Siedzieliśmy sobie spokojnie, aż do momentu kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdezorientowana popatrzyłam na Miśka, a Patrycja przestraszona na mnie.
-Jezu, to moja mama - powiedziała wystraszona.
-Wątpię - mruknęłam - pewnie chłopaki coś chcą od Miśka - powiedziałam i poszłam otworzyć.
Ogromne zdziwienie malowało się na mojej twarzy, kiedy otworzyłam i po drugiej stronie zobaczyłam moją mamę, ciotkę i załamanego tatę.
-Gdzie ona jest ?! - krzyknęła ciotka.
-Cześć wam, możesz ciociu tak nie krzyczeć -powiedziałam.
-Ty już się lepiej nie wtrącaj - warknęła na mnie i weszła do mieszkania. Od razu poszła do pokoju, a mama pobiegła za nią.
-Cześć córcia- powiedział tato - przepraszam cię, ale Alka się wzięła i uparła nie dało rady inaczej.
-Nic się nie stało. Chodźmy tam ratować sytuację.- kiedy weszliśmy do pokoju ciotka darła się na Patrycję.
-Jak mogłaś, taki wstyd. Nie dość, że z brzuchem, bez ojca to jeszcze uciekła. Nie miałaś do kogo uciec, tylko musiałaś do niej - krzyknęła i wskazała mnie.
-Ciociu, nie krzycz tak. To po pierwszej, a po drugie nie obrażaj mnie bo jesteś u mnie w domu - powiedziałam bardzo spokojnie.
-A ty sobie nie myśl. Dalej uważam, że moja Patrycja zajedzie dalej niż ty - warknęła.
-Jestem bardzo tego ciekawa ciociu, a co każesz jej usunąć ciążę, a może sprzedasz dziecko ? - zakpiłam. Popatrzyła na mnie oburzona.
-Nie pyskuj gówniaro.
-Alka - krzyknęła moja mama oburzona.
-Przestań mamo, nie ma co się kłócić. Tylko nie życzę sobie, żebyś mnie ciociu obrażała w moim domu, jeśli daje będziesz się tak zachowywać, to lepiej będzie jak tą rozmowę skończycie na dworze. - mruknęłam grzecznie.
-Ania ty słyszysz jak się twoja córka do mnie odzywa ? - powiedziała oburzona.
-Słysze i uważam, że Zuza ma rację. Powinnaś się uspokoić i docenić to, że Zuzka razem z Michałem wzięli i przyjęli Patrycję jak do nich przyszła, a nie wygonili jej. - powiedziała moja mama pewna siebie i usiadła na kanapie.
-Napije się pani czegoś ? - zapytał Michał.
-Jasne, jak byś mógł jakiś sok, czy coś.
-Jasne, a Pan, panie Leonie ?
-Coś mocniejszego bo nie wytrzymam z tymi babami. - mruknął mój tato.
Sprawa skończyła się tak, że ciotka się obraziła i zabrała Patrycję i powiedziała, że one będą spać w hotelu. Rodzice za to postanowili zostać. Usiadłam w końcu.
-Przepraszam cię Michał, że musiałeś to oglądać - powiedziała moja mama.
-I dobrze, że się napatrzył. Chce się dostać do rodziny, niech się uczy.- zaśmiał się mój tato.
-Oj Leoś, a my mieliśmy do domu wracać - mruknęła mama patrząc na tatę, który razem z Michałem pił.
-Oj przestańcie - zaśmiałam się - zostaniecie na noc.
-Jasne, że tak - powiedział Michał.
-Kochane dzieciaki jesteście.
-Dobra, a tak na poważnie to o co chodzi Pani siostrze ? - zapytał Michał - Przecież to nie koniec świata, że Patrycja jest w ciąży.
-Nic nie rozumiesz. Dla niej to jest więcej jak koniec świata. - powiedział tato.
-Ale dlaczego ? Panie Leonie, no niech mi Pan sam powie, gdyby Zuzka była teraz w ciąży to coś by się stało ? - zapytał Michał.
-A chcecie nam coś powiedzieć ? - zapytała mama.
-Nie, spokojnie, pytam czysto teoretycznie.
-Jasne, że nie. Byśmy się tylko i wyłączenie cieszyli. Wiadomo jak to rodzice byśmy się martwili czy dacie radę.
Czas leciał szybko i nim się zorientowałam były święta. Dokładniej jutro miała byś wigilia. Mieszkamy z Miśkiem i jest na razem bardzo dobrze, choć zdarzają się spięcia. Na studiach idzie mi bardzo dobrze, w drużynie też nie ma do czego się przyczepić. Wracam właśnie z treningu, a wieczorem mamy już jechać do stolicy, gdzie będzie wigilia, na której będą też rodzice Miśka. Wpadłam zmęczona do mieszkania.
-Michał już jestem - krzyknęłam.
-Słysze - odpowiedział. Wywróciłam oczami, no tak przecież mamy mały kryzys od wczoraj.
-Gotowy, żeby jechać ?- zapytałam.
-Ja tak, a ty? - zapytał.
-Dorzucę parę rzeczy do walizki i możemy jechać. -powiedziałam i pobiegłam do sypialni dopakować walizkę.
Po 30 minutach siedzieliśmy już w aucie i jechaliśmy do Warszawy. W aucie panowała idealna cisza. No poza grającym radiem. Powoli zaczynało mnie to męczyć, ale postanowiłam, że go pierwsza nie przeproszę. Jak na zbawienie zadzwonił mój telefon.
-Cześć Anastazja -powiedziałam zadowolona do telefonu.
--Hej piękna, wy już w domu ? - zapytała.
-Nie, my dopiero jedziemy. - mruknęła. Michał akurat zatrzymał się żeby zatankować.
-Chcesz coś ? - zapytał.
-Nie dzięki - mruknęłam bez emocji.- Już jestem - powiedziałam już zadowolona do telefonu.
--Ulalal, a u was kryzys ? - zapytała.
-Nic nie mów nawet, od wczoraj rozmawiamy jeśli to jest konieczne nic więcej. - powiedziałam.
--Co się stało ?
-No bo wracam wczoraj do domu, a ten sobie siedzi z naszą sąsiadeczką Paulinką. Myślałam, że mnie szlak trafi. Zresztą opowiem ci jak się spotkamy.
--Jasne, nie ma problemu. Słuchaj my jak coś śpimy u Zbyszka w mieszkaniu, więc.
-Nie, spoko my u rodziców. Bynajmniej ja u rodziców - mruknęłam i zobaczyłam, że Michał wraca - Dobra bratowa, ja kończę pogadamy jak się spotkamy.
--Jasne, buźka i dozobaczyska.
Wrzuciłam telefon do torebki i usiadłam sobie wygonie. Ruszyliśmy.
-Co Andzia chciała ? - zapytał Michał.
-Pytała gdzie jesteśmy i czy śpimy też w mieszkaniu Zbyszka.
-I co jej powiedziałaś ?
-Ja śpię u rodziców. Chcę odpocząć,a nie biegać przez pół miasta na wigilię i potem.
-Jasne - mruknął.
-Michał możesz mi w końcu powiedzieć, o co ci chodzi ? Bo mam tego serdecznie dość.
-To chyba tobie raczej o coś chodzi - mruknął.
-Nie wydaje mi się.
-To ty wczoraj byłaś strasznie nie miła dla Pauliny i prawie wyrzuciłaś ją z mieszkania.- wygarnął mi.
-Dziwisz mi się ? Wróciłam do domu, byłam zmęczona i chciałam odpocząć. A w mieszkaniu co zastałam ? Mojego narzeczonego z tą wywłoką.
-Mogła byś jej chociaż nie obrażać.
-Jaki ty jesteś głupi i ślepy - mruknęłam z nie dowierzaniem, a on popatrzył na mnie zdziwiony - raz się dała nabrać, na koleżeństwo twoje z taką jedną. Teraz jestem bynajmniej tego świadoma. Naprawkę nie widzisz tego, że ona na ciebie leci i zastanawia się jak się za ciebie zabrać ? - krzyknęłam.
-Miło by było gdybyś mi jednak ufała - mruknął.
-Boże Michał. Nie chodzi o to, że ci nie ufam.
-To ciekawe o co ?
-O to, że nie ufam tej wywłoce - warknęłam.
Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Chwilę później byliśmy już pod domem moich rodziców. Nic nie mówiąc wysiadłam z auta i założyłam płaszcz. Złapałam za torebkę i powiedziałam.
-Otwórz bagażnik.
-Po co ? - zapytał zdziwiony.
-Chcę zabrać walizkę.
-Zaraz po nie przyjdę - powiedział.
-Nie trzeba, dam sobie radę. mruknęłam, sama otworzyłam sobie bagażnik i wzięłam torbę. Nie patrząc na Miśka poszłam do domu. Przed drzwiami przykleiłam sobie uśmiech.
-Hej rodzinko ! - krzyknęłam od wejścia.
-Już jesteście, no zaczynałam się o was martwić - moja mama wyleciała na przedpokój i zaczęła nas ściskać, a zaraz za nią pani Basia, mama Miśka.
-Pewnie głodni jesteście po podróży.
-Ja trochę. - powiedziałam z uśmiechem.
-To chodźcie do kuchni dam wam sałatkę - powiedziała mama.
-Jasne.
-A gdzie Pan Leon i tato ? - zapytał Michał.
-Pojechali po choinkę, 2 godziny temu - poskarżyła się mama.
Podczas kolacji za wiele nie rozmawialiśmy, jednak całą sytuację uratował tato z panem Jarkiem, którzy wrócili z choinką.
-No wreszcie - krzyknęła mama z panią Basią i wyszły na przedpokój.
-Teraz nie będziemy w ogóle rozmawiać ?- zapytał Michał.
-Nie rozumiem o co ci chodzi ? - mruknęłam i chciałam odejść.
-Zuza - mruknął i złapał mnie za rękę.
-Zostaw mnie - mruknęłam - udawajmy, że jest dobrze. Nie musimy informować wszystkich o naszych problemach - warknęłam i poszłam się przywitać.
Po rozpakowaniu walizki poszłam pod prysznic, a potem w dresie zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie koło taty.
-Co tam córcia? - zapytał tato przytulając mnie.
-Nic ciekawego, zmęczona jestem - mruknęłam wtulając się.
-Zuzka, napijesz się ze swoim starym teściem ? - zapytał Pan Jarek.
-A chętnie poproszę. - powiedziałam podkulając nogi.
Pan Jarek nalał mi whisky i podał szklankę. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jest Michał.
-A ty co taka markotna? - zapytał pan Jarek.
-A zmęczona jestem, biegam cały czas studia, treningi, studia, treningi. I tak w kółko.
-A jak tam na studiach ? - zapytał tato.
-Dobrze, daję radę
-Cisną was tam ?
-Trochę tak, ale jakoś nie mam problemów.
-To najważniejsze. A jak wam się układa z Michałem ? - zapytał tato uważnie mi się przyglądając. Wzięłam łyka drinka i odpowiedziałam.
-Dobrze, dajemy radę.
-Ciesze się.
-O czym dyskutujecie ? - zapytał Michał wchodząc do pokoju.
-A wyobraź sobie mój drogi zięciu, że o was - zaśmiał się mój tato, Misiek niepewnie popatrzył na mnie.
-Wyobraź sobie kochanie, że nasi ojcowie, są bardziej wścibscy niż nasze mamy.
-No co ty nie powiesz - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
Wieczór spędziliśmy wszyscy razem. Mimo wszystko i ja i Michał udawaliśmy, że wszystko jest w porządku. Późno poszłam do pokoju, gdzie od razu poszłam spać. Następnego dnia rano wstałam przed Michałem. Myślałam, że uda mi się uniknąć rozmowy. Wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki, kiedy wróciłam do pokoju Michał już nie spał.
-Cześć - mruknęłam.
-Hej - powiedział z uśmiechem. Odłożyłam piżamę, wzięłam telefon i chciałam wyjść - pogadamy ? - zapytał.
-O czym ty chcesz rozmawiać. ?
-Zuzka, proszę cie - powiedział.
-Michał, ja też cię prosiłam powiedziałam siadając na łóżku.
-Przecież cię nie zdradziłem - podniósł głos.
-Nie krzycz - poprosiłam.
-To jest właśnie nasz problem.
-Nie rozumiem.
-Udajemy, że wszystko jest w porządku przed rodzicami, a tak na prawdę nie potrafimy na siebie patrzeć i po co to wszystko ?
-Michał są święta, nie zjebmy ich wszystkim.
-To jest w ogóle bez sensu. Skoro nie potrafimy się dogadać to może nie powinniśmy udawać zakochanych po uszy i planować z rodzicami ślubu przy wigilijnym stole skoro o tym nie rozmawialiśmy nawet. - powiedział zły.
-Dobrze, to zaraz powiem mamie, że na wigilii chcę siedzieć daleko od ciebie bo się pokłóciliśmy - za ironizowałam.
-Zuza przestań się wygłupiać i powiedź o co chodzi ? Aż tak ci Paulina przeszkadza ? Chciałem z nią tylko i wyłącznie porozmawiać. Nic więcej.
-Dlaczego ze mną nie możesz porozmawiać. ?
-Może dlatego, że ostatnio ciągle się mijamy i nie mamy dla siebie czasu ? - powiedział z wyrzutem.
-Czyli, że to moja wina ? - zaczęłam się denerwować.
-Nie mówię, że twoja. Może powinniśmy się jakoś lepiej zorganizować. Ty rano wychodzisz na zajęcia jak wracasz ja jestem na treningu, jak ty jedziesz na trening to ja wracam i tak w kółko.
-Czyli mam wybrać albo studia albo drużyna ? Żeby cię uszczęśliwić ? - zapytałam.
-Zuz to nie tak - zaczął się bronić, ale więcej go nie słuchałam tylko wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Zeszłam na dół i nie witając się z nikim założyłam buty, złapałam za kurtkę i wyszłam z domu. Również trzasnęłam drzwiami. Poszłam w stronę parku. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Szłam przed siebie aż znalazłam się pod blokiem Zbyszka. Nie miałam w ogóle pojęcia czy są w mieszkaniu. Weszłam do klatki, wjechałam windą i zapukałam. Drzwi otworzył mi roześmiany Zbyszek.
-Hej Zuziek - powiedział wesoło. Po chwili przyjrzał mi się i zapytał - Co się stało mała ?
Nic nie powiedziałam tylko przytuliłam się do brata i zaczęłam płakać. Z pokoju zawołała wesoło Anastazja.
-Kochanie kto to ?
-Zuzka, siostrzyczka co jest ? - zapytał zatroskany i zaprowadził mnie do salonu.
-Zeta co jest ? - zapytała Ann, gdy mnie zobaczyła.
-Wszystko się pieprzy - mruknęłam i wybuchłam płaczem wtulając się w Zbyszka.
-Ale co się stało ? Michał coś ci zrobił ? Skrzywdził cię ? - dopytywał.
-Zbyszek ja już nie daję rady, to wszystko mnie przerasta. Nie odzywamy się do siebie z Michałem bo byłam zazdrosna o nową sąsiadkę, a on mi dzisiaj powiedział, że chciał z kimś porozmawiać, a ze mną nie może bo się ciągle mijamy. I wiecie co ? Miał kurwa rację. Nie pamiętam kiedy od tak się do niego przytuliłam.
-Mała nie płacz.
-Zibi co ja mam robić ? Ja się boję, że go stracę.
-Będzie dobrze kochanie, przecież się kochacie.
-A co jeśli to wszystko co było się wypaliło ?
-Nawet tak nie mów - opieprzyła mnie Andzia. - Nie znam drugiej takiej pary co się tak kocha.
-Ann ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz kochałam się z własnym narzeczonym.
-Ty a kto mi zawsze mówił, że sex to nie wszystko ? - zaśmiał się Zbyszek, a ja po chwili razem z nim.
-Dzięki bracie, zawsze potrafisz pomóc.
Powiedziałam, a mój telefon po raz kolejny się rozdzwonił. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam zdjęcie Miśka, który się do mnie dobijał.
-Może odbierz - powiedział Zbyszek.
-Nich się trochę pomartwi.
-Nie mów, że nawet nie wiedzą gdzie jesteś. - powiedział Zbyszek i popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-No nie wiedzą.
-Moja mądra siostrzyczka. - mruknął i wstał. Wziął telefon i widziałam jak gdzieś dzwoni.
-Zbyszek nie dzwoń do niego ! - krzyknęłam.
-Cicho bądź. Powiem mu tylko, że jesteś bezpieczna.
Jak powiedział tak zrobił.
poniedziałek, 31 października 2016
niedziela, 23 października 2016
9
Jednak nazywam się Zuzanna Bartman i moje nazwisko raczej nie przewiduje świętego spokoju. Nawet na pozór spokojna sobota, czas na wyleczenie kaca może przekształcić w pełen wrażeń dzień. Leżeliśmy sobie spokojnie kiedy ktoś zaczął nam się dobijać do drzwi.
-Nie ma nas ! - krzyknęłam.
-Odpuść, zobaczymy kto i tego ktosia spławimy - zaśmiał się całując mnie w czoło.
-Okej - mruknęłam. Usiadłam i się poprawiłam, a Michał poszedł otworzyć. Po chwili wrócił do pokoju z naszą nową sąsiadką.
Popatrzyłam na niego jak na debila. Nie za bardzo mi się podobało, że ona będzie nam zakłócała nasz leniwy dzień.
-Cześć - powiedziałam zaskoczona.
-Hej, mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam. Już mówiłam Michałowi, że zapomniałam kluczy i teraz muszę czekać aż moja koleżanka wróci do domu, żeby móc wejść.
-To jest faktycznie smutne - mruknęłam zła.
-Pozwoliłem Pauli u nas przeczekać- powiedział z głupkowatym uśmiechem. W tej chwili miałam ochotę go zabić.
-Nie masz nic przeciwko ?- zapytała swoim piskliwym głosikiem.
-Nie, spokojnie - mruknęłam. - Może się czegoś napijesz ? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem wstając z kanapy.
-Poproszę wodę niegazowaną i bez cytryny - powiedziała.
-Oczywiście - powiedziałam, kiedy nie widziała wywróciłam oczami.
W tym momencie cieszyła się, że mam widok z kuchni na salon.
-A czym ty się zajmujesz? - zapytała Michała dotykając jego przed ramienia. - Jesteś taki umięśniony - powiedziała zachwycona, a ja poczułam jak mnie krew zalewa.
-Jestem siatkarzem - powiedział Michał robiąc do niej maślane oczy.
-Ojej, Zuza, jaka to odpowiedzialność mieszkać pod jednym dachem ze sportowcem - powiedziała zachwycona.
-Dlaczego niby ? -zapytała niewzruszona siadając obok Miśka.
-No musisz pilnować co gotujesz, przecież na pewno Michał musi mieć jakąś specjalną dietę.
-Z tym nie ma problemu, bo ja sama tez gram, więc jemy obydwoje to samo, ćwiczymy też razem - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Nie wiem ile tak z nią rozmawiałam ale normalnie słabo mi się robiło na jej widok. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. "O mój wybawco! " pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy. Na wyświetlaczu pokazało mi się zdjęcie przyjaciółki.
-Przepraszam, muszę odebrać - uśmiechnęłam się i wyszłam do sypialni. - O boże jak ja cię kocham kobieto - krzyknęłam prawie do słuchawki.
--Okej, a co się stało ? - zapytała zdziwiona Andzia.
-Uratowałaś mnie normalnie - powiedziałam.
--Co się stało ? Niespodziewana wizyta przyszłych teściów czy twoich rodziców. ?
-Nowa sąsiadka u nas czeka na koleżankę bo nie ma klucza, boże jaka z niej flądra. Przymila się do Miśka, jest taka słodka, że aż się chce rzygać - mruknęłam.Po drugiej stronie usłyszałam śmiech.
--Ty skoro to taka flądra to czemu Miśka samego z nią zostawiłaś ?
-Błagam Cię, szanujmy się. Tona plastiku ? Po za tym mam ich na oku - powiedziałam, co spowodowało kolejny wybuch śmiechu Andzi.
--Dobra, nie ważne, chciałam się zapytać kiedy się widzimy ?
-A nie wiem, to trzeba chyba terminarze zobaczyć.
--To pewne, a tak prywatnie ?
-Stęskniłaś się ?- zapytałam.
--Ależ oczywiście, po za tym Zibi chce z tobą pogadać o waszej kuzynce.
-Patrycji ?
--Skąd wiesz ?- zapytała zaskoczona.
-A co by mój braciszek chciał wiedzieć ?
--No może dlaczego wasza ciotka do nas dzwoniła i się pytała czy nie ma u nas Patrycji. O co chodzi?
-To wy nie znacie historii rodzinnej tragedii. - mruknęłam - No cóż, Patrycja tak mocno poświęcała się na studiach, chciała być najlepsza w każdej kwestii to wylądowała z jakimś profesorkiem w łóżku, a teraz biega z brzuchem i bez ojca dla dziecka.
--Jaja sobie robisz? - zapytała zaskoczona.
-Chciała bym. Zgaduję, też że Patrycja mając dość swojej matki się gdzieś zmyła, tylko nikt nie wie gdzie i to jest problem. No a przejęta mamusia, bo się za duża część rodziny dowie i do tego znajomi nie daj boże to jej szuka.
--Normalnie patologia - mruknęła.
-Mi to mówisz ? - zaśmiałam się -Ale to my jesteśmy zmutowane rodzeństwo, Kaśka ma męża co prawda niewydarzonego, ale dobry, ma dwójkę dzieci i ogólnie daje radę w tej swojej Francji. Zbyszek ma mieszkanie w centrum Wawy, mieszkanie w Rzeszowie, wypasiony samochód, robi to co kocha dobrze mu za to płacą i prawie się ustatkował, a ja mam narzeczonego, zaczynam studia do tego zarabiam na siebie po przez to co kocham. A u ciotki ? Adam ma zajebistą firmę jeszcze trochę i się rozwiedzie ze swoją cudowną żoną, a Patrycja biega z brzuchem bo jakiś profesorek zrobił jej dzieciaka. Masz rację, to my jesteśmy dziwni. - kiedy zakończyłam swój monolog usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
--Okej, wygrałaś wszystko. Powiedź mi lepiej co mam zrobić, jak nie daj Boże wasza kuzynka zapuka do drzwi, a Zbyszka nie będzie w domu. ?
-Nie wiem, nie mam pojęcia. Wątpię, żeby z Katowic wylądowała w Rzeszowie. Sądzę, że większe szanse, na tą przyjemność mam ja.
--Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Wiem wszystko. Buźka, wracaj do swojego Miśka i tej flądry.
-Buziak, hej.
Rozłączyłam się, a kiedy wróciłam do pokoju do Pauli już nie było. Popatrzyłam zaskoczona na Michała i zapytałam.
-A gdzie nasza cudna sąsiadka ?
-Poszła już do domu, wróciła już jej koleżanka.
-Oj, jak przykro, że nie miałam okazji się z nią pożegnać - zironizowałam.
-Nie bądź zazdrosna.
-Ja ? Zazdrosna ? O kogo ? Albo raczej o co ?
-Chyba raczej o mnie - zaśmiał się Michał mnie obejmując.
-Nie pozwalaj sobie - zaśmiałam się.
-I tak wiem, że za mną szalejesz - szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Jak chciałam się odsunąć to Michał przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Zaczynało się robić miło, kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Niechętnie odsunęłam się od Michała.
-Jeśli to twoja ulubiona sąsiadka to przysięgam, że zrzucę ją ze schodów - mruknęłam i otworzyłam drzwi.
Mało brakowało, a bym dostała zawału. Na klatce stała Patrycja, moja kuzynka z torbą. Popatrzyłam zaskoczona na nią, a potem na zaskoczonego Miśka.
-Patrycja ? Hej -powiedziałam po chwili.
-Hej, mogę wejść ? - zapytała niepewnie.
-Jasne, wchodź - powiedziałam.- Co cię do nas sprowadza.?
-Potrzebuje pomocy i pomyślałam, że może mi pomożesz.
-Czemu nie - mruknęłam i dopiero teraz zauważyłam jej lekko zaokrąglony brzuch.
Zaprosiłam kuzynkę do kuchni, zrobiłam jej herbatę i usiadłam na przeciwko. Michał stał w progu kuchni, stojąc za jej plecami.
-To może powiesz jak bym ci mogła pomóc ?- zapytałam.
-Jasne, bo chodzi o to, że jak zauważyłaś pewnie jestem w ciąży, a matka nie daje mi spokoju. No a ja chciałam przemyśleć parę rzeczy i może mogła bym się u was na parę dni zatrzymać. - zapytała, a ja popatrzyłam na Miśka, który wzruszył ramionami.
-Pewnie, nie ma problemu. Może jesteś głodna i byś coś zjadła ? - zapytałam.
-Nie, dziękuję. Jak bym mogła się tylko położyć bo jestem zmęczona.
-Chodź pokaże ci pokój.
Zaprowadziłam Patrycję do pokoju i wróciłam do kuchni.
-Nawet nie chcę wiedzieć, co się tu wydarzy jak twoja ciotka tutaj wpadnie.
-Oj przestań -mruknęłam. - Co miałam niby zrobić cwaniaczku ?
-Powiedzieć jej prawdę ?
-Zaskoczyła mnie - mruknęłam.
-Tyś całe życie taka zaskoczona.
-Coś trzeba z tym zrobić.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Zbyszka, po tym jak Andzia nie odbierała.
--Siema siostra, co jest ?
-Mam problem - mruknęłam.
--Ciekawie się zaczyna - powiedział. - Nawijaj.
-Patrycja jest u mnie.
--Żartujesz sobie ze mnie ?
-Nie, Zbyszek co ja mam zrobić. ?
--Ona serio jest w ciąży ?
-Nie kurwa na niby - warknęłam.
--Ulala, siostrzyczka nie w humorze słyszę.
-Bardzo zabawne. Co mam zrobić, może mi coś doradzisz ?
--Do mamy zadzwoń. Ona coś z tym zrobi albo do dziadka, tylko on trafi to swojej psychicznej córki, chociaż nie to raczej babcia.
-Nikt do niej nie trafi Zibi. Ciotce na mózg padło od kiedy wyszło, że jej idealna córeczka wcale nie jest taka idealna.
--Nie wiem siorka. Ja bym dzwonił do mamy. Jeśli to nie pomoże to serio nie mam pomysłu.
-Dobra, dzięki braciszku. Trzymaj się, pa.
--Na razie. Jestem pod telefonem jak coś.
-Oki .
Usiadłam załamana przy stole. Popatrzyłam na Michała.
- I co ci twój braciszek powiedział ?
-Że mam do mamy zadzwonić. Może to jest jakiś plan ?
-Kochanie to twoja rodzina, nie chcę się wpieprzać.
-Jasne, rozumiem.- powiedziałam zrezygnowana i usiadłam przy stole. Po chwili wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do mamy.
--Tak córeczko ? - odebrała dość szybko telefon.
-Hej, mam problem i nie wiem co z nim zrobić - mruknęłam.
--O co chodzi ?- zapytała przestraszona.
-Patrycja jest u nas.
--Odnalazła się ?- zapytała zaskoczona.
-Tak, nie wiem co mam robić, bo jak wpadnie mi tu jeszcze ciotka to ani ja, ani Michał tego nie ogarniemy.
--Co zamierzasz ?
-Nie wiem, myślałam, że coś podpowiesz - mruknęłam patrząc na Michała.
--Dobra, wezmę Alkę i się u was zjawimy jutro.
-Marzę o tym - mruknęłam.
--Zuzka, a co ? Chcesz żeby sama z siebie do was zajrzała ?
-Nie, masz racje. Dobra to ja nic nie mówię, a ciotka niech nawet do niej nie dzwoni, ani nie pisze bo Patrycja się zmyje.
--Spokojnie. To widzimy się jutro.
-Jasne, pa mamuś.
Pożegnałam się z mamą i odłożyłam telefon na blat. Michał pokręcił głową i przyszedł mnie przytulić. Wtuliłam się w niego i wzięła głęboki wdech.
-Jutro przyjadą - mruknęłam.
-Przecież damy radę - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Wiem, że damy ale miał być spokojny weekend - powiedziałam zła.
-Kochanie, przecież ty Bartman jesteś. Nie ma szansy na jakikolwiek spokój.
-Dzięki - zaśmiałam się.
-Przecież taka prawda.
-Wiem, niestety. To jaki mamy plan ? - zapytałam.
-Ja jadę teraz na zakupy, napisz mi co mam kupić, a ty spróbuj z nią pogadać na spokojnie. Wrócę zrobimy coś do jedzenia.
-Dobra, jak jutro mamy mieć gości to trzeba zrobić zakupy.
Złapałam za kartkę i długopis i zrobiłam Miśkowi listę zakupów. Kiedy wyszedł z domu poszłam do pokoju zajmowanego przez Patrycję i cicho zapukałam. Jak usłyszałam zaproszenie weszła. Leżała na łóżku.
-Spałaś ? - zapytałam niepewnie.
-Nie, coś się stało ?
-Nie, spokojnie. Chciałam tylko porozmawiać, mogę ? - zapytałam.
-Pewnie, o co chodzi ?
-Chciałam się zapytać co z ojcem dziecka i dlaczego matka cię szuka ?
-O ojcu dziecka nie chcę rozmawiać - powiedziała zakłopotana.
-Patrycja, mnie nie obchodzi kim on jest, tylko chciała bym wiedzieć skoro już u nas jesteś czy on wie o tym co zmajstrował i zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności.
-Ale ja nic od niego nie chcę.
-Rozumiem, że ma swoją rodzinę. Jednak to nie zmienia faktu, że powinien ponieść odpowiedzialność, za to co zrobił. No i dlaczego ciotka cię wszędzie szuka po całej rodzinie ?
-Dzwoniła do ciebie ? - zapytała przestraszona.
-Ale to już parę dni temu. To jak powiesz dlaczego ?
-Bo ona nie może się pogodzić z tym, że będę musiała przerwać studia i do tego nie jestem z ojcem dziecka.
-Słuchaj, ale przecież jesteś dorosła, więc masz prawo, żeby o sobie decydować.
-Tak ? To weź jej to wytłumacz. A do tego wszystkiego nie może przeżyć, że zawsze mówiła, że ja jestem lepsza od ciebie, a teraz ? Ty będziesz studiować medycynę, masz narzeczonego i masz pracę, a ja co ?
-Serio ciebie to rusza ?- zapytałam wywracając oczami.
-Mnie nie, ale moją mamę i owszem.
-Moim zdaniem powinnaś załatwić sprawę z ojcem dziecka i postawić się matce. Ja nigdy nie miałam problemu z rodzicami.
-Tak, tylko że tobie rodzice pozwalali na wszystko, a ja musiałam być lepsza, uczyć się i dorównać bratu.
-Tak, masz może i rację, że rodzice mi pozwalali na wszystko. Jednak dzięki temu nauczyłam się dużo na swoich błędach, dostałam nie raz po tyłku i teraz mam po protu nauczkę. - mruknęłam i wyszłam z pokoju.
Usiadłam załamana na kanapie i do mieszkania wrócił Michał. Zrobiliśmy wspólnie obiad, kiedy już zjedliśmy to razem z Patrycją usiedliśmy przed telewizorem. Jednak spokój nie trwał długo.
-Nie ma nas ! - krzyknęłam.
-Odpuść, zobaczymy kto i tego ktosia spławimy - zaśmiał się całując mnie w czoło.
-Okej - mruknęłam. Usiadłam i się poprawiłam, a Michał poszedł otworzyć. Po chwili wrócił do pokoju z naszą nową sąsiadką.
Popatrzyłam na niego jak na debila. Nie za bardzo mi się podobało, że ona będzie nam zakłócała nasz leniwy dzień.
-Cześć - powiedziałam zaskoczona.
-Hej, mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam. Już mówiłam Michałowi, że zapomniałam kluczy i teraz muszę czekać aż moja koleżanka wróci do domu, żeby móc wejść.
-To jest faktycznie smutne - mruknęłam zła.
-Pozwoliłem Pauli u nas przeczekać- powiedział z głupkowatym uśmiechem. W tej chwili miałam ochotę go zabić.
-Nie masz nic przeciwko ?- zapytała swoim piskliwym głosikiem.
-Nie, spokojnie - mruknęłam. - Może się czegoś napijesz ? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem wstając z kanapy.
-Poproszę wodę niegazowaną i bez cytryny - powiedziała.
-Oczywiście - powiedziałam, kiedy nie widziała wywróciłam oczami.
W tym momencie cieszyła się, że mam widok z kuchni na salon.
-A czym ty się zajmujesz? - zapytała Michała dotykając jego przed ramienia. - Jesteś taki umięśniony - powiedziała zachwycona, a ja poczułam jak mnie krew zalewa.
-Jestem siatkarzem - powiedział Michał robiąc do niej maślane oczy.
-Ojej, Zuza, jaka to odpowiedzialność mieszkać pod jednym dachem ze sportowcem - powiedziała zachwycona.
-Dlaczego niby ? -zapytała niewzruszona siadając obok Miśka.
-No musisz pilnować co gotujesz, przecież na pewno Michał musi mieć jakąś specjalną dietę.
-Z tym nie ma problemu, bo ja sama tez gram, więc jemy obydwoje to samo, ćwiczymy też razem - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Nie wiem ile tak z nią rozmawiałam ale normalnie słabo mi się robiło na jej widok. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. "O mój wybawco! " pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy. Na wyświetlaczu pokazało mi się zdjęcie przyjaciółki.
-Przepraszam, muszę odebrać - uśmiechnęłam się i wyszłam do sypialni. - O boże jak ja cię kocham kobieto - krzyknęłam prawie do słuchawki.
--Okej, a co się stało ? - zapytała zdziwiona Andzia.
-Uratowałaś mnie normalnie - powiedziałam.
--Co się stało ? Niespodziewana wizyta przyszłych teściów czy twoich rodziców. ?
-Nowa sąsiadka u nas czeka na koleżankę bo nie ma klucza, boże jaka z niej flądra. Przymila się do Miśka, jest taka słodka, że aż się chce rzygać - mruknęłam.Po drugiej stronie usłyszałam śmiech.
--Ty skoro to taka flądra to czemu Miśka samego z nią zostawiłaś ?
-Błagam Cię, szanujmy się. Tona plastiku ? Po za tym mam ich na oku - powiedziałam, co spowodowało kolejny wybuch śmiechu Andzi.
--Dobra, nie ważne, chciałam się zapytać kiedy się widzimy ?
-A nie wiem, to trzeba chyba terminarze zobaczyć.
--To pewne, a tak prywatnie ?
-Stęskniłaś się ?- zapytałam.
--Ależ oczywiście, po za tym Zibi chce z tobą pogadać o waszej kuzynce.
-Patrycji ?
--Skąd wiesz ?- zapytała zaskoczona.
-A co by mój braciszek chciał wiedzieć ?
--No może dlaczego wasza ciotka do nas dzwoniła i się pytała czy nie ma u nas Patrycji. O co chodzi?
-To wy nie znacie historii rodzinnej tragedii. - mruknęłam - No cóż, Patrycja tak mocno poświęcała się na studiach, chciała być najlepsza w każdej kwestii to wylądowała z jakimś profesorkiem w łóżku, a teraz biega z brzuchem i bez ojca dla dziecka.
--Jaja sobie robisz? - zapytała zaskoczona.
-Chciała bym. Zgaduję, też że Patrycja mając dość swojej matki się gdzieś zmyła, tylko nikt nie wie gdzie i to jest problem. No a przejęta mamusia, bo się za duża część rodziny dowie i do tego znajomi nie daj boże to jej szuka.
--Normalnie patologia - mruknęła.
-Mi to mówisz ? - zaśmiałam się -Ale to my jesteśmy zmutowane rodzeństwo, Kaśka ma męża co prawda niewydarzonego, ale dobry, ma dwójkę dzieci i ogólnie daje radę w tej swojej Francji. Zbyszek ma mieszkanie w centrum Wawy, mieszkanie w Rzeszowie, wypasiony samochód, robi to co kocha dobrze mu za to płacą i prawie się ustatkował, a ja mam narzeczonego, zaczynam studia do tego zarabiam na siebie po przez to co kocham. A u ciotki ? Adam ma zajebistą firmę jeszcze trochę i się rozwiedzie ze swoją cudowną żoną, a Patrycja biega z brzuchem bo jakiś profesorek zrobił jej dzieciaka. Masz rację, to my jesteśmy dziwni. - kiedy zakończyłam swój monolog usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
--Okej, wygrałaś wszystko. Powiedź mi lepiej co mam zrobić, jak nie daj Boże wasza kuzynka zapuka do drzwi, a Zbyszka nie będzie w domu. ?
-Nie wiem, nie mam pojęcia. Wątpię, żeby z Katowic wylądowała w Rzeszowie. Sądzę, że większe szanse, na tą przyjemność mam ja.
--Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Wiem wszystko. Buźka, wracaj do swojego Miśka i tej flądry.
-Buziak, hej.
Rozłączyłam się, a kiedy wróciłam do pokoju do Pauli już nie było. Popatrzyłam zaskoczona na Michała i zapytałam.
-A gdzie nasza cudna sąsiadka ?
-Poszła już do domu, wróciła już jej koleżanka.
-Oj, jak przykro, że nie miałam okazji się z nią pożegnać - zironizowałam.
-Nie bądź zazdrosna.
-Ja ? Zazdrosna ? O kogo ? Albo raczej o co ?
-Chyba raczej o mnie - zaśmiał się Michał mnie obejmując.
-Nie pozwalaj sobie - zaśmiałam się.
-I tak wiem, że za mną szalejesz - szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Jak chciałam się odsunąć to Michał przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Zaczynało się robić miło, kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Niechętnie odsunęłam się od Michała.
-Jeśli to twoja ulubiona sąsiadka to przysięgam, że zrzucę ją ze schodów - mruknęłam i otworzyłam drzwi.
Mało brakowało, a bym dostała zawału. Na klatce stała Patrycja, moja kuzynka z torbą. Popatrzyłam zaskoczona na nią, a potem na zaskoczonego Miśka.
-Patrycja ? Hej -powiedziałam po chwili.
-Hej, mogę wejść ? - zapytała niepewnie.
-Jasne, wchodź - powiedziałam.- Co cię do nas sprowadza.?
-Potrzebuje pomocy i pomyślałam, że może mi pomożesz.
-Czemu nie - mruknęłam i dopiero teraz zauważyłam jej lekko zaokrąglony brzuch.
Zaprosiłam kuzynkę do kuchni, zrobiłam jej herbatę i usiadłam na przeciwko. Michał stał w progu kuchni, stojąc za jej plecami.
-To może powiesz jak bym ci mogła pomóc ?- zapytałam.
-Jasne, bo chodzi o to, że jak zauważyłaś pewnie jestem w ciąży, a matka nie daje mi spokoju. No a ja chciałam przemyśleć parę rzeczy i może mogła bym się u was na parę dni zatrzymać. - zapytała, a ja popatrzyłam na Miśka, który wzruszył ramionami.
-Pewnie, nie ma problemu. Może jesteś głodna i byś coś zjadła ? - zapytałam.
-Nie, dziękuję. Jak bym mogła się tylko położyć bo jestem zmęczona.
-Chodź pokaże ci pokój.
Zaprowadziłam Patrycję do pokoju i wróciłam do kuchni.
-Nawet nie chcę wiedzieć, co się tu wydarzy jak twoja ciotka tutaj wpadnie.
-Oj przestań -mruknęłam. - Co miałam niby zrobić cwaniaczku ?
-Powiedzieć jej prawdę ?
-Zaskoczyła mnie - mruknęłam.
-Tyś całe życie taka zaskoczona.
-Coś trzeba z tym zrobić.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Zbyszka, po tym jak Andzia nie odbierała.
--Siema siostra, co jest ?
-Mam problem - mruknęłam.
--Ciekawie się zaczyna - powiedział. - Nawijaj.
-Patrycja jest u mnie.
--Żartujesz sobie ze mnie ?
-Nie, Zbyszek co ja mam zrobić. ?
--Ona serio jest w ciąży ?
-Nie kurwa na niby - warknęłam.
--Ulala, siostrzyczka nie w humorze słyszę.
-Bardzo zabawne. Co mam zrobić, może mi coś doradzisz ?
--Do mamy zadzwoń. Ona coś z tym zrobi albo do dziadka, tylko on trafi to swojej psychicznej córki, chociaż nie to raczej babcia.
-Nikt do niej nie trafi Zibi. Ciotce na mózg padło od kiedy wyszło, że jej idealna córeczka wcale nie jest taka idealna.
--Nie wiem siorka. Ja bym dzwonił do mamy. Jeśli to nie pomoże to serio nie mam pomysłu.
-Dobra, dzięki braciszku. Trzymaj się, pa.
--Na razie. Jestem pod telefonem jak coś.
-Oki .
Usiadłam załamana przy stole. Popatrzyłam na Michała.
- I co ci twój braciszek powiedział ?
-Że mam do mamy zadzwonić. Może to jest jakiś plan ?
-Kochanie to twoja rodzina, nie chcę się wpieprzać.
-Jasne, rozumiem.- powiedziałam zrezygnowana i usiadłam przy stole. Po chwili wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do mamy.
--Tak córeczko ? - odebrała dość szybko telefon.
-Hej, mam problem i nie wiem co z nim zrobić - mruknęłam.
--O co chodzi ?- zapytała przestraszona.
-Patrycja jest u nas.
--Odnalazła się ?- zapytała zaskoczona.
-Tak, nie wiem co mam robić, bo jak wpadnie mi tu jeszcze ciotka to ani ja, ani Michał tego nie ogarniemy.
--Co zamierzasz ?
-Nie wiem, myślałam, że coś podpowiesz - mruknęłam patrząc na Michała.
--Dobra, wezmę Alkę i się u was zjawimy jutro.
-Marzę o tym - mruknęłam.
--Zuzka, a co ? Chcesz żeby sama z siebie do was zajrzała ?
-Nie, masz racje. Dobra to ja nic nie mówię, a ciotka niech nawet do niej nie dzwoni, ani nie pisze bo Patrycja się zmyje.
--Spokojnie. To widzimy się jutro.
-Jasne, pa mamuś.
Pożegnałam się z mamą i odłożyłam telefon na blat. Michał pokręcił głową i przyszedł mnie przytulić. Wtuliłam się w niego i wzięła głęboki wdech.
-Jutro przyjadą - mruknęłam.
-Przecież damy radę - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Wiem, że damy ale miał być spokojny weekend - powiedziałam zła.
-Kochanie, przecież ty Bartman jesteś. Nie ma szansy na jakikolwiek spokój.
-Dzięki - zaśmiałam się.
-Przecież taka prawda.
-Wiem, niestety. To jaki mamy plan ? - zapytałam.
-Ja jadę teraz na zakupy, napisz mi co mam kupić, a ty spróbuj z nią pogadać na spokojnie. Wrócę zrobimy coś do jedzenia.
-Dobra, jak jutro mamy mieć gości to trzeba zrobić zakupy.
Złapałam za kartkę i długopis i zrobiłam Miśkowi listę zakupów. Kiedy wyszedł z domu poszłam do pokoju zajmowanego przez Patrycję i cicho zapukałam. Jak usłyszałam zaproszenie weszła. Leżała na łóżku.
-Spałaś ? - zapytałam niepewnie.
-Nie, coś się stało ?
-Nie, spokojnie. Chciałam tylko porozmawiać, mogę ? - zapytałam.
-Pewnie, o co chodzi ?
-Chciałam się zapytać co z ojcem dziecka i dlaczego matka cię szuka ?
-O ojcu dziecka nie chcę rozmawiać - powiedziała zakłopotana.
-Patrycja, mnie nie obchodzi kim on jest, tylko chciała bym wiedzieć skoro już u nas jesteś czy on wie o tym co zmajstrował i zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności.
-Ale ja nic od niego nie chcę.
-Rozumiem, że ma swoją rodzinę. Jednak to nie zmienia faktu, że powinien ponieść odpowiedzialność, za to co zrobił. No i dlaczego ciotka cię wszędzie szuka po całej rodzinie ?
-Dzwoniła do ciebie ? - zapytała przestraszona.
-Ale to już parę dni temu. To jak powiesz dlaczego ?
-Bo ona nie może się pogodzić z tym, że będę musiała przerwać studia i do tego nie jestem z ojcem dziecka.
-Słuchaj, ale przecież jesteś dorosła, więc masz prawo, żeby o sobie decydować.
-Tak ? To weź jej to wytłumacz. A do tego wszystkiego nie może przeżyć, że zawsze mówiła, że ja jestem lepsza od ciebie, a teraz ? Ty będziesz studiować medycynę, masz narzeczonego i masz pracę, a ja co ?
-Serio ciebie to rusza ?- zapytałam wywracając oczami.
-Mnie nie, ale moją mamę i owszem.
-Moim zdaniem powinnaś załatwić sprawę z ojcem dziecka i postawić się matce. Ja nigdy nie miałam problemu z rodzicami.
-Tak, tylko że tobie rodzice pozwalali na wszystko, a ja musiałam być lepsza, uczyć się i dorównać bratu.
-Tak, masz może i rację, że rodzice mi pozwalali na wszystko. Jednak dzięki temu nauczyłam się dużo na swoich błędach, dostałam nie raz po tyłku i teraz mam po protu nauczkę. - mruknęłam i wyszłam z pokoju.
Usiadłam załamana na kanapie i do mieszkania wrócił Michał. Zrobiliśmy wspólnie obiad, kiedy już zjedliśmy to razem z Patrycją usiedliśmy przed telewizorem. Jednak spokój nie trwał długo.
wtorek, 18 października 2016
8
Weszłam do domu, zmęczona.
-Kochanie wróciłam. - krzyknęłam, ale nie usłyszałam odzewu. Weszłam do salonu, a tam Michał spał na kanapie. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam do kuchni.
Tam rozpakowałam zakupy i zaczęłam robić obiad. Przygotowałam kurczaka i wstawiłam ryż. W tym czasie zaczęłam sobie przygotowywać surówkę. Kończyłam kroić kapustę, kiedy do kuchni wszedł przeciągający się Michał.
-Hej kochanie, dawno wróciłaś ? - zapytał całując mnie w policzek.
-Hej, nie. Jakieś pół godziny temu. Wyspałeś się ?
-Tak, czemu mnie nie obudziłaś ? Pomógł bym ci.
-Nie trzeba obiad zaraz będzie gotowy.
-A co dzisiaj ciekawego wymyśliłaś ?
-Kurczak, ryż i surówka.
-O proszę - mruknął przytulając się do moich pleców.
-Dobrze poszło na treningu ?
-Bardzo sympatycznie, fajne dziewczyny.
-A trener ? - zapytał.
-A trener, bardzo przystojny facet - zaśmiałam się.
-Tak. ?
-Mhmm . - mruknęłam odwracając się w jego stronę i go całując. - Kotku, wyłącz gaz. Proszę - uśmiechnęłam się.
-No dobrze, niech ci będzie. Na pewno nie jesteś zła, że wychodzę z chłopakami ? - zapytał obserwując mnie.
-Na pewno. Dziewczyny po treningu zaproponowały wieczorek zapoznawczy. A właśnie, masz pozdrowienia od Kasi Kaczorowskiej.
-Od Kaczki ? - zapytał zdziwiony. - A skąd ty ją znasz ?
-Jest kapitanem drużyny. Odwoziłam ją do domu i jakoś się tak zgadałyśmy.
-No tak, ona mieszkała z narzeczonym w tej samej klatce co ja ze Zbyszkiem na początku.
-No widzisz, nic się przede mną nie ukryje - zaśmiałam się podchodząc do niego i łapiąc w dłonie jego twarz - Ale i tak cię kocham - mruknęłam i go delikatnie pocałowała.
Skończyłam obiad i usiedliśmy razem przy stole, żeby go zjeść. Jak kończyliśmy jeść rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Gośki.
-Cześć Gosiaczku - powiedziałam wstając od stołu.
--Hej Mendziaro, co się nie odzywasz po pierwszym treningu ?
-Oj no przepraszam - powiedziałam ze śmiechem.
--No ja mam nadzieję, że się poprawisz. - zaśmiała się - jak tam lepiej niż u nas ?
-Coś ty. Gocha u nas nie ma szansy. Dziewczyny ze Stolicy, to dziewczyny ze stolicy.
--No ja myślę, tęsknię za tobą.
-Ja też. Kiedy rybciu gramy razem meczyk ?
--Nie mam jeszcze pojęcia, ale nie licz że dam ci wygrać.
-Idę na atak, więc będziemy walczyć.
--Ty na ataku to raczej żadna nowość, ale mnie Andrzejek wystawia na atak bo dziewczyny nie ma na ataku.
-Kochanie, ale zostaniecie po meczu, żebyśmy mogły pójść na jakieś piwko czy coś ?
--Jasne, będę gadać z Andrzejem na ten temat, więc na bank go jakoś namówimy.
-Dobra Gosiek. Jak kończę, muszę się ogarnąć bo idę na imprezę zapoznawczą.
--To pa kochanie.
-Paaa.
Rozłączyłam się i poszłam do Michała.
-Co tam Gośka chciała ?
-Jet zazdrosna. - zaśmiałam się.
-No nie dziwię się. Tyle czasu byłyście nierozłączne.
-No dokładnie. Dobra idę się ogarniać - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i poszłam się przebrać. Wyszłam po godzinie z sypialni, przebrana i pomalowana.
-Kochanie, a ty na pewno idziesz tyko do Kaczki ? - zapytał patrząc na mnie.
-Owszem, a czemu pytasz ? - zapytałam.
-Bo wyglądasz jak byś się na randkę wybierała.
-Misiu, nie przesadzaj.- zaśmiałam się.
-Tylko mi tam grzecznie.
-Kochanie, przecież to babski wieczór. - zaśmiałam się.
-No, no. Ja tam znam Kaczkę, więc mnie nie musisz uspokajać - mruknął.
-Przecież Kaśka ma męża.
-Mąż nie ściana, pamiętaj - sprzedał mi pstryczka w nos. - Zamówić ci taxi ?
-A poproszę.
Pożegnałam się z Michałem i pojechałam na wieczorek zapoznawczy z dziewczynami. Na miejscu było już parę dziewczyn. Rozsiadłyśmy się wygodnie w pokoju, każda z kieliszkiem wina.
-Dziku, nic nie marudził, że mu uciekasz na wieczór ?- zaśmiała się Kaczka.
-Nie, sam wyszedł z chłopakami na browara, więc było mu to chyba nawet na rękę.
-A co Dziku nasz ma wspólnego z nową koleżanką ? - zapytała zaciekawiona Amelia.
-Życie - mruknęłam z uśmiechem.
-Nie rozumiem ?
-Jesteśmy zaręczeni - powiedziałam.
-Ulala, to się pozmieniało. Przecież Misiek z Moniką był, ślub miał być i dziecko. - powiedziała zdziwiona Majka.
-No cóż. Życie zweryfikowało - powiedziałam
-To fakt, a co Zibi na to ? Nie zabił go, albo nie miał takiej ochoty ?
-Nie było tragedii, ale łatwo też nie było - powiedziałam.
Cały wieczór i kawałek nocy z dziewczynami się świetnie bawiłam. O godzinie 3:30 zamówiłam razem z dziewczynami taxi i wróciłyśmy do domu. O godzinie 3:50 dotarłam do domu. Chciałam po cichu wejść do mieszkania, niestety średnio mi to wyszło. Kiedy chciałam odłożyć klucze na komodę one spadły na panele. Potem przewróciłam wieszak, a na końcu na coś wpadła. Tym "czymś" był Misiek. Popatrzyłam na niego zadowolona i rzuciłam mu się na szyję.
-Cześć kochanie - powiedziałam i go pocałowałam.
-Hej - mruknął zdezorientowany.
-A ty już w domku ? - zapytałam zaskoczona.
-Owszem, aleś się zrobiła - zaśmiał się.
-Oj przestań, dwie lampki wina wypiłam tylko.
-Chyba butelki - mruknął.
-Powiem ci, że te dziewczyny są bardzo przyjazne.
-Cieszy mnie to - zaśmiał się i wziął mnie na ręce, bo próba dotarcia do sypialni skończyła by się dla mnie bliskim spotkanie z dywanem, gdyby nie mój narzeczony.
Misiek zaniósł mnie na rękach do sypialni. Ściągnął tylko buty i sukienkę i mnie zostawił. Sam położył się obok i poszliśmy spać. Następnego dnia obudził mnie potworny ból głowy. Do tego przez nie zsunięte rolety przebijało się słońce, które niesamowicie mnie drażniło, na obecną chwilę. Kiedy chciałam się wtulić w Michała zastałam jedynie puste miejsce. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w samej bieliźnie. Niestety kiepsko kojarzyłam fakty. Nie zwracając uwagi, że mam niekompletny strój wyszłam z sypialni w poszukiwaniu mojego zbawiciela. Misiek siedział w kuchni przed laptopem z kawą. Oparłam się o futrynę i złapałam za głowę głośno wzdychając.
-O proszę, kto to wstał - zaśmiał się patrząc na mnie.
-Ciszej, błagam cię - mruknęłam.
-Główka cię kochanie boli ? - zapytał.
-Trochę. - Misiek pokręcił głową ze śmiechem.
-Siadaj dam ci lekarstwo.
-A mogę też liczyć na kawkę ? - zapytałam.
-Możesz - odpowiedział, ze śmiechem.
-Kotku - mruknęłam niepewnie, podtrzymując rękami głowę i patrząc na niego.
-Co się stało ? -zapytał, był jakoś podejrzanie zadowolony.
-Mam takie pytanie, czy jak wróciłam do domu, to czy my - zaczęłam się miotać, a jego to chyba bawiło - wiesz, wydaje mi się, że gdyby coś było to bym to pamiętała, no ale wolała bym się upewnić, dlaczego jestem tylko w bieliźnie ?
-Kochanie, jedyny stosunek jaki prawie zaliczyłaś to było jebnięcie orła na podłogę na szczęście cię złapałem. Potem zaniosłem cię do łóżka rozebrałem i zasnęłaś. Nawet bym cię nie dotknął bo to prawie nekrofilia by byłą. - zaśmiał się.
-Cieszy mnie Kochanie, że moje nieszczęście cię tak mocno bawi.
-Ależ skąd - powiedział i pocałował mnie w skroń.
-Czy my mamy jakiś plan na dziś ?
-Miałem plan żeby wyskoczyć do kina i na jakieś większe zakupy, jako iż jest sobota, wolna, jeszcze.-popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.- Patrząc na ciebie, wiem, że trzeba będzie to na jutro przełożyć - zaśmiał się.
-Kocham cię - powiedziałam i posłałam mu buziaka.
-Ja ciebie też, a teraz pij to i leć pod prysznic.
Posłuchałam Michała i wypiłam lekarstwo, potem zebrałam potrzebne rzeczy i poszłam się wykąpać. Kiedy wróciłam w dresie i związanych włosach Misiek siedział i oglądał Tv. Położyłam się na kanapie z głową na kolanach Miśka.
Brak planów na dzień. Niby taka nuda jednak nam to nie przeszkadzało. Ja mogłam w spokoju leczyć kaca, a Misiek oglądać telewizję.
Wracamy ! Zobaczymy na ile będę mieć pomysłów ! Uważajcie i obserwujcie ;)
-Kochanie wróciłam. - krzyknęłam, ale nie usłyszałam odzewu. Weszłam do salonu, a tam Michał spał na kanapie. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam do kuchni.
Tam rozpakowałam zakupy i zaczęłam robić obiad. Przygotowałam kurczaka i wstawiłam ryż. W tym czasie zaczęłam sobie przygotowywać surówkę. Kończyłam kroić kapustę, kiedy do kuchni wszedł przeciągający się Michał.
-Hej kochanie, dawno wróciłaś ? - zapytał całując mnie w policzek.
-Hej, nie. Jakieś pół godziny temu. Wyspałeś się ?
-Tak, czemu mnie nie obudziłaś ? Pomógł bym ci.
-Nie trzeba obiad zaraz będzie gotowy.
-A co dzisiaj ciekawego wymyśliłaś ?
-Kurczak, ryż i surówka.
-O proszę - mruknął przytulając się do moich pleców.
-Dobrze poszło na treningu ?
-Bardzo sympatycznie, fajne dziewczyny.
-A trener ? - zapytał.
-A trener, bardzo przystojny facet - zaśmiałam się.
-Tak. ?
-Mhmm . - mruknęłam odwracając się w jego stronę i go całując. - Kotku, wyłącz gaz. Proszę - uśmiechnęłam się.
-No dobrze, niech ci będzie. Na pewno nie jesteś zła, że wychodzę z chłopakami ? - zapytał obserwując mnie.
-Na pewno. Dziewczyny po treningu zaproponowały wieczorek zapoznawczy. A właśnie, masz pozdrowienia od Kasi Kaczorowskiej.
-Od Kaczki ? - zapytał zdziwiony. - A skąd ty ją znasz ?
-Jest kapitanem drużyny. Odwoziłam ją do domu i jakoś się tak zgadałyśmy.
-No tak, ona mieszkała z narzeczonym w tej samej klatce co ja ze Zbyszkiem na początku.
-No widzisz, nic się przede mną nie ukryje - zaśmiałam się podchodząc do niego i łapiąc w dłonie jego twarz - Ale i tak cię kocham - mruknęłam i go delikatnie pocałowała.
Skończyłam obiad i usiedliśmy razem przy stole, żeby go zjeść. Jak kończyliśmy jeść rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Gośki.
-Cześć Gosiaczku - powiedziałam wstając od stołu.
--Hej Mendziaro, co się nie odzywasz po pierwszym treningu ?
-Oj no przepraszam - powiedziałam ze śmiechem.
--No ja mam nadzieję, że się poprawisz. - zaśmiała się - jak tam lepiej niż u nas ?
-Coś ty. Gocha u nas nie ma szansy. Dziewczyny ze Stolicy, to dziewczyny ze stolicy.
--No ja myślę, tęsknię za tobą.
-Ja też. Kiedy rybciu gramy razem meczyk ?
--Nie mam jeszcze pojęcia, ale nie licz że dam ci wygrać.
-Idę na atak, więc będziemy walczyć.
--Ty na ataku to raczej żadna nowość, ale mnie Andrzejek wystawia na atak bo dziewczyny nie ma na ataku.
-Kochanie, ale zostaniecie po meczu, żebyśmy mogły pójść na jakieś piwko czy coś ?
--Jasne, będę gadać z Andrzejem na ten temat, więc na bank go jakoś namówimy.
-Dobra Gosiek. Jak kończę, muszę się ogarnąć bo idę na imprezę zapoznawczą.
--To pa kochanie.
-Paaa.
Rozłączyłam się i poszłam do Michała.
-Co tam Gośka chciała ?
-Jet zazdrosna. - zaśmiałam się.
-No nie dziwię się. Tyle czasu byłyście nierozłączne.
-No dokładnie. Dobra idę się ogarniać - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i poszłam się przebrać. Wyszłam po godzinie z sypialni, przebrana i pomalowana.
-Kochanie, a ty na pewno idziesz tyko do Kaczki ? - zapytał patrząc na mnie.
-Owszem, a czemu pytasz ? - zapytałam.
-Bo wyglądasz jak byś się na randkę wybierała.
-Misiu, nie przesadzaj.- zaśmiałam się.
-Tylko mi tam grzecznie.
-Kochanie, przecież to babski wieczór. - zaśmiałam się.
-No, no. Ja tam znam Kaczkę, więc mnie nie musisz uspokajać - mruknął.
-Przecież Kaśka ma męża.
-Mąż nie ściana, pamiętaj - sprzedał mi pstryczka w nos. - Zamówić ci taxi ?
-A poproszę.
Pożegnałam się z Michałem i pojechałam na wieczorek zapoznawczy z dziewczynami. Na miejscu było już parę dziewczyn. Rozsiadłyśmy się wygodnie w pokoju, każda z kieliszkiem wina.
-Dziku, nic nie marudził, że mu uciekasz na wieczór ?- zaśmiała się Kaczka.
-Nie, sam wyszedł z chłopakami na browara, więc było mu to chyba nawet na rękę.
-A co Dziku nasz ma wspólnego z nową koleżanką ? - zapytała zaciekawiona Amelia.
-Życie - mruknęłam z uśmiechem.
-Nie rozumiem ?
-Jesteśmy zaręczeni - powiedziałam.
-Ulala, to się pozmieniało. Przecież Misiek z Moniką był, ślub miał być i dziecko. - powiedziała zdziwiona Majka.
-No cóż. Życie zweryfikowało - powiedziałam
-To fakt, a co Zibi na to ? Nie zabił go, albo nie miał takiej ochoty ?
-Nie było tragedii, ale łatwo też nie było - powiedziałam.
Cały wieczór i kawałek nocy z dziewczynami się świetnie bawiłam. O godzinie 3:30 zamówiłam razem z dziewczynami taxi i wróciłyśmy do domu. O godzinie 3:50 dotarłam do domu. Chciałam po cichu wejść do mieszkania, niestety średnio mi to wyszło. Kiedy chciałam odłożyć klucze na komodę one spadły na panele. Potem przewróciłam wieszak, a na końcu na coś wpadła. Tym "czymś" był Misiek. Popatrzyłam na niego zadowolona i rzuciłam mu się na szyję.
-Cześć kochanie - powiedziałam i go pocałowałam.
-Hej - mruknął zdezorientowany.
-A ty już w domku ? - zapytałam zaskoczona.
-Owszem, aleś się zrobiła - zaśmiał się.
-Oj przestań, dwie lampki wina wypiłam tylko.
-Chyba butelki - mruknął.
-Powiem ci, że te dziewczyny są bardzo przyjazne.
-Cieszy mnie to - zaśmiał się i wziął mnie na ręce, bo próba dotarcia do sypialni skończyła by się dla mnie bliskim spotkanie z dywanem, gdyby nie mój narzeczony.
Misiek zaniósł mnie na rękach do sypialni. Ściągnął tylko buty i sukienkę i mnie zostawił. Sam położył się obok i poszliśmy spać. Następnego dnia obudził mnie potworny ból głowy. Do tego przez nie zsunięte rolety przebijało się słońce, które niesamowicie mnie drażniło, na obecną chwilę. Kiedy chciałam się wtulić w Michała zastałam jedynie puste miejsce. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w samej bieliźnie. Niestety kiepsko kojarzyłam fakty. Nie zwracając uwagi, że mam niekompletny strój wyszłam z sypialni w poszukiwaniu mojego zbawiciela. Misiek siedział w kuchni przed laptopem z kawą. Oparłam się o futrynę i złapałam za głowę głośno wzdychając.
-O proszę, kto to wstał - zaśmiał się patrząc na mnie.
-Ciszej, błagam cię - mruknęłam.
-Główka cię kochanie boli ? - zapytał.
-Trochę. - Misiek pokręcił głową ze śmiechem.
-Siadaj dam ci lekarstwo.
-A mogę też liczyć na kawkę ? - zapytałam.
-Możesz - odpowiedział, ze śmiechem.
-Kotku - mruknęłam niepewnie, podtrzymując rękami głowę i patrząc na niego.
-Co się stało ? -zapytał, był jakoś podejrzanie zadowolony.
-Mam takie pytanie, czy jak wróciłam do domu, to czy my - zaczęłam się miotać, a jego to chyba bawiło - wiesz, wydaje mi się, że gdyby coś było to bym to pamiętała, no ale wolała bym się upewnić, dlaczego jestem tylko w bieliźnie ?
-Kochanie, jedyny stosunek jaki prawie zaliczyłaś to było jebnięcie orła na podłogę na szczęście cię złapałem. Potem zaniosłem cię do łóżka rozebrałem i zasnęłaś. Nawet bym cię nie dotknął bo to prawie nekrofilia by byłą. - zaśmiał się.
-Cieszy mnie Kochanie, że moje nieszczęście cię tak mocno bawi.
-Ależ skąd - powiedział i pocałował mnie w skroń.
-Czy my mamy jakiś plan na dziś ?
-Miałem plan żeby wyskoczyć do kina i na jakieś większe zakupy, jako iż jest sobota, wolna, jeszcze.-popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.- Patrząc na ciebie, wiem, że trzeba będzie to na jutro przełożyć - zaśmiał się.
-Kocham cię - powiedziałam i posłałam mu buziaka.
-Ja ciebie też, a teraz pij to i leć pod prysznic.
Posłuchałam Michała i wypiłam lekarstwo, potem zebrałam potrzebne rzeczy i poszłam się wykąpać. Kiedy wróciłam w dresie i związanych włosach Misiek siedział i oglądał Tv. Położyłam się na kanapie z głową na kolanach Miśka.
Brak planów na dzień. Niby taka nuda jednak nam to nie przeszkadzało. Ja mogłam w spokoju leczyć kaca, a Misiek oglądać telewizję.
Wracamy ! Zobaczymy na ile będę mieć pomysłów ! Uważajcie i obserwujcie ;)
środa, 4 maja 2016
7
Następnego dnia wstałam rano i po cichu, żeby nie obudzić Michała zaczęłam sprzątać. Układałam wszystkie moje i Kubiaka rzeczy w szafie. Do godziny 9, kiedy to Michał wstał to miałam już prawie pół mieszkania posprzątanego. Kiedy szalałam w łazience na szmacie, w progu stanął Michał.
-No hej kochanie, a co ty robisz ? - zapytał przeciągając się.
-Sprzątam, Misiu, sprzątam.
-O tej porze ? Myślałem, że możemy sobie na spokojnie pospać dłużej.
-Przecież spałeś dłużej co się awanturujesz ? - zaśmiałam się podchodząc do niego i go całując.
-No tak, ale jakoś tak smuto było, nie miałem się do kogo przytulić.
-Nie marudź. Już mało do sprzątania mi zostało. Tylko muszę skończyć łazienkę i kuchnię.
-Ty potworze - zaśmiał się.
-Ale ty odkurzasz, jeszcze dzisiaj - zaśmiałam się
-Dobrze.
-Co jemy na śniadanko ?
-A na co masz rybko ochotę ? - zapytał otwierając lodówkę.
-Może płatki, ale najpierw jak możesz zrób mi kawki kochanie, a ja skończę łazienkę sprzątać.
-Okej.
Szybko skończyłam sprzątać i usiadłam z narzeczonym przy stole w kuchni pijąc kawę. I jedząc śniadanie.
-Kiedy zaczynasz treningi ? - zapytałam Michała.
-W poniedziałek, na 9 mam pierwszy, a ty kochanie ?
-Ja zaczynam w ten piątek na 12.
-Trema jest ? - zaśmiał się.
-Nie, ale jestem ciekawa jak to będzie. W Warszawie, miałam swoją ekipę, drużyna to moje przyjaciółki, a tu nowa sytuacja.
-No mam nadzieję, że ci się spodoba. W końcu wiesz, grałyście przeciwko sobie.
-Ta, ale tak na prawdę, żadnej nie znam.
Czas do piątku leciał szybko. Nim się obejrzałam był piątek. Wstałam o 6 i kręciłam się po mieszkaniu. Po 8 weszłam do sypialni i zaczęłam szukać torby treningowej z czasów AZS-u. Zaczęłam rzucam wszystkim i trzaskać drzwiczkami od szafek.
-Co się dzieje ? - zapytał Michał przebudzając się.
-Nie mogę znaleźć torby treningowej, ale śpij spokojnie.
-W szafie w przedpokoju. Która godzina ?
-Po 8, śpij kochanie i dzięki za pomoc.
Szybko poleciałam do przedpokoju i wygrzebałam torbę. Potem spakowałam torbę. Wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy. Kiedy wyszłam ubrana z łazienki w kuchni siedział z kawą.
-Zuźka weź, że opanuj się. Usiądź na tym swoim seksownym tyłku i uspokój się. - mruknął Misiek znad kubka.
-Misiu, ale jestem spokojna.
-Dlatego od 6 jesteś na nogach ? - zapytał załamany.
-Kochanie, no dobra - mruknęłam siadając na przeciwko niego - jestem zestresowana. Boje się. - mruknęłam chowając głowę w rękach.
-Ludzie trzymajcie mnie - zaśmiał się - panna, wiem wszystko, jestem najlepsza i najwspanialsza Bartman boi się. Kotku, a czego ty się boisz ? - zapytał przytulając mnie. Cicho zaśmiałam się wtulając twarz w jego ramie.
-Nie wiem. Dziewczyn, drużyny, braku akceptacji.
-Nawet tak nie mów. Przecież jesteś świetną kobietą, a do tego super zawodniczką.
-Na prawdę ? - zapytałam niepewnie patrząc w jego oczy.
-Oczywiście, czy gdybyś nie była najlepsza to ktoś zaproponował by ci w ogóle grę we Włoszech ?
-Niby tak.
-No to teraz uszy do góry, zbieraj manatki i do auta. Żebyś się nie spóźniła.
-Okej.
Szybko zebrałam wszystkie swoje rzeczy i rzuciłam je na przedpokój. Założyłam trampki, złapałam za torbę i popatrzyłam na Miśka.
-To idę.
-To idź. - zaśmiał się i mnie pocałował.
-Pa. - pożegnałam się.
Cała zestresowana wsiadłam do auta. Przez 20 minut drogi do Jastrzębia wszystko wywracało mi się w żołądku, a jak stanęłam przed halą było jeszcze gorzej. Wzięłam głęboki oddech i weszłam na halę. Odnalazłam pokój prezesa i zapukałam.
-Dzień dobry, można ? - zapytałam.
-Tak, zapraszam. Pani Bartman ? - zapytał miły starszy pan wstając i się ze mną witając.
-Tak.
-Miło mi, Waldemar Zakrzewski, jestem prezesem tego całego zamieszania. Cieszę się, że Pani zgodziła się u nas grać.
-Szczerze powiedziawszy to mi to bardzo odpowiada, ponieważ ze względów prywatnych i tak przeprowadziłam się do Żor.
-Niech zgadnę, narzeczony ? - zapytał z uśmiechem.
-Tak - powiedziałam.
-No dobra, zapraszam panią na halę. Przedstawię Ci trenera, dziewczyny i pokaże co i jak.
-Dziękuje.
Poszłam za prezesem na halę. Tam dziewczyny zaczęły już się rozgrzewać, a przy krzesełkach stał trener. Był to facet w średnim wieku, a obok niego stał młody facet.
-Witam was - powiedział prezes. - Chciałem wam przedstawić nową atakując naszego zespołu. Poznajcie to jest Zuzanna Bartman, która przyszła do nas z Warszawy. Panno Bartman to jest nasz wspaniały trener pan Tomasz Bartkowiak i jego asystent Marek Woźny.
-Witamy cię bardzo serdecznie - powiedział trener - słuchaj, nasza kapitan Kasia zaprowadzi cię do szatni, a tam są już wszystkie rzeczy dla ciebie. Oczywiście dzisiaj jeszcze na treningu nie musisz mnie klubowego stroju. Kasia zaprowadzisz koleżankę ?
-Jasne - przed szereg wyszła niższa ode mnie blondynka. Poszłam za nią w stronę szatni - Tak po za tym jestem Kaśka, dziewczyny wołają na mnie Kaczka, więc się nie krępuj. - zaśmiała się.
-Zuza - podałyśmy sobie rękę - ale możecie mówić Zeta, Ruda, jak sobie chcecie mnie już chyba nic nie zdziwi. - powiedziałam, a Kasia się zaśmiała. Szybko się przebrałam i wróciłyśmy na halę.
Nie było już prezesa. Kasia przedstawiła mi resztę dziewczyn. Poznałam : Paulę, Maję, Dorę (Dorotę), były dwie Kaśki, jedna to Kaczka, a druga po prostu Kasia, Amelia, Iza, Ola, Anię, Kamilę, Zośkę i Ade. Związałam byle jak włosy i zaczęłam się rozgrzewać. Żeby zobaczyć jak każda z nas gra trener zarządził mały sparing. Podzieliliśmy się na dwie drużyny. Nawet nie wiem kiedy minęły 2 h treningu. Po treningu usiadłyśmy na boisku i się rozciągałyśmy.
-Zuza, mogę zadać pytanie ? - zapytała Paula.
-Jasne, dawaj.
-Czemu nie ty w Warszawie byłaś kapitanem.
-Jako kapitan stwarzałam straszne problemy - zaśmiałam się. - Nie umiem trzymać języka za zębami.
-Czyli to co mówili to prawda. - zaśmiały się.
-A co takiego mówili i kto ?
-Chłopaki z Jastrzębia, że jesteś taka jak brat i najpierw mówisz potem dopiero myślisz. - zaśmiała się Kaczka.
-No ładnie, ładnie. Który tak na mnie nadawał ? - zapytałam ze śmiechem.
-Nie no nie możemy powiedzieć - zaśmiały się
-Czyli Wojtaszek, ale sobie biedny nagrabił - mruknęłam kręcąc głową z uśmiechem.
-Dobra dziewczyny koniec na dzisiaj. - krzyknął trener. Zebrałyśmy się i poszłyśmy do szatni.
-Zuza, co powiesz na jakiś wieczorek zapoznawczy ? - zapytała Pani Kapitan.
-Kiedy ? - zapytałam zdziwiona.
-Dzisiaj. Nie idziemy nigdzie, tylko zapraszam do siebie. Mieszkam w Żorach.
-Wiesz co, podaj mi swój numer to się dogadamy.
-Kaczucha, świruje bo mąż pojechał w delegację to ma chatę wolną.
-Ja się muszę narzeczonego zapytać czy mnie puści. - zaśmiałam się.
-Okej, to daj znać.
Zabrałam swoje wszystkie rzeczy i po pożegnaniu się z dziewczynami poszłam do auta. Zanim jednak odjechałam zadzwoniłam do Michała.
-Hej kochanie - powiedziałam.
--No hej rybko, jak tam pierwszy trening. ?
-A bardzo dobrze, nie narzekam.
--Kotku, a bardzo się obrazisz jak wyjdę wieczorem z chłopakami na piwo ?
-A macie taki plan ?
--No, nie będziesz zła ?
-Nie w takim bądź razie ja idę na integrację z dziewczynami.
--Okej, za ile będziesz ?
-Już wracam. Będę za 40 minut bo jadę jeszcze do sklepu.
--Dobrze, kocham cię pa.
-No pa.
Skończyłam rozmawiać, z Michałem i zobaczyła, że na parkingu stoi Kasia.
-Hej, czekasz na kogoś ? - krzyknęłam wysiadając z auta.
-Zastanawiam się co robić bo mąż miał po mnie przyjechać, ale nie da rady.
-Wsiadaj, ja też jadę do Żor to cię podrzucę.
-Na prawdę ?
-No, wskakuj. Gdzie mieszkasz ?
-Osiedle Słoneczne, wiesz gdzie to ?
-Mój brat kiedyś tam mieszkał - zaśmiałam się.
-No tak, Zbyszek a co u niego ?
-Znacie się ?
-Jasne, pamiętam piękne czasu jak mieszkał z Kubiakiem. Byliśmy z sąsiadami, z mężem zaraz przed ślubem się tam wprowadziliśmy.
-Zbyszek się wziął i w końcu w miarę ustatkował, a Kubiak mieszka teraz na Ogrodowej. - powiedziałam.
-Dalej jest z Moniką ?
-Nie, ale szykuje się powoli do ślubu - powiedziałam.
-O proszę, dawno się z nim nie widziałam.
-To zapraszam na kawę - zaśmiałam się. Zobaczyła jak patrzy na mnie zdziwiona. - Jesteśmy zaręczeni.
-To gratulacje. - powiedziała.
-Dzięki.
-Nawet nie wiedziałam, tyle się pozmieniało.
-No, dorośliśmy wszyscy.
Odwiozłam Kasię i pojechałam na zakupy, a potem do domu.
Hop hop, powoli wracamy :)
-No hej kochanie, a co ty robisz ? - zapytał przeciągając się.
-Sprzątam, Misiu, sprzątam.
-O tej porze ? Myślałem, że możemy sobie na spokojnie pospać dłużej.
-Przecież spałeś dłużej co się awanturujesz ? - zaśmiałam się podchodząc do niego i go całując.
-No tak, ale jakoś tak smuto było, nie miałem się do kogo przytulić.
-Nie marudź. Już mało do sprzątania mi zostało. Tylko muszę skończyć łazienkę i kuchnię.
-Ty potworze - zaśmiał się.
-Ale ty odkurzasz, jeszcze dzisiaj - zaśmiałam się
-Dobrze.
-Co jemy na śniadanko ?
-A na co masz rybko ochotę ? - zapytał otwierając lodówkę.
-Może płatki, ale najpierw jak możesz zrób mi kawki kochanie, a ja skończę łazienkę sprzątać.
-Okej.
Szybko skończyłam sprzątać i usiadłam z narzeczonym przy stole w kuchni pijąc kawę. I jedząc śniadanie.
-Kiedy zaczynasz treningi ? - zapytałam Michała.
-W poniedziałek, na 9 mam pierwszy, a ty kochanie ?
-Ja zaczynam w ten piątek na 12.
-Trema jest ? - zaśmiał się.
-Nie, ale jestem ciekawa jak to będzie. W Warszawie, miałam swoją ekipę, drużyna to moje przyjaciółki, a tu nowa sytuacja.
-No mam nadzieję, że ci się spodoba. W końcu wiesz, grałyście przeciwko sobie.
-Ta, ale tak na prawdę, żadnej nie znam.
Czas do piątku leciał szybko. Nim się obejrzałam był piątek. Wstałam o 6 i kręciłam się po mieszkaniu. Po 8 weszłam do sypialni i zaczęłam szukać torby treningowej z czasów AZS-u. Zaczęłam rzucam wszystkim i trzaskać drzwiczkami od szafek.
-Co się dzieje ? - zapytał Michał przebudzając się.
-Nie mogę znaleźć torby treningowej, ale śpij spokojnie.
-W szafie w przedpokoju. Która godzina ?
-Po 8, śpij kochanie i dzięki za pomoc.
Szybko poleciałam do przedpokoju i wygrzebałam torbę. Potem spakowałam torbę. Wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy. Kiedy wyszłam ubrana z łazienki w kuchni siedział z kawą.
-Zuźka weź, że opanuj się. Usiądź na tym swoim seksownym tyłku i uspokój się. - mruknął Misiek znad kubka.
-Misiu, ale jestem spokojna.
-Dlatego od 6 jesteś na nogach ? - zapytał załamany.
-Kochanie, no dobra - mruknęłam siadając na przeciwko niego - jestem zestresowana. Boje się. - mruknęłam chowając głowę w rękach.
-Ludzie trzymajcie mnie - zaśmiał się - panna, wiem wszystko, jestem najlepsza i najwspanialsza Bartman boi się. Kotku, a czego ty się boisz ? - zapytał przytulając mnie. Cicho zaśmiałam się wtulając twarz w jego ramie.
-Nie wiem. Dziewczyn, drużyny, braku akceptacji.
-Nawet tak nie mów. Przecież jesteś świetną kobietą, a do tego super zawodniczką.
-Na prawdę ? - zapytałam niepewnie patrząc w jego oczy.
-Oczywiście, czy gdybyś nie była najlepsza to ktoś zaproponował by ci w ogóle grę we Włoszech ?
-Niby tak.
-No to teraz uszy do góry, zbieraj manatki i do auta. Żebyś się nie spóźniła.
-Okej.
Szybko zebrałam wszystkie swoje rzeczy i rzuciłam je na przedpokój. Założyłam trampki, złapałam za torbę i popatrzyłam na Miśka.
-To idę.
-To idź. - zaśmiał się i mnie pocałował.
-Pa. - pożegnałam się.
Cała zestresowana wsiadłam do auta. Przez 20 minut drogi do Jastrzębia wszystko wywracało mi się w żołądku, a jak stanęłam przed halą było jeszcze gorzej. Wzięłam głęboki oddech i weszłam na halę. Odnalazłam pokój prezesa i zapukałam.
-Dzień dobry, można ? - zapytałam.
-Tak, zapraszam. Pani Bartman ? - zapytał miły starszy pan wstając i się ze mną witając.
-Tak.
-Miło mi, Waldemar Zakrzewski, jestem prezesem tego całego zamieszania. Cieszę się, że Pani zgodziła się u nas grać.
-Szczerze powiedziawszy to mi to bardzo odpowiada, ponieważ ze względów prywatnych i tak przeprowadziłam się do Żor.
-Niech zgadnę, narzeczony ? - zapytał z uśmiechem.
-Tak - powiedziałam.
-No dobra, zapraszam panią na halę. Przedstawię Ci trenera, dziewczyny i pokaże co i jak.
-Dziękuje.
Poszłam za prezesem na halę. Tam dziewczyny zaczęły już się rozgrzewać, a przy krzesełkach stał trener. Był to facet w średnim wieku, a obok niego stał młody facet.
-Witam was - powiedział prezes. - Chciałem wam przedstawić nową atakując naszego zespołu. Poznajcie to jest Zuzanna Bartman, która przyszła do nas z Warszawy. Panno Bartman to jest nasz wspaniały trener pan Tomasz Bartkowiak i jego asystent Marek Woźny.
-Witamy cię bardzo serdecznie - powiedział trener - słuchaj, nasza kapitan Kasia zaprowadzi cię do szatni, a tam są już wszystkie rzeczy dla ciebie. Oczywiście dzisiaj jeszcze na treningu nie musisz mnie klubowego stroju. Kasia zaprowadzisz koleżankę ?
-Jasne - przed szereg wyszła niższa ode mnie blondynka. Poszłam za nią w stronę szatni - Tak po za tym jestem Kaśka, dziewczyny wołają na mnie Kaczka, więc się nie krępuj. - zaśmiała się.
-Zuza - podałyśmy sobie rękę - ale możecie mówić Zeta, Ruda, jak sobie chcecie mnie już chyba nic nie zdziwi. - powiedziałam, a Kasia się zaśmiała. Szybko się przebrałam i wróciłyśmy na halę.
Nie było już prezesa. Kasia przedstawiła mi resztę dziewczyn. Poznałam : Paulę, Maję, Dorę (Dorotę), były dwie Kaśki, jedna to Kaczka, a druga po prostu Kasia, Amelia, Iza, Ola, Anię, Kamilę, Zośkę i Ade. Związałam byle jak włosy i zaczęłam się rozgrzewać. Żeby zobaczyć jak każda z nas gra trener zarządził mały sparing. Podzieliliśmy się na dwie drużyny. Nawet nie wiem kiedy minęły 2 h treningu. Po treningu usiadłyśmy na boisku i się rozciągałyśmy.
-Zuza, mogę zadać pytanie ? - zapytała Paula.
-Jasne, dawaj.
-Czemu nie ty w Warszawie byłaś kapitanem.
-Jako kapitan stwarzałam straszne problemy - zaśmiałam się. - Nie umiem trzymać języka za zębami.
-Czyli to co mówili to prawda. - zaśmiały się.
-A co takiego mówili i kto ?
-Chłopaki z Jastrzębia, że jesteś taka jak brat i najpierw mówisz potem dopiero myślisz. - zaśmiała się Kaczka.
-No ładnie, ładnie. Który tak na mnie nadawał ? - zapytałam ze śmiechem.
-Nie no nie możemy powiedzieć - zaśmiały się
-Czyli Wojtaszek, ale sobie biedny nagrabił - mruknęłam kręcąc głową z uśmiechem.
-Dobra dziewczyny koniec na dzisiaj. - krzyknął trener. Zebrałyśmy się i poszłyśmy do szatni.
-Zuza, co powiesz na jakiś wieczorek zapoznawczy ? - zapytała Pani Kapitan.
-Kiedy ? - zapytałam zdziwiona.
-Dzisiaj. Nie idziemy nigdzie, tylko zapraszam do siebie. Mieszkam w Żorach.
-Wiesz co, podaj mi swój numer to się dogadamy.
-Kaczucha, świruje bo mąż pojechał w delegację to ma chatę wolną.
-Ja się muszę narzeczonego zapytać czy mnie puści. - zaśmiałam się.
-Okej, to daj znać.
Zabrałam swoje wszystkie rzeczy i po pożegnaniu się z dziewczynami poszłam do auta. Zanim jednak odjechałam zadzwoniłam do Michała.
-Hej kochanie - powiedziałam.
--No hej rybko, jak tam pierwszy trening. ?
-A bardzo dobrze, nie narzekam.
--Kotku, a bardzo się obrazisz jak wyjdę wieczorem z chłopakami na piwo ?
-A macie taki plan ?
--No, nie będziesz zła ?
-Nie w takim bądź razie ja idę na integrację z dziewczynami.
--Okej, za ile będziesz ?
-Już wracam. Będę za 40 minut bo jadę jeszcze do sklepu.
--Dobrze, kocham cię pa.
-No pa.
Skończyłam rozmawiać, z Michałem i zobaczyła, że na parkingu stoi Kasia.
-Hej, czekasz na kogoś ? - krzyknęłam wysiadając z auta.
-Zastanawiam się co robić bo mąż miał po mnie przyjechać, ale nie da rady.
-Wsiadaj, ja też jadę do Żor to cię podrzucę.
-Na prawdę ?
-No, wskakuj. Gdzie mieszkasz ?
-Osiedle Słoneczne, wiesz gdzie to ?
-Mój brat kiedyś tam mieszkał - zaśmiałam się.
-No tak, Zbyszek a co u niego ?
-Znacie się ?
-Jasne, pamiętam piękne czasu jak mieszkał z Kubiakiem. Byliśmy z sąsiadami, z mężem zaraz przed ślubem się tam wprowadziliśmy.
-Zbyszek się wziął i w końcu w miarę ustatkował, a Kubiak mieszka teraz na Ogrodowej. - powiedziałam.
-Dalej jest z Moniką ?
-Nie, ale szykuje się powoli do ślubu - powiedziałam.
-O proszę, dawno się z nim nie widziałam.
-To zapraszam na kawę - zaśmiałam się. Zobaczyła jak patrzy na mnie zdziwiona. - Jesteśmy zaręczeni.
-To gratulacje. - powiedziała.
-Dzięki.
-Nawet nie wiedziałam, tyle się pozmieniało.
-No, dorośliśmy wszyscy.
Odwiozłam Kasię i pojechałam na zakupy, a potem do domu.
Hop hop, powoli wracamy :)
środa, 23 marca 2016
6
Czas leciał szybko. Nim się obejrzałam chłopaki mieli wolne przed LŚ. Z Michałem przed skończeniem przeprowadzki mojej do Żor wybraliśmy się na wakacje. Michał jak zawsze mnie zaskoczył. Nawet nie wiedziałam gdzie jedziemy. Dowiedziałam się dopiero na lotnisku. Siedziałam wściekła na walizce i fuczałam na Miśka.
-Nie mógł byś mi powiedzieć, gdzie lecimy ?
-Nie - powiedział, ze śmiechem i mnie pocałował.
-Nie to nie. Ja nigdzie nie jadę. Zostaje tutaj. - założyłam ręce na piersi i popatrzyłam na niego wściekła.
-Zuza, nie wydurniaj się.
-To nie jest śmieszne. Jak mi nie powiesz zaraz gdzie jedziemy to się stąd nie ruszę.
Nagle z głośników wywołali lot nr 350. Michał nic nie mówiąc złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę odprawy. Całą drogę mu jęczałam. Gdy wsiedliśmy do samolotu Kubiak był, bardzo z siebie zadowolony.
-Kubiak łajzo wstrętna powiedz mi gdzie jedziemy.
-Kotku wiem,że bardzo ale to bardzo mnie kochasz, ale nie musisz tego aż tak okazywać. - zaśmiał się.
-To ja wysiadam.
-Siedź wariatko.
-Witam państwa tutaj mówi kapitan. Za 4 godziny będziemy lądować w Paryżu.
Gdy usłyszałam jaki jest cel naszej podróży to od razu poprawił mi się humor.
-Jesteś okropny - powiedziała patrząc na niego.
-Zawsze chciałaś lecieć do Paryża, może tylko na 4 dni, no ale wiesz.
-Dziękuję - powiedziałam i go pocałowałam.
-Nie ma za co.
Lubiłam latać samolotem, dlatego też lot minął mi szybko. Z lotniska od razu taksówką pojechaliśmy do hotelu. Gdy weszłam do pokoju od razu wyszłam na taras, z którego widziałam Wieżę Eiffla. Oparłam się o barierki i zamknęłam oczy. Byłam zachwycona. Poczułam jak Michał mnie przytula i całuje po szyi.
-Podoba się ?
-Pewnie, że tak. Jak ty to zorganizowałeś ?
-Ma się te znajomości.
-Moja mama ? - zapytałam śmiejąc się.
-Skąd wiesz ? - zapytał zdziwiony.
-Tylko moja mama jest taka idealna.
-Hotel ja wybrałem. Ona tylko zabukowała samolot i hotel.
-Wiesz, że cię kocham bardzo mocno ? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
-Coś tam wiem, ale no wiesz mogła byś to jakoś udowodnić. - zaśmiał się przyciągając mnie do siebie.
-No coś ty. Nie myśl nawet o tym. Idziemy zwiedzać. Paryż jest piękny. - uciekłam mu i poszłam do walizki. Wzięłam sobie wygodne ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Przebrałam się, poprawiłam włosy i makijaż i wyszłam.
-Idziemy ? - zapytałam wyciągając buty z walizki.
-Daj mi chwile.
Michał się ogarnął i poszliśmy zwiedzać. Nawet nie wiem kiedy była godzina 18. Michał kazał mi usiąść na trawie pod wieżą Eiffla i kazał czekać. Usiadłam sobie wygodnie i postanowiłam zadzwonić do mamy.
-No część córeczki.
-Część mamusiu, co tam u ciebie słychać. ?
-A dobrze, zastanawiamy się z tatą kiedy do nas przyjedziesz.
-Wiesz co mamuś,na razie jesteśmy na wakacjach.
-Tak, a gdzie?
-Mamo, wiem wszytko. - zaśmiałam się.
-Ale co ?
-Przestań kłamać kobieto ! - usłyszałam jak tato krzyczy.
-Podoba ci się ?
-Jest wspaniale.
-To super. Ale nie gadaj tyle tylko baw się dobrze.
-Dobrze mamusiu. Pa.
-No pa.
Jak się tylko rozłączyłam, zobaczyłam Michała, który niósł koszyk pełen jedzenia. Zaczęłam się śmiać. Jak był już wystarczająco blisko, to zapytałam.
-Kochanie, ty to chcesz mnie utuczyć ?
-No coś ty. Tylko czytałem, że to takie romantyczne.
-Słonko, przestańcie lepiej z chłopakami to Cosmopolitan w szatni czytać.
-Ależ kochanie, przecież to nie z jakiejś durnej gazety.
-Uf, to dobrze, bo zaczęłam się o was już martwić.
-Kuraś to ostatnio w necie wyczytał - powiedział Michał, ze śmiechem, a ja się załamałam. -No już kochanie, nie załamuj się tylko wypij nasze zdrowie - powiedział podając mi lampkę z czerwonym winem.
Niestety jak to zazwyczaj bywa wszystko co dobre, szybko się kończy. Po 4 cudownych dniach w Paryżu musieliśmy wracać do domu. Wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie o godzinie 16. Z lotniska wsiedliśmy w taksówkę i pojechaliśmy do moich rodziców, gdzie zostawiliśmy auto. Siedziałam w taksówce z głową opartą na ramieniu Michała.
-Co jest kochanie ? - zapytał delikatnie głaszcząc mnie po kolanie.
-Nic, tam było tak pięknie, a my musieliśmy wracać.
-No niestety. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Po prawie dwóch godzinach byliśmy pod domem rodziców. Weszliśmy bez pukania i krzyknęliśmy.
-Hej wam - popatrzyłam na Michała i rzuciliśmy walizki w kąt.
-Zuzia - krzyknęła mama zbiegając po schodach. Zaśmiałam się na ten widok.
-Mamuś ostrożnie. - zaśmiałam się.
-Cześć dzieciaki - powiedziała przytulając nas.
-Cześć mamuś - pocałowałam mamę w policzek.
-Dzień dobry Pani Aniu - powiedział Michał.
-Wchodźcie dzieciaczki, opowiadajcie. Jak było ? - zapytała mama patrząc na nas uważnie.
-Kobieto daj im spokój, oni pewni zmęczeni, a ty ich od wejścia maglujesz - zaśmiał się tato wchodząc do kuchni.
-Przestań tatuś, nie jesteśmy zmęczeni. A jak było ? Cudownie, jak to w Paryżu. Szkoda co prawda, że tak krótko, ale trzeba sobie dać jakoś radę. - popatrzyłam na Miśka, a on złapał mnie za rękę.
-Dokładnie, ale wrócimy tam. Pojedziemy tam na miesiąc poślubny. - powiedział uhahany, a moja mam się nam uważnie przyjrzała.
-Ustaliliście datę ślubu ? - zapytała zachwycona.
-Nie mamuś, jeszcze nie.
-A już miałam nadzieję, że się doczekam ślubu własnej córki.
-Na jednym już byłaś.
-Aj, wiesz jak było z Kaśką. Ja bym chciała ci pomóc. - powiedziała,
-Spokojnie, jak coś z Zuzą ustalimy to się państwo pierwsi dowiecie.
-No, mama Miśka jakoś nie marudzi, że żaden z synów się nie ustatkował.
-Że mój syn się ustatkuje, też na to nie liczę raczej. - mruknęła mama robiąc kawę. Całe towarzystwo zaczęło się śmiać.
-Jak tam u was ? Opowiadajcie - powiedziałam patrząc na rodziców.
-E co tam u nas córcia ma być. Taki dramat w rodzinie się zrobił i skandal, że szok - mruknęła mama i machnęła ręką.
-Co się stało ? - zapytałam wystraszona.
-Oj Anka pieprzysz głupoty jaki dramat ? Jaki dramat ? Że twoja głupia siostra tak uważa to jedna sprawa, ale ty rozsądna kobieta. - mruknął ojciec i pokręcił głową.
-Powiecie mi w końcu o co chodzi ?
-Ej, nie ma o czym mówić. - powiedział tato.
-Jest o czym mówić, właśnie że jest. Całe życie słuchałam, że moje dzieci takie nie poukładane, a teraz wyszło szydło z worka. Alicja zawsze się czepiała, bo Kaśka wyjechała, Zbyszek biega za piłką, a Zuza za nim. A jak przyszło co do czego to nasze dzieci mają, życie poukładane, a Patrycja co ? W ciąży z brzuchem i bez ojca dziecka - powiedziała mama.
-Cooo ? - zapytałam i zrobiłam duże oczy.
-No co, co - zaśmiał się ojciec. - Patrycja z brzuchem biega, tak się Alicja przechwalała, że jej córeczka na takiej dobrej uczelni studiuje to proszę. Patrycja wlazła profesorkowi jakiemuś do łóżka i bum. Pierdykło - zaśmiał się tato, a Misiek razem z nim.
-Czyli, że moja idealna kuzynka bez faceta z dzieckiem została .
-A co. Ja mówiłam, że jak się tak dziecku wszystkiego zabrania to potem wychodzi.
-Ty matka nie gadaj bo wiesz jakie atrakcje ci jeszcze twoje dzieci zafundują ?- zaśmiał się tato.
-Leoś, ja się o naszą Zuzkę nie martwię. Narzeczonego ma ? Ma.
-Dobra, już nie zapędzajcie się tak .- zaśmiałam się. - Mamy coś dla was.
Daliśmy rodzicom prezenty. W Warszawie byliśmy dwa dni, po czym pojechaliśmy do Wałacza. Tam też rodzice Michała bardzo miło nas przywitali. Oczywiście pytali kiedy ślub i wnuki. Jednak nikt na nas nie wywierał presji.
Kiedy w piątek wieczorem byliśmy w Żorach byłam szczęśliwa. Zrobiliśmy zakupy po drodze. Weszłam do mieszkania, rzuciłam rzeczy na podłogę i poszłam usiąść na kanapie.
-Jak dobrze - mruknęłam siadając wygodnie i zamykając oczy.
-Kotku, trzeba się jeszcze rozpakować.
-To jutro - mruknęłam.
-Dobrze - zaśmiał się Michał i pochylił nade mną.
Zaczął mnie delikatnie całować. Ja zaczęłam przejmować inicjatywę, a w tedy Michał już robił wszystko z większą odwagą. W końcu przerzucił mnie ta, ze leżałam na kanapie a on na mnie.
-Wiesz, że będziemy się pierwszy raz kochać w naszym pierwszym wspólnym już oficjalnie mieszkaniu ? - zapytał ściągając mój top.
-Teraz już wiem - mruknęłam i pozbyłam się jego koszulki.
Mimo gorącej temperatury na dworze w mieszkaniu zrobiło się wyjątkowo gorąco. Michał przeniósł się na szyję. Michał rozpiął guzik moich szortów i zaczął je ze mnie ściągać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otwieramy ? - zapytałam, kiedy Misiek przeniósł usta na szyję.
-Nie - mruknął.
-Kochanie - zaśmiałam się, dzwonek do drzwi nie przestawał dzwonić.
-Czego kurwa ! - warknął w stronę drzwi.
-Michał - upomniałam go ze śmiechem.
-Idę . - krzyknął w stronę drzwi. Założył po drodze koszulkę, a ja założyłam spodenki.
Michał niechętnie poszedł w stronę drzwi. Po chwili usłyszałam przesłodzony głos damski. Najpierw wyjrzałam z za kanapy, po czym wstałam i poszłam na przedpokój. Przed MOIM narzeczonym stała mocno tleniona blondynka, w sukience, która ledwo zakrywała jej tyłek. Sprytnie podeszłam do Michała i go objęłam.
-O cześć - powiedziała z uśmiechem.
-Hej.
-Bo ja się tu wprowadziłam niedawno i chciałam sąsiadów poznać. - powiedziała, a w jej ręce dopiero teraz zobaczyłam butelkę wina. Ona wzrokiem pożerała mojego Misia.
-Zuza jestem miło mi - powiedziałam i położyłam prawą rękę na ramieniu Michała tak żeby był widać pierścionek zaręczynowy.
-A ja Paula - gdy tylko usłyszałam to imię nie spodobało mi się.
-Ja w sumie też się dopiero wprowadziłam. Przykro mi nie zaprosimy cię, ale dopiero co wróciliśmy i jeszcze moje kartony musimy rozpakować.
-Jasne rozumiem.
-To pa - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Od razu się o nie oparłam i zobaczyłam jak Michał się śmieje - z czego za cieszasz ? - zapytałam.
-Nic po prostu jesteś zabawna jak tak o mnie walczysz. - zaśmiał się i podszedł do mnie.
-Nie wkurzaj mnie Misiek - mruknęłam mrużąc groźnie oczy.
-Nie wściekaj się - powiedział i mnie pocałował przyciskając do drzwi.
Od razu objęłam rękami jego szyję i oddałam pocałunek. Michał podniósł mnie do góry i oparł o drzwi,a ja objęłam go nogami w pasie. Misiek się delikatnie ode mnie odsunął.
-Nadal się wściekasz ? - zapytał zadziornie.
-Tak, ale próbuj, szukaj - powiedziałam.
Szybko znaleźliśmy się na kanapie.
Ps. Powracam ! :)
-Nie mógł byś mi powiedzieć, gdzie lecimy ?
-Nie - powiedział, ze śmiechem i mnie pocałował.
-Nie to nie. Ja nigdzie nie jadę. Zostaje tutaj. - założyłam ręce na piersi i popatrzyłam na niego wściekła.
-Zuza, nie wydurniaj się.
-To nie jest śmieszne. Jak mi nie powiesz zaraz gdzie jedziemy to się stąd nie ruszę.
Nagle z głośników wywołali lot nr 350. Michał nic nie mówiąc złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę odprawy. Całą drogę mu jęczałam. Gdy wsiedliśmy do samolotu Kubiak był, bardzo z siebie zadowolony.
-Kubiak łajzo wstrętna powiedz mi gdzie jedziemy.
-Kotku wiem,że bardzo ale to bardzo mnie kochasz, ale nie musisz tego aż tak okazywać. - zaśmiał się.
-To ja wysiadam.
-Siedź wariatko.
-Witam państwa tutaj mówi kapitan. Za 4 godziny będziemy lądować w Paryżu.
Gdy usłyszałam jaki jest cel naszej podróży to od razu poprawił mi się humor.
-Jesteś okropny - powiedziała patrząc na niego.
-Zawsze chciałaś lecieć do Paryża, może tylko na 4 dni, no ale wiesz.
-Dziękuję - powiedziałam i go pocałowałam.
-Nie ma za co.
Lubiłam latać samolotem, dlatego też lot minął mi szybko. Z lotniska od razu taksówką pojechaliśmy do hotelu. Gdy weszłam do pokoju od razu wyszłam na taras, z którego widziałam Wieżę Eiffla. Oparłam się o barierki i zamknęłam oczy. Byłam zachwycona. Poczułam jak Michał mnie przytula i całuje po szyi.
-Podoba się ?
-Pewnie, że tak. Jak ty to zorganizowałeś ?
-Ma się te znajomości.
-Moja mama ? - zapytałam śmiejąc się.
-Skąd wiesz ? - zapytał zdziwiony.
-Tylko moja mama jest taka idealna.
-Hotel ja wybrałem. Ona tylko zabukowała samolot i hotel.
-Wiesz, że cię kocham bardzo mocno ? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
-Coś tam wiem, ale no wiesz mogła byś to jakoś udowodnić. - zaśmiał się przyciągając mnie do siebie.
-No coś ty. Nie myśl nawet o tym. Idziemy zwiedzać. Paryż jest piękny. - uciekłam mu i poszłam do walizki. Wzięłam sobie wygodne ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Przebrałam się, poprawiłam włosy i makijaż i wyszłam.
-Idziemy ? - zapytałam wyciągając buty z walizki.
-Daj mi chwile.
Michał się ogarnął i poszliśmy zwiedzać. Nawet nie wiem kiedy była godzina 18. Michał kazał mi usiąść na trawie pod wieżą Eiffla i kazał czekać. Usiadłam sobie wygodnie i postanowiłam zadzwonić do mamy.
-No część córeczki.
-Część mamusiu, co tam u ciebie słychać. ?
-A dobrze, zastanawiamy się z tatą kiedy do nas przyjedziesz.
-Wiesz co mamuś,na razie jesteśmy na wakacjach.
-Tak, a gdzie?
-Mamo, wiem wszytko. - zaśmiałam się.
-Ale co ?
-Przestań kłamać kobieto ! - usłyszałam jak tato krzyczy.
-Podoba ci się ?
-Jest wspaniale.
-To super. Ale nie gadaj tyle tylko baw się dobrze.
-Dobrze mamusiu. Pa.
-No pa.
Jak się tylko rozłączyłam, zobaczyłam Michała, który niósł koszyk pełen jedzenia. Zaczęłam się śmiać. Jak był już wystarczająco blisko, to zapytałam.
-Kochanie, ty to chcesz mnie utuczyć ?
-No coś ty. Tylko czytałem, że to takie romantyczne.
-Słonko, przestańcie lepiej z chłopakami to Cosmopolitan w szatni czytać.
-Ależ kochanie, przecież to nie z jakiejś durnej gazety.
-Uf, to dobrze, bo zaczęłam się o was już martwić.
-Kuraś to ostatnio w necie wyczytał - powiedział Michał, ze śmiechem, a ja się załamałam. -No już kochanie, nie załamuj się tylko wypij nasze zdrowie - powiedział podając mi lampkę z czerwonym winem.
Niestety jak to zazwyczaj bywa wszystko co dobre, szybko się kończy. Po 4 cudownych dniach w Paryżu musieliśmy wracać do domu. Wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie o godzinie 16. Z lotniska wsiedliśmy w taksówkę i pojechaliśmy do moich rodziców, gdzie zostawiliśmy auto. Siedziałam w taksówce z głową opartą na ramieniu Michała.
-Co jest kochanie ? - zapytał delikatnie głaszcząc mnie po kolanie.
-Nic, tam było tak pięknie, a my musieliśmy wracać.
-No niestety. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Po prawie dwóch godzinach byliśmy pod domem rodziców. Weszliśmy bez pukania i krzyknęliśmy.
-Hej wam - popatrzyłam na Michała i rzuciliśmy walizki w kąt.
-Zuzia - krzyknęła mama zbiegając po schodach. Zaśmiałam się na ten widok.
-Mamuś ostrożnie. - zaśmiałam się.
-Cześć dzieciaki - powiedziała przytulając nas.
-Cześć mamuś - pocałowałam mamę w policzek.
-Dzień dobry Pani Aniu - powiedział Michał.
-Wchodźcie dzieciaczki, opowiadajcie. Jak było ? - zapytała mama patrząc na nas uważnie.
-Kobieto daj im spokój, oni pewni zmęczeni, a ty ich od wejścia maglujesz - zaśmiał się tato wchodząc do kuchni.
-Przestań tatuś, nie jesteśmy zmęczeni. A jak było ? Cudownie, jak to w Paryżu. Szkoda co prawda, że tak krótko, ale trzeba sobie dać jakoś radę. - popatrzyłam na Miśka, a on złapał mnie za rękę.
-Dokładnie, ale wrócimy tam. Pojedziemy tam na miesiąc poślubny. - powiedział uhahany, a moja mam się nam uważnie przyjrzała.
-Ustaliliście datę ślubu ? - zapytała zachwycona.
-Nie mamuś, jeszcze nie.
-A już miałam nadzieję, że się doczekam ślubu własnej córki.
-Na jednym już byłaś.
-Aj, wiesz jak było z Kaśką. Ja bym chciała ci pomóc. - powiedziała,
-Spokojnie, jak coś z Zuzą ustalimy to się państwo pierwsi dowiecie.
-No, mama Miśka jakoś nie marudzi, że żaden z synów się nie ustatkował.
-Że mój syn się ustatkuje, też na to nie liczę raczej. - mruknęła mama robiąc kawę. Całe towarzystwo zaczęło się śmiać.
-Jak tam u was ? Opowiadajcie - powiedziałam patrząc na rodziców.
-E co tam u nas córcia ma być. Taki dramat w rodzinie się zrobił i skandal, że szok - mruknęła mama i machnęła ręką.
-Co się stało ? - zapytałam wystraszona.
-Oj Anka pieprzysz głupoty jaki dramat ? Jaki dramat ? Że twoja głupia siostra tak uważa to jedna sprawa, ale ty rozsądna kobieta. - mruknął ojciec i pokręcił głową.
-Powiecie mi w końcu o co chodzi ?
-Ej, nie ma o czym mówić. - powiedział tato.
-Jest o czym mówić, właśnie że jest. Całe życie słuchałam, że moje dzieci takie nie poukładane, a teraz wyszło szydło z worka. Alicja zawsze się czepiała, bo Kaśka wyjechała, Zbyszek biega za piłką, a Zuza za nim. A jak przyszło co do czego to nasze dzieci mają, życie poukładane, a Patrycja co ? W ciąży z brzuchem i bez ojca dziecka - powiedziała mama.
-Cooo ? - zapytałam i zrobiłam duże oczy.
-No co, co - zaśmiał się ojciec. - Patrycja z brzuchem biega, tak się Alicja przechwalała, że jej córeczka na takiej dobrej uczelni studiuje to proszę. Patrycja wlazła profesorkowi jakiemuś do łóżka i bum. Pierdykło - zaśmiał się tato, a Misiek razem z nim.
-Czyli, że moja idealna kuzynka bez faceta z dzieckiem została .
-A co. Ja mówiłam, że jak się tak dziecku wszystkiego zabrania to potem wychodzi.
-Ty matka nie gadaj bo wiesz jakie atrakcje ci jeszcze twoje dzieci zafundują ?- zaśmiał się tato.
-Leoś, ja się o naszą Zuzkę nie martwię. Narzeczonego ma ? Ma.
-Dobra, już nie zapędzajcie się tak .- zaśmiałam się. - Mamy coś dla was.
Daliśmy rodzicom prezenty. W Warszawie byliśmy dwa dni, po czym pojechaliśmy do Wałacza. Tam też rodzice Michała bardzo miło nas przywitali. Oczywiście pytali kiedy ślub i wnuki. Jednak nikt na nas nie wywierał presji.
Kiedy w piątek wieczorem byliśmy w Żorach byłam szczęśliwa. Zrobiliśmy zakupy po drodze. Weszłam do mieszkania, rzuciłam rzeczy na podłogę i poszłam usiąść na kanapie.
-Jak dobrze - mruknęłam siadając wygodnie i zamykając oczy.
-Kotku, trzeba się jeszcze rozpakować.
-To jutro - mruknęłam.
-Dobrze - zaśmiał się Michał i pochylił nade mną.
Zaczął mnie delikatnie całować. Ja zaczęłam przejmować inicjatywę, a w tedy Michał już robił wszystko z większą odwagą. W końcu przerzucił mnie ta, ze leżałam na kanapie a on na mnie.
-Wiesz, że będziemy się pierwszy raz kochać w naszym pierwszym wspólnym już oficjalnie mieszkaniu ? - zapytał ściągając mój top.
-Teraz już wiem - mruknęłam i pozbyłam się jego koszulki.
Mimo gorącej temperatury na dworze w mieszkaniu zrobiło się wyjątkowo gorąco. Michał przeniósł się na szyję. Michał rozpiął guzik moich szortów i zaczął je ze mnie ściągać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otwieramy ? - zapytałam, kiedy Misiek przeniósł usta na szyję.
-Nie - mruknął.
-Kochanie - zaśmiałam się, dzwonek do drzwi nie przestawał dzwonić.
-Czego kurwa ! - warknął w stronę drzwi.
-Michał - upomniałam go ze śmiechem.
-Idę . - krzyknął w stronę drzwi. Założył po drodze koszulkę, a ja założyłam spodenki.
Michał niechętnie poszedł w stronę drzwi. Po chwili usłyszałam przesłodzony głos damski. Najpierw wyjrzałam z za kanapy, po czym wstałam i poszłam na przedpokój. Przed MOIM narzeczonym stała mocno tleniona blondynka, w sukience, która ledwo zakrywała jej tyłek. Sprytnie podeszłam do Michała i go objęłam.
-O cześć - powiedziała z uśmiechem.
-Hej.
-Bo ja się tu wprowadziłam niedawno i chciałam sąsiadów poznać. - powiedziała, a w jej ręce dopiero teraz zobaczyłam butelkę wina. Ona wzrokiem pożerała mojego Misia.
-Zuza jestem miło mi - powiedziałam i położyłam prawą rękę na ramieniu Michała tak żeby był widać pierścionek zaręczynowy.
-A ja Paula - gdy tylko usłyszałam to imię nie spodobało mi się.
-Ja w sumie też się dopiero wprowadziłam. Przykro mi nie zaprosimy cię, ale dopiero co wróciliśmy i jeszcze moje kartony musimy rozpakować.
-Jasne rozumiem.
-To pa - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Od razu się o nie oparłam i zobaczyłam jak Michał się śmieje - z czego za cieszasz ? - zapytałam.
-Nic po prostu jesteś zabawna jak tak o mnie walczysz. - zaśmiał się i podszedł do mnie.
-Nie wkurzaj mnie Misiek - mruknęłam mrużąc groźnie oczy.
-Nie wściekaj się - powiedział i mnie pocałował przyciskając do drzwi.
Od razu objęłam rękami jego szyję i oddałam pocałunek. Michał podniósł mnie do góry i oparł o drzwi,a ja objęłam go nogami w pasie. Misiek się delikatnie ode mnie odsunął.
-Nadal się wściekasz ? - zapytał zadziornie.
-Tak, ale próbuj, szukaj - powiedziałam.
Szybko znaleźliśmy się na kanapie.
Ps. Powracam ! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)