbyszek, jako twój przyjaciel zapytam grzecznie. Powaliło cię do końca ?
-Nie wiesz jak to stary działa ?
Rozmowa na temat powiększenia rodziny, nie miała sensu. Po jakimś czasie postanowiłam, że idę po coś do jedzenia, a Zbyszek zaoferował pomoc. Kiedy byliśmy w kuchni zapytałam.
-Andzia cię zaskoczyła ? - zapytałam.
-I to mega. Nie wiem co mam myśleć, a co dopiero robić.
-Uważałeś, że co odpowie. ?
-No że nie teraz, ale kiedyś czemu nie. A ona z czymś takim. - mruknął. - Niby wiem, jakie ona ma podejście do instytucji małżeństwa.
-Dobra, ale ja też kiedyś mówiłam, że nie chcę za szybko wyjść za mąż. Najwcześniej koło 30. Mam 24 lata i mam już męża.
-Co mam Zuzka zrobić ?
-Nie wiem Zibi. Pogadaj może z Miśkiem ? Hmm ? On bardziej takie tematy ogarnia.
-Dobra mała, bierzemy żarcie i idziemy do nich.
Zbyszek wziął kubełek z lodem, w którym stała wódka i napoje. A ja tacę z jedzeniem. Postawiłam tacę i z rozpędu wskoczyłam do basenu. Kiedy się wynurzyłam puściłam Zbyszkowi oczko i podpłynęłam do Andzi.
-Chłopcy ! Przyniesiecie z garażu flaminga i jednorożca ?- krzyknęłam.
-Jasne - odpowiedział Zbyszek. Poszli do garażu.
-To teraz możemy pogadać. - powiedziałam do Ann.
-O czym ? - zapytała zaskoczona.
-Co się dzieje ?
-Nic, a co ma się dziać ?
-Andzia, dlaczego kłamiesz?
-Nie kłamię. - zaparła się.
-Proszę cię. Znam cię dobrze. Więc ?
-Okej, masz rację.
-Opowiadaj.
-Jakiś niecały miesiąc temu myślałam, że jestem w ciąży - zaczęła.
-A jesteś ? - zapytałam zaskoczona.
-Nie. No i właśnie. Wiesz co pomyślałam w pierwszej chwili ? O kurwa i co ja teraz zrobię ? Jak mam to powiedzieć Zbyszkowi ? -powiedziała - Nie powinno tak być -mruknęła.
-Zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam wywracając oczami.
-Nie rozumiem.
-No właśnie. Nie potraficie normalnie jak dorośli ludzie porozmawiać. ? Taka rada, dorośli ludzie ze sobą rozmawiają jak mają jakiś problem.
Nie zdążyłam już nic więcej dodać bo wrócili Panowie. Wrzucili nam do basenu dwa materace. Złapałam za jednorożca i się na niego wdrapałam.
-Michał rób żonie zdjęcie na insta, dobrze wykadruj i nie musicie jechać na podróż poślubną.
-Taa - zaśmiał się.
-A no właśnie, gdzie lecicie ? - zapytała Andzia leżąc na flamingu.
-Mężu pochwal się gdzie mnie zabierasz - powiedziałam.
-Bora Bora, zarezerwowałem domek.
-Jaja sobie robisz ?- zapytała Ann.
-Niee - powiedziałam zadowolona. - 20 h lotu, 8 nocy, ale warto. Mamy domek ze szklaną podłogą.
-Cię pierdykam - zagwizdał Zbyszek. - Nie chcę wiedzieć ile zapłaciłeś ? - zapytał Michała.
-Nie chcesz - zaśmiał się.
-No dobra, ale ślub jest tylko raz w życiu.
-Tylko raz - powtórzył.
-Oj się czepiacie. 3 miesiące suchy chleb i damy radę - zaśmiałam się.
-Powiedziałem, że polecisz tam gdzie chcesz to polecisz. Auto wymienię rok później po prostu - zaśmiał się. Wyszłam z basenu podeszłam do leżaka Michała, wzięłam jego twarz w dłonie.
-Kooocham cię mocno - powiedziałam i go pocałowałam.
-Siostra jesteś okropna. Przy ludziach.
-Nie udzielaj się nie pytany - powiedziałam, usiadłam Michałowi na kolanach. Wzięłam w rękę drinka.
-Jakaś ty się wyszczekana zrobiła. - powiedział Zibi.
-Bo nie muszę dzielić z tobą nazwiska - powiedziałam i wszyscy się zaśmiali.
-Wszytko powiem tacie ! - oburzył się.
-Co mi synu marnotrawny powiesz ? - zaśmiał się tato wchodząc do ogrodu, a chwilę później przyszła mama.
-Ooo a co wy tu robicie ? - zapytał Zbyszek.
-Mieszkamy jak byście zapomnieli - zaśmiała się mama.
-To co mi chcesz powiedzieć ? - dopytał tato.
-Twoja wyrodna córka wyrzeka się nazwiska. - poskarżył z miną małego oburzonego dziecka.
-Taak ? - zapytał tato patrząc na mnie uważnie.
-Nie wiem, znaczy wiem. Będę mieć dwuczłonowe nazwisko. - powiedziałam zadowolona.
-Muszę się chyba napić - powiedział teatralnie tato.
-Właśnie, napiją się Państwo z nami drinka ? - zapytał Michał.
-Ja sobie whisky naleję - powiedział tato.
-No, a mi możesz mój zięciu drinka zrobić - powiedziała mama.
-Dla takiej teściowej wszystko. - powiedział - Kochanie puścisz mnie ? - zapytał.
-Ale lizus - zaśmiałam się schodząc z Miśkowych kolan.
-W sumie, jak by nie było to już jesteśmy rodziną, więc możesz do mnie mówić mamo. - powiedziała moja mama.
-To do mnie chyba w takim bądź razie tato, synu.
-Nie no to ja na pewno muszę się napić - powiedział Michał.
Cały dzień spędziliśmy nad basenem w dobrych humorach. O godzinie 18 postanowiliśmy, że zrobimy grilla. Panowie zajęli się grillem, a ja poszłam się przebrać. Założyłam drugie bikini, do tego założyłam spódniczkę pasującą do góry stroju. Kiedy wróciłyśmy z Ann wszystko było przygotowane. Michał siedział przy stole razem z moimi rodzicami Zbyszkiem. Zrobiłam sobie drinka i usiadłam Miśkowi na kolanach. On swoją wielka dłoń od razu położył na moim udzie.
-Dzieciaki, a kiedy lecicie na podróż poślubną czy tam miesiąc miodowy ? - zapytała moja mama.
-Początkiem września. Wracamy i zaczynamy przygotowania do sezonu - powiedział Michał.
-Oni się mamo będą obijać, a my z Andzią ciężko pracować na treningach.
-Braciszku, nie rób z siebie takiego osła ofiarnego. Ostatnie pół roku godziłam studia, mecze, zgrupowanie, planowanie ślubu i wesela. Zaliczyłam wszystkie egzaminy, więc uwierz zasłużyłam na odpoczynek - wyliczyłam mu wszystkie swoje obowiązki.
Wcięcie : Jeśli chodzi o moje studia, to tak to studiuję dalej. Obecnie skończyłam 4 rok studiów. Przede mną ostatni i trzeba wybrać specjalizację. Jeśli chodzi o jakiekolwiek praktyki bądź staż również w tak zwanym wolnym czasie je umieszczam.
-Zuzka, wiesz jaką wybierzesz specjalizację ? - zapytała mama.
-Jeszcze nie do końca podjęła wybór.
-Ale ? - dopytał tato.
-Na chwilę obecną będzie to medycyna sportowa i postaram się to pogodzić z grą. Jak dobrze pójdzie to zrezygnuję z reprezentacji i zostanę stażystką w jakiejś kadrze.
-Zrezygnujesz z reprezentacji ? - zapytała zaskoczona Andzia.
-Tak. Rozmawiałam już o tym z Michałem. Doszłam do wniosku, że jedno nazwisko Bartman czy Kubiak wystarczy w reprezentacji. Później, myślę jeszcze o pediatrii, albo chirurgii.- popatrzyłam lekko wystraszona na tatę. Bałam się lekko jego reakcji, wiedziałam jak się cieszył z każdego mojego powołania. Z każdego rozegranego meczu.
-Jeśli wybierzesz takie życie, z przyjemnością będę ci przysyłał swoich uczniów - powiedział tato z uśmiechem. Bardzo mnie to ucieszyło.
-Ja ta cię podziwiam, że to wszystko godzisz i masz czas dla Michała - mruknęła Andzia mieszając w drinku słomką.
-Uwierz, panikowałam okropnie. Trochę organizacji i wszystko idzie ogarnąć.
-Czasami w ciągu całego tygodnia widzieliśmy się przez parę godzin - zaśmiał się Michał.
-Ale daliśmy radę. - powiedziałam.
-Pewnie, teraz już chyba ze wszystkim damy radę - dopowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Grilla zakończyliśmy nad ranem. Wszyscy dobrze się bawiliśmy. Było dużo żartów, wygłupów jak i poważnych rozmów. O 3 przyszłam do sypialni, wykąpana i w piżamie. Michał leżał i szperał na telefonie.
-Co tam Miśku ? - zapytałam siadając na łóżku i się kremując.
-A wszystko dobrze, zmęczony tylko jestem - powiedział ściągając okulary i przecierając twarz.
-No idziemy za chwilę spać. Dzisiaj wracamy do domu. - popatrzyłam na niego.
-Cieszę się. Mam nadzieję, że odpoczniemy chociaż trochę.
-No tydzień wolnego i od nowa, ty Spała, a ja Szczyrk. - mruknęłam.
-A nie wiesz, że przenoszą wam zgrupowanie do nas ? - zapytał zaskoczony.
-Nie, nic nie wiem.
-Ośrodek w Szczyrku jest w remoncie czy przygotowują do remontu i u nas będziecie.
-To super - powiedziałam zadowolona siadając blisko męża.
-Też się cieszę - mruknął i mnie pocałował. - Idziemy spać ?
-Idziemy.
Zgasiliśmy lampkę, przytuliłam się do Michała i od razu zasnęła.
Cześć i czołem.
Siemandero no i witam.
Pojawił się nowy post, ciąg dalszy. Czekam na wasze komentarze. Przypomina, że post poprzedni poprowadzi was na nowy blog, gdzie niedługo pojawi się nowy rozdział.
Rozdział następny, czyli perypetie Państwa Kubiak zaraz po weselu i poprawinach.
Poniedziałek. Wolny poniedziałek. Jak to pięknie brzmi. Obudziłam się w swoim starym pokoju. W sumie nie taki stary ten mój pokój. Trochę się jednak zmieniło. Obok mnie śpi mój mąż. Znaczy powinien spać. Obudziłam się i nie zobaczyłam Michała obok. Stwierdziłam, że pewnie siedzi na dole. Na piżamę założyłam szlafrok i zeszłam do kuchni. Już na schodach usłyszałam rozmowy w kuchni. Nie myliłam się. Michał siedział razem z moimi rodzicami i pił kawę.
-Hej wam - powiedziałam wchodząc do kuchni. Stanęłam obok Michała i go pocałowałam. Objął mnie przyciągnął i wylądowałam na jego kolanach.
-Cześć córcia, kawki ? - zapytała uśmiechnięta mama.
-A no poproszę. - uśmiechnęłam się do mamy - Co to za uciekanie mi rano z łóżka ? - zapytałam męża udając oburzenie.
-Nie mogłem spać, a nie chciałem cię budzić.
-Przecież go nie zjemy. Już jest w rodzinie, krzywdy mu nie zrobimy przecież. - zaśmiał się tato.
-No wiem. - mruknęłam.
-Dzieciaki, jakie wy macie plany na dziś ? - zapytała mama.
-Na dzisiaj ? W sumie, to chyba żadne hmm ? - powiedziałam patrząc na Michała.
-Odpocząć chcemy - mruknął.
-Chcemy - zaśmiałam się.
-To macie dom dla siebie.
-A wy gdzie ?- zapytałam zaskoczona.
-Idziemy na zakupy, a potem do ciotki. Wiesz, mama musi pozbierać opinie na temat wesela - mruknął "zachwycony" tato.
-Okej, w sumie pogoda dopisuje, to ja idę się przebrać w bikini i proszę państwa.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Przebrałam się w bikini, na które zarzuciłam pareo. Z pokoju wzięłam okulary przeciwsłoneczne, parę gazetek, olejek i ręcznik. Kiedy weszłam do ogrodu Michał już siedział na brzegu basenu i moczył nogi.
-Rodzice już poszli ? - zapytałam zaskoczona.
-Przed chwilą wyszli - powiedział z uśmiechem.
-Co tak się cieszysz Miśku ? - zapytałam siadając obok i zakładając okulary.
-Czy ty wiesz o tym, że cię kocham ? - zapytał patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągnęłam okulary i popatrzyłam w jego oczy.
-Też cię kocham Misiu - powiedział i go pocałowałam. - Jaki mamy plan na dalsze życie ? - zapytałam po chwili.
-I żyli długo i szczęśliwie - zaśmiał się.
-Okej, a tak serio ?
-A tak serio to co ? Wracamy do Żor, do naszego mieszkania. Wracamy do pracy.
-Wszystko idealnie zaplanowane ? - zapytałam z uśmiechem zerkając na niego.
-Nie do końca idealnie, bo nie zawszę będę mógł na ciebie czekać aż wrócisz z treningu bądź na odwrót. Mogę się założyć, że dość często będziemy się mijać, no ale.
-Damy radę ? - zapytałam niepewnie.
-Damy bo jesteśmy genialnym teamem.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, trzymając się za ręce i mocząc nogi w basenie.
-Ile chcesz mieć dzieci ? - zapytałam nagle i wskoczyłam do basenu. Stanęłam naprzeciwko Michała.
-Co ? - zaśmiał się.
-Nie co tylko ile chciał byś mieć dzieci. Tutaj nie ma co się śmiać. To jest poważna sprawa. Trzeba wszystko rozplanować. Ja mam kadrę, drużynę. Ty też. Nie myśl sobie, że ja zajdę w ciążę i nie daj Boże będę rodzić w bólach,a ty będziesz na jakiś Mistrzostwach czy gdzie indziej się szlajał po świecie - powiedziałam dość poważnie. Michał wskoczył do basenu, złapał mnie w pasie i patrząc mi w oczy powiedział.
-Kochanie, ty najbardziej niezorganizowana osoba na świecie jaką znam chce planować takie rzeczy ? Nie wierzę.
-To uwierz. Od soboty jesteśmy małżeństwem, dzisiaj jest poniedziałek, a my nic. - mruknęłam wzruszając ramionami. - Zero seksów na stole. No dobra wystarczy w łóżku - zaśmiałam się.
-Tutaj cię boli - zaśmiał się.
-Nic mnie Kubiak nie boli ! - powiedziałam i go walnęłam w ramię. - Nie uważasz, że powinieneś coś z tym zrobić ? W tym garniturze na ślubie byłeś taki przystojny, na poprawinach to samo. Teraz stoisz przede mną w samych spodenkach i nic. A ja prawię w negliżu - powiedziałam udając oburzenie.
W odpowiedzi Michał złapał mnie w pasie przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Nie opierałam się. Objęłam rękami jego szyję i pogłębiłam pocałunek. Po chwili plecami opierałam się o ściankę basenu, nogami obejmowałam biodra mojego męża. Jego ręce szybko znalazły się na moich pośladkach.
-Michał - mruknęłam, kiedy z pocałunkami przeniósł się na moją szyję.
-Hmm ?
-Ale nie możemy tutaj - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ? Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
-Rodzice mogą wrócić w każdej chwili.
-No to idziemy do pokoju. - oznajmił.
Wyszliśmy z basenu, znaczy Michał mnie wyniósł i zaniósł na górę. Cały czas się całowaliśmy. Kiedy byliśmy w pokoju Kubi nogą zamknął drzwi i położył mnie na łóżku.
Nie wiem ile czasu minęło od kiedy weszliśmy do pokoju. Wiem tylko, że znalazłam się w niebie. Leżałam opierając głowę na torsie Michała. Byłam zmęczona. Ale szczęśliwa. Przekręciłam się na brzuch i patrzyłam na mojego męża.
-Hmm ? - mruknął odgarniając mi włosy z twarzy.
-Myślałam, że jak jesteś moim mężem to będzie jakoś inaczej - mruknęłam i kreśliłam palcem bliżej nieokreślone wzory na klacie Michała.
-I co ? - zaśmiał się.
-Było idealnie jak zawsze - powiedziałam, a on mnie pocałował.
-Wariatka - powiedział.
-Ale twoja.
-Moja już na zawsze - powiedział i pokazał mi obrączkę.
-Wiesz kotku, że musimy wstać - mruknęłam i usiadłam na łóżku. Na wysokości biustu przytrzymałam kołdrę.
-Musimy ? Ale jesteś pewna ?- zapytał składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi i barkach.
-Wyszliśmy z basenu i nie wycierając się przeszliśmy przez cały dom. Musimy to posprzątać zanim wrócą rodzice. - odwróciłam się w jego stronę.
Michał pchnął mnie na łóżko. Leżałam na plecach,a on się nade mną pochylił.
-Nie uda ci się tak szybko uciec - powiedział z zadziornym uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Kochanie, nigdzie nie chcę uciekać - zaśmiałam się i objęłam rękami jego szyję.
-Przez ostatni czas nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu.
-Chcesz go nadrobić teraz ?
-Mhmm - mruknął całując mnie po dekolcie i zjeżdżając w dół. Niestety naszą chwilę zapomnienia przerwał krzyk z dołu.
-Młoda jesteście ? - krzyknął Zbyszek z dołu.
-Nie ma nas - odkrzyknął Michał.
-Kubiak chodźcie do nas ! Rodzice mówili, że cały dom wolny. Chodźcie popływać - cały czas krzyczał. Michał nie odpuszczał.
-Zbyszek idź się utopić ! - krzyknęłam tym razem ja. Objęłam Michała nogami i mocno pocałowałam. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Jesteście tam ?- zapytał i delikatnie uchylił drzwi.
-Normalnie jak wejdziesz to cię wykastruję - warknęłam. Michał zaczął się śmiać.
-Dobra, dobra. Czy jest tutaj mój szwagier.?
-Niedługo nie będzie żadnego szwagra bo cię zabiję - powiedział Michał. Usiadł złapał za swoje spodenki i je założył. Podał mi swoją koszulkę i dół od bikini. Podszedł do drzwi i je otworzył, a za nimi stał mój brat.
-O hej - powiedział z głupim uśmiechem. - Co robiliście ?
-O pogodzie rozmawialiśmy - mruknęłam.
-Widać, widać - zaśmiał się patrząc na łóżko.
-Dobra idźcie na dół. Założę strój i zaraz zejdę. - powiedziałam wyganiając ich z pokoju.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i już 5 min później byłam na dole, gdzie Andzia wycierała podłogę.
-Hej bratowa - powiedziałam - co robisz ?
-Wycieram, co tu się stało ? Jakaś powódź ? - zaśmiała się.
-Zapomniałam kompletnie -mruknęłam związując włosy w luźnego koka.
-Powiesz mi co tu się stało ?
-Nic takiego, daj skończę. - przejęłam mopa. Szybko posprzątałam. Na dworze czekali na nas już panowie z drinkami. Michał leżał na jednym z leżaków na plecach, postanowiłam zadbać o męża. Położyłam się na nim i go pocałowałam.
-A ty co ? - zapytał kładąc ręce na moim tyłku.
-Dbam mężu o ciebie żebyś mi się nie spalił - uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował.
-Musicie tak przy ludziach. ? - zapytał Zibi.
-Jakieś 10 min temu byliśmy sami braciszku. Jednak jakiś cham nam przeszkodził.
-3 dni po ślubie, a zachowują się gorzej niż licealiści - mruknął zakładając okulary.
-Może kiedyś sam zrozumiesz. - powiedział Michał.
-Właśnie, Andzia. Kiedy ja się pobawię na waszym weselu ? - zapytałam siadając na leżaku.
-Ale po co nam ślub ? - powiedziała uśmiechnięta Andzia kończąc się smarować olejkiem. - Prawda kochanie ? - mina mojego brata była bezbłędna. Wcięło go.
-Tak, zgadzam się - mruknął. Nie to chciał usłyszeć.
-Miśku, posmarujesz mi plecy ? - zapytałam z uśmiechem.
-Jasne.
Położyłam się na leżaku, a Michał mnie smarował.
-Dobra siorka, kiedy chrzciny ? - zapytał Zbyszek patrząc na mnie. Zerknęłam na Michała.
-Andzia, weź go już z tego słońca.
-No ale że nie ?
-Zbyszek, jako twój przyjaciel zapytam grzecznie. Powaliło cię do końca ?
-Nie wiesz jak to stary działa ?
Rozmowa na temat powiększenia rodziny, nie miała sensu. Po jakimś czasie postanowiłam, że idę po coś do jedzenia, a Zbyszek zaoferował pomoc. Kiedy byliśmy w kuchni zapytałam.
-Andzia cię zaskoczyła ? - zapytałam.
-I to mega. Nie wiem co mam myśleć, a co dopiero robić.
-Uważałeś, że co odpowie. ?
-No że nie teraz, ale kiedyś czemu nie. A ona z czymś takim. - mruknął. - Niby wiem, jakie ona ma podejście do instytucji małżeństwa.
-Dobra, ale ja też kiedyś mówiłam, że nie chcę za szybko wyjść za mąż. Najwcześniej koło 30. Mam 24 lata i mam już męża.
-Co mam Zuzka zrobić ?
-Nie wiem Zibi. Pogadaj może z Miśkiem ? Hmm ? On bardziej takie tematy ogarnia.
-Dobra mała, bierzemy żarcie i idziemy do nich.
Zbyszek wziął kubełek z lodem, w którym stała wódka i napoje. A ja tacę z jedzeniem. Postawiłam tacę i z rozpędu wskoczyłam do basenu. Kiedy się wynurzyłam puściłam Zbyszkowi oczko i podpłynęłam do Andzi.
-Chłopcy ! Przyniesiecie z garażu flaminga i jednorożca ?- krzyknęłam.
-Jasne - odpowiedział Zbyszek. Poszli do garażu.
-To teraz możemy pogadać. - powiedziałam do Ann.
-O czym ? - zapytała zaskoczona.
-Co się dzieje ?
-Nic, a co ma się dziać ?
-Andzia, dlaczego kłamiesz?
-Nie kłamię. - zaparła się.
-Proszę cię. Znam cię dobrze. Więc ?
-Okej, masz rację.
-Opowiadaj.
-Jakiś niecały miesiąc temu myślałam, że jestem w ciąży - zaczęła.
-A jesteś ? - zapytałam zaskoczona.
-Nie. No i właśnie. Wiesz co pomyślałam w pierwszej chwili ? O kurwa i co ja teraz zrobię ? Jak mam to powiedzieć Zbyszkowi ? -powiedziała - Nie powinno tak być -mruknęła.
-Zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam wywracając oczami.
-Nie rozumiem.
-No właśnie. Nie potraficie normalnie jak dorośli ludzie porozmawiać. ? Taka rada, dorośli ludzie ze sobą rozmawiają jak mają jakiś problem.
Nie zdążyłam już nic więcej dodać bo wrócili Panowie. Wrzucili nam do basenu dwa materace. Złapałam za jednorożca i się na niego wdrapałam.
-Michał rób żonie zdjęcie na insta, dobrze wykadruj i nie musicie jechać na podróż poślubną.
-Taa - zaśmiał się.
-A no właśnie, gdzie lecicie ? - zapytała Andzia leżąc na flamingu.
-Mężu pochwal się gdzie mnie zabierasz - powiedziałam.
-Bora Bora, zarezerwowałem domek.
-Jaja sobie robisz ?- zapytała Ann.
-Niee - powiedziałam zadowolona. - 20 h lotu, 8 nocy, ale warto. Mamy domek ze szklaną podłogą.
-Cię pierdykam - zagwizdał Zbyszek. - Nie chcę wiedzieć ile zapłaciłeś ? - zapytał Michała.
-Nie chcesz - zaśmiał się.
-No dobra, ale ślub jest tylko raz w życiu.
-Tylko raz - powtórzył.
-Oj się czepiacie. 3 miesiące suchy chleb i damy radę - zaśmiałam się.
-Powiedziałem, że polecisz tam gdzie chcesz to polecisz. Auto wymienię rok później po prostu - zaśmiał się. Wyszłam z basenu podeszłam do leżaka Michała, wzięłam jego twarz w dłonie.
-Kooocham cię mocno - powiedziałam i go pocałowałam.
-Siostra jesteś okropna. Przy ludziach.
-Nie udzielaj się nie pytany - powiedziałam, usiadłam Michałowi na kolanach. Wzięłam w rękę drinka.
-Jakaś ty się wyszczekana zrobiła. - powiedział Zibi.
-Bo nie muszę dzielić z tobą nazwiska - powiedziałam i wszyscy się zaśmiali.
-Wszytko powiem tacie ! - oburzył się.
-Co mi synu marnotrawny powiesz ? - zaśmiał się tato wchodząc do ogrodu, a chwilę później przyszła mama.
-Ooo a co wy tu robicie ? - zapytał Zbyszek.
-Mieszkamy jak byście zapomnieli - zaśmiała się mama.
-To co mi chcesz powiedzieć ? - dopytał tato.
-Twoja wyrodna córka wyrzeka się nazwiska. - poskarżył z miną małego oburzonego dziecka.
-Taak ? - zapytał tato patrząc na mnie uważnie.
-Nie wiem, znaczy wiem. Będę mieć dwuczłonowe nazwisko. - powiedziałam zadowolona.
-Muszę się chyba napić - powiedział teatralnie tato.
-Właśnie, napiją się Państwo z nami drinka ? - zapytał Michał.
-Ja sobie whisky naleję - powiedział tato.
-No, a mi możesz mój zięciu drinka zrobić - powiedziała mama.
-Dla takiej teściowej wszystko. - powiedział - Kochanie puścisz mnie ? - zapytał.
-Ale lizus - zaśmiałam się schodząc z Miśkowych kolan.
-W sumie, jak by nie było to już jesteśmy rodziną, więc możesz do mnie mówić mamo. - powiedziała moja mama.
-To do mnie chyba w takim bądź razie tato, synu.
-Nie no to ja na pewno muszę się napić - powiedział Michał.
Cały dzień spędziliśmy nad basenem w dobrych humorach. O godzinie 18 postanowiliśmy, że zrobimy grilla. Panowie zajęli się grillem, a ja poszłam się przebrać. Założyłam drugie bikini, do tego założyłam spódniczkę pasującą do góry stroju. Kiedy wróciłyśmy z Ann wszystko było przygotowane. Michał siedział przy stole razem z moimi rodzicami Zbyszkiem. Zrobiłam sobie drinka i usiadłam Miśkowi na kolanach. On swoją wielka dłoń od razu położył na moim udzie.
-Dzieciaki, a kiedy lecicie na podróż poślubną czy tam miesiąc miodowy ? - zapytała moja mama.
-Początkiem września. Wracamy i zaczynamy przygotowania do sezonu - powiedział Michał.
-Oni się mamo będą obijać, a my z Andzią ciężko pracować na treningach.
-Braciszku, nie rób z siebie takiego osła ofiarnego. Ostatnie pół roku godziłam studia, mecze, zgrupowanie, planowanie ślubu i wesela. Zaliczyłam wszystkie egzaminy, więc uwierz zasłużyłam na odpoczynek - wyliczyłam mu wszystkie swoje obowiązki.
Wcięcie : Jeśli chodzi o moje studia, to tak to studiuję dalej. Obecnie skończyłam 4 rok studiów. Przede mną ostatni i trzeba wybrać specjalizację. Jeśli chodzi o jakiekolwiek praktyki bądź staż również w tak zwanym wolnym czasie je umieszczam.
-Zuzka, wiesz jaką wybierzesz specjalizację ? - zapytała mama.
-Jeszcze nie do końca podjęła wybór.
-Ale ? - dopytał tato.
-Na chwilę obecną będzie to medycyna sportowa i postaram się to pogodzić z grą. Jak dobrze pójdzie to zrezygnuję z reprezentacji i zostanę stażystką w jakiejś kadrze.
-Zrezygnujesz z reprezentacji ? - zapytała zaskoczona Andzia.
-Tak. Rozmawiałam już o tym z Michałem. Doszłam do wniosku, że jedno nazwisko Bartman czy Kubiak wystarczy w reprezentacji. Później, myślę jeszcze o pediatrii, albo chirurgii.- popatrzyłam lekko wystraszona na tatę. Bałam się lekko jego reakcji, wiedziałam jak się cieszył z każdego mojego powołania. Z każdego rozegranego meczu.
-Jeśli wybierzesz takie życie, z przyjemnością będę ci przysyłał swoich uczniów - powiedział tato z uśmiechem. Bardzo mnie to ucieszyło.
-Ja ta cię podziwiam, że to wszystko godzisz i masz czas dla Michała - mruknęła Andzia mieszając w drinku słomką.
-Uwierz, panikowałam okropnie. Trochę organizacji i wszystko idzie ogarnąć.
-Czasami w ciągu całego tygodnia widzieliśmy się przez parę godzin - zaśmiał się Michał.
-Ale daliśmy radę. - powiedziałam.
-Pewnie, teraz już chyba ze wszystkim damy radę - dopowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Grilla zakończyliśmy nad ranem. Wszyscy dobrze się bawiliśmy. Było dużo żartów, wygłupów jak i poważnych rozmów. O 3 przyszłam do sypialni, wykąpana i w piżamie. Michał leżał i szperał na telefonie.
-Co tam Miśku ? - zapytałam siadając na łóżku i się kremując.
-A wszystko dobrze, zmęczony tylko jestem - powiedział ściągając okulary i przecierając twarz.
-No idziemy za chwilę spać. Dzisiaj wracamy do domu. - popatrzyłam na niego.
-Cieszę się. Mam nadzieję, że odpoczniemy chociaż trochę.
-No tydzień wolnego i od nowa, ty Spała, a ja Szczyrk. - mruknęłam.
-A nie wiesz, że przenoszą wam zgrupowanie do nas ? - zapytał zaskoczony.
-Nie, nic nie wiem.
-Ośrodek w Szczyrku jest w remoncie czy przygotowują do remontu i u nas będziecie.
-To super - powiedziałam zadowolona siadając blisko męża.
-Też się cieszę - mruknął i mnie pocałował. - Idziemy spać ?
-Idziemy.
Zgasiliśmy lampkę, przytuliłam się do Michała i od razu zasnęła.
Strój i narzutka, którą Zuza miała na początku
Ubiór Zuzy na ognisko
Bikini ANN
Ann na grillu (różowa)
wtorek, 23 stycznia 2018
Nowy rozdział, nowa historia.
Hej, hej hej.
Z racji tego, że mam nowy pomysł, a nie chcę za bardzo mieszać tutaj to zapraszam was na stronę :
https://zawirowania-milosne.blogspot.com/
Będą się pojawiać tam posty z nowej historii. Zaczynam go dopiero tworzyć, ale pierwszy rozdział przenoszę tam ! :)
poniedziałek, 22 stycznia 2018
pierwszy
Siemano People !
Trochę za dużo wolnego czasu i człowiekowi się nudzi. Mam coś nowego ! Nie wiem czy wam się spodoba. Będę dodawać na przemian z poprzednim opowiadaniem. Jeśli chodzi o bohaterów, wszystko po woli. Na pierwszy ogień idzie główna bohaterka czyli :
Wróciłam do domu. Mamy grudzień, więc w sumie można pomyśleć, że przyleciałam na święta do rodziny. Prawda niestety jest inna. Po 2 latach małżeństwa znowu jestem wolna. Czy mnie to cieszy ? W sumie, sama nie wiem. Sprawa jest trudna. Idealny mąż, w rzeczywistości wydawał się tylko taki idealny. Moje życie można by rzec było bajkowe. Dlaczego ? Już tłumaczę.
Przez ponad 3 lata mieszkałam w pięknym apartamencie z widokiem na Central Park. Tak proszę Państwa, po 3 latach wróciłam ze Stanów do Polski. Mąż biznesmen, który po wielkiej karierze w Polsce rozwinął swoją firmę na Stany. Wracając do historii. Mieszkanie w Nowym Jorku z pięknym widokiem, przystojny i bogaty mąż. Do tego wszystkiego praca w jednej z bardziej prestiżowych firm w NYC. Pokaźne bankiety, znani i bogaci ludzie. Bajka, prawda ?
Niestety prawda była zupełnie inna. Mąż może i przystojny, a w dodatku bogaty. Apartament przecudny ze wspaniałym widokiem. Co z tego jeśli byłam nieszczęśliwa i przytłoczona.
Wiem, wiem. Myślicie sobie WARIATKA. Na początku też bym tak o sobie pomyślała. Pamiętajcie, początki zawsze są bajowe. Ale nie będę wam tutaj teraz zanudzać historią życia. Wróćmy do 5 grudnia, kiedy to stoję na lotnisku we Wrocławiu.
Odebrałam bagaże i kieruję się w stronę wyjścia rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie nie mogłam jej dostrzec, jednak ona mnie zobaczyła. Skąd wiem ? Wspomnę wam tylko, że Lenka, niekoniecznie była normalna. Ale w pozytywnym sensie.
-Duśka ! - krzyk rozniósł się chyba po całym lotnisku. Zobaczyłam jak ta wariatka biegnie w moją stronę.
-Heeeej Lenka - powiedziałam do przyjaciółki, kiedy tylko mnie przytuliła.
-Cieszę się, że już jesteś. - mruknęła cicho, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. - Hej, małą. Ale nie płaczemy. - powiedziała z uśmiechem. Z boku temu wszystkiemu przyglądał się Krystian. Chłopak Leny, a w sumie to już narzeczony.
-Hej - powiedziałam cicho.
-Cześć - uśmiechnął się. - Dawaj te torby i idziemy do auta. Musimy jeszcze dojechać do domu.
No tak. Generalnie to mieszkam w Środzie Śląskiej, znaczy mieszkałam. Moi rodzice dalej mieszkają w Środzie Śląskiej. Droga do domu, czyli 2 godziny zleciały mi szybko na rozmowach z Leną. Kiedy byliśmy pod blokiem moich rodziców Lena powiedziała.
-To idziemy.
-Wy też ? - zapytałam zaskoczona.
-Bagaże pomożemy ci wnieść.
-Dziękuję.
Na klatce pożegnałam się z nimi i weszłam do mieszkania. Od wejścia słyszałam śmiechy w dużym pokoju i dźwięk telewizora. Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam.
-Jestem !
-Dominika ! - krzyknęłam moja mama wybiegając do przedpokoju.
-Hej mamuś - powiedziałam cicho.
-Córeczko, jak ja cię dawno nie widziałam. Aleś schudła. Czy ty nic w tych Stanach nie jadłaś ? - zapytała oglądając mnie z każdej możliwej strony.
-Daj jej spokój - powiedział tato wychodząc z pokoju.
-Cześć tatku. - mruknęłam cicho i spuściłam głowę. Tato od samego początku mówił mi, że Adam - mój były mąż to dupek i nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-No chodź tutaj malutka. - przytuliłam się do taty i rozpłakałam.
-Przepraszam tato - mruknęłam w ramię.
-Dziecko za co ty mnie przepraszasz?
-Miałeś rację.
-Uwierz mi, że nie chciał bym mieć racji, nie w tej sytuacji - powiedział i wytarł mi łzy z policzków.
-Koniec tego mazania się ! - zarządziła mama, ooo tak, ona miała do tego dryg. - Idź się przebrać, pod prysznic i chodź ja już podgrzewam zapiekankę. Chcesz herbatę ?
-Poproszę.
Poszłam do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Może trochę. Było za dużo zdjęć z Adamem. Szybko je pochowałam. Chciałam mieć wszystko za sobą i zapomnieć.
Chcecie wiedzieć jak wyglądał mój wieczór z rodzicami ?
Był to wieczór żali. Siedziałam i płakałam. Wiedziała, że przy nich mogę. Było mi straszliwie wstyd, że oni mnie ostrzegali, a ja nie słuchałam.
Następny dzień zaczął się dla mnie wcześnie, a może późno ? Wstałam o godzinie 7 rano. Zmiana czasu mi nie przeszkadzała. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kuchni. Zaczęłam się zastanawiać co teraz? Z kubikiem kawy poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy pudełko, z którym usiadłam na łóżku i je otworzyłam. Nie był to dobry pomysł, ale musiałam spróbować. W tym pudełku znajdowało się 5 lat mojego życia. Wspaniałego zresztą życia. Kiedy miałam 16 lat poznałam chłopaka. Był 3 lata starszy ode mnie. Z dobrego domu. Pokochałam go, a on mnie. Jednak ja wybrałam później innego. W pudełku znajdowały się nasze zdjęcia i inne pamiątki. Prawda była taka, że ja go dalej kocham. Szkoda tylko, że uświadomiłam to sobie dopiero w Stanach, jak już byłam po ślubie. Otrząsnęłam się. Znalazłam inne pudełko, do którego schowałam zdjęcia, wszelakie pamiątki związane z Adamem. Ściągnęłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy i też schowałam do tego pudełka. Koło godziny 13, jak byłam już ogarnięta poszłam do taty.
-Tato, jak duża jest szansa, że dasz mi auto ? - zapytałam.
-A jaką mam pewność, że potrafisz jeździć ? - zaśmiał się.
-W Nowym Jorku też jeździłam czasami.
-Masz- powiedział i dał mi kluczyki i dokumenty - gdzie jedziesz? - zapytał.
-Do Bartka - powiedziałam.
Pewnie ciekawi was kim jest Bartek. Nie, nie, nie. To nie mój wyżej wspomniany były. Tylko jego przyjaciel. Aaaa no tak. Gapa ze mnie. Nie wspomniałam, że to Bartek mój przyjaciel poznał mnie ze swoim przyjacielem, którego później skrzywdziłam. Wieeelka miłość, która poszła w czorty.
Po 30 minutach zaparkowałam na osiedlu, gdzie mieszkał przyjaciel.Wysiadłam z auta i weszłam szybko do klatki korzystając, że ktoś wychodził. Wjechałam na 3 piętro i stanęłam przed drzwiami, mieszkania, gdzie tak dużo się wydarzyło. W ręce miałam pączki. Taki nasz zwyczaj, kiedy jedno miało doła to przychodziło się wygadać z pączkami. Wzięłam parę głębszych oddechów i zapukałam 2 razy. Po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam go, standard o tej porze i to w niedzielę, w samych spodenkach, z potarganymi włosami i zaspanymi oczami, które mimo to się śmiały. Jak mnie zobaczył jego oczy zrobiły się ogromne. Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Może masz ochotę na pączka ? - zapytałam nieśmiało podnosząc pudełko ze smakołykami do góry.
-Jezus Maria, jeszcze chyba pijany jestem - mruknął.
-Duśka wystarczy, nie musi być Maria od razu. - zaśmiałam się. - Mogę wejść czy będziesz tak świecił negliżem na klatce ?
-Wchodź - powiedział. Nic się nie zmieniło w tym mieszkaniu.- Ale jak ? Co ty tutaj.
-Potrzebuję przyjaciela - powiedziałam i odstawiłam pączki na szafkę. Kurtkę i buty ściągnęłam. - Bartek ja - mruknęłam, a on mnie mocno przytulił. Pamiętacie moment z wczoraj, kiedy w ramionach taty się rozpłakałam ? Teraz było podobnie. Tylko że teraz zaczęłam ryczeć.
-Malutka nie płacz. Przecież wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział i pocałował mnie w czoło. Kiedy się trochę uspokoiłam weszliśmy do pokoju. Usiadłam na kanapie, a on poszedł zrobić nam herbaty do pączków.
-Co u ciebie słychać ? - zapytałam.
-Duśka nie pieprz głupot, co się stało ? Dlaczego wróciłaś do Polski ? Gdzie masz męża? I co tutaj robisz z pączkami.
-Mąż - mruknęłam - męża szukam właśnie - powiedziałam cicho.
-Co się stało ?
-Słyszałeś kiedyś o toksycznej relacji z teściową i związku bez przyszłości ? - kiwnął głową, że tak - to było o mnie.
-A jaśniej ?
-Jestem od tygodnia rozwódką.
-Dlaczego?
-Bo dodatki lubię nosić, ale niekoniecznie nim być.
-Skrzywdził cię. ?
-Tak, znaczy nie w taki sposób jak myślisz. Ale miłością mego życia to on chyba nie był.
- O co poszło?
-O początku wiedział jaki mam stosunek do posiadania dzieci.
-Chyba każdy wie, że twój stosunek do posiadania dzieci, jest taki jak do posiadania na przykład słonia w mieszkaniu.
-Tak źle ze mną nie jest ! - zaśmiałam się.
-No ale taka prawda.
-No właśnie i mój mąż to rozumiał. Przez pierwszy rok małżeństwa. A później chciał mieć nagle dziecko. Znaczy wiesz, jego matka chciała wnuka po prostu.
-Żartujesz?
-Nie. Jak piłam alkohol czy paliłam papierosy to słyszałam za każdym razem, że nie powinnam tak robić. Co zrobię gdy będę w ciąży ? Nie docierało do nich, że ja nie chcę mieć dziecka. A moja wspaniała teściowa, cudowna kobieta ubzdurała sobie, że to ma być chłopiec.
-A gdyby była dziewczynka.
-Nie chciała wnuczki, bo jeszcze wyrośnie lafirynda czy cuś.
-No przykład miała by, co nie mamusiu - zaśmiał się.
-Mało zabawne.
-No, a co z twoim teściem ?
-Mój teściu chyba jedyny normalny w tej rodzinie, albo siedział w Polsce, albo jeździł na różne spotkania biznesowe po caaałym świecie, żeby z tą ropuchą nie siedzieć.
-To faktycznie mądry facet.
-Taa. Jako jedyny zapytał się mnie jakie mam plany po rozwodzie.
-A mąż ?
-A męża cały czas interesowało jak dużo pieniędzy uda mi się ugrać.
-I dużo ?
-Generalnie jego pieniądze mam głęboko w nosie, ale jako że nie podpisaliśmy intercyzy przed ślubem, ani w trakcie małżeństwa i jako, że zmarnował mi jednak trochę życia to troszeczkę go oskubałam.
-Troszeczkę. ?
-Jestem właścicielką Porshe, ale takiego wysokiego, które ma mi przyjść niedługo, udziałów w firmie nie chciałam, ale za to mam piękny i duży dom na Malediwach.
-Żartujesz sobie ?
-Nie. - zaśmiałam się - No i trochę na kasę go naciągnęłam.
-I co z tym zrobisz ?
-Dom chyba sprzedam, a auto sobie zostawię. Pieniądze wpłaciłam na lokatę, większą część. Wiesz sama też pracowałam, więc oszczędności miałam.
-Ty to jednak franca jesteś.
-Nie jestem, to i tak mało jak na 3 lata z mojego życia.
-Też tak sądzę.
-A no i biżuteria i ciuchy oryginalne od projektantów.
-Co z tym zrobisz?
-Ciuchy niektóre sobie zostawię, ale są kiecki w których nie będę miała gdzie chodzić. Więc, takie rzeczy sprzedam.
-Okej, a co dalej ? Co planujesz?
-Znajdę sobie jakieś nie duże mieszkanie w Środzie, znajdę pracę i zacznę wszystko od nowa.
-Dobra, a czym się za wielką wodą zajmowałaś ?
-Pracowałam w korpo - zaśmiałam się.
-Żona takiego biznesmena.
-Taa, szkoda tylko, że słoma z butów tak mocno mu wystaje. - mruknęłam.
-Gdyby nie praca to bym szału dostała, wiesz mimo wszystko praca w jednym z bardziej prestiżowych karpo w NYC w CV fajnie wygląda.
-Ale wychodziliście gdzieś razem czy jak ?
-Oj Bartuś, a możemy innym razem ? Już mam trochę lepszy humor.
-Jasne.
-To może ty mi powiesz, co u ciebie słychać ?
-A co u mnie? Żyję sobie jak widzisz, to samo mieszkanie, ta sama firma. No auto zmieniłem i parę lat starszy jestem niż byłem - zaśmiał się
-Dalej tak świrujesz?
-Troszeczkę, ale teraz niedługo już nie będę miał z kim - mruknął.
-Nie rozumiem.
-Dusiek, ale nie panikuj tylko.
-No mów.
-Grzesiek się hajta. - zamurowało mnie.
-To pogratuluj mu ode mnie.
-Przestań. To jest największa pomyłka w jego życiu. On sam o tym wie, ale totalnie go zaślepiło. Wiesz jak się rozstaliście to chodził śnięty. Dopiero jak usłyszał, że wyszłaś za mąż i wyjechałaś to się trochę ogarnął. Ale teraz. Od pół roku spotyka się z Pulą. Rozumiesz, taki trochę chodzący sylikon. I co ? I się jej oświadczył. Jego mama jak to usłyszała to prawie na zawał zeszła.
-Bartuś co ja mogę.
-Przecież wy się dalej kochacie.
-Oj przestań. Nie wygłupiaj się.
-No co, taka prawda. Ostatnio tej głupek znalazł u mnie na lapku zdjęcia z naszych wspólnych wakacji nie chcesz wiedzieć jak się na ciebie patrzył. On cię dalej kocha. ! - krzyknął.
-Ale ty nie musisz na mnie krzyczeć - mruknęłam - Głucha nie jestem. Po za tym wiem, że go mocno, mocno zraniłam. Zrobiłam mega świństwo i kogoś po czymś takim się już nie kocha. Życzę mu wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Głupia jesteś.
- I tak mnie ponoć kochasz ?
-Kocham, ale jezuu.
-To kiedy ta impreza. ?
-Za dwa miesiące. Niedługo mam mu zorganizować kawalerski. Średnio mi się to uśmiecha.
-Jak się domyślam jesteś świadkiem.
-Jestem, ale nie jestem z tego powodu zachwycony.
-A możemy zmienić temat ?
-Możemy, mam genialną propozycję dla ciebie.
-A jaśniej ?
-A jaśniej to tak, ty szukasz pracy, a ja kogoś do pracy.
-Nie rozumiem ?
-Nie chciała byś pracować u mnie w biurze ?
-Bartek, na twoją sekretarkę mam za wysokie kompetencje, a po za tym wszyscy wiemy jak kończą twoje sekretarki - zaśmiałam się.
-Niee, nie o to mi chodzi. Szukam kogoś zaufanego kto by mi pomógł ogarnąć ten burdel. Wiesz pracy jest dużo, ojciec ma mnie w nosie bo ma swoją firmę. A ty jesteś idealna. Ładna, mądra, języki znasz. Na bank dała byś sobie radę.
-Nie mówisz tak żeby mnie zaliczyć ? - zapytałam niepewnie,a on się popatrzył na mnie zaskoczony - No wszyscy wiemy i to nie jest tajemnica jak wszystkie twoje ładne koleżanki z pracy kończą- zaśmiałam się.
-Przestań ty dla mnie jak siostra jesteś, więc ?
Jak się domyślacie przyjęłam propozycję Bartka i całą niedzielę spędziłam u niego. Później dojechała do nas Lena z Krystianem i siedzieliśmy do późnych godzin nocnych... A może wczesnych rannych ? Zasnęłam, ale na krótko. Nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. W nowym miejscu pracy miałam się pojawić o 12, więc wstałam o 9 i zaczęłam się ogarniać. Chwilę po 10 zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój nowy szef.
-No siemano bosie. - zaśmiałam się.
--Hej królewno. Słuchaj. Jest sprawa, a w sumie to pierwsze poważne zadanie służbowe. - powiedział dość poważnie.
-Oho, no słucham ciebie.
--Zawieziesz mnie do pracy ? - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.-Nie wiem, z czego radość. To poważna sprawa.
-Jasne, będę za pół godziny po ciebie.
--Kochana jesteś, to daj znać jak będziesz pod blokiem.
-Okej.
Skończyłam się malować i poszłam do kuchnie, gdzie siedzieli rodzice.
-A ty gdzie taka wystrojona idziesz? - zapytała mama.
-Do pracy.
-Już ? - zaśmiała się.
-Tak, u Bartka będę na razie pracować.
-O no i fajnie.
-Też tak sądzę.
-Zjesz coś ?
-Nie dziękuję, napiję się tylko kawy i lecę. Jeszcze po Bartka jadę.
-A on co auta nie ma ? - zapytał tato.
-Ma, ale wczoraj zachlał z radości że wróciłam. Dobrze wyglądam ?
-Ślicznie córeczko. Zmykaj.
-Paaa - krzyknęłam wychodząc z domu.
Kiedy siedziałam pod klatką Bartka w aucie taty i czekałam na swojego szefa dużo myślałam. Jak teraz moje życie będzie wyglądać. W sumie, nie jest ze mną tak źle, pracę już mam teraz tylko jeszcze własny kąt i będzie bomba.
-Cześć - powiedział Bartek wsiadając do auta i cmokając mnie w policzek.
-Hej - zaśmiałam się patrząc na niego.
-Nie śmiej się franco, tu masz kawę - powiedział podając mi kubek termiczny, w którym zawsze dostawałam kawę jak byłam kierowcą.
-Wyglądasz okropnie.
-Mogła byś coś poradzić, a nie śmiejesz się.
-Mam korektor w torebce i puder to zrobimy cię na bóstwo, ale to w firmie.
-Dziękuję ci dobra kobito.
-Nie ma sprawy szefie. - zaśmiałam się. - Cholera ! - krzyknęłam.
-Co się stało. ?
-Nie wzięłam CV
-Przestań, okej ? To tylko formalność, a no i dzisiaj zaczynasz.
-Że już?
-Mhm. Umowa już czeka.
-Dobrze wiedzieć.
Droga do biura minęła szybko, w końcu całą drogę gadaliśmy. Kiedy byliśmy pod biurem, Bartek założył ciemne okulary i szybko weszliśmy do łazienki.
-Kurde, prawie jak w liceum z chłopakiem w łazience- zaśmiałam się, gdy Bartek zamykał drzwi.
-Taka niegrzeczna byłaś ? - zapytał ze śmiechem.
-No coś ty, ja zawsze grzeczniutka, to ze względów naukowych.
-Czekaj bo ci uwierzę, a teraz działaj cuda. - powiedział. Bartek był dość wyższy ode mnie. Fakt, że miałam kozaki na dość wysokim słupku na nic się zdał. Usiadłam na umywalce, a on stanął przede mną. Wyciągnęłam kosmetyczkę z torebki i zaczęłam działać cuda.
-Śliczny jesteś - powiedziałam, gdy kończyłam swoje dzieło.
-Wątpiłaś w to kiedyś w ogóle ?- zapytał udając zaskoczenie.
-A w życiu - zaśmiałam się. - Jak teraz wyjdziemy ? - zapytałam zeskakując z umywalki.
-Normalnie. - powiedział się.
-Jasne, ktoś nas zobaczy, a potem będzie gadane, czemu mam tą pracę.
-Przejmujesz się ?
-Nie. - powiedziałam pewna siebie.
Wychodząc na nikogo się na szczęście nie natknęliśmy. Przed wejściem do biura Pana Prezesa stało biurko, a przy nim standard, nie że sekretarka, standard jeśli chodzi o wygląd tej Pani. Była bardzo mocno atrakcyjna i bardzo mocno eksponowała swoje wdzięki.
-Witam Panie Prezesie - powiedziała z szerokim uśmiechem. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała - dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc ?
-W sumie to w niczym - zaśmiałam się. - Dominika jestem.
-Pamela - powiedziała niechętnie podając mi rękę. Gdy usłyszałam, jej imię starałam się nie zaśmiać.
-Od dzisiaj Dominika z nami będzie pracować. Zrób nam proszę dwie kawy, jedno mocne czarne espresso gorzkie i latte z cynamonem bez cukru - powiedział, a ja byłam w szoku, że pamiętał. - Zapraszam - powiedział do mnie otwierając biuro - I proszę zwołaj zebranie za godzinę w konferencyjnej.
-Jasne, nie ma problemu.
W biurze położyłam torebkę na fotel i ściągnęłam kurtkę patrząc na Bartka.
-Co ? - zapytał zdezorientowany.
-Pamela ? - zapytałam- Serio ? Bartuś niżej nie można było upaść. ?
-Czepiasz się.
-Ile zna języków obcych ? - zapytałam. A Bartek wywrócił oczami.- Bartek to twoja sekretarka, twoja wizytówka.
-Oj przestań.
-Założę, się, że twój język zna dokładnie.
-A wcale nie.
-W szoku jestem.
-Mam przerwę. Zresztą nie ważne, siadaj. Tutaj masz umowę poczytaj sobie i gdyby coś pytaj, a ja sprawdzę pocztę.
-Okej.
Przeanalizowałam swoją nową umowę. Gdy zobaczyłam ile będę zarabiać byłam w szoku. Jednak nic nie mówiłam. Pamela przyniosła nam kawę i wyszła niechętnie. Podpisałam umowę i zobaczyłam, że Bartek mi się przygląda.
-Coś nie tak ? - zapytałam.
-Nie, dlaczego ?
-Tak mi się przyglądasz.
-Zastanawiam się czemu byłam taki głupi i oddałem cię w ręce tego jełopa, zamiast samemu się Tobą zająć - mruknął.
-Sama się oddałam przypominam, po za tym głupi jesteś.
-W porządku z umową.
-Nawet bardzo. A może powiesz mi czym mam się zajmować. ?
-Jasne - popatrzył na zegarek. - Chodź na zebranie to wszystko będziesz wiedziała.
Bartek zgarnął dokumenty i wyszliśmy z biura. W sali konferencyjnej jeszcze nikogo nie było. Stanęłam przy oknie i popatrzyłam na miasto.
-Hej mała wszystko okej ? - zapytał podchodząc do mnie.
-Tak, zastanawiam się jakim cudem zasłużyłam na takiego przyjaciela jak ty.
-Bo jesteś cudowna i nie zapomnij czasem o tym przez jakiegoś dupka - powiedział i odgarnął mi włosy z twarzy, a w tym momencie do sali zaczęli wchodzić pracownicy.
-Witam wszystkich - powiedział Bartek - słuchajcie na początek zebrania chciałem wam przedstawić Panią Dominikę Lipkę, Dominika będzie z nami od dzisiaj pracować i zajmie stanowisko Dyrektora Zarządzającego. Chcę tylko od siebie dodać, że jestem na 100 % pewny swojej decyzji i wiem, że Dominika nam pomoże jak najlepiej będzie potrafiła. Dominika, powiedź coś proszę o sobie.
Co miałam powiedzieć. W szoku byłam. Dyrektorem ? Bartuś się troszkę zapędził, ale cóż. Przestawiłam się, powiedziałam parę słów o sobie i Bartek zaczął zebranie. Zabrałam mu długopis i notatnik, czym spowodowałam jego uśmiech. Chciał się zaśmiać, ale wiedział że to nie wypada. Uważnie słuchałam jakie są plany na końcówkę tego roku. Wszystko sobie notowałam. Po prawie godzinnym zebraniu się zaczęliśmy rozchodzić. Ja oczywiście powędrowałam do biura szefa.
-Bartek ! - warknęłam gdy tylko ten zamknął drzwi biura.
-Co na mnie warczysz?
-Dyrektor Zarządzający ?
-A co aparat słuchowy potrzebujesz?
-Nie, ale no weź.
-Dasz sobie radę.
-Ughh
-Nie wściekaj się mała- powiedział zadowolony i dał mi pstryczka w nos. - Chodź pokaże ci twoje biuro i od razu dostaniesz laptopa i telefon.
Zabrałam swoje rzeczy i podążyłam za szefem, najpierw do informatyków po sprzęt, potem do biura. Które mieściło się na tym samym piętrze niewiele dalej od jego biura. Wszystkie biura były oszklone, poza moim i Bartka. Moje było na wprost Bartka, tylko na końcu korytarza.
-Jak się podoba ?
-Bardzo, proszę tylko żebyś miał drzwi otwarte, jak mnie zdenerwujesz jak rzucę zszywaczem jest szansa, że trafię - zaśmiałam się.
-Wobec szefa taka przemoc.
-Noo - zaśmiałam się.
-Musisz się tylko urządzić.
Bartek przekazał mi wszystko co powinnam wiedzieć i zaczęłam się na spokojnie za poznawać z dokumentami.
Tydzień minął spokojnie. Ja się wdrożyłam, poznałam pracowników i nie spotkałam nikogo niechcianego. A w dodatku dostałam auto służbowe, dopóki moje nie dopłynie do mnie. Był piątek po południu, spokojnie opracowywałam sobie nowy kontrakt, kiedy dostałam smsa od Bartka "Ratuj flądra u mnie." I nic więcej. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam to sprawdzić. Wspomnę tylko, że do pracy starałam się chodzić w szpilkach i spódnicach. Kiedy byłam przed biurem usłyszałam.
-Szef ma spotkanie.
-Wiem, w tym celu tam idę. Dzwonił po mnie. - mruknęłam, zapukałam i po chwili weszłam.
-O jesteś skarbie - powiedział Bartek,a mnie wcięło. Bartek siedział przy stoliku kawowym na fotelu, a na kanapie obok niego siedziała jakaś kobieta. Nie miałam pojęcia kto to, ale widać było, że kobieta jest po 40, mocno pomalowana i skromnie ubrana. Skromnie, znaczy się, że mało na sobie miała.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Pani Wioletto, niech Pani pozwoli, że przedstawię Panie sobie. To Dominika Lipka, nasz nowy dyrektor zarządzający, a prywatnie moja partnerka. Kochanie poznaj - powiedział obejmują mnie - To Pani Wioletta Zachary, żona jednego z naszych kontrahentów.
Rozmowa była na tematy służbowe, ale widziałam jak ta kobita się patrzyła na biednego Bartka. Kiedy rozmowa była zakończona, kobieta się pożegnała i wyszła.
-Jezu -mruknęłam - Co to za babsztyl.
-Żona kontrahenta, kiedy męża nie ma ona przejmuje biznes i mnie napastuje.
-Chyba nam nie uwierzyła bo dalej cię molestowała widziałam.
Zza drzwi usłyszeliśmy.
-Widzi Pani, Pani Pamelo. Zapomniałam rękawiczek - głos Pani Wioletty. Bartek popatrzył na mnie i tylko cicho powiedział.
-Przepraszam.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on zaczął mnie całować. Odruchowo zamknęłam oczy i objęłam rękami jego szyję. Pocałunki były namiętne. Bardzo namiętne. Drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy.
-Przepraszam. - Bartek się ode mnie odsunął, a ja zagryzłam wargi.
-Nic się nie stało - powiedział Bartek.
-Gdybyś mnie szukał będę u siebie - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do swojego biura i zaczęłam się śmiać. Zaczęłam się tylko zastanawiać co jeszcze może mnie spotkać w tej pracy.
Usiadłam przy biurku i kończyłam swoją pracę. Kiedy byłam w połowie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od laptopa.
-Bardzo jesteś zajęta? - zapytał Bartek.
-Właśnie kończę pracę nad kontraktem. Co się stało ? Znowu potrzebujesz, żeby ktoś cię wyciągnął z opresji ?
-Przestań . - powiedział siadając na fotelu. - Chciałem o tym pogadać.
-Ale o czym ? - zapytałam z uśmiechem.
-O całym zajściu.
-Bartek, tylko nie mów, że się zakochałeś - powiedziałam udając powagę.
-Nie wiem co cię tak bawi. Ta baba jest okropna, ale muszę być dla niej miły bo to żona mojego klienta.
-Spoko, jak dla mnie nie ma problemu. Kiedyś już się całowaliśmy i jakoś nic nie wyszło z tego więcej. - zaśmiałam się.
-Dobra, nie gadajmy o tym więcej okej ? Jest mi strasznie głupio, że zachowałem się jak gówniarz.
-Wydaje mi się, nie pierwszy i nie ostatni raz.
-W ramach rekompensaty chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać ?
-Że tak z szefem ? Po pracy ?
-Po pracy i owszem, ale nie z szefem tylko przyjacielem ?
-Niech ci będzie. Co proponujesz?
-Dasz się zabrać na zjazd ? Akurat dzisiaj mamy o 23 ?
-Czyli tylko ja będę piła - zaśmiałam się.
-Owszem, ale ja cię będę pilnował.
-Okej, wchodzę w to !
-To zwijamy się. Odwiozę cię do domu, a potem przyjadę po ciebie.
-Spoko.
Bartek poszedł do siebie do biura po rzeczy. Ja za to powyłączałam wszystko. Spakowałam swoje rzeczy. Na korytarzu się spotkaliśmy i poszliśmy do auta.
PE.ES DAJCIE CYNKA CZY MAM WENĘ ? CZY TYLKO BAZGROŁY DO SZUFLADY ?
Trochę za dużo wolnego czasu i człowiekowi się nudzi. Mam coś nowego ! Nie wiem czy wam się spodoba. Będę dodawać na przemian z poprzednim opowiadaniem. Jeśli chodzi o bohaterów, wszystko po woli. Na pierwszy ogień idzie główna bohaterka czyli :
Dominika Lipka
"Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje." ~Antoine de Saint Exupery
Nasz główna bohaterka, to młoda bo 23 letnia dziewczyna po przejściach. Jednak mimo wszystko będzie walczyć o swoje. Z miłości robiła już różne głupoty. Powrót do Polski to dla niej nowa, czysta karta.
Wróciłam do domu. Mamy grudzień, więc w sumie można pomyśleć, że przyleciałam na święta do rodziny. Prawda niestety jest inna. Po 2 latach małżeństwa znowu jestem wolna. Czy mnie to cieszy ? W sumie, sama nie wiem. Sprawa jest trudna. Idealny mąż, w rzeczywistości wydawał się tylko taki idealny. Moje życie można by rzec było bajkowe. Dlaczego ? Już tłumaczę.
Przez ponad 3 lata mieszkałam w pięknym apartamencie z widokiem na Central Park. Tak proszę Państwa, po 3 latach wróciłam ze Stanów do Polski. Mąż biznesmen, który po wielkiej karierze w Polsce rozwinął swoją firmę na Stany. Wracając do historii. Mieszkanie w Nowym Jorku z pięknym widokiem, przystojny i bogaty mąż. Do tego wszystkiego praca w jednej z bardziej prestiżowych firm w NYC. Pokaźne bankiety, znani i bogaci ludzie. Bajka, prawda ?
Niestety prawda była zupełnie inna. Mąż może i przystojny, a w dodatku bogaty. Apartament przecudny ze wspaniałym widokiem. Co z tego jeśli byłam nieszczęśliwa i przytłoczona.
Wiem, wiem. Myślicie sobie WARIATKA. Na początku też bym tak o sobie pomyślała. Pamiętajcie, początki zawsze są bajowe. Ale nie będę wam tutaj teraz zanudzać historią życia. Wróćmy do 5 grudnia, kiedy to stoję na lotnisku we Wrocławiu.
Odebrałam bagaże i kieruję się w stronę wyjścia rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie nie mogłam jej dostrzec, jednak ona mnie zobaczyła. Skąd wiem ? Wspomnę wam tylko, że Lenka, niekoniecznie była normalna. Ale w pozytywnym sensie.
-Duśka ! - krzyk rozniósł się chyba po całym lotnisku. Zobaczyłam jak ta wariatka biegnie w moją stronę.
-Heeeej Lenka - powiedziałam do przyjaciółki, kiedy tylko mnie przytuliła.
-Cieszę się, że już jesteś. - mruknęła cicho, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. - Hej, małą. Ale nie płaczemy. - powiedziała z uśmiechem. Z boku temu wszystkiemu przyglądał się Krystian. Chłopak Leny, a w sumie to już narzeczony.
-Hej - powiedziałam cicho.
-Cześć - uśmiechnął się. - Dawaj te torby i idziemy do auta. Musimy jeszcze dojechać do domu.
No tak. Generalnie to mieszkam w Środzie Śląskiej, znaczy mieszkałam. Moi rodzice dalej mieszkają w Środzie Śląskiej. Droga do domu, czyli 2 godziny zleciały mi szybko na rozmowach z Leną. Kiedy byliśmy pod blokiem moich rodziców Lena powiedziała.
-To idziemy.
-Wy też ? - zapytałam zaskoczona.
-Bagaże pomożemy ci wnieść.
-Dziękuję.
Na klatce pożegnałam się z nimi i weszłam do mieszkania. Od wejścia słyszałam śmiechy w dużym pokoju i dźwięk telewizora. Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam.
-Jestem !
-Dominika ! - krzyknęłam moja mama wybiegając do przedpokoju.
-Hej mamuś - powiedziałam cicho.
-Córeczko, jak ja cię dawno nie widziałam. Aleś schudła. Czy ty nic w tych Stanach nie jadłaś ? - zapytała oglądając mnie z każdej możliwej strony.
-Daj jej spokój - powiedział tato wychodząc z pokoju.
-Cześć tatku. - mruknęłam cicho i spuściłam głowę. Tato od samego początku mówił mi, że Adam - mój były mąż to dupek i nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-No chodź tutaj malutka. - przytuliłam się do taty i rozpłakałam.
-Przepraszam tato - mruknęłam w ramię.
-Dziecko za co ty mnie przepraszasz?
-Miałeś rację.
-Uwierz mi, że nie chciał bym mieć racji, nie w tej sytuacji - powiedział i wytarł mi łzy z policzków.
-Koniec tego mazania się ! - zarządziła mama, ooo tak, ona miała do tego dryg. - Idź się przebrać, pod prysznic i chodź ja już podgrzewam zapiekankę. Chcesz herbatę ?
-Poproszę.
Poszłam do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Może trochę. Było za dużo zdjęć z Adamem. Szybko je pochowałam. Chciałam mieć wszystko za sobą i zapomnieć.
Chcecie wiedzieć jak wyglądał mój wieczór z rodzicami ?
Był to wieczór żali. Siedziałam i płakałam. Wiedziała, że przy nich mogę. Było mi straszliwie wstyd, że oni mnie ostrzegali, a ja nie słuchałam.
Następny dzień zaczął się dla mnie wcześnie, a może późno ? Wstałam o godzinie 7 rano. Zmiana czasu mi nie przeszkadzała. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kuchni. Zaczęłam się zastanawiać co teraz? Z kubikiem kawy poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy pudełko, z którym usiadłam na łóżku i je otworzyłam. Nie był to dobry pomysł, ale musiałam spróbować. W tym pudełku znajdowało się 5 lat mojego życia. Wspaniałego zresztą życia. Kiedy miałam 16 lat poznałam chłopaka. Był 3 lata starszy ode mnie. Z dobrego domu. Pokochałam go, a on mnie. Jednak ja wybrałam później innego. W pudełku znajdowały się nasze zdjęcia i inne pamiątki. Prawda była taka, że ja go dalej kocham. Szkoda tylko, że uświadomiłam to sobie dopiero w Stanach, jak już byłam po ślubie. Otrząsnęłam się. Znalazłam inne pudełko, do którego schowałam zdjęcia, wszelakie pamiątki związane z Adamem. Ściągnęłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy i też schowałam do tego pudełka. Koło godziny 13, jak byłam już ogarnięta poszłam do taty.
-Tato, jak duża jest szansa, że dasz mi auto ? - zapytałam.
-A jaką mam pewność, że potrafisz jeździć ? - zaśmiał się.
-W Nowym Jorku też jeździłam czasami.
-Masz- powiedział i dał mi kluczyki i dokumenty - gdzie jedziesz? - zapytał.
-Do Bartka - powiedziałam.
Pewnie ciekawi was kim jest Bartek. Nie, nie, nie. To nie mój wyżej wspomniany były. Tylko jego przyjaciel. Aaaa no tak. Gapa ze mnie. Nie wspomniałam, że to Bartek mój przyjaciel poznał mnie ze swoim przyjacielem, którego później skrzywdziłam. Wieeelka miłość, która poszła w czorty.
Po 30 minutach zaparkowałam na osiedlu, gdzie mieszkał przyjaciel.Wysiadłam z auta i weszłam szybko do klatki korzystając, że ktoś wychodził. Wjechałam na 3 piętro i stanęłam przed drzwiami, mieszkania, gdzie tak dużo się wydarzyło. W ręce miałam pączki. Taki nasz zwyczaj, kiedy jedno miało doła to przychodziło się wygadać z pączkami. Wzięłam parę głębszych oddechów i zapukałam 2 razy. Po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam go, standard o tej porze i to w niedzielę, w samych spodenkach, z potarganymi włosami i zaspanymi oczami, które mimo to się śmiały. Jak mnie zobaczył jego oczy zrobiły się ogromne. Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Może masz ochotę na pączka ? - zapytałam nieśmiało podnosząc pudełko ze smakołykami do góry.
-Jezus Maria, jeszcze chyba pijany jestem - mruknął.
-Duśka wystarczy, nie musi być Maria od razu. - zaśmiałam się. - Mogę wejść czy będziesz tak świecił negliżem na klatce ?
-Wchodź - powiedział. Nic się nie zmieniło w tym mieszkaniu.- Ale jak ? Co ty tutaj.
-Potrzebuję przyjaciela - powiedziałam i odstawiłam pączki na szafkę. Kurtkę i buty ściągnęłam. - Bartek ja - mruknęłam, a on mnie mocno przytulił. Pamiętacie moment z wczoraj, kiedy w ramionach taty się rozpłakałam ? Teraz było podobnie. Tylko że teraz zaczęłam ryczeć.
-Malutka nie płacz. Przecież wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział i pocałował mnie w czoło. Kiedy się trochę uspokoiłam weszliśmy do pokoju. Usiadłam na kanapie, a on poszedł zrobić nam herbaty do pączków.
-Co u ciebie słychać ? - zapytałam.
-Duśka nie pieprz głupot, co się stało ? Dlaczego wróciłaś do Polski ? Gdzie masz męża? I co tutaj robisz z pączkami.
-Mąż - mruknęłam - męża szukam właśnie - powiedziałam cicho.
-Co się stało ?
-Słyszałeś kiedyś o toksycznej relacji z teściową i związku bez przyszłości ? - kiwnął głową, że tak - to było o mnie.
-A jaśniej ?
-Jestem od tygodnia rozwódką.
-Dlaczego?
-Bo dodatki lubię nosić, ale niekoniecznie nim być.
-Skrzywdził cię. ?
-Tak, znaczy nie w taki sposób jak myślisz. Ale miłością mego życia to on chyba nie był.
- O co poszło?
-O początku wiedział jaki mam stosunek do posiadania dzieci.
-Chyba każdy wie, że twój stosunek do posiadania dzieci, jest taki jak do posiadania na przykład słonia w mieszkaniu.
-Tak źle ze mną nie jest ! - zaśmiałam się.
-No ale taka prawda.
-No właśnie i mój mąż to rozumiał. Przez pierwszy rok małżeństwa. A później chciał mieć nagle dziecko. Znaczy wiesz, jego matka chciała wnuka po prostu.
-Żartujesz?
-Nie. Jak piłam alkohol czy paliłam papierosy to słyszałam za każdym razem, że nie powinnam tak robić. Co zrobię gdy będę w ciąży ? Nie docierało do nich, że ja nie chcę mieć dziecka. A moja wspaniała teściowa, cudowna kobieta ubzdurała sobie, że to ma być chłopiec.
-A gdyby była dziewczynka.
-Nie chciała wnuczki, bo jeszcze wyrośnie lafirynda czy cuś.
-No przykład miała by, co nie mamusiu - zaśmiał się.
-Mało zabawne.
-No, a co z twoim teściem ?
-Mój teściu chyba jedyny normalny w tej rodzinie, albo siedział w Polsce, albo jeździł na różne spotkania biznesowe po caaałym świecie, żeby z tą ropuchą nie siedzieć.
-To faktycznie mądry facet.
-Taa. Jako jedyny zapytał się mnie jakie mam plany po rozwodzie.
-A mąż ?
-A męża cały czas interesowało jak dużo pieniędzy uda mi się ugrać.
-I dużo ?
-Generalnie jego pieniądze mam głęboko w nosie, ale jako że nie podpisaliśmy intercyzy przed ślubem, ani w trakcie małżeństwa i jako, że zmarnował mi jednak trochę życia to troszeczkę go oskubałam.
-Troszeczkę. ?
-Jestem właścicielką Porshe, ale takiego wysokiego, które ma mi przyjść niedługo, udziałów w firmie nie chciałam, ale za to mam piękny i duży dom na Malediwach.
-Żartujesz sobie ?
-Nie. - zaśmiałam się - No i trochę na kasę go naciągnęłam.
-I co z tym zrobisz ?
-Dom chyba sprzedam, a auto sobie zostawię. Pieniądze wpłaciłam na lokatę, większą część. Wiesz sama też pracowałam, więc oszczędności miałam.
-Ty to jednak franca jesteś.
-Nie jestem, to i tak mało jak na 3 lata z mojego życia.
-Też tak sądzę.
-A no i biżuteria i ciuchy oryginalne od projektantów.
-Co z tym zrobisz?
-Ciuchy niektóre sobie zostawię, ale są kiecki w których nie będę miała gdzie chodzić. Więc, takie rzeczy sprzedam.
-Okej, a co dalej ? Co planujesz?
-Znajdę sobie jakieś nie duże mieszkanie w Środzie, znajdę pracę i zacznę wszystko od nowa.
-Dobra, a czym się za wielką wodą zajmowałaś ?
-Pracowałam w korpo - zaśmiałam się.
-Żona takiego biznesmena.
-Taa, szkoda tylko, że słoma z butów tak mocno mu wystaje. - mruknęłam.
-Gdyby nie praca to bym szału dostała, wiesz mimo wszystko praca w jednym z bardziej prestiżowych karpo w NYC w CV fajnie wygląda.
-Ale wychodziliście gdzieś razem czy jak ?
-Oj Bartuś, a możemy innym razem ? Już mam trochę lepszy humor.
-Jasne.
-To może ty mi powiesz, co u ciebie słychać ?
-A co u mnie? Żyję sobie jak widzisz, to samo mieszkanie, ta sama firma. No auto zmieniłem i parę lat starszy jestem niż byłem - zaśmiał się
-Dalej tak świrujesz?
-Troszeczkę, ale teraz niedługo już nie będę miał z kim - mruknął.
-Nie rozumiem.
-Dusiek, ale nie panikuj tylko.
-No mów.
-Grzesiek się hajta. - zamurowało mnie.
-To pogratuluj mu ode mnie.
-Przestań. To jest największa pomyłka w jego życiu. On sam o tym wie, ale totalnie go zaślepiło. Wiesz jak się rozstaliście to chodził śnięty. Dopiero jak usłyszał, że wyszłaś za mąż i wyjechałaś to się trochę ogarnął. Ale teraz. Od pół roku spotyka się z Pulą. Rozumiesz, taki trochę chodzący sylikon. I co ? I się jej oświadczył. Jego mama jak to usłyszała to prawie na zawał zeszła.
-Bartuś co ja mogę.
-Przecież wy się dalej kochacie.
-Oj przestań. Nie wygłupiaj się.
-No co, taka prawda. Ostatnio tej głupek znalazł u mnie na lapku zdjęcia z naszych wspólnych wakacji nie chcesz wiedzieć jak się na ciebie patrzył. On cię dalej kocha. ! - krzyknął.
-Ale ty nie musisz na mnie krzyczeć - mruknęłam - Głucha nie jestem. Po za tym wiem, że go mocno, mocno zraniłam. Zrobiłam mega świństwo i kogoś po czymś takim się już nie kocha. Życzę mu wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Głupia jesteś.
- I tak mnie ponoć kochasz ?
-Kocham, ale jezuu.
-To kiedy ta impreza. ?
-Za dwa miesiące. Niedługo mam mu zorganizować kawalerski. Średnio mi się to uśmiecha.
-Jak się domyślam jesteś świadkiem.
-Jestem, ale nie jestem z tego powodu zachwycony.
-A możemy zmienić temat ?
-Możemy, mam genialną propozycję dla ciebie.
-A jaśniej ?
-A jaśniej to tak, ty szukasz pracy, a ja kogoś do pracy.
-Nie rozumiem ?
-Nie chciała byś pracować u mnie w biurze ?
-Bartek, na twoją sekretarkę mam za wysokie kompetencje, a po za tym wszyscy wiemy jak kończą twoje sekretarki - zaśmiałam się.
-Niee, nie o to mi chodzi. Szukam kogoś zaufanego kto by mi pomógł ogarnąć ten burdel. Wiesz pracy jest dużo, ojciec ma mnie w nosie bo ma swoją firmę. A ty jesteś idealna. Ładna, mądra, języki znasz. Na bank dała byś sobie radę.
-Nie mówisz tak żeby mnie zaliczyć ? - zapytałam niepewnie,a on się popatrzył na mnie zaskoczony - No wszyscy wiemy i to nie jest tajemnica jak wszystkie twoje ładne koleżanki z pracy kończą- zaśmiałam się.
-Przestań ty dla mnie jak siostra jesteś, więc ?
Jak się domyślacie przyjęłam propozycję Bartka i całą niedzielę spędziłam u niego. Później dojechała do nas Lena z Krystianem i siedzieliśmy do późnych godzin nocnych... A może wczesnych rannych ? Zasnęłam, ale na krótko. Nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. W nowym miejscu pracy miałam się pojawić o 12, więc wstałam o 9 i zaczęłam się ogarniać. Chwilę po 10 zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój nowy szef.
-No siemano bosie. - zaśmiałam się.
--Hej królewno. Słuchaj. Jest sprawa, a w sumie to pierwsze poważne zadanie służbowe. - powiedział dość poważnie.
-Oho, no słucham ciebie.
--Zawieziesz mnie do pracy ? - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.-Nie wiem, z czego radość. To poważna sprawa.
-Jasne, będę za pół godziny po ciebie.
--Kochana jesteś, to daj znać jak będziesz pod blokiem.
-Okej.
Skończyłam się malować i poszłam do kuchnie, gdzie siedzieli rodzice.
-A ty gdzie taka wystrojona idziesz? - zapytała mama.
-Do pracy.
-Już ? - zaśmiała się.
-Tak, u Bartka będę na razie pracować.
-O no i fajnie.
-Też tak sądzę.
-Zjesz coś ?
-Nie dziękuję, napiję się tylko kawy i lecę. Jeszcze po Bartka jadę.
-A on co auta nie ma ? - zapytał tato.
-Ma, ale wczoraj zachlał z radości że wróciłam. Dobrze wyglądam ?
-Ślicznie córeczko. Zmykaj.
-Paaa - krzyknęłam wychodząc z domu.
Kiedy siedziałam pod klatką Bartka w aucie taty i czekałam na swojego szefa dużo myślałam. Jak teraz moje życie będzie wyglądać. W sumie, nie jest ze mną tak źle, pracę już mam teraz tylko jeszcze własny kąt i będzie bomba.
-Cześć - powiedział Bartek wsiadając do auta i cmokając mnie w policzek.
-Hej - zaśmiałam się patrząc na niego.
-Nie śmiej się franco, tu masz kawę - powiedział podając mi kubek termiczny, w którym zawsze dostawałam kawę jak byłam kierowcą.
-Wyglądasz okropnie.
-Mogła byś coś poradzić, a nie śmiejesz się.
-Mam korektor w torebce i puder to zrobimy cię na bóstwo, ale to w firmie.
-Dziękuję ci dobra kobito.
-Nie ma sprawy szefie. - zaśmiałam się. - Cholera ! - krzyknęłam.
-Co się stało. ?
-Nie wzięłam CV
-Przestań, okej ? To tylko formalność, a no i dzisiaj zaczynasz.
-Że już?
-Mhm. Umowa już czeka.
-Dobrze wiedzieć.
Droga do biura minęła szybko, w końcu całą drogę gadaliśmy. Kiedy byliśmy pod biurem, Bartek założył ciemne okulary i szybko weszliśmy do łazienki.
-Kurde, prawie jak w liceum z chłopakiem w łazience- zaśmiałam się, gdy Bartek zamykał drzwi.
-Taka niegrzeczna byłaś ? - zapytał ze śmiechem.
-No coś ty, ja zawsze grzeczniutka, to ze względów naukowych.
-Czekaj bo ci uwierzę, a teraz działaj cuda. - powiedział. Bartek był dość wyższy ode mnie. Fakt, że miałam kozaki na dość wysokim słupku na nic się zdał. Usiadłam na umywalce, a on stanął przede mną. Wyciągnęłam kosmetyczkę z torebki i zaczęłam działać cuda.
-Śliczny jesteś - powiedziałam, gdy kończyłam swoje dzieło.
-Wątpiłaś w to kiedyś w ogóle ?- zapytał udając zaskoczenie.
-A w życiu - zaśmiałam się. - Jak teraz wyjdziemy ? - zapytałam zeskakując z umywalki.
-Normalnie. - powiedział się.
-Jasne, ktoś nas zobaczy, a potem będzie gadane, czemu mam tą pracę.
-Przejmujesz się ?
-Nie. - powiedziałam pewna siebie.
Wychodząc na nikogo się na szczęście nie natknęliśmy. Przed wejściem do biura Pana Prezesa stało biurko, a przy nim standard, nie że sekretarka, standard jeśli chodzi o wygląd tej Pani. Była bardzo mocno atrakcyjna i bardzo mocno eksponowała swoje wdzięki.
-Witam Panie Prezesie - powiedziała z szerokim uśmiechem. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała - dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc ?
-W sumie to w niczym - zaśmiałam się. - Dominika jestem.
-Pamela - powiedziała niechętnie podając mi rękę. Gdy usłyszałam, jej imię starałam się nie zaśmiać.
-Od dzisiaj Dominika z nami będzie pracować. Zrób nam proszę dwie kawy, jedno mocne czarne espresso gorzkie i latte z cynamonem bez cukru - powiedział, a ja byłam w szoku, że pamiętał. - Zapraszam - powiedział do mnie otwierając biuro - I proszę zwołaj zebranie za godzinę w konferencyjnej.
-Jasne, nie ma problemu.
W biurze położyłam torebkę na fotel i ściągnęłam kurtkę patrząc na Bartka.
-Co ? - zapytał zdezorientowany.
-Pamela ? - zapytałam- Serio ? Bartuś niżej nie można było upaść. ?
-Czepiasz się.
-Ile zna języków obcych ? - zapytałam. A Bartek wywrócił oczami.- Bartek to twoja sekretarka, twoja wizytówka.
-Oj przestań.
-Założę, się, że twój język zna dokładnie.
-A wcale nie.
-W szoku jestem.
-Mam przerwę. Zresztą nie ważne, siadaj. Tutaj masz umowę poczytaj sobie i gdyby coś pytaj, a ja sprawdzę pocztę.
-Okej.
Przeanalizowałam swoją nową umowę. Gdy zobaczyłam ile będę zarabiać byłam w szoku. Jednak nic nie mówiłam. Pamela przyniosła nam kawę i wyszła niechętnie. Podpisałam umowę i zobaczyłam, że Bartek mi się przygląda.
-Coś nie tak ? - zapytałam.
-Nie, dlaczego ?
-Tak mi się przyglądasz.
-Zastanawiam się czemu byłam taki głupi i oddałem cię w ręce tego jełopa, zamiast samemu się Tobą zająć - mruknął.
-Sama się oddałam przypominam, po za tym głupi jesteś.
-W porządku z umową.
-Nawet bardzo. A może powiesz mi czym mam się zajmować. ?
-Jasne - popatrzył na zegarek. - Chodź na zebranie to wszystko będziesz wiedziała.
Bartek zgarnął dokumenty i wyszliśmy z biura. W sali konferencyjnej jeszcze nikogo nie było. Stanęłam przy oknie i popatrzyłam na miasto.
-Hej mała wszystko okej ? - zapytał podchodząc do mnie.
-Tak, zastanawiam się jakim cudem zasłużyłam na takiego przyjaciela jak ty.
-Bo jesteś cudowna i nie zapomnij czasem o tym przez jakiegoś dupka - powiedział i odgarnął mi włosy z twarzy, a w tym momencie do sali zaczęli wchodzić pracownicy.
-Witam wszystkich - powiedział Bartek - słuchajcie na początek zebrania chciałem wam przedstawić Panią Dominikę Lipkę, Dominika będzie z nami od dzisiaj pracować i zajmie stanowisko Dyrektora Zarządzającego. Chcę tylko od siebie dodać, że jestem na 100 % pewny swojej decyzji i wiem, że Dominika nam pomoże jak najlepiej będzie potrafiła. Dominika, powiedź coś proszę o sobie.
Co miałam powiedzieć. W szoku byłam. Dyrektorem ? Bartuś się troszkę zapędził, ale cóż. Przestawiłam się, powiedziałam parę słów o sobie i Bartek zaczął zebranie. Zabrałam mu długopis i notatnik, czym spowodowałam jego uśmiech. Chciał się zaśmiać, ale wiedział że to nie wypada. Uważnie słuchałam jakie są plany na końcówkę tego roku. Wszystko sobie notowałam. Po prawie godzinnym zebraniu się zaczęliśmy rozchodzić. Ja oczywiście powędrowałam do biura szefa.
-Bartek ! - warknęłam gdy tylko ten zamknął drzwi biura.
-Co na mnie warczysz?
-Dyrektor Zarządzający ?
-A co aparat słuchowy potrzebujesz?
-Nie, ale no weź.
-Dasz sobie radę.
-Ughh
-Nie wściekaj się mała- powiedział zadowolony i dał mi pstryczka w nos. - Chodź pokaże ci twoje biuro i od razu dostaniesz laptopa i telefon.
Zabrałam swoje rzeczy i podążyłam za szefem, najpierw do informatyków po sprzęt, potem do biura. Które mieściło się na tym samym piętrze niewiele dalej od jego biura. Wszystkie biura były oszklone, poza moim i Bartka. Moje było na wprost Bartka, tylko na końcu korytarza.
-Jak się podoba ?
-Bardzo, proszę tylko żebyś miał drzwi otwarte, jak mnie zdenerwujesz jak rzucę zszywaczem jest szansa, że trafię - zaśmiałam się.
-Wobec szefa taka przemoc.
-Noo - zaśmiałam się.
-Musisz się tylko urządzić.
Bartek przekazał mi wszystko co powinnam wiedzieć i zaczęłam się na spokojnie za poznawać z dokumentami.
Tydzień minął spokojnie. Ja się wdrożyłam, poznałam pracowników i nie spotkałam nikogo niechcianego. A w dodatku dostałam auto służbowe, dopóki moje nie dopłynie do mnie. Był piątek po południu, spokojnie opracowywałam sobie nowy kontrakt, kiedy dostałam smsa od Bartka "Ratuj flądra u mnie." I nic więcej. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam to sprawdzić. Wspomnę tylko, że do pracy starałam się chodzić w szpilkach i spódnicach. Kiedy byłam przed biurem usłyszałam.
-Szef ma spotkanie.
-Wiem, w tym celu tam idę. Dzwonił po mnie. - mruknęłam, zapukałam i po chwili weszłam.
-O jesteś skarbie - powiedział Bartek,a mnie wcięło. Bartek siedział przy stoliku kawowym na fotelu, a na kanapie obok niego siedziała jakaś kobieta. Nie miałam pojęcia kto to, ale widać było, że kobieta jest po 40, mocno pomalowana i skromnie ubrana. Skromnie, znaczy się, że mało na sobie miała.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Pani Wioletto, niech Pani pozwoli, że przedstawię Panie sobie. To Dominika Lipka, nasz nowy dyrektor zarządzający, a prywatnie moja partnerka. Kochanie poznaj - powiedział obejmują mnie - To Pani Wioletta Zachary, żona jednego z naszych kontrahentów.
Rozmowa była na tematy służbowe, ale widziałam jak ta kobita się patrzyła na biednego Bartka. Kiedy rozmowa była zakończona, kobieta się pożegnała i wyszła.
-Jezu -mruknęłam - Co to za babsztyl.
-Żona kontrahenta, kiedy męża nie ma ona przejmuje biznes i mnie napastuje.
-Chyba nam nie uwierzyła bo dalej cię molestowała widziałam.
Zza drzwi usłyszeliśmy.
-Widzi Pani, Pani Pamelo. Zapomniałam rękawiczek - głos Pani Wioletty. Bartek popatrzył na mnie i tylko cicho powiedział.
-Przepraszam.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on zaczął mnie całować. Odruchowo zamknęłam oczy i objęłam rękami jego szyję. Pocałunki były namiętne. Bardzo namiętne. Drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy.
-Przepraszam. - Bartek się ode mnie odsunął, a ja zagryzłam wargi.
-Nic się nie stało - powiedział Bartek.
-Gdybyś mnie szukał będę u siebie - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do swojego biura i zaczęłam się śmiać. Zaczęłam się tylko zastanawiać co jeszcze może mnie spotkać w tej pracy.
Usiadłam przy biurku i kończyłam swoją pracę. Kiedy byłam w połowie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od laptopa.
-Bardzo jesteś zajęta? - zapytał Bartek.
-Właśnie kończę pracę nad kontraktem. Co się stało ? Znowu potrzebujesz, żeby ktoś cię wyciągnął z opresji ?
-Przestań . - powiedział siadając na fotelu. - Chciałem o tym pogadać.
-Ale o czym ? - zapytałam z uśmiechem.
-O całym zajściu.
-Bartek, tylko nie mów, że się zakochałeś - powiedziałam udając powagę.
-Nie wiem co cię tak bawi. Ta baba jest okropna, ale muszę być dla niej miły bo to żona mojego klienta.
-Spoko, jak dla mnie nie ma problemu. Kiedyś już się całowaliśmy i jakoś nic nie wyszło z tego więcej. - zaśmiałam się.
-Dobra, nie gadajmy o tym więcej okej ? Jest mi strasznie głupio, że zachowałem się jak gówniarz.
-Wydaje mi się, nie pierwszy i nie ostatni raz.
-W ramach rekompensaty chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać ?
-Że tak z szefem ? Po pracy ?
-Po pracy i owszem, ale nie z szefem tylko przyjacielem ?
-Niech ci będzie. Co proponujesz?
-Dasz się zabrać na zjazd ? Akurat dzisiaj mamy o 23 ?
-Czyli tylko ja będę piła - zaśmiałam się.
-Owszem, ale ja cię będę pilnował.
-Okej, wchodzę w to !
-To zwijamy się. Odwiozę cię do domu, a potem przyjadę po ciebie.
-Spoko.
Bartek poszedł do siebie do biura po rzeczy. Ja za to powyłączałam wszystko. Spakowałam swoje rzeczy. Na korytarzu się spotkaliśmy i poszliśmy do auta.
PE.ES DAJCIE CYNKA CZY MAM WENĘ ? CZY TYLKO BAZGROŁY DO SZUFLADY ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)